Znaleziono 0 artykułów
02.06.2018

Struktura pamięci

02.06.2018
Kadr z filmu "The Tale" (Fot. Materiały prasowe HBO)

Fabuła „The Tale” Jennifer Fox oparta jest na losach samej reżyserki, która jako dziecko była molestowana. Po latach jej matka odnalazła w pudle z zapiskami opowiadanie, które Jennifer napisała jako nastolatka. Kobieta była przerażona: tekst przywoływał najbardziej intymne detale relacji, w tym erotyczne zbliżenia dorosłego mężczyzny i trzynastoletniej dziewczynki. Z reżyserką udało nam się porozmawiać na festiwalu Sundance London, gdzie film miał swoją międzynarodową premierę.

Przez większość dorosłego życia Jennifer wypierała fakt molestowania. Po raz pierwszy użyła tego słowa w odniesieniu do siebie jako czterdziestopięciolatka. Dlaczego? Bo wcześniej nie czuła się ofiarą i nie chciała nią być. O swoich oprawcach – parze dorosłych trenerów i opiekunów, którzy ją wykorzystali – myślała jak o przyjaciołach, kochankach. Nie widziała w ich postępowaniu nadużycia czy tym bardziej patologii. Była z tamtej sekretnej relacji wręcz dumna.

Kiedy dotarło do niej, co naprawdę stało się feralnego lata, zaczęła mozolnie rekonstruować wydarzenia z przeszłości. Powstał film, który jest nie tylko rodzajem osobistego śledztwa, ale przede wszystkim namysłem nad naturą pamięci, próbą zrozumienia, jak potrafi nas ona zwodzić.

Anna Tatarska: Bohaterka filmu „The Tale” grana przez Laurę Dern nazywa się tak, jak pani. Dlaczego?

Jennifer Fox: Nie mam żadnych dowodów na to, co się wydarzyło, poza swoim własnym świadectwem. Nie chciałam, żeby ktokolwiek powiedział, że to fabuła, zatem jakaś fikcja. Nadałam bohaterce swoje imię, żeby poręczyć: „To, co oglądacie, wydarzyło się naprawdę. Według mnie”.

Laura Dern w filmie "The Tale" (Fot. Materiały prasowe HBO)

Bardzo późno uświadomiła sobie pani, że w dzieciństwie padła ofiarą molestowania.

Myśl – a zaraz za nią pomysł na film – po raz pierwszy pojawiła się, kiedy pracowałam nad swoim wielkim projektem dokumentalnym „Flying: Confessions of a Free Woman”. Podczas tamtych zdjęć spotkałam wiele kobiet, które były molestowane seksualnie. Nie mogłam uwierzyć w skalę problemu, wydawało mi się, że co druga moja rozmówczyni tego doświadczyła, w każdym kraju, grupie społecznej. Tak zaczęłam interesować się tym tematem i powoli przekształcać swoją własną narrację, którą przez lata zbudowałam wokół własnych wspomnień. Dopiero wtedy po raz pierwszy użyłam słowa „molestowanie” w odniesieniu do siebie. Miałam czterdzieści pięć lat.

Dlaczego film fabularny, a nie dokument?

Wszystkie postaci, które pojawiają się w filmie, są wzorowane na prawdziwych ludziach. Podróż, jaką odbywa Jennifer, to moja podróż. Ale od początku wiedziałam, że chcę nakręcić film fabularny, którego struktura będzie w stanie korespondować ze strukturą pamięci, bo o tym też tu opowiadam. Scenariusz to rodzaj śledztwa, podróży przez mój umysł. Z czasem przybierał coraz to nowe formy. Dla mnie jako artystki ustalanie, jaką drogę wybrać, jak znaleźć rozwiązanie dla problemu, jak ustalić, co jest prawdą, a co nie, to czysta przyjemność. Gdybym znała odpowiedzi na pytania przed rozpoczęciem pracy, nie zrobiłabym tego filmu.

Często mówi się o filmie jak o formie autoterapii. To ten przypadek?

Nie. Jestem tego pewna. Wybieram tylko tematy, które mnie interesują, bo możliwość rozwoju jest dla mnie podstawą, warunkiem pracy. I ten film nie różni się od innych pod tym względem. Nie jest bardziej terapeutyczny, bo to memuar. Moja sztuka to moje życie. Naprawdę tak myślę i czuję. Zrobiłam wiele filmów, dzięki każdemu dojrzewałam, stawałam się pełniejszą osobą. Cel jest jasny: zmieniać świat.

Kadr z filmu "The Tale" (Fot. Materiały prasowe HBO)
Jennifer Fox (Fot. Phillip Faraone, Getty Images)

Jak obsadzała pani role? W końcu znała pani wszystkich osobiście…

Casting był długi i skomplikowany. Laura Dern i ja wyglądamy całkiem inaczej, ale dostrzegłam w niej hart ducha, odwagę, seksapil. To złożona i autentyczna kobieta, bardzo niezwyczajna. Elizabeth Debicki ma niezwykłą gamę środków dramatycznych i nie umiem wyobrazić sobie nikogo innego, kto tak doskonale odnalazłby się w roli pani G. Jason Ritter był idealny do roli Billa i jako jeden z niewielu miał odwagę ją przyjąć. To najsłodszy, najmilszy z mężczyzn, który nijak nie przypomina stereotypowego pedofila – i to jest wartość dodana. Najtrudniej było znaleźć odtwórczynię roli młodej Jen. Wszystkie amerykańskie aktorki były takie uśmiechnięte, wytrenowane, sztuczne. Na szczęście trafiliśmy na Isabelle Nélisse z Montrealu, naturalną i bardzo dojrzałą. Bez niej tego filmu by nie było.

Jak wyglądała sytuacja w pani domu w czasie, kiedy doszło do wydarzeń opisywanych w filmie?

Akcja filmu rozgrywa się w 1973 roku. To była całkiem inna rzeczywistość. Mój tata miał w domu pozycję lidera, mama była typową gospodynią domową, powielającą schematy z lat 50. Do tego ja – nastolatka przekonana o swojej dojrzałości i rzeczywiście dojrzała, ale tylko jak na swój wiek. Wtedy myślałam, że jestem już dorosła. Dopiero kiedy wiele lat później spojrzałam na zdjęcia z tamtego okresu, dotarło do mnie, że byłam dzieckiem.

Miała pani pretensje do rodziców, że nie byli w stanie wkroczyć, pomóc?

Nie. Moja mama miała przeczucie, że coś jest nie tak, ale została poniekąd wmanipulowana w myślenie, że nie ma racji. Z premedytacją i starannością okłamywałam ich na temat swoich relacji z Billem i panią G. Gdybym tylko powiedziała, że coś się dzieje, uwierzono by mi. Moi rodzice nie próbowaliby tego ukryć, nie wstydziliby się. Chcieliby doprowadzić sprawców przed sąd. To ogromne wsparcie rodziców było zresztą powodem, dla którego ja sama zakończyłam relację z Billem i panią G., Umiałam podjąć tę decyzję, bo wiedziałam, że rodzice mnie bezgraniczne kochają, relacja z nimi dawała mi siłę. I jestem bardzo silna aż do dziś.

Podobno pani mama namawiała panią, by zrobiła pani ten film.

Tak, była ze mną podczas tej podróży. Mama ma obecnie 89 lat. Najciekawsze wydaje mi się w tym wszystkim, że wielu jej znajomych było oburzonych, dowiedziawszy się o moich planach. Usłyszała: „Jak możesz pozwalać swojej córce robić ten film i hańbić waszą rodzinę?”. Byłam w szoku! To są zamożni, wykształceni i wpływowi ludzie, z – wydawałoby się – otwartymi głowami, postępowi. Ale jednak w ich czasach pokutowało takie myślenie. Na szczęście mama była niewzruszona i wspierała mnie w stu procentach.

Pani jest kobietą sukcesu, feministką, bez lat małżeńskiego stażu i dzieci. Pani mama była całe życie żoną jednego mężczyzny i matką pięciorga dzieci. Wiele was dzieli, a jednak, jak pokazuje „The Tale”, macie niezwykłe porozumienie. Jaki jest wasz sekret?

Moja mama była moim największym wrogiem, kiedy byłam mała. Kłóciłyśmy się bez ustanku. Sytuacja zaczęła się zmieniać, kiedy przekroczyłam trzydziestkę. Wydaje mi się, że to ona przeszła przemianę. Odchowała dzieci i wróciła do pracy jako pięćdziesięciolatka. A że jest szalenie inteligentną i nieustępliwą osobą, zrobiła w Waszyngtonie karierę jako lobbystka na rzecz osób głuchych. Stworzyła się na nowo, a przy okazji zmieniła swoje podejście do mnie. Zaczęła się aktywnie starać o naprawę i pogłębienie naszej relacji. Im jesteśmy starsze, tym sobie bliższe.

W filmie mamę gra Ellen Burstyn. Jest tam jedna scena, która ogromnie mnie porusza, kiedy mówi Laurze Dern: „Nie boję się przyznać do porażki, jeśli dzięki temu ty odnajdziesz prawdę”. W „The Tale” widzimy matkę czterdziestolatki, która wciąż jej matkuje, bo to funkcja dożywotnia. Dla mnie wsparcie mamy podczas robienia tego filmu było kolejnym dowodem jej miłości. To niesamowite.

Kadr z filmu "The Tale" (Fot. Materiały prasowe HBO)

Co było najtrudniejszym doświadczeniem podczas tworzenia „The Tale”?

Ludzie, którzy wyrządzili mi krzywdę, żyją, ale nie chcą ze mną rozmawiać. Pochodzę z Pensylwanii, gdzie kilka lat temu było bardzo głośno o sprawie Jerry’ego Sandusky’ego, wieloletniego trenera footballu, który, jak się okazało, przez lata wykorzystywał seksualnie dzieci, którym miał pomagać. Myślę, że gdy się odezwałam, moi „kochankowie” z dzieciństwa zaczęli się denerwować. Dlaczego dzwonię do nich właśnie teraz, czy chcę ich wsadzić do więzienia?

Prawdziwy Bill, gdybym choćby o tym wspomniała, wyszedłby z pokoju i nigdy nie wrócił. Nigdy nie będę miała szansy po prostu z nimi usiąść i powiedzieć: „Nie chcę was podawać do sądu. Chcę po prostu poznać prawdę. Dlaczego wydałam się wam atrakcyjna? Jak mogliście zobaczyć w tamtej trzynastolatce, która wyglądała jak dziewięcioletni chłopiec, obiekt seksualny? Kiedy pierwszy raz przyszło wam do głowy, że chcecie uprawiać ze mną seks?”. Mam jakieś trzysta pytań, które chciałabym im zadać. Ale nigdy nie będzie mi to dane. Nigdy nie poznam całej prawdy.

Pani film działa w pewnym sensie jak odpowiedź dla innych, którzy przeszli podobną traumę.

Mam taką nadzieję, przecież i tak udało mi się zajść o wiele dalej niż większości ofiar. Nie tylko w kontakcie z moimi oprawcami, ale też w relacji z matką. Większość ludzi nie może liczyć na to, że rodzic powie: „przepraszam”.

Rozmawiamy na festiwalu Sundance London. W tym roku festiwal stawia na filmy kobiet o kobietach, wiele mówi się tu o zmianie w branży, równouprawnieniu… Tylko czy rzeczywiście ten moment jest przełomowy? Czy to gadanie dla gadania, a wszystko zostanie, jak było?

Prezydent Trump, który autoryzuje szowinizm i dyskryminację w USA, kiedyś umrze. Pewnie zakrztusi się, pożerając hamburgera w łóżku. Nie możemy się oglądać na takie kreatury.

Wydaje mi się, że to naprawdę wyjątkowy moment. Pochodzę ze środowiska dokumentalistów, więc nie zdawałam sobie sprawy z tego, jaki seksizm panuje w środowisku filmowym. Wydawało mi się, że nie jest źle! Poza tym jestem w nieustannym szoku. Ja mam już swoje lata, jestem dobra w tym, co robię, mam grubą skórę, nie rusza mnie to tak bardzo. Ale dla młodych kobiet – na początku ich zawodowej drogi – statystyki są koszmarne i naprawdę przygnębiające. Natomiast widzę autentyczny potencjał w tym, co teraz dzieje się w branży. Wydaje mi się, że to przebudzenie na miarę tego towarzyszącego prawom obywatelskim, które wreszcie znalazły swoje miejsce w kinie. To nie jest stuprocentowa rewolucja, ale wskazówka przechyla się powoli w dobrą stronę. Hollywood czeka zmiana.

Na anglojęzycznej stronie filmu http://thetalemovie.com/ znajduje się wiele ważnych informacji dotyczących tematu przemocy seksualnej wobec dzieci.

Film „The Tale” dostępny jest na platformie HBO GO.

Najlepsze filmy z poprzednich edycji festiwalu Sundance, jak również wiele niezależnych produkcji światowego kina, dokumentów oraz najpopularniejszych seriali telewizyjnych można oglądać w Polsce na kanale SundanceTV.

Anna Tatarska, Londyn
Proszę czekać..
Zamknij