Znaleziono 0 artykułów
27.09.2025
Artykuł partnerski

Gdy na rondzie zawodowego życia wybierasz kierunek: autentyczność w działaniu

27.09.2025
Gdy na rondzie zawodowego życia wybierasz kierunek: autentyczność w działaniu. (Fot. Paulina Woźniak)

Kamila Zawistowska po 18 latach pracy na strategicznych stanowiskach w korporacjach zrezygnowała z podążania za cudzymi marzeniami, by stworzyć coś w pełni własnego. Dziś jako coach i mentorka towarzyszy liderom i liderkom w odkrywaniu, kim naprawdę chcą być, a nie tylko – jakie wyniki dowozić. Jak zmieniało się jej rozumienie sukcesu, dlaczego odrzuciła ofertę objęcia fotela prezeski i czym jest dla niej sztuka wyboru rzeczy naprawdę ważnych?

Czym jest dla pani sukces?

Postrzegam go jako jedną z kluczowych wartości, które towarzyszą mi w życiu. Nie byłabym tu, gdzie jestem, gdybym sukcesu nie miała wyrytego jako jednego z kierunków, do których zmierzam. Jednak definicja tego pojęcia bardzo mocno zmieniała się na przestrzeni całego mojego życia. Na początku były to zdecydowanie cele związane stricte z biznesem i wspinanie się po ścieżkach kariery. Gdy przyszła pora na dzieci, skupiłam się na macierzyństwie. Bycie najlepszą mamą, tu i teraz, na sto procent też miało dla mnie ogromne znaczenie.

Kamila Zawistowska. (Fot. Paulina Woźniak)

Natomiast obecnie za sukces uważam to, że mogę być autentyczna, prawdziwa, taka, jaka jestem. Wiele z moich decyzji życiowych było komentowanych przez otoczenie, przyjaciół, obserwujących na LinkedInie. Choćby ta, że planuję troje dzieci rok po roku. Słyszałam wówczas, że przez to moja kariera legnie w gruzach, a ja nie będę miała już do czego wracać. Z kolei gdy zdecydowałam się trzecie dziecko posłać w wieku dziewięciu miesięcy do żłobka, mówiono, że jestem złą matką. Ludzie mieli na mnie inny plan.

Dziś podejmuję decyzje w zgodzie ze swoimi wartościami, ze swoimi zamierzeniami, w zgodzie z tym, co mnie otacza, co jest dla mnie ważne – moją rodziną, zdrowiem moim i bliskich czy wymarzonym kolejnym krokiem zawodowym. Nie patrzę na to, jak mnie ktoś oceni. I na ten temat też często rozmawiam z moimi klientami. Co powiedzą inni kiedy zacznę żyć po swojemu?

Po 18 latach w korporacjach, na strategicznych stanowiskach postanowiła pani dokonać w swoim zawodowym życiu rewolucji. Co skłoniło panią do podjęcia takiej decyzji?

Długo dojrzewałam do momentu, by zmienić kierunek i przejść całkowicie na własną działalność, zająć się czymś, co od początku do końca będzie moje. Moim głównym motywatorem nie jest już tylko inwestowanie w siebie jako jednostkę. Teraz pragnę się dzielić z innymi i pomagać im wzrastać. Mam na koncie dużo doświadczeń – zarówno zawodowych, jak i w roli matki czy kobiety, która mierzyła się ze stereotypami. A wokół mnie jest wiele kobiet i mężczyzn, którzy poszukują swojego miejsca na ziemi, nowej drogi, nowej definicji.

Moment, w którym zdecydowałam się na zmianę, był szczególny. Dostałam wówczas biznesową propozycję życia, do której od zawsze dążyłam: stanowisko prezeski dużej organizacji. Można powiedzieć, że odrzuciłam największe zawodowe marzenie o krok, przed jego realizacją, ale dla mnie najważniejsze było pozostanie wiernej sobie. Odrzuciłam to, co na ten moment nie było moim priorytetem. Może jeszcze kiedyś to marzenie powróci.

Kamila Zawistowska. (Fot. Paulina Woźniak)

Co było dla pani największym zaskoczeniem w przejściu z korporacji do pracy na własną rękę?

Poznałam, czym jest luksus długich poranków, które można spędzać w piżamie, z poranną prasą w ręku. Dziś witam dzień z uśmiechem.

Ogromną zmianą jest też brak zaplecza, jakie oferowała korporacja, co oznacza, że jestem swoją finansistką, specjalistką do spraw sprzedaży, głównodowodzącą marketingu itd.

Naprawdę zaskoczyli mnie jednak ludzie. Jedni wrócili, ale inni zniknęli. Okazało się, że wcześniej niekórzy byli przy mnie dlatego, że w dobrej korporacji zajmowałam wysokie stanowisko. A dla nich oznaczało to szansę na dobry biznes.

Jak przekuwać doświadczenie korporacyjne w coś własnego i autentycznego, zamiast odcinać się od przeszłości?

Koncepcja odcinania nie powinna mieć miejsca – jestem w tym miejscu właśnie dlatego, że przebyłam tę drogę i mam spory bagaż doświadczeń. Prawdopodobnie trudno byłoby mi zdobyć klientów do współpracy – czy to na coaching, na facylitację zarządu, czy na większy program leadershipowy – bez mojej przeszłości zawodowej. Co więcej, zawsze mówię klientom o koncepcji ronda. Ludzie dążą bowiem do tego, by decyzje podejmować raz na zawsze. Tymczasem można je podejmować na jakiś czas. Zobaczyć, sprawdzić, wypróbować – jak na rondzie, prawda? I nawet jeśli wybierzemy już swoją drogę, zawsze możemy z niej zawrócić. Być może naokoło, ale mamy możliwość powrotu do punktu początkowego i zmiany decyzji.

Warto podkreślić, że nie rozstałam się z korporacjami – lwią część moich klientów stanowią właśnie klienci korporacyjni. Po prostu dziś nie jestem już częścią dużej organizacji, tylko osobą z zewnętrz, która przychodzi jako doradca, który jest trzy, cztery kroki przed swoim klientem i po prostu służy radą, wskazówką, obecnością.

Kamila Zawistowska. (Fot. Paulina Woźniak)

Czy polski rynek jest gotowy na liderów, którzy stawiają nie tylko na wyniki, lecz także na zaufanie, relacje i wellbeing?

Na pewno tak. A nawet gdyby nie był, to powoli musi stawać się gotowy, dlatego że czasy się zmieniają. Dziś na rynek zatrudnienia wkraczają pokolenia, które pracują po to, by żyć, a nie odwrotnie. Mówię głównie o generacji Z. Ma jasne oczekiwania i zaczyna przejmować rynek, a co za tym idzie – narzucać swoje podejście do pracy i życia.

Na przykład?

Chociażby feedback. Młodzi chcą otrzymywać informację zwrotną – i to nie raz na pół roku czy rok, tylko tu i teraz. Jak wspomniałam, praca jest dla nich środkiem do tego, by cieszyć się życiem, realizować pasje, podróżować.

Przed liderami stoi więc trudne zadanie, bo – z jednej strony – muszą się dostosować do zmieniającego się rynku pracy, a z drugiej – wiszą nad nimi deadline’y czy konieczność dowiezienia budżetu. Właśnie dlatego najwyższą formą luksusu dla współczesnego lidera jest mieć zawodowego towarzysza w tych wyzwaniach. Nie tylko osobę, która doradzi i powie „zrób to albo tamto”, ale także kogoś, kto będzie z nim na dobre i na złe; przy kim może być autentyczny i powiedzieć absolutnie wszystko, co myśli, bo wie, że zostanie przyjęty i wysłuchany.

Dziś to pani jest taką osobą. Na czym konkretnie polega pani praca?

To proces, który zazwyczaj obejmuje kilka sesji. Pracujemy na zasadzie mapy i kompasu. Kompas pokazuje kierunek – projekty, które musimy domknąć, miliony, które musimy dowieźć, rzeczy, które musimy sprzedać. Ale obok kompasu jest jeszcze mapa z kierunkami i drogami, spośród których możemy wybierać. Jedne trochę bardziej na skróty, inne bardziej naokoło. Reprezentują one styl przywództwa, pomagają odpowiedzieć na pytanie: kim chcę być? Tu zaczyna się transformacja. Jak bym chciała być postrzegana? Co jest dla mnie nienegocjowalne? Jak – pozostając sobą – mogę dotrzeć do celów, które chcę osiągnąć? To kwintesencja coachingu transformującego, procesu, który tworzę.

Coaching jest narzędziem bardzo ustrukturyzowanym. To metoda zadawania pytań, wykorzystania konkretnych narzędzi rozwojowych. Natomiast ja na sesjach wkładam różne czapki na głowę. Na przykład w czapce mentora mówię: „Jako coach nie mogę ci niczego doradzić, ale jeżeli chciałbyś usłyszeć, jakie są moje doświadczenia w temacie, będę na chwilę mentorem”. Czasem wkładam też czapkę sparring partnera i wtedy „boksujemy się” z klientem. To prowokacyjny element coachingu. Zadaję pytanie totalnie wyrywające z kontekstu  – to pomaga otworzyć umysł, wyjść poza własne schematy.

Bardzo dużą część mojej pracy stanowią spotkania z całymi zarządami. Skupiamy się wtedy na lepszej współpracy, nad tym, by spojrzeć na tych ludzi nie przez pryzmat stanowisk, tylko strategicznego celu, do jakiego wspólnie dążą. Uwielbiam ten moment kiedy grupa naprawdę doświadczonych liderów dochodzi do wspólnego rozwiązania. I okazuje się, że metoda facylitacji naprawdę działa.

Kamila Zawistowska. (Fot. Paulina Woźniak)

Czy widzi pani różnicę w podejściu do coachingu między kobietami a mężczyznami?

Większość moich klientów to mężczyźni. Natomiast nie wynika to z faktu, że więcej mężczyzn decyduje się na coaching, tylko z tego, że więcej mężczyzn zajmuje stanowiska kierownicze.

Zaobserwowałam też, że kobiety i mężczyźni inaczej angażują się w coaching. Kobiety przychodzą już z pomysłem, pewne zmian, jakich chcą dokonać, lub przynajmniej gotowe na tę transformację. Są bardzo otwarte. Z kolei mężczyźni podchodzą do tematu zadaniowo na zasadzie „mamy temat – szukajmy rozwiązań”.

Natomiast z kobietami często pracuję w ramach rożnych inicjatyw, przede wszystkim w ramach Departamentu Kobiet. To platforma, którą współprowadzę z Renatą Gabryjelską i Joanną Burnos, gdzie wspieramy kobiety w samorozwoju oraz dążeniu do realizacji marzeń zawodowych i osobistych. Towarzyszenie im podczas życiowej zmiany to ważny element mojej pracy, który dodaje mi skrzydeł.

Czy z perspektywy czasu jest pani zadowolona ze swojej transformacji?

Czuję się szczęśliwa, bo żyję w zgodzie ze sobą i z filozofią la dolce vita, którą rozumiem jako sztukę wyboru naprawdę ważnych rzeczy przy jednoczesnym celebrowaniu codziennych chwil i docenianiu drobiazgów.

W biznesie mogę dziś realizować projekty, które uznaję za istotne bądź które mają w tle jakąś misyjność, natomiast w życiu prywatnym –  czerpać radość z bycia tu i teraz.  Czuję, że mój zjazd z ronda w kierunku tworzenia własnej przestrzeni coachingowej dla liderów i liderek był właściwym wyborem. To w tej chwili pociąga mnie najbardziej. 

Więcej informacji dostępne na stronie kamilazawistowska.pl.

Urszula Zwiefka
  1. Ludzie
  2. Portrety
  3. Gdy na rondzie zawodowego życia wybierasz kierunek: autentyczność w działaniu
Proszę czekać..
Zamknij