Znaleziono 0 artykułów
17.05.2025

Western „Eddington” z Pedrem Pascalem podzielił canneńską publiczność

17.05.2025
(Fot. materiały prasowe)

Reżyser Ari Aster na 78. Festiwalu Filmowym w Cannes pokazał współczesny western. W „Eddington” o konflikcie osobistym i społecznym na amerykańskiej prowincji w czasie pandemii zagrali Joaquin Phoenix, Pedro Pascal, Emma Stone i Austin Butler.

Najnowszy film Ariego Astera („Dziedzictwo. Hereditary”, „Midsommar”) rozpalił Cannes do czerwoności. Nie tylko ze względu na gwiazdorską obsadę. Obecność Joaquina Phoenixa, Pedra Pascala, Emmy Stone (memem stały się filmiki z czerwonego dywanu z aktorką próbującą odgonić osę) czy Austina Butlera wzbudziła we Francji wielką ekscytację. Ostatecznie produkcja podzieliła publiczność. „Wkurzający i pusty” – narzeka David Rooney z „The Hollywood Reporter”. „Przyciężkie i pozbawione smaku danie skomponowane z nieoryginalnych przemyśleń” – pisze Peter Bradshaw z „The Guardiana”. Dla odmiany Sophie Monks Kaufman z „The Independent” nazywa western „najśmieszniejszym jak dotąd filmem Astera”, zaś David Ehrlich z filmowego portalu Indiewire uważa, że „Eddington” „niezwykle żywo i budząc dyskomfort u widza, pokazuje, jak cyfrowy świat całkowicie odarł ludzi z umiejętności rozpoznawania swoich własnych przekonań”. O co zatem to całe zamieszanie?

Akcja filmu „Eddington” Ariego Astera toczy się w prowincjonalnym amerykańskim miasteczku w czasie pandemii

Tytułowe Eddington to fikcyjne miasteczko w Nowym Meksyku położone na granicy lokalnej jurysdykcji, tuż obok terenu zajmowanego przez rdzenne plemiona, które mają własne służby, więc między przedstawicielami patroli nieustannie dochodzi do sprzeczek. Akcja rozpoczyna się wkrótce po wybuchu pandemii COVID-19 – pokazano kolejne obostrzenia, objawy choroby, napięcia społeczne. Wielkim nieobecnym jest tylko prezydent Donald Trump, którego nie zobaczymy ani w telewizji, ani w scrollowanych bez końca wideo z TikToka. Obowiązek noszenia maseczek polaryzuje mieszkańców, by wreszcie stać się kością niezgody między burmistrzem Tedem Garcią (Pascal) a szeryfem Joe Crossem (Phoenix). Pierwszy – pełen ogłady światowiec – reprezentuje nowoczesną politykę. Popiera odnawialne źródła energii, nosi spodnie chinosy i produkuje spoty w hollywoodzkim stylu. Drugi, nieco sfrustrowany prywatnie i zawodowo, fan broni z predylekcją do kultury inceli, odbiera nakaz jako uderzenie w osobistą wolność. Napięcie wzmaga ich wspólna historia, która u niedocenianego przez żonę (Stone) Crossa przeradza się w obsesję.

W tle konfliktu głównych bohaterów narasta napięcie wśród mieszkańców. Lęk przed zakażeniem nasila animozje, brak możliwości kontaktu face to face spycha w świat wirtualny, w którym królują teorie spiskowe, a ruch Black Lives Matter sprowadza zamieszki i ferment nawet do spokojnego dotąd Eddington, gdzie spotkania przy grillu nagle są zastępowane przez publiczne dyskusje o białym przywileju i prawie do samoobrony. Im bardziej gęstnieje atmosfera na ulicach, tym silniejsze staje się napięcie między Crossem a Garcią. W którymś momencie polityczna rywalizacja przeradza się w brutalne polowanie. A że to film Ariego Astera, na klasyczny happy end trudno liczyć.

(Fot. materiały prasowe)

Współczesny western z Pedrem Pascalem porusza temat konfliktu wartości

Reżyser nie wykłada nam odkrywczych tez. Tajemniczym składnikiem tego filmowego dania jest za to idealne zestawienie znanych nam już elementów w jedną całość. Bohaterów obserwuje się jak owady w pozbawionym wentylacji terrarium – duszą się, ale wciąż powtarzają znajome schematy. Reżysera nie interesują konstruktywne wnioski czy udzielanie widzom życiowej lekcji. Aster z ludzkiego ducha wyłuskuje to, co najmarniejsze, najbardziej żałosne i wstydliwe, po czym przybliża do kamery. Filmowa opowieść szybko wychodzi z realistycznych ram. Paranoja wirtualnego świata zatruwa mieszkańców prowincjonalnej mieściny niczym narkotyk. Realny świat przemienia się w coraz szybciej scrollowany feed, gdzie kolejne okrucieństwa, skrajne hasła czy przemoc nie robią już na nikim wrażenia. Karnawał brutalności podlany jest autoironicznym sosem.

Nie zaśpiewam w chórze wybrzydzających i rozczarowanych. Prawie dwuipółgodzinny „Eddington” bardzo mi się podobał. Czytam, że Aster nie wykorzystał potencjału aktorów drugoplanowych – Emmy Stone i Austina Butlera. Powiedziałabym raczej: świetnie zagrali role epizodyczne. Bez wątpienia bowiem pierwsze skrzypce gra w „Eddington” Joaquin Phoenix, który rozpędza się coraz bardziej, przemieniając się z pasywnego introwertyka w spuszczonego ze smyczy wygłodniałego frustrata gotowego spalić świat, by tylko poczuć się ważnym.

Film umocni pozycję Astera jako twórcy konceptualnych i wysublimowanych filmów grozy. Reżyser popisuje się intelektem – to od początku integralna składowa jego twórczości. „Eddington” opowiada o współczesnym społeczeństwie, o niemożności odnalezienia własnej tożsamości w zalewie influencerskich objawień, o dewaluacji naukowego obiektywizmu, o mrocznym podbrzuszu polityki, o męskości, kobiecości i instytucjach w kryzysie. A wszystko w dopieszczonym formalnie opakowaniu. Po dość rozczarowującym i hermetycznym „Bo się boi” przyszła pora na powrót do korzeni: krwawą filmową operę zanurzoną po uszy w społecznej metaforyce. A może nawet pierwszy naprawdę współczesny western?

Anna Tatarska, Cannes
  1. Kultura
  2. Kino i TV
  3. Western „Eddington” z Pedrem Pascalem podzielił canneńską publiczność
Proszę czekać..
Zamknij