
Bolesławieckie wyroby zdobione są w charakterystyczny sposób – za pomocą stempelków w różnych kształtach. Kobaltowo-białą kamionkę z zacięciem kolekcjonują Polacy, to także jeden z naszych hitów eksportowych. Trudno uwierzyć, że nie zawsze była tak kolorowa.
Równie niewiarygodne zdaje się to, że tradycja bolesławieckiej ceramiki sięga tak daleko w przeszłość. Miasto i okolica przez wieki słynęły z niezdobionych wyrobów kamionkowych, pokrytych brązowym szkliwem i zwanych „bunclokami”. Dekoracja stempelkowa pojawiła się w 1882 roku i początkowo do nanoszenia dekoracji używano gąbki, potem gumy, a wśród motywów pojawiły się kropki, kółka, listki koniczyny, rybie łuski czy pawie oczka. Zakłady działające w mieście wytwarzały naczynia kuchenno-gospodarskie, komplety do mycia, nocniki, termofory.

W 1897 roku, po kilkunastu latach starań, otwarto w Bolesławcu Zawodową Szkołę Ceramiczną, w której przekazywano zarówno umiejętności techniczne, jak i artystyczne związane z produkcją ceramiki. To rozsławiło miasto: absolwenci szkoły obejmowali ważne stanowiska w przemyśle i szkolnictwie ceramicznym na świecie, jej nauczyciele publikowali w czasopismach branżowych efekty swoich badań. Prace uczniów prezentowane były na licznych wystawach, budząc uznanie i sygnalizując zmieniające się trendy. Bo też bolesławieckie wyroby szlachetniały, piękniały – mogły trafić na stół, a nie tylko kryć się za drzwiami spiżarki. Stało się to za sprawą wprowadzonej z początkiem XX wieku kamionki szlachetnej i postępującej mechanizacji produkcji. Pojawiły się też takie nowości jak galanteria stołowa czy figurki. Rozwój bolesławieckiej ceramiki przystopowała najpierw pierwsza, a potem druga wojna światowa.
Subtelne, organiczne formy wytwarzane pod skrzydłami Cepelii
Po wojnie zadanie uruchomienia produkcji w tutejszych doszczętnie zrujnowanych fabrykach przypadło profesorowi Tadeuszowi Szafranowi. Pełnił on funkcję kierownika technicznego w czterech zakładach, dla których opracowywał receptury mas ceramicznych i szkliw, a także projektował wazony. Bolesławiec opuścił w 1950 roku, kiedy to działalność rozpoczęła Spółdzielnia Pracy i Rękodzieła Artystycznego „Ceramika Artystyczna” w Bolesławcu. Jak wiele spółdzielni w kraju wytwarzających obiekty z zakresu wzornictwa, działała pod skrzydłami Cepelii. Do spółdzielni, w ramach współpracy, swoich studentów wysyłała Państwowa Wyższa Szkoła Sztuk Plastycznych we Wrocławiu, a praktyki nadzorowali wybitni profesorowie – Julia Kotarbińska i Rudolf Krzywiec.

Spośród praktykantek z wrocławskiej uczelni wywodziły się takie uznane ceramiczki, jak Izabela Zdrzałka, która po obronie dyplomu została kierowniczką artystyczną, Alicja Szurmińska-Krępa czy Amanda Jadwiga Różańska. Pierwsza z nich projektowała nowe formy naczyń, zdobiny [motywy zdobnicze – przyp. red.] dla form poniemieckich, opracowywała receptury nowych szkliw, angob [płynnych kolorowych glinek] i emalii, którymi dekorowane były wyroby. Dwie pozostałe projektantki odpowiadały za formy naczyń. Spółdzielnianą bolesławiecką ceramikę z tamtego okresu charakteryzują opływowe, czasem asymetryczne formy, kolory ziemi, spływające miękko szkliwa, subtelne ręczne dekoracje, połysk.
Nowe wcielenie Bolesławca na styku sztuki i rzemiosła
Jednak to nie ta ceramika, przywodząca na myśl styl ludowy, kojarzona jest najbardziej z powojennymi wyrobami z Bolesławca. Za twórcę nowoczesnej odsłony bolesławieckiej ceramiki uważa się Bolesława Wolanina. Artysta urok gliny odkrył wcześnie, bowiem już jako dziecko lepił z gliny zabawki, figurki świętych, ołtarzyki. W 1962 roku obronił dyplom w pracowni Julii Kotarbińskiej w PWSSP we Wrocławiu, a jego rzeźbiarska praca dyplomowa, nawiązująca do dziecięcych zabaw, pokazywała, że, choć sięga po tradycyjną formę wyrazu artystycznego, w głowie ma sztukę współczesną.

Po studiach pracował jako nauczyciel w szkole zawodowej w Bolesławcu, a pracę w „Ceramice Artystycznej” podjął dopiero w 1964 roku. „W latach sześćdziesiątych artysta wkraczając na obszar dotąd mu nieznany przyjął postawę badacza designera-archeologa, który tropi dawne wątki, by twórczo je przekształcać. I tak po penetracji muzealnych magazynów, po zapoznaniu się z wielowiekowym dorobkiem miejscowych warsztatów garncarskich, przedstawi Wolanin nową kolekcję naczyń”[1] – pisała Barbara Banaś. Przez lata pracy wzorów tych powstała zresztą ogromna liczba – tym z przeznaczeniem na stół czy do kuchni towarzyszyły projekty zamawiane przez producentów nalewek i miodów pitnych. Wolanin poszukiwał nie tylko nowych form, fascynował go także kolor. Współpraca z technologiem Andrzejem Skowrońskim zaowocowała nowymi recepturami szkliw, które tworzyły na powierzchni naczynia efektowną siatkę spękań ciemniejszych niż reszta naczynia. Innym charakterystycznym dla Bolesławca szkliwem jest to, które tworzy nierówności, najczęściej w kolorze złamanej bieli.

Lata 70. to w działalności Bronisława Wolanina czas fascynacji wzornictwem skandynawskim, który sprawił, że odszedł od projektowania naczyń nawiązujących do tradycji garncarskiej na rzecz prostoty, kanciastych form, geometrii, którą doskonale dopełniały niezwykłe szkliwa. Powstające obiekty ceramiczne sytuowały się na styku sztuki, wzornictwa i rzemiosła. Obok wazonów wśród projektów pojawiały się całe serie różnorodnych naczyń kuchennych. Wszystkie utrzymane w brązach, beżach, ale też turkusach czy intensywnej czerwieni, unikatowo zdobione – zawsze ręcznie przez najlepsze malarki – raz w motywy kwiatowe, kiedy indziej w abstrakcyjne.
Dekoracje stempelkowe, przez długi czas po wojnie będące w odwrocie jako „pomysł niemiecki”, powróciły na naczynia Wolanina na początku lat 70. pod postacią rybiej łuski. Ich prawdziwy renesans przyniosły jednak dopiero lata 90.
Stempelki jako znak rozpoznawczy bolesławieckiej kamionki
Prace Bronisława Wolanina to dzisiaj trofea dla kolekcjonerów ceramiki, rarytasy dla wtajemniczonych. Znak rozpoznawczy bolesławieckiej kamionki to jednak właśnie projekty zdobione stempelkami. Podobnie jak w XIX czy XX wieku, na jej wytwarzanie monopolu nie ma jedna fabryka, lecz niemal czterdzieści wytwórni. Największe z nich to nadal działająca na zasadach spółdzielni „Ceramika Artystyczna”, Zakłady Ceramiczne „BOLESŁAWIEC” oraz działająca już ponad trzy dekady Fabryka Naczyń Kamionkowych „Manufaktura”, gdzie główną projektantką jest Magda Gazur. Ta ostatnia zaprasza zresztą do współpracy różnych artystów, chociażby Dorotę Koziarę, Oskara Ziętę, Bartka Mejora, Mateusza Grobelnego czy artystki z kolektywu Pol Sztyma Wolna.

Większe wytwórnie eksportują swoje wyroby do wielu krajów europejskich, azjatyckich i Ameryki Północnej, pokazują na targach i wystawach. To, co łączy je z ponad trzydziestoma małymi manufakturami, w których powstaje bolesławiecka ceramika, to właśnie stempelki. Każda marka projektuje własne fasony naczyń i dekoracje, jednak wszystkie nanoszone są za pomocą gąbkowych stempelków w rozmaitych kształtach. Nanosi się je po pierwszym wypale w piecu i przed szkliwieniem. Początkowo charakterystyczny kobalt ma kolor lila, a inne kolory są bardzo jasne – dopiero po drugim wypale osiągają swoją finalną barwę. Czasem stempelki pokrywają całą powierzchnię naczynia, innym razem widoczna jest kremowa kamionka lub też towarzyszy im dekoracja namalowana odręcznie przez malarki. Rywalizacja na wzory, które uwiodą klientów, trwa.
[1] „Bronisław Wolanin. Ceramika”, Muzeum Miedzi w Legnicy, Legnica 2008, s. 6
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.