Znaleziono 0 artykułów
18.11.2022

Emma Straub: Kiedy książki nas zmieniają

18.11.2022
(Fot. David Land)

Niezależne księgarnie stały się bardziej zaangażowane politycznie przede wszystkim od czasu wyboru Trumpa na prezydenta. W takiej sytuacji nie mogliśmy pozostać obojętni – mówi Emma Straub, pisarka i współwłaścicielka nowojorskiej księgarni Books Are Magic. Z bestsellerową autorką rozmawiamy o tym, co daje nam czytanie, o sile dobrych historii oraz o jej ostatniej książce, poświęconej relacji z ojcem pisarzem Peterem Straubem.

Emma Straub jest jedną z najbarwniejszych postaci literackiej sceny Nowego Jorku. Dosłownie. Kiedy spotykam się z nią w słoneczny piątkowy poranek, ma na sobie różowy kombinezon, na szyi wielkie kolorowe drewniane korale, na których wisi telefon, na nosie szylkretowe okulary, a na głowie zieloną sztruksową czapkę z napisem Books Are Magic – najlepszą reklamę jej niezależnej księgarni.

Books Are Magic założyła na Brooklynie wraz z mężem Michaelem Fusco pięć lat temu. Doczekali się właśnie drugiej lokalizacji, daleko od tej pierwszej, w której umówiłyśmy się na wywiad.

Choć dopiero podniesiono kratę i otworzono drzwi dla klientów, w księgarni już jest głośno. Mieszają się śmiech i rozmowy pracowników, gra muzyka. Emmę znajduję w dziale dziecięcym, wybiera prezenty dla dziecka przyjaciółki. Jest pełna energii, radosna i ekspresyjna. Jeśli się śmieje, to całą sobą. Opowiada z pasją i ekscytacją o swojej pracy, a gdy temat schodzi na jej niedawno zmarłego tatę, ścisza głos i mówi o nim z czułością i tęsknotą.

(Fot. Michael Chin)

Peter Straub, pisarz horrorów i fantasy, wieloletni przyjaciel Stephena Kinga, z którym w połowie lat 80. napisał książkę „Talizman”, zmarł 4 września 2022 roku w wieku 79 lat. Relacja z nim była dla Emmy inspiracją do napisania powieści „This Time Tomorrow” (mama Emmy, Susan, również związana jest ze światem książek; przez wiele lat kierowała programem nauki czytania dla dzieci). Straub, oprócz prowadzenia księgarni, a może właśnie przede wszystkim, jest pisarką i autorką bestsellerowych powieści, między innymi „The Vacationers” i „All Adults Here”, która wkrótce doczeka się serialowej adaptacji.

Co teraz czytasz?

Zwykle czytam jedną albo dwie książki jednocześnie, a do tego słucham jakiegoś audiobooka. Teraz czytam naprawdę zabawne wspomnienia pod tytułem „Shy” Mary Rodgers, autorki tekstów i córki Richarda Rodgersa, który napisał jedne z najsłynniejszych musicali ubiegłego wieku. Skończyłam też słuchać audiobooka książki Davida Fostera Wallace'a „Rzekomo fajna rzecz, której nigdy więcej nie zrobię”, opowiadającej o luksusowym rejsie statkiem wycieczkowym. Wallace napisał ją w latach 90. i jest absolutnie przekomiczna. Wspaniała!

(Fot. David Land)

Pamiętasz pierwszą książkę, którą przeczytałaś?

Nie wiem, którą przeczytałam jako pierwszą samodzielnie, ale doskonale pamiętam, że książki zawsze były ogromną częścią mojego życia. Siedzimy właśnie w sekcji dziecięcej i wiele z tych tytułów, które tutaj widzisz, uwielbiałam jako dziecko. Były wśród nich książki obrazkowe Jamesa Marshall’a, jak „George i Martha” o dwóch hipopotamach, najlepszych przyjaciołach. Kiedy byłam trochę starsza, bardzo lubiłam opowieści z dreszczykiem dla dzieci, jak te o Nancy Drew, ale także autorstwa Christophera Pike’a czy R.L. Stine’a. Gdy miałam może jakieś 12 lat, zaczęłam czytać książki dla dorosłych. I od tamtej pory w moim życiu liczą się książki, książki i książki, aż do dziś.

Dorastałaś w domu pełnym książek. Myślisz w takim razie, że to ty je wybrałaś, czy one ciebie?

Piękne pytanie. Czuję, że dopiero teraz naprawdę rozumiem, że każda książka zmienia się z kolejnym podejściem do niej. Nigdy nie jest taka sama, nawet jeśli wydaje się statycznym przedmiotem. Kiedy czytasz „Dumę i uprzedzenie”, gdy masz 20 lat, a potem ponownie, mając 35, a potem znowu w wieku 60 lat, za każdym razem przeżywasz zupełnie inne doświadczenie, ponieważ ty także jesteś inna.

(Fot. David Land)

Więc gdy zaczynam coś czytać i odkładam to, nie znaczy, że ta książka jest nie dla mnie już na zawsze. Nie jest dla mnie tylko teraz, w tym momencie. Dlatego uwielbiam wracać do książek, zwłaszcza do pisarzy, na których dawniej może byłam za młoda. W ten sposób to nie książki nas wybierają, ale musi zadziałać obustronne dopasowanie.

Twoi rodzice zachęcali cię do czytania lub pisania?

Jeśli chodzi o rodzicielstwo, rozumiem już – co może z jednej strony jest dobre, a z drugiej niekonicznie – że wychowywanie nie ma praktycznie nic wspólnego z tym, co mówisz, a głównie z tym, co robisz. Mogę więc mówić moim dzieciom, żeby jadły warzywa, ale jeśli widzą, że sama jem różne inne rzeczy, mój przekaz nie jest skuteczny, a nawet przeciwnie. Chociaż to akurat słaby przykład, bo sama jem warzywa, a moje dzieci nie.

Natomiast jeśli powiem im: „Musicie czytać książki, bo są ważne”, to samo w sobie nie zadziała. Najważniejszą rzeczą, jaką możemy robić, by wpłynąć na ich zachowanie i budowanie nawyków, jest fakt – jesteśmy tutaj oczywiście skrajnym przykładem – że nasz dom jest pełen książek, ja i Mike non stop o nich rozmawiamy, także o pisarzach, o tym, co czytamy. I nasze dzieci widzą nas czytających. Na własne oczy mogą przekonać się, że książki są ważnym elementem naszego życia.

(Fot. David Land)

Co w ogóle dają nam książki?

W ostatnich latach, szczególnie od momentu wybuchu pandemii, mnie osobiście książki dają możliwość ucieczki. Czytam, by być gdzieś indziej, obojętnie, czy to jest romans, czy kryminał. Kolejna kwestia, która dotyczy zwłaszcza książek dla dzieci – czytamy je, by zobaczyć w nich siebie, zrozumieć siebie lepiej, ale także rzeczy wokół nas. Według mnie książki to najtańsza forma podróżowania, zarówno jeśli jest to książka o kimś, kto żyje na drugim końcu świata, jak I o kimś, kto mieszka obok, ale wiedzie zupełnie inne życie niż my. Warto więc czytać różne tytuły i gatunki, chociaż ja osobiście ostatnio czytam głównie śmieszne historie. Potrzebuję zabawnych książek!

Kilka lat temu wrzuciłam na mój Instagram zdjęcie twojej księgarni z opisem, że 10 milionów Polaków nie ma w domu ani jednej książki. Jaki jest poziom czytelnictwa w USA? Nowy Jork jest pod tym względem bańką?

To najbardziej zróżnicowane miasto w kraju, ciężko więc powiedzieć, że jest bańką, ale z pewnością jest nią bogaty zakątek Brooklynu, w którym jesteśmy. Może zabrzmi to trochę niepoważnie, ale lubię wykorzystywać te sytuację. Wiele spośród wspaniałych, zamożnych osób, które wierzą w naszą misję, pomaga nam zbierać pieniądze dla organizacji charytatywnych, z jakimi współpracujemy. Dzięki nim możemy chociażby rozprowadzać książki w mieście. Nie wiem, jakie są dokładne liczby, ale podejrzewam, że miliony gospodarstw domowych w Nowym Jorku nie mają żadnych książek. Staramy się więc wykorzystać nasz przywilej i pomagać wszystkim, których nie stać na własną bibliotekę w domu. Posiadanie książek ma ogromne znaczenie szczególnie w przypadku dzieci – ważne jest, żeby mogły poczuć, że te rzeczy pełne historii, pomysłów, inspiracji są ich, że do nich należą. Dlatego od samego początku pilnujemy, by nie zajmować się tylko zamożnymi rodzinami, mieszkającymi tuż za rogiem, ale by wspierać czytelnictwo w całym mieście.

Które tytuły lub gatunki sprzedają się najlepiej?

Interesujące było dowiedzieć się, co ludzie lubią czytać najbardziej, bo kiedy otwieraliśmy księgarnię, nie mieliśmy o tym pojęcia. Generalnie sprzedajemy najwięcej współczesnej literatury pięknej, pisanej przez kobiety, również wiele książek kulinarnych, wspomnień. Ale tak naprawdę to, co się sprzedaje, zależy często od sprzedawcy. Jeśli interesuje się akurat powieściami romantycznymi, zaczynają się dobrze sprzedawać. W ostatnich latach mieliśmy kilka osób, które pasjonowały się literaturą zagraniczną i dzięki temu mamy dzisiaj całkiem pokaźną sekcję tłumaczonych na angielski książek, które ciągle są chętnie kupowane. To jest świetne w przypadku niezależnych księgarni – nikt nie może mówić nam ani naszym pracownikom, co powinniśmy sprzedawać i na których tytułach się skupić.

(Fot. David Land)

Codziennie sprzedajecie ludziom różne historie. Co myślisz w ogóle o sile dobrej historii?

Jest nieoceniona! Dobre historie, bez względu na to, czy są fikcją, literaturą faktu czy książką obrazkową, mają moc zmieniania nas.

Niebawem ukaże się twoja pierwsza książka dla dzieci, z ilustracjami.

Tak, już w styczniu! Ma tytuł „Very Good Hats” i jest cała o nakryciach głowy. Przez pierwsze dwa miesiące pandemii, kiedy mój mąż był tutaj i wysyłał zamówienia, ja spędzałam czas z dziećmi w domu i zwyczajnie nie mogłam pracować. Próbowałam ogarniać zdalne nauczanie, a jednocześnie zapewnić moim dwóm synom jakąś rozrywkę i powstrzymać ich od pozabijania siebie nawzajem. I ta książka była jedyną zawodową rzeczą, nad którą mogłam usiąść, ponieważ pracowałam nad nią z moimi dziećmi. Może znasz taką opowieść o Eloise, dziewczynce mieszkającej w Hotelu Plaza? Swoją drogą, książki o tej bohaterce, autorstwa Kay Thompson, są wspaniałe. W jednej z nich pada takie zdanie, że pudełko z chusteczkami może być bardzo dobrym kapeluszem? To prawda! Wiele rzeczy może być świetnym nakryciem głowy i to właśnie wychodziło z rozmów z moimi dziećmi.

(Fot. David Land)

Więc są poniekąd współautorami?

Coś w tym stylu. Powinnam może gdzieś dopisać ich autorstwo. Co ciekawe, obojętnie, jak dużo bym nie czytała, i tak więcej czytam książek dla dzieci niż dla dorosłych. I szczerze mówiąc, są moimi ulubionymi! Mój najstarszy syn ma dziewięć lat, więc powiedzmy, że przez ostatnią prawie dekadę żyję głównie w świecie dziecięcych opowieści. I to jest cudowne. Uwielbiam autorów książek z obrazkami, są najfajniejsi!

Z kolei twoja ostatnia książka „This Time Tomorrow” opowiada historię o relacji ojca i córki, inspirowanej twoją własną. Wiem, że twój tata przeczytał ją, ciężko jednak nie myśleć o tym, że udało ci się zdążyć na czas.

Zaczęłam pisać tę książkę w 2020 roku, kiedy był w szpitalu. Od wielu lat był bardzo chory, krążył między domem a szpitalem, ale wtedy, w tym 2020 roku, był w nim przez wiele miesięcy i wszyscy myśleliśmy, że umrze. Kiedy go odwiedzałam, rozmawialiśmy o książkach, sztuce, pisaniu, o życiu, dobrze się przy tym bawiliśmy.

Pisałam wtedy inną książkę, ale jakoś nie mogłam już nad nią pracować i wtedy powiedział mi, że może powinnam napisać powieść o dziewczynie, która odwiedza swojego ojca w szpitalu. Pomyślałam, że w sumie czemu nie!

Więc to był jego pomysł!

Wyszło to jakoś naturalnie z naszych rozmów i przekształciło się w coś, co pomogło mi przeprocesować mój strach i moją miłość do niego. Pracowałam nad tą historią kilka miesięcy i kiedy wrócił ze szpitala, powiedziałam mu, że naprawdę piszę tę książkę. Bardzo mnie w tym wspierał. Ostateczną wersję dałam mu bodajże na początku 2021 i był nią zachwycony. Czytał ją wiele razy, nawet udzielał wywiadów na jej temat i przyszedł na imprezę z okazji premiery. Chociaż kiedy skończyłam ją pisać, pierwszą rzeczą, o jaką zapytał, było: „Na której stronie umarłem?”.

Ale kiedy rzeczywiście zmarł, miałam takie poczucie, że odbyliśmy wszystkie rozmowy, których potrzebowałam. Nie miałam czegoś takiego, że: „Och, gdybym tylko miała szansę naprawdę powiedzieć mu, ile dla mnie znaczył, lub dowiedzieć się, czy był ze mnie dumny”. Wszystkie te rozmowy odbyliśmy, dlatego dziś, mimo że bardzo za nim tęsknię, towarzyszy mi poczucie, że mieliśmy pełne życie.

(Fot. Michael Chin)

Masz wrażenie, że pozostawione przez niego historie dają mu w pewnym sensie drugie życie, bo jakaś jego część nigdy nie zniknie?

I to wręcz w niesamowity sposób, chociaż obecnie nie czuję się jeszcze na to gotowa, by zacząć czytać którąś z jego książek. Ale kiedyś na pewno będę. A ponieważ napisał ich tak wiele i wiem, że zawsze w nich będzie, uważam, że to jest niezwykły prezent. Zwykle po rodzicach zostają pierścionek mamy czy zegarek taty, dokumenty czy zdjęcia. Dlatego fakt, że mój tata zostawił mi całą swoją spuściznę, dzieła, w których mogę się zanurzyć, czyni mnie prawdziwą szczęściarą.

Pozostańmy przy temacie historii – skąd pomysł na Books Are Magic?

Kiedy miałam dwadzieścia kilka lat, pracowałam w lokalnej księgarni o nazwie BookCourt, co uwielbiałam! Był to rodzinny biznes i wszyscy w okolicy uwielbiali to miejsce. Kiedy więc po 35 latach działalności w 2016 roku właściciele ogłosili, że zamykają księgarnię, bo chcą przejść na emeryturę, pomyślałam: „Nie!”. To znaczy, oczywiście, mogą iść na emeryturę, ale nie ma mowy, że ta okolica zostanie bez księgarni! Więc z moim mężem zaczęliśmy działać, uczyliśmy się wszystkiego, co związane z prowadzeniem miejsca, tak szybko, jak było to możliwe, i otworzyliśmy naszą własną księgarnię w maju 2017 roku. Czyste szaleństwo! Szczególnie że nie wiedzieliśmy nic o prowadzeniu księgarni!

Wydaje się, że obok prowadzenia restauracji jest to w Nowym Jorku jeden z najcięższych biznesów.

To o wiele trudniejsze, niż myślałam. A i tak mamy ogromne szczęście, ponieważ otrzymujemy mnóstwo wsparcia od naszej lokalnej społeczności. Wciąż mamy co robić, jesteśmy wypłacalni, a w razie problemów mam inną dobrze płatną pracę, więc poradzilibyśmy sobie przez chwilę.

Otwarcie księgarni było zdecydowanie najtrudniejszą rzeczą, jaką kiedykolwiek zrobiłam. A ja nawet nie wykonuję najcięższej pracy! Mamy fantastyczny zespół, mój mąż pracuje bardzo ciężko, a ja jestem tą, która udziela fajnych wywiadów do polskiego „Vogue’a” (śmiech).

(Fot. materiały prasowe)

W Nowym Jorku księgarnie są częścią życia lokalnej społeczności, miejscem spotkań i akcji charytatywnych, organizują zajęcia dla dzieci i różne inne aktywności. Zawsze tak było?

Tak mi się wydaje, bo pamiętam, że jako dziecko chodziłam z rodzicami do księgarni na różne spotkania z pisarzami. Ale myślę, że dopiero w ostatniej dekadzie niezależne księgarnie stały się bardziej zaangażowane politycznie, według mnie przede wszystkim od czasu wyboru Trumpa na prezydenta. Ci, którym zależało na sztuce, prawdzie, wiedzy, informacjach, poczuli, że mają pewnego rodzaju obowiązek wobec naszych społeczności. W takiej sytuacji nie mogliśmy pozostawać obojętni. Dlatego głośno wspieramy mniejszości, co ma związek zarówno ze współpracą z organizacjami charytatywnymi, jak i z każdą książką, którą stawiamy na naszych półkach.

Mówiąc o społeczności, trudno nie myśleć o pandemii. Jak sobie poradziliście?

Jak wszyscy, stacjonarnie byliśmy zamknięci, ale działała nasza strona internetowa. Przed marcem 2020 roku mieliśmy może pięć do dziesięciu zamówień online dziennie, ale kiedy wybuchła pandemia, nagle ta liczba wzrosła do 400! To było jakieś szaleństwo. Wciąż mieliśmy ręce pełne roboty, ludzie potrzebowali dobrych historii, ale też rozumieli, że jeśli nie będą wspierać małych, lokalnych biznesów, one nie przetrwają. Skala tego wsparcia była ogromna!

Myślisz, że to jest możliwe tylko w Nowym Jorku?

Wydaje mi się, że to działo się wszędzie. Oprócz sprzedaży internetowej zaczęliśmy też organizować spotkania online i nagle nasza społeczność rozrosła się, ponieważ nie byliśmy tylko dla ludzi z sąsiedztwa czy z Manhattanu, którzy mogą wskoczyć do metra i tutaj dojechać. Ludzie z całego świata brali udział w naszych wydarzeniach i niejako uznali nas za swoją lokalną księgarnię. To było coś pięknego. Tamten czas pokazał nam, że możemy ciągle się zmieniać i że ta zmiana jest w porządku.

Zawsze panuje tu ciepła atmosfera, można poczuć się mile widzianym. Nawet jeśli spotyka się w waszej księgarni gwiazdy, takie jak Maggie Gyllenhaal czy Ethan Hawke, widać, że też czują się tutaj na luzie. To magia tego miejsca. Skąd wzięła się nazwa?

Wszystkie inne nazwy, o których myśleliśmy, wydawały nam się trochę głupie. Na przykład Cobble Hill Bookstore – nuda. A Books Are Magic daje nam po prostu radość! To trochę jak z nadawaniem imion dzieciom. Naprawdę trzeba tę sprawę dokładnie przemyśleć, bo decydujesz o czymś, co będziesz wypowiadać około pięciuset razy dziennie. A nasza nazwa sprawia, że możemy być odbierani jako szanowany biznes, ale też nieco cudaczny, z przymrużeniem oka. Nie chciałam prowadzić śmiertelnie poważnego miejsca, zależało mi na czymś zabawnym, figlarnym. Nazwa Books Are Magic informuje, że jesteśmy prawdziwą księgarnią, mamy fantastycznych autorów, ale poza tym wszystkim, że czerpiemy z tego frajdę!

Ismena Dąbrowska
Proszę czekać..
Zamknij