Znaleziono 0 artykułów
05.04.2022

„Minx”: Pigułka z feminizmu

05.04.2022
(Fot. materiały prasowe)

Serial „Minx” na HBO MAX przenosi nas do Los Angeles początku lat 70. XX wieku. Idealistyczna feministka i wydawca tanich pisemek pornograficznych tworzą magazyn erotyczny dla kobiet. Spodziewajcie się lekcji feminizmu, dużej dawki męskiej nagości i inspirującej mody.

Kostiumy jak z pokazu Alessandra Michelego dla Gucci, galeria męskich przyrodzeń bogatsza niż w „Euforii” i ściągawka z Glorii Steinem, Betty Friedan oraz Simone de Beauvoir w jednym. Ambitny, żeby nie powiedzieć karkołomny pomysł? Ellen Rapoport („Desperados” na Netfliksie), twórczyni „Minx” na HBO MAX, udaje się pogodzić żywioły. – Lubię pisać o niezbyt sympatycznych kobietach. Nie dlatego, że są potworami, ale dlatego, że często brakuje im samoświadomości, zwłaszcza w kwestii własnego przywileju – tłumaczy Rapoport, która ustawia w centrum Joyce. Spięta dziewczyna z dobrego domu, która nie czerpie w życiu przyjemności właściwie z niczego, a na pewno nie ze swojej cielesności, ma się stać liderką rewolucji seksualnej.

(Fot. materiały prasowe)
(Fot. materiały prasowe)

Kostiumografka Beth Morgan („Glow”) ubiera główną bohaterkę w garniturki z dopasowanymi marynarkami i dzwonami, a do tego dobiera bluzki wiązane na kokardkę. Tak odziana Joyce (Ophelia Lovibond z „Feel Good”) jest gotowa do walki o prawa kobiet. Jako absolwentka prestiżowej amerykańskiej uczelni Vassar, aspirująca dziennikarka ma głębokie przekonanie, że patriarchat obala się od środka, „męskimi” metodami, w chłopięcym mundurku. Zapięta pod szyję prezentuje potencjalnym wydawcom swój projekt życia, magazyn „The Matriarchy Awakens”. – Dlaczego ta kobieta jest taka wściekła? – pytają skonfundowani krawaciarze o bohaterkę z okładki. Woleliby zobaczyć kolejne wcielenie „Mademoiselle”, „Little Miss” czy innej „Perfect Housewife”.

„Minx”: Prawa kobiet i nagi model

Gotowy na matriarchat, choć w lekko zmodyfikowanej formie, jest tylko Doug (Jake Johnson z „Jess i chłopaki”), który kolportuje poczytne, ale chałupniczo tworzone pisemka pornograficzne. Gdy zdesperowana Joyce (po drodze rozstaje się z chłopakiem, który miał nadzieję, że wreszcie porzuci marzenia i stanie się przykładną żoną) rozpocznie pracę w Bottom Dollar, przekona się, że odcieni feminizmu jest więcej, niż uczono ją na wykładach z gender studies.

Odcień różu jak z szafy lalki Barbie to Bambi (Jessica Lowe), trochę modelka, trochę asystentka – wielkooka głupia blondynka z sucharów, która na oczach Joyce wyrasta na dyrektorkę kreatywną. Razem z niedocenianą przez Joyce siostrą, kurą domową Shelly (Lennon Parham) – do kompletu do siostrzeństwa przyda się jeszcze fotograf gej – pokierują nowo powołanym „Minxem” tak, by obok uświadamiających tekstów o pigułce antykoncepcyjnej, przemocy domowej i nierówności płac, pojawiła się też rozkładówka. Jednego z nagich modeli Joyce zresztą ochoczo uprzedmiotowi.

(Fot. materiały prasowe)

Lekcji kobiecego radzenia sobie w ramach patriarchalnej struktury udzielą redaktorce także żony mafii. Choć mężowie uważają, że ich miejsce jest w kuchni, jedzą im z ręki nie tylko dosłownie. Sprytna manipulacja, gorzka prawda podana w słodkiej landrynce, „kobiece” sposoby orężem walki z mężczyznami – Joyce powoli nauczy się, że nie trzeba krzyczeć, by ktoś usłyszał, a nawet więcej, by rozmawiać, trzeba najpierw posłuchać. Nie słuchają nikogo młodsze od Joyce o kilka lat radykałki z lokalnej uczelni. Redaktorka odwiedza kampus w poszukiwaniu „odważnych głosów”, które zechciałyby wybrzmieć na roznegliżowanych łamach „Minx” (a przede wszystkim, by poszerzyć grono odbiorczyń poza spłonione widokiem atletycznych ciał gospodynie domowe). Tam słyszy, że się sprzedała, że nie jest prawdziwą feministką, że „instytucja małżeństwa sankcjonuje gwałt”.

Ta dyskusja o przywileju mogłaby się odbyć dzisiaj – na kolejnej premierze feministycznego eseju, na uniwersytecie czy na Strajku Kobiet. Środowisko feministyczne jak było, tak jest podzielone, pocięte co najmniej pokoleniowo. „Minx” nie jest naiwnym wołaniem o zjednoczenie ponad podziałami, raczej prztyczkiem w nos. Możemy się pięknie różnić, byle przyświecał nam ten sam, wciąż nie do końca zrealizowany cel. A dlaczego miałybyśmy przy okazji nie pooglądać kilku dobrze zbudowanych playmates?

Anna Konieczyńska
Proszę czekać..
Zamknij