Znaleziono 0 artykułów
16.01.2022

Wazektomia: 15 minut, plasterek i spokój

16.01.2022
Il. Izabela Kacprzak

Jestem dumny, że mogę zadbać o komfort swój i swojej partnerki. Dać jej spokój, zatroszczyć się o jej zdrowie i otworzyć na inny, pełniejszy kontakt z ciałem – mówi Karol Zaczyński, który kilka tygodni temu zdecydował się na wazektomię, w Polsce wciąż rzadką metodę antykoncepcji dla mężczyzn.

W domu, w którym dorastałem, seks nigdy nie był tabu. Pamiętam, że kiedy na początku gimnazjum, miałem wtedy 13 lat, wychodziłem na jedną z moich pierwszych imprez, mama zupełnie naturalnie zapytała, czy mam ze sobą prezerwatywy. Powiedziałem, że tak, i przez lata kondomy były moimi najlepszymi przyjaciółmi. Nie przeszkadzały mi, nie rozpraszały, nie miałem pomysłu, żeby je zdejmować. Czasami pękały i to kosztowało mnie trochę nerwów, ale w tamtych warunkach były jedynym rozsądnym rozwiązaniem. Zawsze miałem przy sobie gumki.

Il. Izabela Kacprzak

Problem pojawił się wiele lat później, kiedy związałem się z kobietą uczuloną na lateks. Nie chciała przyjmować antykoncepcji hormonalnej, a ja poddałem się jej decyzjom. Sprawdzaliśmy dni płodne, próbowaliśmy metody stosunku przerywanego, ale seks bez zabezpieczenia szybko zakończył się nieplanowaną ciążą. Nie byliśmy gotowi na taki obrót rzeczy, ale sytuacja skończyła się gwałtownie – poronieniem. To trudne doświadczenie chyba w rezultacie nas uratowało. Poczułem bardzo wyraźnie, jak cienki jest lód, po którym stąpam, jak łatwo doprowadzić do zapłodnienia. A ja nigdy nie myślałem, że chciałbym zostać ojcem.

Po tym wydarzeniu seks był inny. Pilnowałem się. W pewnym sensie straciłem do siebie zaufanie. Związek nie przetrwał próby czasu, a z kolejnymi partnerkami wypróbowałem chyba wszystkie popularne metody zapobiegania ciąży: pigułki, plastry hormonalne i spirale. Na początku sytuacja wydawała się idealna – zwłaszcza dla mnie, mężczyzny. Nie musiałem o niczym pamiętać: ani o wizytach u lekarza, ani codziennym przyjmowaniu pigułki o stałej porze. Nie myślałem o skutkach ubocznych. A te po kilku miesiącach zaczęły być widoczne. I nie mówię tu o jednej bardzo wrażliwej osobie, której źle dobrano tabletki. U kilku dziewczyn, z którymi spotykałem się na przestrzeni lat, obserwowałem te same objawy – problemy ze skórą, wahania wagi. Zdarzały się też zmienne nastroje i spadek libido. Widziałem, co się dzieje, i czułem, że to nie fair, zwłaszcza że hormony podnoszą ryzyko zachorowania na raka piersi czy szyjki macicy. Co pewien czas znów sięgałem po kondomy, ale byłem zmęczony tym ciągłym kombinowaniem, chciałem wreszcie zdjąć sobie z głowy obowiązek planowania i to poczucie zagrożenia. Wciąż pamiętałem o wpadce sprzed lat.

Wazektomia: Rozwiązanie prawie idealne

Potrzebowałem prostego i trwałego rozwiązania i takiego zacząłem szukać w internecie. Dość szybko natknąłem się na artykuły o różnych metodach antykoncepcji, m.in. o wazektomii. Z medycznego punktu widzenia sprawa wydawała się prosta: nasieniowody są podwiązywane albo nacinane. Jądra pracują normalnie, a plemniki, zamiast przedostawać się do spermy, zostają naturalnie wchłonięte przez organizm. Obieg zostaje zamknięty. To, co związane z aktem seksualnym – libido, wzwód, ejakulacja – pozostaje bez zmian. Brakuje tylko plemników, które stanowią niewielką część wytrysku, więc ich brak nie jest nawet widoczny.

Wazektomia nie podnosi ryzyka chorób nowotworowych, nie pozostawia nawet blizn. A poza tym jest odwracalna. Nie chroni tylko przed chorobami wenerycznymi, ale uprawiam seks ze stałą partnerką, do której mam pełne zaufanie. Pomyślałem, że to rozwiązanie dla mnie.

Sprawdziłem najbardziej polecane kliniki, ceny. Zabieg był dostępny w każdym większym mieście Polski. Kosztował około 2000 złotych w Warszawie, na południu kraju było taniej o jedną czwartą. Nie wiem, czy to drogo. Biorąc pod uwagę, ile za pigułki i wizyty lekarskie płaci kobieta na przestrzeni roku, kwota okazuje się porównywalna. A wazektomia może być trwała.

Przekonywała mnie skuteczność – powyżej 99 procent. Wiedziałem, że istnieje ryzyko rekanalizacji nasieniowodów, czyli samoistnego udrożnienia nasieniowodów, co skutkuje powrotem płodności, ale ryzyko znów było bardzo małe, mniejsze niż 1 procent. A żeby czuć się bezpiecznie, wystarczy profilaktycznie zbadać spermę.

Jedynym poważnym zagrożeniem, choć o niskim prawdopodobieństwie, okazała się możliwa nieodwracalność bezpłodności. Jednak nawet w tej sytuacji współczesna medycyna ma rozwiązanie. Można pobrać plemniki bezpośrednio z jąder i przeprowadzić zapłodnienie in vitro. Tym zresztą w ogóle się nie przejmowałem. Ustaliliśmy z partnerką, że nie chcemy mieć dzieci. Ucieszyła ją moja propozycja wazektomii. Sama nie ma analogicznej możliwości – podwiązanie jajników na życzenie jest w Polsce nielegalne. Za wykonanie takiego zabiegu lekarzowi grozi kara nawet 10 lat więzienia.

Przebieg wazektomii: 15 minut i plasterek

Zadzwoniłem do jednej z polecanych klinik. Była środa, najbliższy wolny termin wypadał w kolejny poniedziałek, zapisałem się. Miałem dostarczyć wyniki kilku prostych badań – na antygen HBs, układ krzepnięcia, morfologię krwi – i wypełnić dokumenty, jakieś standardowe zgody i oświadczenia.

Pięć dni później zamiast do pracy pojechałem do kliniki. Zabieg trwał 15 minut. Po naklejeniu małego plasterka na mosznę mogłem się ubrać i wyjść. Zalecenia były symboliczne, tego samego dnia nie pić alkoholu, przez najbliższy tydzień uważać na siebie – żadnego seksu i wysiłkowego sportu.

O swojej wazektomii mówię otwarcie. Od początku o pomyśle rozmawiałem z mamą, która tylko utwierdziła mnie w tej decyzji. Sama jest po menopauzie i uważa, że życie bez ryzyka wpadki jest cool. W pracy – jestem urzędnikiem i specjalistą od IT – musiałem trochę tłumaczyć się koleżankom. W większości mają tradycyjne rodziny i uwielbiają dzieci. Na początku prawie krzyczały: „Zwariowałeś!”, ale po dłuższej rozmowie sytuacja przestawała być dla nich czarno-biała.

Niedawno napisałem też o tym post na Facebooku. Miał być dla znajomych, żeby przestali dopytywać. Szybko jednak okazało się, że historia wywołuje sporo emocji. Lajki, udostępnienia, komentarze. Do tej pory post wyświetliło ponad sześć i pół tysiąca osób i ta liczba rośnie. Dostaję sygnały, że wielu ludzi po raz pierwszy zetknęło się z informacją o wazektomii. Są ciekawi i mi gratulują. Kilku mężczyzn odezwało się do mnie, żeby powiedzieć, że też mają takie doświadczenie za sobą. Byli i tacy, którzy przyznali, że post był dla nich impulsem – sami zdecydowali się na zabieg i proszą o sprawdzone namiary, gdzie można się mu poddać. Przybiliśmy pionę. A ja poczułem siłę. 

Tak, chwalę się tym, co zrobiłem, bo jestem dumny, że mogę zadbać o komfort swój i swojej partnerki. Dać jej spokój, zatroszczyć się o jej zdrowie i otworzyć na inny, pełniejszy kontakt z ciałem. Wazektomię zrobiłem też dla siebie, jestem zadeklarowanym antynatalistą (przeciwnik prokreacji – przyp. red). Posiadanie dzieci nie jest dla mnie priorytetem ani celem w życiu. Wiem, że powołanie do istnienia nowego człowieka byłoby dla mnie bardzo dużym wyzwaniem. Nie chcę dopuścić do sytuacji, w której zawiódłbym jako partner i potencjalny ojciec.

Basia Czyżewska
Proszę czekać..
Zamknij