Znaleziono 0 artykułów
17.07.2025

Luksusowe hotele wznoszone przez największe domy mody zbudowane są z marzeń

17.07.2025
(Fot. Materiały prasowe)

Domów mody, które swoim klientom zapewniają wikt, opierunek, spokojny sen, masaż całego ciała lub jego wyselekcjonowanych części przybywa w tempie, w jakim mniej uprzywilejowani obywatele świata pędzą z rana do pracy. Czy to dobrze, że Bvlgari ma dziś sieć hoteli, Dior serwuje cappuccino, a Gucci handluje oliwą z oliwek?

Póki co, pewne jest tylko tyle, że powstaje. Pierwszy na świecie Hotel Louis Vuitton w Paryżu – dziś schowany za rusztowaniem wystylizowanym na kufer z kolekcji klasyków – już za rok obiecuje przyjąć zniecierpliwionych gości, od dawna gotowych doświadczyć luksusu z gatunku „raz na całe życie”. Jedna noc wystarczy, by do końca świata roztrząsać, wspominać i tęsknić. Jak to ma w praktyce wyglądać, właściciel hotelu, czyli koncern LVMH, milczy, maluczkim jak ja wspaniałomyślnie pozwala pobawić się w spekulantów i proroków.

Bardzo prawdopodobne, że za wystrój wnętrz odpowiedzialny jest Peter Marino, jedyny na świecie architekt, który w pracy wygląda, jakby na chwilę urwał się z imprezki sado-maso. Marino ma na koncie dziesiątki projektów dla LVMH, bardzo długo urządzał flagowe butiki przy głównych bulwarach światowych metropolii, ostatnio coraz odważniej wchodzi w hotele, wille oraz gastronomię. Cheval Blanc w Beverly Hills jeszcze się oficjalnie nie otworzył, ale Marino już się nim chwali w internecie, „to moje”, mówi, jakby ktoś miał wątpliwości, przecież paryskiego Chevala też zrobił. Należąca do LVMH sieć to domy z dala od domu albo hotele dla tych, którzy nie tolerują hoteli, nawet Ritz jest dla nich za bardzo otwarty na przypadkowych ludzi, żeby nie powiedzieć plebejski. Cheval w Paryżu zajął gmach po domu towarowym, perle art déco. Tam, gdzie kiedyś kupczono majtkami i rajstopami, teraz serwuje się kawior, szampana i truskawki eko, w dziale mody damskiej ulokował się salon wystylizowany na bibliotekę nuworysza – albumy o modzie, albumy o sztuce, a w dawnym wyposażeniu wnętrz – SPA Dior, basen z mozaiką Michaela Mayera, hammam oraz sauna, po wyjściu z której zaleca się wziąć alpejski prysznic – na głowę zamiast wody sypie się śnieg. W Chevalu najeść się można po japońsku, po włosku lub à la francais, dwie z trzech restauracji już dostały po jednej gwiazdce Michelin, a to przecież początek drogi na sam szczyt. Ponieważ w wariancie ekonomicznym noc kosztuje tu 3200 euro, w Louis Vuitton będzie pewnie trzy razy drożej i to tylko pod warunkiem, że w ogóle zaplanowano tam pokoje, a nie same apartamenty. A w nich szlafroki puchate jak suflet, kaszmirowe koce o rozmiarach kortu tenisowego, pralinki z glazurą w szachownicę, w marmurowych jak mauzoleum Lenina łazienkach kryształowe flakony perfum Louis Vuitton, waciki Vuitton, ręczniki Vuitton, inny do wycierania dłoni, inny do osuszania paznokci, jeszcze inny do poprawiania konturu ust po zaaplikowaniu szminki Louis Vuitton. Inaczej być nie może, nie powinno, bo jeszcze gość nam się pogubi: zaraz, zaraz, gdzie to ja dzisiaj śnię? W Louis Vuitton? W Versace? W Fendi?


Cały tekst znajdziecie w podwójnym, lipcowo-sierpniowym wydaniu magazynu „Vogue Polska”. Do kupienia w salonach prasowych i online z wygodną dostawą do domu.

(Fot. Ina Lekiewicz Levy)

 

Piotr Zachara
  1. Styl życia
  2. Miejsca
  3. Luksusowe hotele wznoszone przez największe domy mody zbudowane są z marzeń
Proszę czekać..
Zamknij