Znaleziono 0 artykułów
26.01.2024

„Przesilenie zimowe” to najpiękniejszy film ostatnich lat

26.01.2024
(Fot. materiały prasowe)

„Przesilenie zimowe” to kameralny melodramat doskonały w swojej prostocie. Świetnie napisany, znakomicie wyreżyserowany, a przede wszystkim kapitalnie zagrany. To jeden z najlepszych filmów nowego roku, który po prostu trzeba zobaczyć.

W dobie pełnych rozmachu megaprodukcji, intratnych franczyz i nostalgicznych remake’ów w kinie głównego nurtu kameralność realizacji i przekazu przestała być ceniona. Na przekór temu trendowi twórcy „Przesilenia zimowego” sięgają po tę jakość, czyniąc z niej największy atut obrazu. O tym, jak jako widzowie spragnieni jesteśmy takich filmów, najlepiej świadczy kasowy sukces produkcji i szereg prestiżowych nominacji, w tym pięć oscarowych, m.in. za najlepszy film roku.

(Fot. materiały prasowe)

„Przesilenie zimowe” to jeden z najpiękniejszych filmów ostatnich lat

W nowym filmie Alexandra Payne’a, reżysera cenionych „Bezdroży” (2004) i „Spadkobierców” (2011), śledzimy losy trójki bohaterów skazanych na wspólne spędzenie świąt w Barton Academy – szkole z internatem dla chłopców w zasypanej śniegiem Nowej Anglii. Paul (Paul Giamatti), nauczyciel historii antycznej, nie cieszy się szczególną popularnością ani wśród uczniów, ani kadry. Od samotności ucieka w alkohol i fantazjowanie o monografii, której wciąż nie zaczął pisać. Z kolei Angus (debiutant Dominic Sessa) nie potrafi odnaleźć się w nowej szkole, co maskuje wyniosłą nonszalancją. Za arogancją i pewnością siebie kryje się jednak wrażliwy chłopak zmagający się z własnymi demonami. Mary natomiast (Da’Vine Joy Randolph) jest kierowniczką tutejszej stołówki, której świat legł w gruzach, gdy jej ukochany syn zginął w Wietnamie. Żałoba, jaką przeżywa, pogłębia jej społeczną izolację. Wspólnie spędzone święta sprawią, że mimo początkowej niechęci odkryją, że więcej ich łączy, niż dzieli.

(Fot. materiały prasowe)

Twórcy „Przesilenia zimowego” sięgają po melodramatyczne klisze z niezwykłą uważnością, a sposób, w jaki z nich korzystają, z przewidywalnej historii czynią opowieść pełną czułości i lekkości. Fabuła toczy się niespiesznie, pozwalając nam wniknąć w powszedniość bohaterów, zagłębić w niuanse ich wątpliwości i motywacji oraz poznać rzeczywiste pragnienia, których nie potrafią zwerbalizować. To właśnie w wymownej ciszy znajdują wspólny język, poznają się za pośrednictwem niedopowiedzeń, budując wspólnotę outsiderów na doświadczeniu samotności.

„Przesileniu zimowemu” daleko do hollywoodzkiej wizji rzeczywistości. Niedoskonali bohaterowie zmagają się z prawdziwymi wyzwaniami – uzależnieniami, chorobami najbliższych, uprzedzeniami i wykluczeniem. W ciągu spędzonych razem kilkunastu dni uczą się jednak widzieć w świecie oraz w sobie nawzajem wszystko to, co dobre i co daje im wparcie. Ważna lekcja na trzecią dekadę XXI wieku.

(Fot. materiały prasowe)

Oda do klasyki amerykańskiego kina

„Przesilenie zimowe” zasłużyło na tytuł jednego z najpiękniejszych filmów ostatnich lat również dzięki estetyce, w jakiej zostało zrealizowane. Od stylizowanych na film celuloidowy zdjęć po montaż przez zaciemnienie – Alexander Payne oddaje hołd sztuce filmowej lat 70., która ukształtowała jego pokolenie. Stąd też w filmie pojawiają się nawiązania do komedii Hala Ashby’ego, w szczególności „Harolda i Maude” (1971) i „Właściciela” (1970) oraz takich klasyków, jak oscarowe „Klute” w reż. Alana J. Pakuli z Jane Fondą z 1971 roku czy „Papierowy księżyc” w reż. Petera Bogdanovicha z 1973 roku. A w atmosferę sprzed ponad pięciu dekad całkowicie zabiera nas ścieżka dźwiękowa z przebojami Tony Orlando & Dawn czy The Swingles.

(Fot. materiały prasowe)

Mimo estetycznej i fabularnej podróży do przeszłości reżyserowi udaje się stworzyć historię, w której współczesny widz się odnajduje. Bez wątpienia pomaga w tym krytyczne podejście filmowca do minionej epoki. Świetnym przykładem są tu pierwsza scena przy wspólnym stole oraz sekwencja w bostońskim hotelu – kto oglądał, ten wie. Jest to także zasługa scenarzysty Davida Hemingsona, po raz pierwszy pracującego nad pełnometrażowym filmem, który stworzył autentyczne, pełne emocji postacie, a osadzając akcję filmu w bardzo konkretnym czasie (ostanie kilkanaście dni grudnia 1970 roku i pierwsze dni stycznia 1971 roku), zdołał wykreować uniwersalną i pełną empatii opowieść, do której chce się powracać. „Przesilenie zimowe” ma  zatem duże szanse stać się nowym świątecznym klasykiem.

Da’Vine Joy Randolph i Dominic Tessa to nowe gwiazdy kina

(Fot. materiały prasowe)

Największym atutem „Przesilenia zimowego” jest bez wątpienia obsada, co potwierdził tegoroczny sezon nagród filmowych. Rolą nauczyciela historii antycznej Paul Giamatti powrócił do aktorskiej formy sprzed niemal dwóch dekad, czyli ról w „Człowieku ringu” (2005) i „Świecie według Barneya” (2010), za które otrzymał wiele wyróżnień i nominacji. W filmie Alexandra Payne’a aktor umiejętnie balansuje na pograniczu komedii i tragedii, tworząc wielowymiarową postać, która wymaga dużego talentu, by nie uczynić jej karykaturalną. W kreowaniu tej niejednoznacznej postaci Giamattiego wspiera ekranowy partner, zaledwie 21-letni Dominic Sessa, którego rola jest bez wątpienia jednym z najlepszych debiutów ostatnich lat. Brak aktorskiej wprawy dodaje jego kreacji naturalności, która sprawia, że mimo wad i irytacji, jaką wzbudza swoim zachowaniem, Angus budzi natychmiastową sympatię.

Prawdziwą gwiazdą „Przesilenia zimowego” jest jednak Da’Vine Joy Randolph. Fenomenalna rola aktorki zapewniła jej pierwszy Złoty Glob i nominację do Oscara w kategorii najlepsza aktorka drugoplanowa. Choć twórcy poświęcili postaci Mary najmniej uwagi (co jest najczęściej powracającym zarzutem wobec filmu), Randolph przeróżnymi środkami wyrazu – niekiedy bawiąc, a często doprowadzając do łez – wydobywa ze swojej bohaterki  kobietę swojej epoki, postać tragiczną, która mimo tragicznych okoliczności życiowych nie zamierza się poddać.

(Fot. materiały prasowe)

„Przesilenie zimowe” stało się niespodziewanie jednym z bohaterów tegorocznych nominacji Akademii. Film powalczy łącznie o pięć statuetek, w tym za najlepszy film, scenariusz oryginalny i wspomniany już montaż. Zdaniem hollywoodzkich insiderów tytuł ma szansę stać się czarnym koniem tegorocznej oscarowej gali.

Zobacz także:

Julia Właszczuk
Proszę czekać..
Zamknij