Znaleziono 0 artykułów
14.07.2023

Alienacja rodzicielska: Dramat matek i dzieci

14.07.2023
Fot. Netflix

Alienacja rodzicielska to szkodliwa teoria odrzucona w krajach Unii Europejskiej. W Polsce jest argumentem dla sądów. Sprawdzamy, jak to zmienić. 

Pamiętacie świetny brytyjski film „Sufrażystka”, który kilka lat temu gościł w polskich kinach? Oprócz przywołania ikonicznych dla ruchu kobiecego epizodów, jak tragiczna śmierć Emily Davison, która niosąc transparent „Vote for women”, została stratowana przez królewskiego konia podczas gonitwy Derby w 1913 r., reżyserka Sarah Gavron pokazuje ówczesną pozycję kobiet, które wraz z dziećmi stanowiły po prostu własność męża i ojca. W jednej ze scen mąż robotnik, żeby ukarać swoją żonę za udział w demonstracji, po prostu oddaje ich dziecko do adopcji. Zrozpaczona matka i nieszczęśliwe dziecko mogą tylko spojrzeć na siebie po raz ostatni, bo wola ojca to prawo decydujące o ich losie.


Kiedy w 2015 r. wychodziłam z kina, myślałam z wdzięcznością i ulgą o podmiotowości i prawach, które w ciągu ostatnich 100 lat wywalczyły kobiety dla nas i naszych dzieci. Osiem lat później te uczucia zastąpił lęk i wkurw, bo rządząca prawica dobitnie pokazała, że nie tylko marzy o powrocie do świata przednowoczesnego, w którym kobiety, dzieci i nawet część mężczyzn byli całkowicie podporządkowani grupie uprzywilejowanych facetów u władzy, ale zamierza swoje marzenie o powrocie tego mrocznego „tradycyjnego porządku” zrealizować. Barbarzyńskie zaostrzenie prawa antyaborcyjnego, utrudnienie dostępu do antykoncepcji i badań prenatalnych, zakaz prowadzenia edukacji seksualnej, utrudnianie rozwodów to skuteczne narzędzia obezwładniania kobiet i usuwania ich z debaty publicznej, bo przecież niepanujące nad swoją płodnością, obawiające się o własne zdrowie i życie czy uwięzione w przemocowych związkach, nie mają jak w niej uczestniczyć.

Samotne matki na celowniku państwa 

Niedawno dowiedziałam się, że prawicowcy podjęli konkretne działania na rzecz powrotu wszechmocnej woli ojca jako kluczowego prawa dla kobiet i dzieci w rodzinie. Na celowniku naszego państwa znalazły się samotne matki. Nie dość, że samym swoim istnieniem psują wizerunek propagowanej tradycyjnej rodziny, to nie dokładają „należytych starań”, żeby ich dziecko zachowało „więź” z ojcem. Nawet takim ojcem, który bije, wyzywa, pije czy molestuje (!). Organizacje wspierające kobiety (m.in. Stowarzyszenie Pomocy Kobietom i Matkom „Eurydyka” i Stowarzyszenie Bo Kocham Za Bardzo) alarmują, że sądy rodzinne za „niewydolność” w budowaniu „szacunku do ojca” i „więzi ojca z dzieckiem” nakładają na matki ogromne kary finansowe. Kary trafiają bezpośrednio do kieszeni „zatroskanych” tatusiów (nawet jeśli ci w tym samym czasie nie płacą alimentów). Od czasu wprowadzenia tego prawa liczba „zatroskanych” rośnie. 

Jednak zlicytowanie mieszkania na rzecz byłego partnera nie jest najgorszą rzeczą, która może się zdarzyć. Bywa, że – tak jak sto lat temu – sądy zwyczajnie zabierają matkom dzieci i przekazują do domu dziecka, żeby „nadopiekuńczość” matki nie utrudniała budowania więzi z ojcem. Bywa też, że przekazują dzieci pod opiekę ojców, wobec których zachodzą uzasadnione dowodami podejrzenia o przemoc lub molestowanie. 

Organizacje pozarządowe wiedzą o kilkuset takich wyroków sądowych. Podkreślają, że we wszystkich tych sprawach nie było mowy o zaniedbaniu czy złym traktowaniu dziecka przez mamę. Wręcz przeciwnie, matkom odebrano dzieci za „nadopiekuńczość” i „zbyt silną więź”, która nie odpowiadała nieobecnym wcześniej ojcom. 

Alienacja rodzicielska: Szkodliwa teoria

Jak to możliwe? Koszmar matek wynika ze sprawnego wdrożenia w Polsce, poprzez ministerialne szkolenia dla sędziów i biegłych, tak zwanej „teorii alienacji rodzicielskiej”. Tę pseudoteorię – w Unii Europejskiej uznawaną za nienaukową i szkodliwą – stworzył amerykański psychiatra Richard Gardner, który wsławił się także ogromną wyrozumiałością wobec zjawiska pedofilii.
Według Gardnera do alienacji rodzicielskiej dochodzi, kiedy po rozstaniu rodziców jedno z nich izoluje dziecko od drugiego. Alienacja – przekonuje – jest zła bez względu na przyczynę braku kontaktów, bo więź należy budować za wszelką cenę, nawet z rodzicem, który krzywdzi. 

Wolna wola dziecka w tej koncepcji właściwie nie istnieje, a jeżeli dziecko nie chce widywać rodzica, winę za to ponosi drugi rodzic. A że po rozstaniu zwykle matki biorą odpowiedzialność za dzieci, to właśnie one zostają złymi alienatorkami. Ponieważ kontakt z drugim rodzicem, najczęściej ojcem, jest wartością nadrzędną wobec innych wartości, „alienatorce”, która nie umie zmusić dziecka do spotkań z ojcem, należy to dziecko odebrać.

Historie skrzywdzonych matek i dzieci

Nie wierzycie, że ktoś może decydować o losie dzieci w oparciu na tak absurdalnych i okrutnych założeniach? To posłuchajcie historii kilku matek.

Pani Kasia zaszła w ciążę jako czternastolatka, a ojciec jej dziecka został skazany za wykorzystanie jej jako nieletniej. Przyszła na świat dziewczynka, która zamieszkała z mamą u babci, bo to babcia jako osoba dorosła utworzyła rodzinę zastępczą dla wnuczki. Kiedy w prawie pojawiły się kary pieniężne za odmowę wydawania dziecka na kontakt z ojcem, nieobecny wcześniej tata powrócił. Dziewczynka w tym czasie urosła, a kontakty zaczęły mieć znamiona molestowania, co w kontekście wcześniejszego wyroku za wykorzystanie seksualne nieletniej sprawiło, że babcia poprosiła sąd o wyznaczenie kontaktów w jej obecności, a także złożyła do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Sędzia uznała, że dziewczynka nie chce się spotykać z ojcem z winy mamy i babci i bez zbadania skłonności ojca zdecydowała o wyznaczeniu kontaktów bez nadzoru.

Pani Agnieszka podczas sprawy dotyczącej opieki nad dzieckiem zgłaszała dowody wskazujące na potencjalne niebezpieczeństwo, w tym wypadku chorobę psychiczną ojca. Sędzia uznała je za dowody złej woli matki, która nie chce, żeby ojciec mógł swobodnie budować więź z dzieckiem. Wyznaczyła obowiązkowe kontakty dziecka z tatą sam na sam i groziła poważnymi karami finansowymi za ich nierealizowanie. Podczas jednego z takich kontaktów ojciec otruł dziecko w sali zabaw. Później popełnił samobójstwo.

Pani Dorota rozstała się z ojcem swojego dziecka z powodu przemocy – fizycznej, psychicznej i seksualnej. Partner gwałcił ją, kiedy była pod wpływem środków nasennych, a także dusił na oczach dziecka, do czego nawet przyznał się w sądzie. Po rozwodzie zrezygnował z kontaktów z byłą rodziną, dopóki nie dowiedział się, że jego była żona chce ponownie wyjść za mąż. Wtedy złożył wniosek o wyznaczenie kontaktów z dzieckiem, z którym zapragnął nawiązać więź. Uzyskał zgodę sądu. Na część wyznaczonych terminów nie zgłaszał się, a podczas realizowanych spotkań zdarzało mu się przysypiać lub oglądać przy dziecku zdjęcia pornograficzne. Pomimo że podczas rozprawy zaprotokołowano przyznanie się do przemocy ze strony ojca, sędzia nie zauważyła zagrożenia, a niechęć dziecka do kontynuowania spotkań bez nadzoru uznała za próbę alienacji ojca przez mamę dziecka.

Pani Ala także miała twarde dowody na przemoc ze strony partnera. Była to Niebieska Karta założona po interwencji policji wezwanej przez jego matkę, która była świadkinią bicia tak brutalnego, że obawiała się o życie synowej. Pani Ala odeszła od męża, kiedy uderzył ją, nie zważając, że na rękach trzyma córkę. Ania uderzyła głową o ścianę. 

Agresja wynikała z alkoholizmu, co potwierdzały przedstawione w sądzie rachunki z codziennych zakupów w sklepie monopolowym. Jednak sąd przyjął wyjaśnienie ojca Ani, że w monopolowym kupował słodycze dla dziecka. Pani Ala wyprowadziła się do rodziców, a odwiedziny ojca u córki często kończyły się interwencjami policji wzywanej na ratunek odwiedzanym. Ania, która coraz skuteczniej umiała komunikować potrzeby i lęki, zaczęła odmawiać spotykania się z tatą. Ten złożył więc sprawę w sądzie o zabranie mamie, „alienatorce”, praw rodzicielskich. Ekspertki po ministerialnych szkoleniach orzekły, że skoro dziecko źle mówi o tacie, to oczywiście wina matki. Anię zmuszono do pogłębiania więzi z tatą i spędzania z nim więcej czasu. Dziewczynka wracała zapłakana. Opowiadała o wyzwiskach podczas odrabiania lekcji, przebieraniu na siłę w kupione w prezencie ubrania, zakazie kontaktu z koleżankami. Większość czasu u taty spędzała z jego nową partnerką. On był zajęty, ale nie pozwalał córce wrócić do domu, bo kurator przestrzegł, że wypuszczanie jej wcześniej zrobiłoby złe wrażenie na sądzie. W ramach realizacji czasu kontaktu pewnego popołudnia dziewczynka została zamknięta na siłę w aucie, a świadkami jej krzyków i próśb o wypuszczenie byli sąsiedzi. 

Taki sposób „budowania więzi” sprawił, że Ania odmówiła dalszych spotkań z tatą. Ten uznał, że nie ustąpi i złożył w sądzie wniosek o tzw. „zabezpieczenie”: skoro dziewczynka nie buduje z nim więzi po dobroci, powinna z nim zamieszkać. Sąd przychylił się do wniosku. Ania, wbrew własnej woli i pomimo historii przemocy ze strony ojca, została zabrana z domu i zmuszona do zamieszkania z „troskliwym” ojcem.

Teorię alienacji rodzicielskiej w Europie uznaje tylko Polska

Powyższe dramaty matek i dzieci łączy zastosowanie wobec nich niesławnej teorii alienacji rodzicielskiej, która nie ma naukowych podstaw, ale pozwala sprawnie realizować prawicową wizję „tradycyjnego porządku”, w którym relacja między mamą a dzieckiem nie istnieje jako osobna wartość. Kluczową wartością jest zachowanie centralnej pozycji ojca w rodzinie, zaś dbanie o budowanie więzi między ojcem a dzieckiem staje się najważniejszym zadaniem matki. Jeżeli matka nie wywiązuje się z tego zadania, staje się „alienatorką”, którą należy surowo ukarać.

Teoria stosowana w polskich sądach rodzinnych jest skrajnie sprzeczna z zasadami pedagogiki i psychologii dziecięcej. Dlatego Światowa Organizacja Zdrowia w 2020 r. usunęła pojęcie „alienacja rodzicielska” z Międzynarodowej Statystycznej Klasyfikacji Chorób i Problemów Zdrowotnych ICD-11, a Amerykańskie Stowarzyszenie Psychologiczne i Europejskie Stowarzyszenie Terapeutów przestrzegają przed jego używaniem. Teoria Gardnera pozwala sprawcom przemocy stosować tzw. przemoc poseparacyjną, czyli terroryzować rodziny po rozstaniu i w sądach przerzucać winę za przemoc na jej ofiary. Ministerstwo Rodziny we Francji oficjalnie przeprosiło za stosowanie teorii, która doprowadziła do wielu krzywd. 

Parlament Europejski w 2021 r. przyjął rezolucję zatytułowaną „Wpływ, jaki na kobiety i dzieci wywierają przemoc ze strony partnera oraz prawo pieczy nad dzieckiem”, w której m.in. informuje, że alienacja rodzicielska to koncept stosowany jako element strategii procesowej przez sprawców przemocy w celu nękania byłej partnerki, a efektem stosowania tej strategii bywało odbieranie dziecka kochającemu rodzicowi i przenoszenie go do rodzica stosującego przemoc lub molestującego. Zarówno w rezolucji, jak i raporcie GREVIO przypomniano, że zmuszanie dziecka do kontaktu z obojgiem rodziców, bez wysłuchania jego woli i bez względu na zachowania rodziców – to łamanie praw dziecka.

Jak zmienić wadliwe prawo

W Polsce do zmiany wadliwego prawa próbują doprowadzić posłanki lewicy, m.in. w ramach działań Parlamentarnego Zespołu do spraw Podmiotowości Dziecka w Prawie Karnym. Ministerstwo Polityki Społecznej i Rodziny oraz Ministerstwo Sprawiedliwości, które mogłyby zakończyć dramat wielu matek i dzieci, od długiego czasu pozostają głuche na apele ekspertek, polityczek i samych matek. Tymczasem zmiany prawne, które należy wprowadzić, nie są skomplikowane. Wyliczyły je ekspertki ze Stowarzyszenia Pomocy Kobietom i Matkom „Eurydyka”.

Po pierwsze: musi nastąpić zmiana prawa w kontekście kar za utrudnianie kontaktu – pieniądze nie mogą trafiać do drugiej strony. To zatrzyma patologiczny biznes zarabiania na byłych partnerkach.
Po drugie: wszystkie instytucje, od Miejskich Ośrodków Pomocy Społecznej przez Opiniodawcze Zespoły Specjalistów Sadowych po sądy, muszą przejść szkolenia dotyczące tego, czym jest przemoc poseparacyjna, czym jest konflikt i dlaczego pseudoteoria alienacji nie może być podstawą do podejmowania jakichkolwiek decyzji.
Po trzecie: sposób badania dzieci i rodziców przez ekspertów i biegłych musi ulec zmianie, bo decydowanie o czyimś życiu na podstawie jednej rozmowy i widzimisię osób o różnych kompetencjach to potworny błąd. Muszą zostać wprowadzone standardy dotyczące narzędzi diagnozowania stanu dziecka, w tym diagnozowania przyczyn niechęci dziecka do kontaktu z jednym z rodziców. Dopiero po wykluczeniu możliwości doświadczania przez dziecko przemocy można się zastanawiać nad innymi motywami. Trzeba uznać, że dziecko – świadek przemocy – jest ofiarą przemocy, przestać udawać, że przemoc wobec matki nie dotyczy dziecka.
Niestety może być tak, że na zmianę sposobu rozumienia „wartości rodzinnych” i „dobra dziecka” na bardziej etyczne będziemy zmuszone czekać do zmian na ministerialnych stołkach, które przyniosą jesienne wybory. Oby były to zmiany przyjazne dzieciom.

Imiona bohaterek tekstu zostały zmienione.

Agata Diduszko-Zyglewska
Sortuj wg. Najnowsze
Komentarze (2)

Gość16.07.2023, 16:47
Zygi Kos- Gdybyś chciał, mógłbyś łatwo uzupełnić swoją wiedzę na temat tego, co się dzieje w sądach, jak cierpią dzieci i w jak perfidny sposób tą teorię wykorzystuje się, działając przeciwko dzieciom. Tylko do tego trzeba założyć, że jest takie zjawisko jak przemoc i jej ofiary i zastanowić się jak jej przeciwdziałać... Chyba, że się wspiera przemoc i przemocowców, to zmienia postać rzeczy.

Wczytaj więcej
Proszę czekać..
Zamknij