Znaleziono 0 artykułów
17.09.2023

Wystawa poświęcona Gabrielle Chanel. To nie moda, to rewolucja

17.09.2023
Dorothy + Little Bara priest, Paris (Vogue) © 1960 William Klein

Z niepozornej modystki stała się twórczynią luksusowego imperium. Rozpowszechniła szykowną powściągliwość, ponadczasową elegancję. Przy pomocy czarnych sukienek, wełnianych żakietów, perfum innych niż wszystkie przed nimi wypowiedziała wojnę staromodnemu przepychowi. Wystawę, pozwalającą prześledzić manifest Gabrielle Chanel, można oglądać w londyńskim Victoria & Albert Museum.

Dla artystów awangardy początek XX stulecia oznaczał nadejście nowej epoki. Przeszłość należało raz na zawsze odesłać do lamusa. Precz ze staroświecką tradycją i zamierzchłą historią! Nastała nowoczesność, domagająca się zmiany, świeżego spojrzenia, młodego ducha i rewolucyjnej sztuki. Zwiastunem tych nowych czasów były manifesty publikowane przez awangardystów. W jednym z nich włoscy futuryści nawoływali do burzenia muzeów – cmentarzysk przebrzmiałych idei. Sławili agresywny ruch i gorączkową bezsenność, a ryczący samochód okrzyknęli piękniejszym niż antyczne posągi. Za „Manifestem futuryzmu” wyrastały kolejne. Kubizm, dada, De Stijl, surrealizm – każdy nurt obwieszczał własną wizję nowoczesnego świata. W ich cieniu powstał jeszcze jeden manifest – nie na papierze, lecz w formie czarnych sukienek i wełnianych żakietów. Jego autorka, Gabrielle Chanel, wypowiedziała w nim wojnę staromodnemu przepychowi, ogłaszając erę powściągliwej i ponadczasowej elegancji.

„Manifest mody” – taki tytuł nosi nowo otwarta retrospektywa Coco Chanel w londyńskim Victoria & Albert Museum. Ta biograficzna wystawa skupia się nie tyle na prywatnych, ile na zawodowych losach francuskiej projektantki. Te dwa wątki są ze sobą nierozerwalnie związane, a na pierwszy plan wysuwa się niemal mityczna opowieść z rodzaju „od pucybuta do milionera” – od niepozornej modystki do twórczyni luksusowego imperium.

Marion Morehouse w sukience bolero z czarnej krepy projektu Chanel, Vogue US, 1926 (Fot. Edward Steichen/Condé Nast/Shutterstuck)

Ekspozycja – na której zgromadzono ponad 200 kreacji, flakony perfum, biżuterię, akcesoria i archiwalne fotografie – została podzielona na kilka rozdziałów. Każdy z nich tropi kluczowe momenty w błyskotliwej karierze Chanel, pozwalając poznać główne składniki jej sukcesu, a także prześledzić – punkt po punkcie – niepisany manifest, którym Coco zrewolucjonizowała współczesną modę.

Punkt pierwszy manifestu Chanel: „Prostota to klucz do prawdziwej elegancji”


Paryż, rok 1909. Na łamach dziennika „Le Figaro” wydrukowano ekscentryczną treść „Manifestu futuryzmu” pióra Filippo Tommaso Marinettiego. Zaledwie kilka miesięcy później w kawalerce przy bulwarze Malesherbes 26-letnia mademoiselle Chanel otworzyła swój pierwszy sklep kapeluszniczy. Sprzedawała w nim głównie słomkowe kanotiery obszyte tasiemką, których prostota wydawała się równie szokująca co tekst Włocha w „Le Figaro”. Skromność nie licowała bowiem z ówczesnymi gustami. Arystokratki, dziedziczki starych fortun, utrzymanki i nuworyszki wolały pławić się w przepychu belle époque. Na ich garderobę składały się futra z soboli i szynszyli, krynolinowe suknie, turniury, koronki, falbany i pióra. Misterne koafiury przykrywano kapeluszami, które bardziej przypominały kosze kwiatów niż nakrycia głowy. „Treny sukien zamiatały kurz, wszystkie pastele odzwierciedlały każdy kolor tęczy w tysiącach odcieni, z subtelnością, która czyniła je mdłymi ”– obserwowała Chanel. Na przekór panującym trendom, dyktowanym przez Charlesa Fredericka Wortha czy Jacquesa Douceta, postanowiła rozpowszechnić szykowną wstrzemięźliwość.

Gabrielle Chanel w atelier przy rue Cambon 31, Paryż, 1937 (Fot. Roger Schall/Condé Nast/Shutterstock)

Jeśli wskazać pierwszy punkt manifestu Chanel, to jest nim właśnie szlachetna prostota. „Nic tak nie postarza kobiety jak jawne kosztowność, zdobność i skomplikowanie” – przekonywała swoje klientki, a one słuchały jej jak wyroczni. Gdy zażyczyły sobie nowy kapelusz, Coco dekorowała go pojedynczą kamelią, a nie całym bukietem. Szyła też suknie balowe, ale bez gorsetu, bo „ciężko w nim myśleć, a co dopiero tańczyć”. W okamgnieniu z modystki stała się krawcową, a chwilę później projektantką – couturière. Otwarty w 1910 roku butik przy rue Cambon (ulicy kojarzonej odtąd wyłącznie z jej nazwiskiem) stał się kamieniem węgielnym domu mody z prawdziwego zdarzenia. Tam paryżanki zaopatrywały się w dżersejowe blezery, sukienki z lejącego się jedwabiu czy marynarskie koszule. Jedną z pierwszych zachowanych bluzek marinière z 1916 roku można zobaczyć na londyńskiej wystawie. To przykład inwencji Coco, która prozaiczny ubiór rybaków i żeglarzy potrafiła przekształcić w coś kobiecego i subtelnego.

Wystawa „Gabrielle Chanel. Fashion Manifesto” w V&A (Fot. © Victoria and Albert Museum, London)

Punkt drugi manifestu Chanel: „Tworzę modę, która pozwala kobietom żyć”


Wizjonerstwo Gabrielle Chanel polegało na tym, że eleganckim potrafiła uczynić to, co z elegancją miało wówczas niewiele wspólnego – komfort i swobodę. Za rewelację uznano wprowadzoną przez nią odzież sportową (czyli nieformalną, codzienną), jak również sezonową, którą upodobali sobie wczasowicze z luksusowych kurortów w Deauville i Biarritz, gdzie otworzyła kolejne butiki. „Tworzę modę, która pozwala kobietom żyć, oddychać, czuć się wygodnie i młodo” – deklarowała. Okres I wojny światowej nie powstrzymał tej modowej rewolucji. Ba! Nawet się jej przysłużył. Chanel z łatwością zaadaptowała się do chmurnych realiów. Gdy brakowało wykwintnych tkanin, kroiła ubrania ze zwykłego dżerseju, flaneli czy bieliźnianej dzianiny. Takie stroje były praktyczne i zgrzebne, a zarazem zaskakująco efektowne.

Sem (właśc. Georges Gouarsat), litografia perfum CHANEL N°5, „The New York Times”, 1924 (Fot. © Paris Musées, Musée Carnavalet, Histoire de Paris)

Wojna zmieniła dotychczasowy styl życia. Nie mieściło się w nim już epatowanie bogactwem. Coco radziła sobie z tym lepiej niż inni projektanci, stawiając praktyczność ponad ekstrawagancję. Twierdziła, że na własne oczy widziała „śmierć luksusu, przemijanie XIX wieku, koniec pewnej epoki”. Co prawda belle époque dobiegła końca, ale jednak luksus przetrwał. Zyskał tylko nowe oblicze, naznaczone dwiema splecionymi literami „C”.  

Punkt trzeci manifestu Chanel: „Czerń jest ponad wszystko”


Kolejna część wystawy w V&A wiedzie przez lata 20. i 30., kiedy ugruntowana już estetyka Chanel stała się nie tyle rozpoznawalna, ile pożądana. Bardziej niż styl w modzie wyrażała ducha kobiety nowoczesnej, sprawczej, wyemancypowanej i pełnej witalności. Z myślą o niej Coco stworzyła petite robe noire – małą czarną sukienkę. Ta pierwsza, z rękawami, została skrojona z czarnej krepy i ozdobiona sznurem pereł. W 1926 roku „Vogue” nazwał ją „Fordem marki Chanel”, bo – tak jak amerykański samochód – symbolizowała postęp, nienachalny szyk i demokratyzację luksusu. Projektując małą czarną, Coco starała się uporać z bólem po śmierci ukochanego Arthura Capela. Oficjalnie jednak wybór koloru nie miał być podyktowany żałobą, lecz reakcją na przesyt barwami. – Narzuciłam czerń – mówiła Chanel – bo czerń jest ponad wszystko. Ikoniczna sukienka ewoluowała zgodnie ze zmieniającymi się czasami i w rękach innych projektantów podlegała reinterpretacjom. Mimo to Coco dostrzegła w niej element stałości, czyniąc ją synonimem nieprzemijającej elegancji.

Wystawa „Gabrielle Chanel. Fashion Manifesto” w V&A (Fot. © Victoria and Albert Museum, London)

Punkt czwarty manifestu Chanel: „Chcę, aby to były najdroższe perfumy na świecie”


Mijając dzianinowe kardigany, wieczorowe suknie z szyfonu i kostiumy à la garçonne, natrafiamy na część wystawy przypominającą laboratorium. W sterylnych gablotach spoczywają buteleczki perfum Chanel N°5 – kolejnego po małej czarnej wynalazku Coco, który zapewnił jej olbrzymią fortunę oraz sławę na globalną skalę. „Piątka” była innowacją pod każdym względem. Intrygowała abstrakcyjną nazwą, gdy inni projektanci wabili „Tańcem nocy” czy „Sercem tuberozy”. Kształt szklanego flakonu przywodził na myśl aptekarskie karafki, a jednocześnie oszlifowany kryształ. Największą nowość stanowił organiczno-syntetyczny zapach, opracowany przez Ernesta Beaux. Perfumiarz rosyjskich carów i francuskiej elity ułożył kompozycję z ponad 80 składników (były wśród nich jaśmin, ylang-ylang, haitańska wetiweria, drzewo sandałowe), których aromat utrwalił i spotęgował dzięki pionierskiemu użyciu aldehydów. Tak powstały, wedle słów Coco, „perfumy niepodobne do żadnych innych”. Pojawienie się N°5 w 1921 roku skierowało branżę olfaktoryczną na zupełnie nową trajektorię.

Jedwabna bluzka marinière, Chanel wiosna-lato 1916 na ekspozycji „Gabrielle Chanel. Fashion Manifesto” w V&A (Fot. © Victoria and Albert Museum, London)

Wśród eksponatów w V&A znalazły się oryginalne flakony „Piątki”, małe egzemplarze do torebki oraz fiolki podróżne, pakowane w kartoniki. Prócz perfum zaprezentowano również produkty do pielęgnacji urody, które zawojowały rynek kosmetyczny w 1924 roku. Jest tu kostka mydła, puder w cedrowym puzderku, a także czerwone szminki w bakelitowej oprawie – wszystkie skropione wonią N°5. Zamknięty w szkle złoty płyn niemal natychmiast zaskarbił sobie serca klientek w Europie i poza nią. Aura wyjątkowości utrzymywała się przez długie dekady. Po oswobodzeniu Paryża w 1944 roku amerykańscy żołnierze ustawiali się w kolejce po perfumy Chanel dla swoich żon, a 16 lat później Marilyn Monroe przyznała w wywiadzie, że do snu nie nakłada na siebie nic prócz paru kropel „Piątki”.

Wystawa „Gabrielle Chanel. Fashion Manifesto” w V&A (Fot. © Victoria and Albert Museum, London)

Punkt piąty manifestu Chanel: „Elegancja w ubiorze to swoboda w ruchu”


W 1954 roku magazyn „Life” pisał, że „w wieku 71 lat Gabrielle Chanel tworzy coś więcej niż modę; tworzy rewolucję”. Prawda była zgoła inna. W owym czasie do rewolucjonistów należeli Yves Saint Laurent (następca głównego rywala Coco – Christiana Diora), Cristóbal Balenciaga czy Hubert de Givenchy. Pomimo zaciekłej konkurencji francuska projektantka jeszcze nieraz udowodniła, że to, co tworzy, nigdy nie wychodzi z mody. Niemal od początku kariery szukała idealnej formuły dla kobiecego stroju – eleganckiego, ponadczasowego, dającego swobodę. Z biegiem lat ukształtował się chanelowski klasyk – wełniany żakiet, podszyty jedwabiem, z brzegami obciążonymi łańcuszkiem, a do tego prosta spódnica. W 1964 roku amerykański „Vogue” nazwał ów kostium „najpiękniejszym uniformem w dziejach”. W Londynie można zobaczyć ponad 50 jego wariantów, między innymi z angielskiego tweedu, wełny bouclé, szenilu lub jedwabnego szantungu. Uniwersalność projektu Chanel sprawiła, że sięgały po niego kobiety w każdym wieku i o rozmaitych gustach. Nosiły go Jane Fonda, Romy Schneider, Jackie Kennedy Onassis, Grace Kelly czy Marlene Dietrich, potwierdzając, że mademoiselle Chanel nie była kreatorką mody, lecz stylu.

Wystawa „Gabrielle Chanel. Fashion Manifesto” w V&A (Fot. © Victoria and Albert Museum, London)

Wiek XX widział całe mnóstwo manifestów. Jedne dokonywały przewrotu, a inne okazywały się utopijnymi mrzonkami. Wizjonerska twórczość Gabrielle Chanel to manifest, który odmienił rzeczywistość, zburzył stary porządek, by ustanowić nowy. Wywołał estetyczną rewolucję, a jej echa słychać do dziś. O powodzeniu tego manifestu przesądził fakt, że – jak twierdził Karl Lagerfeld„Coco Chanel urodziła się, rozumiejąc kobiety z epoki, która miała dopiero nadejść”.

Gabrielle Chanel. Fashion Manifesto”, Victoria & Albert Museum w Londynie, do 25 lutego 2024.

Wojciech Delikta
Proszę czekać..
Zamknij