Znaleziono 0 artykułów
28.02.2023

Oversharing: Gdy mówimy o sobie więcej niż powinniśmy

28.02.2023
(Fot. Getty Images)

Na proste pytanie: „Co słychać?” odpowiadamy monologiem o naszym życiu. W pracy bez skrępowania opowiadamy o problemach w związku, a na Instagramie piszemy o rzeczach, o których nawet nasza rodzina nie wie. Oversharing, czyli nadmierne dzielenie się informacjami na swój temat, może dotyczyć każdego z nas. I choć żyjemy w czasach, kiedy w cenie jest autentyczność, niesie ono ze sobą spore zagrożenie – dla nas samych.

Przeprowadził się do Warszawy z Wrocławia, niedawno rozstał się z dziewczyną i pracuje w firmie transportowej, ale szuka czegoś nowego – opowiadam przyjaciółce o mężczyźnie, z którym dzień wcześniej byłam na pierwszej randce. – Tylko tyle? Spędziłaś z nim dwie godziny i nic więcej ci o sobie nie powiedział? – dziwiła się. Nie powiedział, bo nie miał kiedy. Przez całe spotkanie rozmawialiśmy… o mnie. A dokładnie – to ja mówiłam o sobie. Najpierw zapytał czym się zajmuję, więc zaczęłam szczegółowo opowiadać o swojej pracy. Gdy rozmowa przestała się kleić, podkręciłam atmosferę historiami z czasów studiów, zahaczając o to, jak trudno było mi wybrać kierunek. Później płynnie przeszłam do problemów, które miałam w liceum, a przy okazji opowiedziałam mu trochę o skomplikowanych relacjach, jakie mam z rodzicami i rodzeństwem. Wyszłam ze spotkania z poczuciem, że pokazałam się od najlepszej strony – jako osoba szczera i otwarta. Dwa dni później on odwołał kolejną randkę.

Lista osób, które wiedzą o mnie prawie wszystko jest długa: mój fryzjer, kosmetyczka, instruktorka pilatesu i manikiurzystka. Koleżanki z pracy, kierowcy taksówek oraz sąsiedzi, którzy tak jak ja co rano spacerują z psem. Na pytanie: „Jak weekend?” trudno mi odpowiedzieć, nie wdając się w szczegóły, co dokładnie robiłam od soboty rano do niedzieli wieczorem, a krępującą ciszę podczas imprez zawsze próbuję rozładować mówieniem – o sobie. Instagram jest dla mnie niczym wirtualny pamiętnik. Odkąd w mediach społecznościowych liczy się autentyczność, pokazuję swoje życie bez cenzury. Nie tylko ja tak robię. Lena Dunham wrzuciła kiedyś na Instagram zdjęcie, na którym leży na fotelu ginekologicznym, czekając na badanie. Hailey Bieber opowiadała w podcaście o swoich ulubionych pozycjach w seksie, a książę Harry opisał w książce, jak podczas pierwszego razu partnerka „ujeżdżała go jak młodego ogiera”, a w czasie wyprawy na biegun północny odmroził sobie penisa. Oversharing, czyli nadmierne dzielenie się informacjami na swój temat, to domena nie tylko celebrytów, którym – jak choćby siostrom Kardashian – napędza popularność (i miliony dolarów na koncie). Dotyczy każdego z nas.

Oversharing – co to takiego?

Mówiąc najkrócej: to skłonność do przekazywania większej ilości informacji, najczęściej na swój temat, niż powinniśmy w danej sytuacji lub konkretnej osobie. Może odbywać się to w czasie rozmowy, w mailu, SMSie czy w poście w mediach społecznościowych. To np. opowiadanie przypadkowej osobie, obok której siedzimy w samolocie lub w poczekalni u lekarza, o najbardziej intymnych sprawach dotyczących naszego życia lub naszych bliskich, zasypywanie innych historiami podczas spotkań towarzyskich albo publikowanie na Instagramie informacji, które jeszcze kilka lat temu zarezerwowane byłyby dla najbliższych osób.

(Fot. Getty Images)

Jednak w dobie mediów społecznościowych, telewizyjnych reality show oraz pandemii, która uwolniła w wielu osobach emocje, jakich wcześniej nie przeżywały, dzielenie się ze światem bardzo osobistymi informacjami stało się społecznie akceptowalne. Dlatego też oversharing często mylony jest ze szczerością. – Granica pomiędzy oversharingiem a otwartością jest cieniutka – tłumaczy psycholożka i psychoterapeutka Katarzyna Kucewicz. – Nie ma kryteriów określających: „Aha, to już jest oversharing!”. Niektórzy badacze mówią, że jeśli już, to taką granicę stawia rozmówca. To on decyduje, na ile wywody są dla niego męczące i trudne do dźwignięcia, a na ile otwartość faktycznie pogłębia kontakt. I coś w tym jest – to, co ja mogę uznać za oversharing, dla innego czytelnika może być szczerością. Wszystko zależy od tego, na jaki rodzaj rozmowy ktoś ma przestrzeń. Niektórzy mówią, że lubią oversharing, bo sami są małomówni. Inni mają alergię i odbierają to jako przejaw ekshibicjonizmu. Stąd też wręcz antagonistyczne postawy wobec Instagramerów – jedni kochają osoby, które wszystko udostępniają, a inni czują dyskomfort z powodu przekroczenia ich osobistych barier, na przykład opublikowanym zdjęciem na sedesie. Takie zdjęcie u jednych wywoła reakcję: „Super! Ale szczere i prawdziwe”, a u innych poczucie, że to narusza ich granice smaku, estetyki i przyzwoitości.

Dlaczego mówimy za dużo?

Powodów, dla których stosujemy oversharing, jest wiele. Niektórzy czują się niezręcznie na pierwszych randkach, w nowym miejscu pracy lub wśród nowych znajomych i myślą, że jedynym sposobem na przełamanie lodów jest opowiedzenie o sobie. Inni, gdy się denerwują, stają się bardziej rozmowni, bo wydaje im się, że dzięki temu będą „wyglądać” normalnie w oczach swoich rozmówców (a gdy zaczynają mówić, w stresie tracą zdolność do kontrolowania tego, o czym i jak długo opowiadają). Oversharing często dotyczy osób samotnych. Gdy w końcu nawiązują z kimś kontakt, zaczynają dzielić się informacjami o sobie w niekontrolowany sposób. – Prawdopodobieństwo zwiększa się także, gdy jesteśmy w żałobie, doświadczamy niepowodzeń w pracy lub jesteśmy przytłoczeni innymi znaczącymi stresorami – tłumaczy Ginette Blackhart, profesorka psychologii na East Tennessee State University, która prowadziła badania nad oversharingiem.

Katarzyna Kucewicz zauważa, że często oversharing ma genezę we wzorcach rodzinnych. Osoby, których rodzice dużo mówią i dzielą się każdym szczegółem z innymi, będą powtarzać ten wzorzec, przekonane, że tak właśnie wygląda prawidłowa komunikacja – tłumaczy psycholożka. – Czasami może chodzić o rozpaczliwą potrzebę zbudowania bliskości i intymności z kimś. Niektórym może się wydawać, że opowiadając dużo o sobie, tworzą głęboką więź, zbliżają się. Nierzadko takie osoby są później zdziwione, gdy okazuje się, że tak zalały rozmówcę swoimi historiami, że ten nie chce się umawiać na kolejne spotkanie czy randkę. Z punktu widzenia klinicznego oversharing bywa także symptomem różnorakich zaburzeń. Pojawia się m.in. w zaburzeniach osobowości, kiedy osoby obsesyjnie wręcz mówią o sobie, dzielą się intymnymi szczegółami z życia z przypadkowymi ludźmi, aby cały czas podtrzymywać zainteresowanie sobą. Robią to, ponieważ pragną być zauważane. Jednocześnie trudno jest im budować partnerską relację, bo czują się źle ze sobą i z innymi. Oversharing zauważa się także w przebiegu ADHD czy w epizodach manii w chorobie afektywnej dwubiegunowej.

Psycholożka zwraca także uwagę na to, że w dzisiejszych czasach mamy ogromny problem z komunikowaniem się z innymi. – Istotą komunikacji jest respektowanie granic własnych i cudzych – mówi. – Oversharing to nierespektowanie czyjejś przestrzeni, „zalewanie” sobą. Nie jest to intencjonalne wykroczenie. Często wypływa z braku umiejętności rozmowy, a mówiąc dokładniej – z braku umiejętności słuchania. Ludzie są dziś samotni, mają potrzebę mówić, a nie słuchać. Dlatego coraz więcej osób traktuje innych instrumentalnie – jak konfesjonał, w którym można wyznać grzechy i odejść do swoich obowiązków. A przecież relacja z drugim człowiekiem to wymiana, dialog.

(Fot. Getty Images)

Po czym poznać, że mówimy za dużo?

Z łatwością otwierasz się przed osobami, z którymi nie łączy cię bliska relacja? Współpracownicy znają szczegóły twojego związku? Każda rozmowa zamienia się w końcu w twój intymny monolog? Jeśli tak, powinno dać ci to do myślenia. Według psycholożki dr Andrei Bonior, autorki książki Detox Your Thoughts”, „jeśli czujesz, że wszyscy wiedzą o tobie o wiele więcej niż ty wiesz o nich, zdecydowanie nadszedł czas, aby przystopować".

Nie zawsze ktoś powie wprost, że nie chce aż tyle o nas wiedzieć. Są jednak sygnały, dzięki którym możemy sami zorientować się, że przekroczyliśmy granicę. Jeśli w ogóle zastanawiamy się, czy nie mówimy zbyt wiele o sobie, np. w pracy lub podczas pierwszych randek, to prawdopodobnie już zdajemy sobie sprawę, że ten problem nas dotyczy.

Innym sygnałem ostrzegawczym powinno być to, że bliscy czują się jak nasi terapeuci. Oczywiście, przyjaciel powinien być również powiernikiem. Warto jednak zastanowić się, czy aby nie oczekujemy, że spotkanie z nim będzie dla nas darmową sesją terapeutyczną. Media społecznościowe także są tu świetnym barometrem. Co prawda nie ma sztywnych zasad, kto i jak powinien reagować na posty, ale jeśli nawet najbliżsi znajomi ignorują nasze wpisy, warto zastanowić się, czy nie są one tak osobiste, że wprawiają w zakłopotanie nawet tych, którzy świetnie nas znają.

Mówić czy nie mówić?

Otwartość i szczerość są ważne w kontaktach międzyludzkich, ale wtajemniczanie w bardzo prywatne sprawy tych, którzy nie są na to przygotowani, może być dla nich krępujące lub wręcz przytłaczające i wpłynąć na to, jak jesteśmy odbierani. – Oversharing nie jest jednostką chorobową, ale jeśli postrzegamy siebie jako osoby wylewne, warto zadać sobie pytanie, czy na pewno treści, którymi się dzielimy z innymi ludźmi, nie obciążają ich zbytnio (warto zapytać o to wprost) oraz czy to bezpieczne dla nas, że się zwierzamy? Nierzadko ludzie opowiadają o sobie intymne szczegóły, które ktoś obraca przeciwko nim, niszcząc im na przykład reputację. W przypadkach zaburzeń klinicznych osoby „oversharingują” epizodycznie, w zaostrzeniach objawów. Kiedy ich nastrój się normalizuje, czują ogromny wstyd – zwłaszcza jeśli uzewnętrzniały się przed setkami osób, np. w swoich social mediach – tłumaczy psycholożka i psychoterapeutka Katarzyna Kucewicz.

Szacuje się, że około 40 proc. użytkowników mediów społecznościowych w wieku od 18 do 35 lat żałuje, że opublikowała w nich coś osobistego. Wielu udostępnia bardzo prywatne informacje na Instagramie lub Facebooku, zanim przekaże je swoim bliskim w prawdziwym życiu. – Dla jednych oversharing może być sygnałem otwartości, czymś dobrym i pożądanym w relacji. Dla innych przekraczaniem granic – dodaje Katarzyna Kucewicz. – Konsekwencje więc zależą zwykle od rozmówcy, jak on przyjmie naszą otwartość i co z nią zrobi. Warto jednak być ostrożnym, bo zdarza się czasem, co słyszę od swoich pacjentów, że mają oni pewnego rodzaju „kaca moralnego”, np. po wieczorze pełnym zwierzeń. Słyszę od nich: „Niepotrzebnie to mówiłem/mówiłam". Żeby uniknąć dyskomfortu, że być może informacje o nas trafiły w niepowołane ręce, warto przemyśleć, które informacje z naszego prywatnego życia chcemy zarezerwować dla partnera, które dla przyjaciół, które dla znajomych, które dla followersów, a które wyłącznie dla siebie. A jeśli oversharing towarzyszy nam ze względu na zaburzenia, z jakimi się zmagamy, warto poprosić dwie zaufane osoby o natychmiastowy feedback, gdyby nasze treści publikowane np. w sieci wymykały się spod kontroli. Bywa, że oversharing to pierwszy zwiastun epizodu hipomanii, manii czy zaostrzenia innych zaburzeń wywołanych na przykład silnym stresem.

Nawet jeśli na razie powściągliwość nie jest naszą mocną stroną, możemy pracować, by to zmienić. Badania pokazują bowiem, że dzięki praktyce można zwiększyć samokontrolę nad tym, co i komu opowiadamy. I tak np. szefowa czy współpracownicy nie muszą znać szczegółów naszej choroby albo rozwodu. Powinni jednak wiedzieć, w jaki sposób może to wpłynąć na naszą pracę. Nie musi też o tym wiedzieć nasza manikiurzystka, kierowca Ubera czy towarzysz podróży w pociągu, nawet jeśli w jego towarzystwie czujemy się komfortowo lub wiemy, że już nigdy go nie spotkamy. Dlatego zanim podzielisz się czymś osobistym, zadaj sobie pytanie: „Czy na pewno chcę, żeby inni o tym wiedzieli?” i rozważ potencjalne konsekwencje tej decyzji. Pamiętaj też, że nie jest ważne, czy mówisz o sobie czy o nowym serialu na Netfliksie. Jeśli zabierasz głos przez dłużej niż 3–4 minuty, stajesz się monopolistą w rozmowie. Zadawaj więc innym pytania, dopuszczaj ich do głosu. Im bardziej będziesz uważna na to, co mówisz i robisz, tym łatwiej będzie ci przestać „zalewać” innych opowieściami o sobie. Przynajmniej dopóki nie powiedzą wyraźnie, że na nie czekają.

Alicja Szewczyk
Proszę czekać..
Zamknij