Znaleziono 0 artykułów
04.11.2020

Sam Smith: Serce na dłoni

04.11.2020
(Fot. materiały prasowe)

Zawsze byłem niebinarny – wyznał rok temu Sam Smith. Dziś wydaje* trzecią płytę, która domyka miłosną trylogię. Na debiutanckim albumie „In the Lonely Hour” z 2014 r. śpiewał o nieodwzajemnionej miłości, trzy lata później na „The Thrill of It All” przeżywał nowe uniesienia, a „Love Goes” to kronika złamanego serca.

Głos Sama Smitha jest anielski. Co wcale nie znaczy, że zawsze koi, kołysze, przytula. Bywa też aniołem groźnym, potężnym, strasznym. Wtedy solowe wykonanie brzmi jak chór. Wokalista osiąga tak wysokie tony, że można go porównać do Bee Geesów, Justina Timberlake’a, ale i tajemniczego Antony’ego Hegarty’ego z Antony and The Johnsons, który po uzgodnieniu płci nazywa się Anohni. Smith zastanawiał się, czy czuje się kobietą. – Określenie „osoba niebinarna” pasuje do mnie najbardziej – powiedział rok temu. – Jestem gdzieś pomiędzy tym, co żeńskie i męskie – wyznał w programie „I Weigh Interviews” Jameeli Jamil. I poczuł ogromną ulgę.

(Fot. materiały prasowe)

Dorastający Sam Smith cierpiał na dysmorfię. Nie lubił swojego ciała, łatwo tył, potem szybko chudnął, nie potrafił się zdecydować, czy woli koszule z kołnierzykiem, czy cekinowe topy. – Zrozumiałem potem, że to wynikało z błędnego rozumienia genderu. Nie czułem, że wyglądam i chcę wyglądać tak, jak „powinni” wyglądać mężczyźni – mówił w wywiadzie dla „The Independent”. W dzieciństwie zżerały go więc kompleksy. Miał ginekomastię i nadwagę. W wieku 12 lat poddał się liposukcji. Gdy w końcu porzucił uprzedzenia wobec samego siebie, uznał, że po prostu będzie sobą.

Pomogli mu rodzice, którzy jak na lata 90. XX w. tworzyli nietypową parę – mama Kate pracowała jako makler, a ojciec Frederick zajmował się domem. Sam od najmłodszych lat nazywał się feministą. Słuchał silnych kobiet – matki i soulowych diw. Pierwszą piosenką, jaką znał na pamięć, było „Say a Little Prayer” Arethy Franklin. Chciał śpiewać jak Etta James, Whitney Houston i Chaka Khan. Beyoncé była jego boginią. – Świat potrzebuje nowej diwy. Z wielkim głosem, ale bez chimerycznej osobowości – mówił w wywiadzie dla magazynu „T”. W 2008 r. wraz z wydaniem „19” świat dostał nową diwę – Adele. Sam był wtedy jeszcze w szkole – uczył się śpiewu jazzowego, w wieku 15 lat zagrał w musicalu „Oh! Carol” w Youth Music Theatre, rok później napisał pierwszą piosenkę – „Yellow Hat” – o kimś, kto nosił żółtą czapkę. Tak jak u Adele, zaczęło się od miłości.

(Fot. materiały prasowe)
(Fot. materiały prasowe)

W 2012 r., gdy Adele promowała drugą płytę – „21” – jej młodszy o kilka lat konkurent debiutował w piosence „Latch” Disclosure. Z elektroduetem pojechał wtedy na Coachellę. W międzyczasie rzucił pracę w barze, gdzie musiał sprzątać toalety. Dwa lata później wydał pierwszą solową płytę – „In the Lonely Hour” – „pamiętnik zakochanego bez wzajemności 21-latka”, jak sam mówił. Trzy single – „Lay Me Down”, „Money on My Mind” i „Stay with Me” – zdobyły pierwsze miejsca list przebojów, a ostatni zapewnił Smithowi cztery statuetki Grammy. – Dziękuję, że złamałeś mi serce – powiedział ze sceny do mężczyzny, w którym był kiedyś zakochany. Od 10. roku życia wiedział, że woli chłopaków. – Jestem osobą homoseksualną – wyznał rodzicom jeszcze w podstawówce. Najczęściej zakochiwał się nieszczęśliwie – w żonatych, niedostępnych, niewiernych. Doświadczenia przekładał na słowa. „How do I live? How do I breathe? When you're not here I'm suffocating. I want to feel love, run through my blood. Tell me is this where I give it all up?” – śpiewał w bondowskim „Writing’s on the Wall” z 2016 r., za który dostał Oscara.

(Fot. materiały prasowe)

W 2017 r. ukazał się drugi album, „The Thrill of It All” z przebojem „Too Good at Goodbyes”. Sam opowiedział o poszukiwaniu idealnego partnera, stabilizacji, dojrzewaniu. Trzecia płyta, „Love Goes”, miała ukazać się wiosną tego roku pod tytułem „To Die For”. W czasie pandemii pogłębiły się jednak stany lękowe Smitha, który od dawna cierpi na zaburzenia obsesyjno-kompulsywne, a niepewne czasy wzmagają przecież poziom stresu. To nie znaczy, że „Love Goes”, choć opowiada o pożegnaniach, rozstaniach i znów, złamanym sercu, jest melancholijne. Płyta pokazuje wszystkie stany emocjonalne nadwrażliwego artysty. „Young” i „Kids Again” opowiadają o tęsknocie za prawie już utraconą młodością, do singla „Diamonds”, „Dance (‘Til You Love Someone Else)” i „Dancing With A Stranger” można potańczyć, choćby we własnym salonie, za pomocą „Another One”, „Breaking Hearts” i „For The Lover That I Lost” Smith godzi się z tym, że nie był „tym jedynym”. Wokalista do współpracy przy nagraniach zaprosił Normani, Demi Lovato i Labrintha, który wystąpił na ostatnim pokazie Valentino. Powstał album dowodzący potęgi popu. Podczas gdy wielu współczesnych artystów uważa „pop” za brzydkie słowo, Sam się go nie boi. Pop trafia do wszystkich, opowiada o wspólnych doświadczeniach, ma moc jednoczenia. Tak jak jego idolki – Adele, Whitney czy Mariah – Smith własną wersją popu opowiada więc o uniwersalnych emocjach.

Posłuchaj, jak Sam opowiada o płycie.

* Sam Smith jako osoba niebinarna posługuje się zaimkami they/them.

Anna Konieczyńska
Proszę czekać..
Zamknij