Znaleziono 0 artykułów
27.09.2022

Małżeństwo trzyosobowe

27.09.2022
Fot. Kalpesh Lathigra

Popkultura cały czas przekonuje, że szczęście można odnaleźć tylko u boku tej jedynej, bratniej duszy, jednak rodowita Bahujanka – współzałożycielka sklepu z erotycznymi gadżetami ­– udowadnia, że najlepsze związki czasami tworzy nie dwójka, a trójka ludzi.

Nie mogą widnieć wszystkie trzy nazwiska na umowie najmu – usłyszałam, gdy podpisywałam dokumenty dotyczące pierwszego mieszkania, które miało stać się moim prawdziwym domem. – To zbyt skomplikowane. Spółdzielnie mieszkaniowe zazwyczaj oczekują, że umowa zostanie podpisana przez osobę fizyczną lub parę małżeńską. Rozumiecie, rodzinę.

Co to za słowo? I dlaczego wydaje się, że podąża za mną wszędzie?

Jako nastolatka nie znałam odpowiednich słów, aby wyrazić moją niebinarną bahujską tożsamość. Strach, że moja przyszłość zawsze będzie wyglądała inaczej niż tradycyjny schemat, do którego dąży większość ludzi, oraz przed oczekiwaniami starszego pokolenia, towarzyszyły mi od zawsze. Nie wyobrażałam sobie stabilnego i konwencjonalnego małżeństwa. Nie, gdy partnerzy, którzy dawniej cenili i celebrowali moją płynność seksualną, zaczynali prosić, „żebym zachowywała się normalnie” przy ich przyjaciołach i rodzinach. Nie mogłam być też wierna swoim przekonaniom, gdy tak wielu z nich codziennie opowiadało o tym, jak chcą, bym przyjęła ich nazwisko i wychowała nasze dzieci oraz by one wierzyły w ich bogów, pośrednio sugerując, że miałabym zrezygnować z własnej kultury i języka. Tylko po to, by założyć rodzinę.

Co oznacza słowo „rodzina” dla kogoś, komu wpajano, że musi być dwuosobowa?

To zabawne, że wymaga to tak wielu wyjaśnień, gdy rodzina nie jest standardowa – monogamiczna – wtrąca mój partner Aashish. – Patriarchalna koncepcja heteroseksualnych małżeństw jest tak głęboko zakorzeniona w ludzkiej świadomości, że ma sens dla wszystkich. A nasza? Istnieją terminy, takie jak „alternatywna rodzina” i „polikultura”, które, choć etykietyzują, są pierwszym krokiem do tego, by ludzie uznali ją jako jednostkę zbudowaną na miłości i szacunku, tak samo jak każdą inną. Jesteśmy rodziną.

– Albo „trójkąt miłosny” – dodaje nasza partnerka Shweta. – Bo to jest właśnie to – związek, który tworzą trzy osoby. Gdy dorastałam, rodziną alternatywną były pary, które adoptowały dzieci lub zdecydowały się na macierzyństwo zastępcze albo in vitro. Rozwiedzeni partnerzy, którzy byli współwychowawcami dzieci z nowymi małżonkami lub bez nich, a także nieortodoksyjne struktury rodzinne, które w ogóle odeszły od hegemonicznej formuły „jeden mąż – jedna żona”, co wywoływało dyskusję o dalszym przekazywaniu genów. Jednak pojęcie alternatywnej rodziny, w której nie ma małżeństwa, nie było dla mnie dostępne. Nauczyłam się, że jako osoba homoseksualna muszę nieustannie zabiegać o swoje prawo do małżeństwa. Czy moje związki partnerskie w magiczny sposób staną się ważne, jeśli zdobędę upragniony akt małżeństwa? Po tych wszystkich latach trudno nie myśleć o braku upragnionego dokumentu jako o osobistej porażce.

Ceremonia ślubu sama w sobie niewiele znaczy – zapewnia mnie Shweta. – Jeśli już, to komplikuje sprawy, ponieważ rodziny z obu stron nagle czują, że mają coś do powiedzenia na temat związku. To był główny powód, dla którego nie chciała małżeństwa. – Chociaż ma swoje korzyści społeczne, nie sądzę, że małżeństwo wnosi coś do związku, które jest silne. Wiedziałam, że zamierzam spędzić życie z Aashishem i wzięliśmy ślub, ponieważ wydawało nam się to właściwe. Ale potem poznałam Tanishę i z czasem, gdy spędzaliśmy razem coraz więcej czasu, uczucia pojawiły się w naturalny sposób. Niewiele ze struktury naszego związku jest moim własnym dziełem. Nie miałam żadnych intencji, poza tym, żeby go pielęgnować i pozwolić, żeby wszystko się samo ułożyło – dodaje Shweta, spoglądając na mnie z uznaniem.

Istnieje też problem z przyziemnymi kwestiami – ripostuje Aashish. – Nie ma oficjalnego dokumentu, który uznawałby nas wszystkich troje za najbliższych krewnych, nie możemy podejmować decyzji za siebie nawzajem w nagłych przypadkach medycznych, a na naszych umowach najmu zawsze będzie tylko jedno lub w najlepszym wypadku dwa nazwiska.

Może właśnie dlatego rozpoczęcie wspólnego przedsięwzięcia, ­jakim jest Sangya Project, znaczyło dla mnie tak wiele.

Nie dość, że mogę prowadzić sklep z erotycznymi gadżetami i pracować nad dyskursem wokół seksu i związków, na temat których prowadzę regularne rozmowy, to jeszcze w końcu mogę zobaczyć moje nazwisko obok nazwisk moich partnerów na kartce. To potwierdzenie, że zbudowaliśmy coś razem.

To, co zaczęło się jako strona z misją edukacji seksualnej na Instagramie, gdzie przeformułowaliśmy dyskurs pod doświadczenia osób homoseksualnych, związków poliamorycznych i osób ocalałych z traumy, szybko przerodziło się w sklep, w którym ludzie tacy jak my mogą kupić narzędzia pomagające w osiągnięciu przyjemności i lepszym zrozumieniu, jaki rodzaj dotyku lubią lub nie. Pozwoliło nam to poznać się z ludźmi, którzy używają praktyk BDSM do uwolnienia się od traum, pomóc komuś, kto zmaga się z pochwicą, zaprojektować zabawki erotyczne, które przynoszą euforię różnym tożsamościom i wysłuchać mężczyzn, którzy chcieli uwolnić się od tradycyjnych ról, których oczekuje się od nich ze szkodą dla ich własnego szczęścia i pragnień. Dla mnie oznaczało to również poruszanie się po doświadczeniach przyjemności poza hierarchią przynależności do kasty i skrępowania, które wpłynęło na moją granicę zgody i godność mojego ciała.

Jak zatem można argumentować, że rodzina jest czymś, co można znaleźć tylko w związkach między mężczyznami i kobietami – podziale, który często krzywdzi osoby transpłciowe, wskazując, że nie są „idealnym” ucieleśnieniem swojej płci? Rodzina jest jak wspólnota, a moja składa się z dziesiątek „obcych” ludzi, przyjaciół i moich partnerów, którzy nie pragną niczego więcej niż akceptacji tego, w jaki sposób tworzą związki z innymi. Wbrew temu, co może sądzić społeczeństwo, jesteśmy rodziną. Taką, która ciągle chce się uczyć bycia lepszym.

Dom nie jest tam, gdzie czeka na mnie mąż lub żona. Domem jest to, co zbudowałam z moimi najlepszymi przyjaciółmi, moimi partnerami w miłości i radości, gdzie będę starzeć się z dumą i godnością, z lub bez odpowiednich papierów. Reszta, jak to ujęła Shweta, „to wyłącznie kwestie znaczeniowe”.

Artykuł oryginalnie ukazał się na Vogue.in.

Tanisha RK
Proszę czekać..
Zamknij