8 pytań, które słyszę, gdy ludzie dowiadują się, że jestem w otwartym związku

Chyba zawsze czułam, że monogamia nie jest mi pisana. Już w podstawówce miałam dwóch chłopaków naraz i oczywiście zrobiła się z tego afera. Podobnie było w liceum i na studiach –zdarzało się, że spotykałam się z kilkoma osobami w tym samym czasie, a bywało też, że zwyczajnie oszukiwałam. Ale wciąż czułam presję społeczną, że należy być tylko z tą jedną jedyną osobą, bo tak „powinno być”. Próbowałam się do tego dostosować, prędzej czy później pokusa jednak brała górę i raniłam obie strony związku, a najbardziej mojego partnera. Krzywdziłam innych. Wiedziałam, że to złe i że nie mogę tak dłużej żyć. Od czterech lat ja i mój partner sypiamy z innymi osobami.
Po zakończeniu naprawdę udanego, długiego związku monogamicznego nagle zostałam singielką pod koniec dwudziestki i zaczęłam czerpać radość z wolności i nowych możliwości. Tak poznałam swojego obecnego partnera na OkCupid. Świetnie się bawiliśmy, chemia była niesamowita. Ustaliliśmy, że chodzi nam tylko o seks, jasno stawiając granice. Jednak z czasem to właśnie spotkania z nim stały się dla mnie najważniejsze. I wtedy padło pytanie: co dalej? Kim właściwie dla siebie jesteśmy i jaką relację możemy zbudować? Oboje zdawaliśmy sobie sprawę, że druga strona ma też innych kochanków, ale nie było wątpliwości, że to my byliśmy dla siebie najważniejsi. I wtedy przyszło nam do głowy: a może da się połączyć to, co najlepsze – ekscytację, różnorodność – z prawdziwą miłością?
W lipcu 2021 roku zdecydowaliśmy się na otwarty związek. Od tego czasu słyszę wiele pytań o to, jak on działa i w ogóle po co nam to. Rozumiem, że dla wielu może się to wydawać dziwne. Ale w naszym przypadku się sprawdza i wbrew pozorom nie jesteśmy wyjątkiem. Oto najczęstsze pytania, które słyszę odnośnie do otwartego związku.
1. Co właściwie znaczy być w otwartym związku?
Związek otwarty to jedna z form niemonogamii – pojęcia obejmującego wszystkie relacje fizyczne czy romantyczne, które nie opierają się na wyłączności. Jest mnóstwo wariantów. W tym artykule skupiam się na moim związku z partnerem i tym, jak funkcjonujemy: jesteśmy oddaną sobie parą, która ma też kochanków. Albo, jak to nazywa Dan Savage, jesteśmy „monogamish”, czyli „prawie monogamiczni”. Może to przybierać różne formy. Para małżeńska, którą znam, ma kilka wspólnych dziewczyn, a do tego osobnych partnerów (ona ma partnerów obu płci, on spotyka się wyłącznie z kobietami). Mam też przyjaciółkę, która mieszka osobno od chłopaka i ma kilku stałych kochanków i kochanki, podczas gdy on podróżuje, szukając spontanicznych przygód. Dla innej pary niemonogamia to sposób na to, by jedno z nich mogło realizować potrzeby, które drugiemu nie są bliskie. Ja i mój partner mamy osobnych kochanków (ale o tym więcej później).
Najlepsze w tym wszystkim jest to, że gdy raz zdecydujesz, że w twoim związku mogą pojawiać się inni ludzie, możesz stworzyć dokładnie taką relację, jaka ci odpowiada. Sami ustalamy, co jest dla nas komfortowe. Jaki poziom zaangażowania z innymi akceptujemy. Zasada jest jedna: wszystko powinno odbywać się w sposób etyczny, bezpieczny i za zgodą wszystkich zainteresowanych stron. Wszelkie inne reguły i granice każda para czy grupa ustala indywidualnie.
Wbrew pozorom nie jesteśmy jakąś dziwaczną subkulturą wolnej miłości. Badania z ostatnich lat pokazują, że około czterech-pięciu procent związków w USA to relacje niemonogamiczne. A jeszcze więcej osób jest tym tematem zainteresowanych. W 2014 roku czasopismo „Psychology Today” opisało badanie, z którego wynika, że od 23 do 40 proc. mężczyzn i od 11 do 22 proc. kobiet chciałoby spróbować tego rodzaju związku.
2. Brzmi fajnie. Ale po co ci to, skoro masz już świetnego partnera?
Dla wielu ludzi życie z jednym partnerem i seks wyłącznie z nim wydają się trudne, wręcz wbrew naturze. Zawsze to czułam. Przez większość życia powtarzałam schemat: monogamia, zdrada, monogamia, zdrada. Tak naprawdę tylko raz udało mi się stworzyć monogamiczny związek, który działał. Ale dopiero gdy wspólnie z obecnym partnerem ustaliliśmy zasady naszej relacji, dotarło do mnie, że mogę mieć wszystko: i lojalność, i wolność. On też. Każdy na tym zyskuje (i każdy dostaje to, czego chce w łóżku).
Niektórzy żartują, że w otwartych związkach więcej czasu spędza się na rozmowach o tym, jak to działa, niż na samym seksie. U nas jest podobnie.
3. Skąd ta twoja niechęć do monogamii?
Nie twierdzę, że monogamia jest czymś nierealnym czy rzadkim. Znam wiele par, które tworzą szczęśliwe i udane monogamiczne związki. Ale sporo ludzi zaczyna podważać ten klasyczny model i to im służy, tak samo jak mnie. Budujemy i modyfikujemy nasz związek i jego zasady razem, krok po kroku. Tak, mamy swoje zasady!
4. OK, macie zasady. A jakie konkretnie?
Na początku było ich niewiele, ale z czasem pojawiło się parę nowych, które wypracowaliśmy po drodze w oparciu na własnym doświadczeniu. Bywały sytuacje, kiedy coś budziło nasz dyskomfort albo raniło, wtedy modyfikowaliśmy nasze zasady. Nie złościmy się na siebie, jeśli coś okaże się dla nas niekomfortowe, o ile nie złamaliśmy wcześniej ustalonych reguł. Po prostu wyciągamy wnioski i wyznaczamy nowe granice.
Zasada nr 1:
To była nasza pierwsza zasada: nasz związek jest najważniejszy. Pilnujemy, by nie poświęcać za dużo czasu innym partnerom. Jasne, bywa, że się z nimi zaprzyjaźniamy, zwłaszcza jeśli są z nami dłużej, ale gdy ta relacja zaczyna przeradzać się w coś więcej – stawiamy granicę.
Zasada nr 2:
Szczerość. W każdej sytuacji. Ale to akurat coś, co zawsze przychodziło nam bez wysiłku.

Zasada nr 3:
Zawsze upewniamy się, że osoby trzecie wyrażają zgodę na udział w takiej relacji. Oczywiście informujemy również siebie nawzajem, kiedy zamierzamy spotkać się z kimś innym.
Zasada nr 4:
Nie spotykamy się z osobami, które znamy – ani w realu, ani online. Kiedyś trafiłam na Facebooku na profil dziewczyny, z którą mój partner się przespał. Wyglądała jak modelka. To było dla mnie trudne, bo nie mogłam się uwolnić od porównywania siebie do obrazu, jaki stworzyłam o niej na podstawie tego, co zobaczyłam w sieci (choć w gruncie rzeczy większość tego była wytworem mojej wyobraźni). Ale przeszliśmy z partnerem przez to razem. Bo choć to on był źródłem bólu, to właśnie u niego szukałam ukojenia. Ustaliliśmy wtedy nową zasadę: żadnych kochanków z Facebooka i żadnego dodawania do znajomych.
Zasada nr 5:
Dwóch różnych kochanków na tydzień to trochę za dużo, więc staramy się tego unikać.
Zasada nr 6:
ZAWSZE używamy zabezpieczenia. Nikt nie chce złapać chlamydii.
5. Czy odczuwasz zazdrość?
Oczywiście, że tak! W moich dawnych monogamicznych związkach byłam zazdrosna właściwie bez przerwy. Atrakcyjne kobiety wydawały mi się potencjalnym zagrożeniem, a ja byłam przewrażliwiona na punkcie kontaktów moich chłopaków z innymi. Ponieważ nigdy nie mieliśmy przestrzeni, żeby po prostu porozmawiać o tym, że jakaś kobieta jest piękna albo że wpadł mi w oko jakiś facet, każdy flirt kończył się dramatem. W obecnym układzie mój partner wie, że tak, pociągają mnie też inni ludzie i z niektórymi sypiam. A ja wiem, że w jego przypadku jest tak samo. I jest to dla nas zupełna oczywistość.
Poza tym odrobina zazdrości może być zdrowa – zwykle mija po kilku godzinach, czasem po kilku dniach. A nic tak nie buduje pewności siebie jak świadomość, że mój partner to mnie kocha i to do mnie zawsze wraca. Nieraz dał mi do zrozumienia, jakim jestem skarbem. Zna wszystkie moje dziwactwa, wie, co mnie porusza i jak ze mną rozmawiać. Nikt nie zna mnie tak jak on i nikt nie pozna jego tak jak ja. Kiedy o tym myślę, dochodzę do wniosku, że raczej nie trafi na kogoś, kto byłby dla niego lepszą partnerką.
Odrzuciliśmy to poczucie „własności”, które często wiąże się z tradycyjną relacją. Cieszymy się różnorodnością i wiemy, że obecność innych kochanków nie zmienia tego, co do siebie czujemy. Rozmawiamy o wszystkim, nie ma między nami tematów tabu. Czasem pytam go o rzeczy, na które dobrze znam odpowiedź, typu: „Kochasz mnie jeszcze?” albo „Jedziesz z nią do Meksyku?” (oczywiście odpowiedź to „tak” i „nie” – w tej kolejności), bo po prostu chcę to od niego usłyszeć. Mogę mu się poskarżyć, jeśli któryś z kochanków źle mnie potraktuje. On też czasem to robi. Ponieważ nasz związek zbudowany jest na szczerości, mam pewność, że usłyszę prawdziwą odpowiedź albo dostanę szczerą radę. Otwarta komunikacja dała nam ogromne korzyści. Otwartość to fundament wszystkiego.
A ponadto świadomość, że inni też pożądają twojego partnera, potrafi być naprawdę pociągająca.
6. Co robisz, gdy on spotyka się z inną?
Czasem lubię patrzeć, jak szykuje się na randkę, wygląda wtedy bardzo seksownie. Daję mu buziaka na pożegnanie. Ponieważ mieszkamy razem, gdy znika za drzwiami, mam czas tylko dla siebie – mogę oglądać, co chcę, a całe ogromne łóżko jest moje. Gdy dopadnie mnie zazdrość i potrzebuję wsparcia, dzwonię do przyjaciół, żeby się wyżalić. Zawsze potrafią mnie rozśmieszyć i poprawić mi humor. Zdarza się, że oboje mamy randki tego samego wieczoru, choć to rzadkość.
7. A co, jeśli zakochasz się w kimś innym?
Od lat budujemy związek, który daje nam miłość, szczęście, radość i zaufanie, i oboje czujemy, że praktycznie nie da się go zburzyć. Nasza komunikacja jest na tyle szczera i głęboka, że nic istotnego nie zostałoby przemilczane. Ustaliliśmy, że jeśli jakaś relacja zaczęłaby się robić zbyt intensywna, po prostu ją zakończymy – choć do tej pory nie było takiej potrzeby. Poza tym nie ma u nas elementu zakazanego owocu – seks nie jest dla nas grzechem naładowanym adrenaliną. Z mojego doświadczenia wynika, że to właśnie ukrywanie się i dreszczyk emocji potrafią związać ludzi ze sobą i łatwo można to potem pomylić z miłością.
W dodatku monogamia wcale nie chroni przed zakochaniem się w kimś innym. A ten uroczy kolega z pracy? Czy nie można się w nim zakochać? Mam wręcz wrażenie, że sami ryzykujemy mniej – bo wiemy, co jest poza naszym własnym związkiem i że nie jest to nic lepszego od tego, co już mamy.
8. Dzięki za wyjaśnienie. Brzmi to całkiem sensownie i logicznie. I szczerze mówiąc, naprawdę ciekawie. Czuję, że chciałabym/chciałbym tego spróbować… Od czego zacząć?
OK, może to nie jest pytanie, które słyszę dosłownie za każdym razem. Ale zwykle, gdy kończę swoją „prezentację”, ludzie zaczynają postrzegać niemonogamię jako pełnoprawny rodzaj związku i niektórzy chcą sami tego spróbować. Oto jak wyglądały moje pierwsze kroki.
Żeby zdobyć się na odwagę, musiałam najpierw uświadomić sobie, że tradycyjne związki, które znałam przez całe życie, wcale nie są jedyną dostępną opcją. Dużo dała mi książka „Sex at Dawn” [„Sex at Dawn: How We Mate, Why We Stray, and What It Means for Modern Relationships”, Cacilda Jethá i Christopher Ryan – przyp. red.], która analizuje ewolucję monogamii u ludzi i pokazuje, że nie zawsze była regułą. Dawniej, zanim pojawiły się rolnictwo i większe społeczności, rozwiązłość seksualna wzmacniała więzi w grupie, zamiast wzbudzać zazdrość. Przeniesienie takiego modelu na współczesne realia było już większym wyzwaniem.
Kolejną ważną dla mnie lekturą była książka „The Ethical Slut” [„The Ethical Slut: A Guide to Infinite Sexual Possibilities”, Dossie Easton i Catherine A. Liszt – przyp. red.], którą poleciła mi przyjaciółka i która jest klasyką dla osób zainteresowanych niemonogamią we współczesnym świecie. Pomogła mi ona uporządkować myśli o różnych modelach otwartych związków, o sposobach radzenia sobie z zazdrością, budowania wsparcia i o tym, jak kluczowe są miłość i szczerość. Regularnie słucham też podcastu Dana Savage’a „Savage Lovecast”, w którym odpowiada na pytania słuchaczy, rozmawia o związkach (także niemonogamicznych) i o roli zdrowego życia seksualnego, z dużą dawką praktycznych porad.
Dzięki połączeniu różnych źródeł i własnych doświadczeń nauczyłam się, że udany związek niemonogamiczny musi opierać się na komunikacji, szczerości, otwartości, współpracy i wzajemnym szacunku – czyli na dokładnie tych samych wartościach, które są ważne w każdym innym związku. Kiedy te elementy stają się częścią codziennego życia i długoterminowej relacji, daje to ogromną siłę i poczucie spełnienia. Lęk, zazdrość czy nawet złość to zupełnie normalne emocje, które w takich związkach pojawiają się u każdego. Najważniejsze, żeby umieć je nazwać i uświadomić sobie, że nie są barierą nie do pokonania. Nawet te trudne emocje są potrzebne, bo możesz się z nimi zmierzyć i sobie z nimi poradzić dzięki rozsądkowi i logice – samodzielnie i wspólnie z partnerem. Dzięki temu zyskujesz niesamowitą wewnętrzną siłę, a wasza relacja staje się jeszcze bardziej prawdziwa i wartościowa. Jeśli czasem poczujesz się niepewnie, wystarczy, że zapytasz partnera, jak bardzo cię kocha i jak idealnie do siebie pasujecie. Odpowie ci bez wahania.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.