Znaleziono 0 artykułów
28.02.2024

Timothée Chalamet dowodzi, że jest najciekawszym aktorem młodego pokolenia

28.02.2024
Timothée  Chalamet gra Paula Atrydę w drugiej części „Diuny” (Fot. Getty Images)

Timothée’ego Chalameta na najwybitniejszego aktora pokolenia TikToka namaścił Leonardo DiCaprio. Przekazując pałeczkę młodszemu koledze, laureat Oscara poradził mu, żeby nie brał twardych narkotyków i nie grał w filmach o superbohaterach. Gwiazdor „Diuny” trzyma się wskazówek swojego idola. Właśnie powraca na ekrany w drugiej części sagi science fiction. W kinach od 29 lutego 2024 roku. 

Miłość i mrok, Eros i Tanatos, horror i seks. Timothée Chalamet od początku kariery igra z przeciwstawnymi siłami, które równoważą się jak yin i yang. Gdy jako uczeń debiutował na deskach jednego z off-broadwayowskich teatrów, w spektaklu „The Tells” zagrał chłopca, w którym rodzą się żądze. Decyzję o tym, że zostanie aktorem, podjął po seansie „Mrocznego Rycerza” Christophera Nolana z 2008 r. Mówi się, że oscarową rolę Jokera Heath Ledger przypłacił życiem. W roku, w którym powstała druga część sagi o Batmanie, 13-letni Chalamet wystąpił w dwóch krótkich metrażach, obu graniczących z gore’em. W kolejnych latach światło i cień miały się w filmografii Timothée’ego przeplatać. Chalamet poszedł za radą DiCaprio, jednocześnie balansując między superprodukcjami a kinem niezależnym, w którym zakochał się jako dzieciak. Horror i seks ostatecznie zespoliły się w filmie „Do ostatniej kości” Luki Guadagnino. Włoski reżyser należy do ulubieńców Timothée’ego, a Timothée do ulubieńców twórcy „Jestem miłością”. 

Filmy z  Timothéem  Chalametem wzbudzają takie emocje, jak jego styl

Fot. Getty Images

Melodramat o nastoletnich kanibalach, który zadebiutował na festiwalu w Wenecji, gdzie część recenzentów z obrzydzeniem opuściła kino w trakcie seansu, a pozostała zgotowała twórcom owację na stojąco, powstał na podstawie powieści Camille DeAngelis. Lee (Chalamet) i Maren (wschodząca gwiazda Taylor Russell) błąkają się po drogach i bezdrożach Ameryki w poszukiwaniu spełnienia. Uczucie sytości daje im tylko pożarcie drugiego człowieka do ostatniej kości. Kanibalizm jako dość dosłowna metafora emocjonalnej żarłoczności zrobiła na Chalamecie wrażenie. Pomógł Guadagnino napisać postać Lee, której jego zdaniem wcześniej brakowało, nomen omen, „kośćca”. Film drogi toczy się w latach 80. minionego wieku, co pozwoliło Timothée’emu na zabawę wizerunkiem. Na ekranie nosi pocięte dżinsy, wzorzyste koszule, czerwone włosy. Na premierach – krwistoczerwone topy odsłaniające plecy (od ukochanego projektanta Haidera Ackermanna, którego lansuje także Tilda Swinton, inna ulubienica Guadagnino), skórzane spodnie Saint Laurent, biały garnitur domu mody Alexander McQueen. A do tego chokery – perłowe albo zdobione diamentami, a kształtem przypominające kość (to dzieło Vivienne Westwood). Równie istotna jest fryzura – perfekcyjnie ułożone niedbałe fale, które stały się znakiem rozpoznawczym aktora od poprzedniego filmu Guadagnino. „Tamte dni, tamte noce” („Call me by your name”) z 2017 r. zaważyły na karierze Chalameta. Wcześniej był dzieciakiem z serialu – nieznośnym synalkiem wiceprezydenta w „Homeland” (na forach widzowie wciąż nie mogą się nadziwić, że jedną z najbardziej antypatycznych postaci w produkcji – Finn spowodował wypadek, w którym zginął człowiek – zagrał późniejszy idol) albo wrażliwym nastolatkiem na drugim planie filmów niezależnych („Uwiązani”, „Worst Friends”, „The Adderall Diaries”). „Tamte dni, tamte noce” – ekranizacja powieści André Acimana o pierwszej miłości – nie tylko wprowadziła Timothée’ego do Hollywood. Zaprezentowała zupełnie nowy typ męskości – chłopięcej, nieśmiałej, wrażliwej. Choć fabuła filmu o włoskich wakacjach 17-letniego Elio toczyła się w latach 80., doświadczenie dorastania udało się przekazać w uniwersalny sposób. A zakochany w starszym od siebie, doświadczonym mężczyźnie nastolatek przechodził przez wszystkie stadia stawania się dorosłym – podniecenie, euforię, stratę, depresję. Dziennikarze „New York Timesa” nazwali wtedy Chalameta nowym Jamesem Deanem. Po premierze na Sundance pisano, że wszyscy wokół niego grają, a on po prostu jest. Emanuje swoją obecnością, uwodzi i uspokaja zarazem, rozkochuje w sobie dzieciaki obu płci. Elio i Timothée (wówczas trochę od bohatera starszy, już po 20. urodzinach) wydawali się jednocześnie współcześni i ponadczasowi. Trochę jak poeci przeklęcifin de siècle, paryscy egzystencjaliści i amerykańscy bitnicy. Artyzm, dekadencja i straceńczość u Chalameta równoważą się z ambicją, naiwnością i pracowitością. Za rolę Elio, za mocne wejście do kina i za wykreowanie wizerunku nowoczesnego nastolatka Chalamet otrzymał nominację do Oscara, jako trzeci najmłodszy aktor w historii nagród Akademii. 

Fot. Getty Images

Każdą kolejną rolę Timothée wybierał tak, by zgromadzić jak najwięcej różnorodnych doświadczeń. Jeszcze w 2017 r. zagrał u Grety Gerwig (swojej drugiej ulubienicy) hipstera w „Lady Bird”, wziął udział w westernie i thrillerze. Bogata filmografia świadczy zarówno o jego eklektycznych potrzebach, jak i o pracoholizmie. Status najwybitniejszego aktora swojego pokolenia potwierdził w 2018 r. występem w „Moim pięknym synu” o relacji ojca z uzależnionym od narkotyków nastolatkiem. Rok później podjął najbardziej dotąd kontrowersyjną decyzję – zagrał u Woodyego Allena w komedii romantycznej „Deszczowy dzień w Nowym Jorku”. Nie dość, że film okazał się wtórny, to Allen trafił na hollywoodzką czarną listę przez rzekome wykorzystywanie nieletnich. Skruszony Chalamet odmówił udziału w promocji filmu, a gażę przekazał na rzecz Times Up. Podreperować wizerunek pomogły mu „Małe kobietki” Gerwig, gdzie zagrał Lauriego, o którego zabiegają dwie siostry March. 

Potem przyszła pora na superprodukcję czasów postironii. „Diunę” Denisa Villeneuvea pokolenie TikToka uznało za arcydzieło, podczas gdy milenialsi narzekali na dłużyzny, nudę, przeestetyzowanie. Reżyser w Paulu Atrydzie widział tylko Chalameta, bo szukał „aktora, który wiarygodnie odegra postać, za którą podąży cały świat”. Hit science fiction zarobił 400 mln dolarów na całym świecie. Właśnie trwają prace nad kontynuacją ekranizacji melancholijnej sagi Franka Herberta. I choć Chalamet mógłby brać już tylko główne roli, gdy ceni reżysera, zagra też postać drugoplanową, jak np. w „Nie patrz w górę” Adama McKaya o katastrofie klimatycznej – jednym z najczęściej komentowanych filmów 2021 r.

Timothée Chalamet spotyka się z Kylie Jenner i przyjaźni z partnerkami z planu

Fot. Getty Images

Kariera rozwijała się u Chalameta szybciej niż życie osobiste. Umawiał się z kilkoma sławnymi dziewczynami – w liceum z Lourdes Leon, córką Madonny, potem z Lily-Rose Depp, córką Johnnyego Deppa, Lyną Khoudri poznaną na planie „Kuriera francuskiego z Liberty, Kansas Evening Sun” Wesa Andersona. Przyjaźni się z partnerkami z planu – ZendayąSaoirse Ronan, Florence Pugh. Wydaje się, że prawdziwą miłość odnalazł w Kylie Jenner. Choć ich związkowi nikt nie dawał szans, od roku tworzą szczęśliwą parę. 

xxx

Choć Chalamet gra, jakby miał starą duszę, zachowuje się odrobinę niefrasobliwie. Jak chłopiec z dobrego domu, któremu pozwala się na wszystko. – Chyba dosyć późno zorientowałem się, że jestem dorosły – mówił na łamach brytyjskiego „Vogue’a” (magazyn po raz pierwszy umieścił na okładce tylko mężczyznę, co redaktor naczelny Edward Enninful tłumaczył tym, że „Chalamet inspiruje swoim stylem i kobiety, i mężczyzn”). – Zawsze płaciłem podatki i chodziłem do dentysty, ale właściwie dopiero teraz uświadamiam sobie, jak wiele jest świata poza kinem – dodaje.

Fot. Getty Images

Wydaje się jednak, że gwiazdor od zawsze stworzony był do wyższych celów. Urodził się na Manhattanie w artystycznej rodzinie – mama Nicole Flender występowała na Broadwayu i tańczyła w balecie, a po zakończeniu kariery scenicznej zajęła się sprzedażą nieruchomości. Tata Marc – Francuz – pracuje jako dziennikarz. Dwujęzyczny Timothée każde wakacje spędzał u dziadków w Chambon-sur-Lignon. Siostra Pauline też pracuje jako aktorka. Gdy Chalamet zaczął pojawiać się na ekranie, rówieśnicy ze zwykłego liceum mu pozazdrościli. Przeniósł się więc do artystycznej szkoły LaGuardia, gdzie zasłynął jako Lil Tommy Tim. Wtedy bardziej marzył o rapie niż o rolach, a jego idolem na równi z Ledgerem był Kid Cudi. Amatorskie wideo z występem o nauczycielce statystyki, pannie Lawton, stało się wiralem na YouTubie.  

Amerykański aktor Timothée Chalamet przyznaje, że dopiero wchodzi w dorosłość

Dorosłe życie bywa nudne, życie artysty nigdy takie nie jest – mówił. Do muzyki, choć nie do rapu, powróci, wcielając się w rolę legendy rocka, poety wśród muzyków, laureata nagrody Nobla Boba Dylana w „Going Electric” Jamesa Mangolda. Aż siedem „muzycznych numerów” wykonał także w kostiumie Willyego Wonki – postaci z kart powieści dla dzieci Roalda Dahla.

Fot. Getty Images

Po Jamesie Deanie, Johnnym Deppie i Leonardo DiCaprio teraz to Chalametowi udaje się rzadka sztuka wyrażania ducha swoich czasów. Może aktor, który łączy wybitny talent ze statusem symbolu seksu i zapowiedzą nowej męskości, zdarza się tylko raz na pokolenie? Timothée – androgyniczny, delikatny, wiotki – zwiastuje wykluwanie się nowej męskości, pozbawionej choćby pierwiastka toksyny. Męskości rozumiejącej kobiety, męskości, która nie obawia się kobiecości, męskości szanującej kobiecy pierwiastek w sobie samej. Chalamet to więc „the internet’s boyfriend” – wymarzony chłopak każdej fanki. Jego plakat wiesza się nad łóżkiem, jasne. Ale to za mało. Chciałoby się zaprosić go na rodzinny obiad, żeby poznał rodziców. A w przerwie wymykać się do ciemnej sypialni, by kraść namiętne pocałunki. By poznać jego smak aż do ostatniej kości.

Anna Konieczyńska
Proszę czekać..
Zamknij