Znaleziono 0 artykułów
29.03.2024

Jak Polka Pilates stało się najbardziej znanym studiem pilatesu w Warszawie

29.03.2024
Fot. Ann Green Studio

Zbudowanie społeczności wokół Polki było jednym z moich głównych celów – mówi Kornelia Składzień. Rozmawiamy o jej drodze od pomysłu na studio pilatesu do stworzenia jednej z najbardziej cenionych oraz lubianych marek tego rodzaju na polskim rynku.

 

Podobno w pilatesie na reformerach zakochałaś się, gdy mieszkałaś w Dubaju.

I odkryłam go zupełnie przypadkiem. Obok studia jogi, w którym ćwiczyłam, znajdowało się studio pilatesu. Spróbowałam, przepadłam i już nie wróciłam na jogę.

W Dubaju mieszkałam kilka lat, byłam tam na kontrakcie menadżerskim – pracowałam wtedy w agencji reklamowej. Gdy wróciłam do Warszawy, chciałam kontynuować przygodę z pilatesem, ale nie było studia, które by to oferowało. Owszem, istniały miejsca proponujące praktykę indywidualną, ale ja szukałam czegoś innego.

Polkę otworzyłaś trzy lata temu. Czułaś, że sporo ryzykujesz?

Tak, bo nawet w Dubaju nie było wtedy aż tyle miejsc, w których można byłoby ćwiczyć pilates na reformerach. Wierzyłam jednak, że będzie to idealne rozwiązanie dla osób takich jak ja, które znudziły się ćwiczeniami na macie. Zafascynowała mnie idea reformerów i tego, jakim wyzwaniem są dla ciała – pamiętam, jak po pierwszym treningu miałam ogromne zakwasy, mimo tego, że trzy razy w tygodniu ćwiczyłam vinyasę (dynamiczna odmiana jogi – przyp. Red.) i byłam w naprawdę dobrej formie.

Od początku zależało mi na stworzeniu miejsca na światowym poziomie. Usiadałam, rozpisałam biznesplan – a znałam się na tym dość dobrze dzięki swojej pracy (zajmowałam się kreowaniem strategii dla globalnych marek, wiedziałam więc, jak wprowadza się markę na rynek). Jedynym wyzwaniem był brak kadry. Udało mi się na szczęście zbudować zespół wspaniałych dziewczyn, które dołączając do tego projektu, decydowały się na totalną niewiadomą. Znalazłam też idealne miejsce – poddasze w starej kamienicy przy Koszykowej od początku wydało mi się bardzo urocze.

Kornelia Składzień / Fot. Ann Green Studio

Mocno chyba też różniło się od większości studiów pilatesu na świecie.

Zależało mi, aby było czymś więcej niż jedynie salą do ćwiczeń z lustrami. Marzyłam o stworzeniu pięknej, kobiecej przestrzeni, z neonem, zielenią. Od początku pragnęłam, by było na poddaszu, pełne naturalnego światła. Dokładnie wiedziałam, czego szukam, i udało się.

Fot. Ann Green Studio

Masz poczucie, że gdyby po twoim powrocie do Warszawy istniało tu już jakieś studio pilatesu, to Polka by nie powstała?

Tak. Nie miałabym potrzeby organizowania czegoś od zera, po prostu kontynuowałabym swoją nową pasję. Może otworzyłabym kawiarnię albo zajęłabym się jeszcze innym biznesem. Polka w całości powstała z potrzeby zapełnienia niszy.

Tworząc Polkę, nie miałaś tak naprawdę żadnego punku zaczepienia – co może działać na korzyść, ale też utrudniać cały proces. Czym inspirowałaś się, budując ten koncept?

Trochę nie miałam czym, bo owszem, i w Stanach Zjednoczonych, i w Australii od lat istnieje wiele studiów pilatesu, ale mają one raczej masowy charakter, są tymi „salami do ćwiczeń”, których tak bardzo chciałam uniknąć. Mnie zależało na czymś bardziej kameralnym, na miejscu z duszą, estetycznym, w którym miło spędza się czas. Polkę stworzyłam trochę pod siebie – zawarłam w niej to, czego brakowało mi w studiach, do których chodziłam za granicą: strefę relaksu, kącik z darmową kawą, herbatą. Zależało mi, żeby pod względem jakości i doświadczeń klientów Polka była miejscem premium, ale by nie stwarzała takiego wrażenia – zamiast onieśmielać, ma być pełna przyjaznej, ciepłej atmosfery. To nie jest miejsce luksusowe, a przestrzeń dla każdego, oferująca najwyższej jakości standard usług.

Fot. Ann Green Studio

Zaczynając ten projekt, cały czas pracowałaś zawodowo.

Gdy wróciłam do Warszawy, otworzyłam tu agencję „córkę” tej, w której pracowałam w Dubaju, i przez jakieś pół roku udawało mi się łączyć pracę w reklamie z prowadzeniem Polki. Mówiąc szczerze, nie byłam zupełnie przygotowana na sukces, jaki odniesiemy – raczej zakładałam, że przez pierwszy rok biznes będzie się rozkręcał, a nawet że będzie na minusie. Nastawiałam się, że rozwijać zacznie się dopiero wtedy, gdy uda nam się zbudować odpowiednią świadomość pilatesu wśród klientek. Stało się inaczej, bo koncept wystrzelił i bardzo szybko udało nam się uzyskać płynność finansową. Odeszłam więc z pracy w agencji, a właściwie zmieniłam formę zatrudnienia, bo nadal działam jako freelancerka. Daje mi to płynność doświadczeń, ale też często ratuje budżet. Nasz drugi lokal na Złotej bez tego by nie powstał.

Jak chciałaś zbudować tę świadomość, czym jest pilates?

Pięknym studiem i solidną, inspirującą kadrą. Wiedziałam, że wtedy reszta zbuduje się sama.

Zespół Polki chyba też mocno się od jej powstania powiększył.

Aktualnie jest to 12 osób z najlepszym doświadczeniem i kwalifikacjami, po najbardziej prestiżowych kursach, ale też z fantastyczną energią. Zależało mi nie tylko na wyszkolonych specjalistach, lecz także na ciekawych osobowościach – mamy tu psycholożkę, prawniczkę, przedsiębiorczynie, młode mamy, tancerki.

Fot. Ann Green Studio

Co najbardziej lubisz w pilatesie?

Dla mnie jest on bardzo relaksujący. Nigdy nie lubiłam siłowni, jestem fanką precyzyjnego, świadomego ruchu. Pilates to właśnie zapewnia i przy tym daje świetne efekty. Oczywiście, ofertę rozbudowałam też tak, by były w niej wariacje skierowane do osób lubiących bardziej dynamiczne treningi, np. HIIT, tabata czy cardio, oraz programy stworzone w oparciu o balet i stretching. Unikalny program mocno wyróżnia nas na rynku.

Fot. Ann Green Studio

I odegrał też chyba kolosalną rolę w sukcesie Polki. Dużo w nim niecodziennych, nierzadko zaskakujących połączeń. Jak budowałaś tę ofertę?

Zastanowiłam się, co mogłabym zaoferować oprócz pilatesu – uznałam, że on sam nie utrzyma studia, bo takie rozwiązanie rodziłoby ryzyko nudy i monotonii. Zależało mi więc na ofercie, która będzie kreatywna i w której poszczególne treningi będzie można łączyć w różnych konfiguracjach – odkrywać dzięki temu nowe formy ruchu, dodawać je do tego, w czym już się rozwijamy. Razem z Agatą, która jest artystką baletową, stworzyłyśmy pilates z elementami baletu – byłyśmy zdziwione, że nikt wcześniej na to nie wpadł, szczególnie, że tancerki bardzo często włączają pilates do swojej treningowej rutyny. Tak samo było z wprowadzeniem Reformer Stretching czy Cardiolates z elementami tabaty – wszystkie metody oczywiście opatentowałyśmy.

Wokół Polki szybko powstała wyjątkowa społeczność kobiet, które złapały bakcyla pilatesu. Nie zdarza się to często.

Wydaje mi się, że dużą rolę odegrał tu fakt, że, owszem, jesteśmy instruktorkami, ale nie stwarzamy dystansu. Zbudowanie społeczności wokół Polki było jednym z moich głównych celów. Nie chciałam, żeby była bezosobowa. Zależało mi, by miała ludzki aspekt – każdy, kto w niej pracuje, tworzy ją i przyczynia się do jej sukcesu. Społeczność nigdy nie wykształciłaby się wokół samych murów. Do tego potrzeba ludzi.

Drugie studio Polki, na Złotej, jest całkowicie inne od tego na Koszykowej.

Otwieranie drugiego lokalu zawsze łączy się z pewnym ryzykiem. Ja decyzję tę podjęłam, gdy zobaczyłam, że zainteresowanie treningami w Polce przekracza nasze logistyczne możliwości. Pomyślałam też o tzw. skali – jeśli my nie zrobimy tego teraz, zrobi to ktoś inny, na fali naszej pracy i naszego doświadczenia. Wiedziałam, że z biznesowego punktu widzenia nie chcę i nie mogę sobie na to pozwolić. Bardzo długo szukałam lokalu, bo znowu uparłam się na poddasze. Nie udało się, więc zmieniłam parametry i wtedy znalazłam lokal na Złotej – w pięknej, świeżo odnowionej kamienicy. To zresztą było kryterium, lokal w biurowcu nie wchodził w grę. Miała to być też wysoka przestrzeń – udało nam się znaleźć miejsce wysokie na niemal pięć metrów.

Fot. Ann Green Studio

Inny jest tu nie tylko wystrój, lecz także sprzęt.

Na rynku pojawił się zaledwie pół roku przed otwarciem studia na Złotej i jest stworzony do treningu domowego dla hollywoodzkich gwiazd. Udało mi się zbudować w tym czasie kilka strategii dla marek, miałam więc odpowiedni zastrzyk gotówki, żeby nabyć to wyposażenie. To aktualnie najlepszy sprzęt na świecie.

Studio przy Złotej powstało relatywnie niedługo po otwarciu pierwszej Polki.

Nieco ponad dwa lata po.

Może to dobra tradycja? Nowe studio co dwa lata?

Szybciej (śmiech). Teraz czas na Kraków. Krakowskie studio będzie franczyzą. Czułam, że to odpowiedni moment – mamy dwa studia, osiągnęliśmy więc pewną skalę. Będzie to przepiękne miejsce w kamienicy zbudowanej w stylu art déco – będzie się mieścić w centrum wellness z trzema piętrami, z których na ostatnim zlokalizowana będzie Polka. Otwarcie planujemy na maj, aktualnie trwa nabór kadry. Jako następny planowany jest Gdańsk – także franczyza, w dalszych postanowieniach są także Łódź i Poznań. Oczywiście, jeśli znajdę odpowiedni lokal – jeśli nie, nie otworzę kolejnej Polki. To warunek, z którego nigdy nie zrezygnuję.

Michalina Murawska
Proszę czekać..
Zamknij