Znaleziono 0 artykułów
16.10.2025

Tradycja, natura, siła: wystawa „Sawaru” Boy x Kubaj w hotelu Nobu

16.10.2025
Fot. materiały prasowe

Wystawa „Sawaru” artystów wizualnych Gosi Boy i Mata Kubaja, przygotowana pod kuratorską opieką dr Marty Jarnuszkiewicz, łącząca fotografię, malarstwo, instalację i performance, rusza w warszawskim hotelu Nobu. Wystawiane na niej prace pokazują relacje między naturą a kulturą, tradycją a nowoczesnością. A wszystko to osadzone w polskich i japońskich rytuałach.

Słowo „Sawaru” ma w języku japońskim wiele znaczeń, w tym „dotykać”, „czuć”, ale też „przeszkadzać”, „ingerować” lub „być szkodliwym”. Co dla was oznacza „Sawaru”?

Gosia Boy: Punktem wyjścia jest dla mnie pojęcie dotyku – nie fizycznego, lecz metafizycznego, wychodzącego poza codzienne doświadczenie. Interesuje mnie jego harmonijny wydźwięk, relacyjny charakter i potencjał wielozmysłowego odczuwania. Istotnym odniesieniem była tu książka przywołana przez naszą kuratorkę, dr Martę Jarnuszkiewicz, Juhaniego Pallasmy „Oczy skóry. Architektura i zmysły”, w której fiński architekt sprzeciwia się hegemonii wzroku jako głównego narzędzia poznania, zachęcając do odbierania świata poprzez inne zmysły. Szczególną rolę przypisuje dotykowi i cielesności, wskazując, że „można dotykać okiem, a skórą rozpoznawać kolory”. Pracując nad narracją fotograficzną oraz instalacjami w duchu Pallasmy, potraktowałam ciało jako podstawowe narzędzie percepcji – ciało, które widzi, czuje, pamięta i dotyka. Współpraca z performerką Martą Pieczul, absolwentką Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie, pozwoliła mi przełożyć te idee na język gestu i ruchu.

Mat Kubaj: Malarstwo, fotografia, instalacje – one również w pewien sposób nas dotykają. Od lat fascynuje mnie dotyk wyrażony poprzez malarstwo gestu. To właśnie ta subtelność była tym, czego poszukiwałem również w tym projekcie. Wszystkie znaczenia słowa „Sawaru” zazębiają się tutaj i łączą, tworząc między sobą dialogi – bo oznacza ono także „spotkanie”. I właśnie to najlepiej oddaje nasze artystyczne doświadczenie.

Fot. materiały prasowe

Wspominacie o Juhanim Pallasmie i jego niekonwencjonalnym podejściu do odbierania świata różnymi zmysłami. Gdyby zatem „Sawaru” miało być dźwiękiem, jak by dla was brzmiało?

G.B.: Byłby to dźwięki natury, ponieważ połączenie z przyrodą jest w naszych pracach kluczowe. „Sawaru” brzmiałoby dla mnie jak szum liści ogrzanych słońcem, jak wiatr ocierający się o ich powierzchnię – jak to, co ujawnia się w prześwicie i Leśmianowskim „przeziorze”, gdzie światło, ruch i dotyk odsłaniają głębsze warstwy bycia. To przestrzeń, którą można usłyszeć, gdy zamyka się oczy i stoi pośrodku polany w lesie.

M.K.: Dla mnie „Sawaru” miałoby brzmienie dzwonków Koshi – czterech żywiołów: ziemi, wody, ognia i powietrza – albo po prostu ciszy. Przez całe lato, przez większość weekendów, wyjeżdżałem na wieś. Pracując nad tą wystawą, uświadomiłem sobie, że moją największą potrzebą było właśnie wsłuchiwanie się w ciszę. Lasy, pola, dzikie zwierzęta, żadnej zabudowy w zasięgu wzroku. W tym przebodźcowanym, dynamicznym świecie to doświadczenie okazało się niesamowicie kojące. Cisza pozwala wsłuchać się w swój wewnętrzny głos – i w swoją prawdę. Właśnie to stało się inspiracją do stworzenia tej wystawy.

Fot. materiały prasowe

Mówiliście o waszym artystycznym spotkaniu przy okazji wystawy „Sawaru”, ale gdzie spotkaliście się po raz pierwszy?

M.K.: To wciąż jest w sztuce osadzone, bo w Muzeum Sztuki Nowoczesnej.

G.B.: Wpadliśmy na siebie podczas wydarzenia „Voguea” i zaczęliśmy rozmawiać. Chwilę później Mat organizował performance, na którym zrobiłam zdjęcia. To był nasz pierwszy artystyczny dialog. Od samego początku planowaliśmy stworzyć wspólny projekt, ale nie wiedzieliśmy, dokąd nas to zaprowadzi.

Wasza wystawa łączy kulturę polską i japońską, pokazując, co mimo znaczących różnic nas łączy. To niezwykle ważny przekaz w dzisiejszym świecie, kiedy światowe rządy i nastroje społeczne chętniej szukają tego, co nas różni. Czy to jest forma buntu?

G.B.: To raczej gest otwarcia niż buntu – próba zadania pytania o to, czym jest dziś gościnność, tak bliska przecież naszej polskiej kulturze. Symbolem tej postawy stało się dla mnie drzewo, które znalazłam nieopodal domu – sumak octowiec (Rhus Typhina L.). To gatunek migracyjny, przybyły z Ameryki Północnej do Europy w XVII wieku. Dzięki niezwykłej zdolności adaptacji i nieoczywistemu, egzotycznemu pięknu, które przyciąga uwagę, szybko wpisał się w nasz krajobraz. Choć dziś uznawany jest za gatunek inwazyjny, jednocześnie przyciąga uwagę badaczy ze względu na swoje właściwości lecznicze i potencjał zastosowań w zrównoważonych praktykach. Dawniej kora i liście sumaka służyły do barwienia i garbowania. Sięgając po te właściwości rośliny, stworzyłam obiekt – wykorzystałam hotelową tkaninę pościelową, którą zafarbowałam owocami sumaka octowca. Ten gest łączy tradycyjne praktyki barwiarskie ze współczesnym pytaniem o relację natury i kultury. Obiekt ten po raz pierwszy zaprezentowałam w październiku na międzynarodowej wystawie Contemporània w Barcelonie, gdzie zdobył wyróżnienie „Voguea”. Teraz powraca do Warszawy, gdzie będzie pokazany w hotelu Nobu. To początek projektu, który będę dalej rozwijać.

Fot. materiały prasowe

To ładna metafora, dotycząca tego, jak coś, co początkowo może przerażać i zostać uznane za inwazyjne, okazuje się zbawienne. Wystawa „Sawaru” odbywa się w warszawskim hotelu Nobu. Hotel to też ciekawa przestrzeń, znajdująca się poza czasem, gdzie choć ludzie śpią, nikt tak naprawdę nie mieszka. To również nadało kolejną warstwę waszemu przekazowi?

G.B.: Tak, hotel to jedno z miejsc, które antropolog kulturowy Marc Augé nazywa „niemiejscami”. To było też dla nas ważne, że Nobu jest liderem praktyk ekologicznych. Wystarczy wspomnieć, że na zewnątrz cała ściana pokryta jest roślinami, które stały się płucami tego miejsca. Tu także można odnieść się do naszych tradycji, ponieważ dawniej w Polsce drzewa i rośliny były sadzane przed domem, by chronić mieszkańców. Zioła były wykorzystywane jako część konstrukcji chat, by odpędzać złe duchy.

Fot. materiały prasowe

M.K.: To również globalny trend, w który wpisuje się nasz przekaz. Ostatnio byłem na Biennale Architektury w Wenecji, gdzie silnie eksplorowano temat poczucia bezpieczeństwa i bliskości ­– bycia tu i teraz. Cielesność, bliskość, dotyk – to wszystko odzwierciedla się także w tkaninach. Wystarczy pomyśleć choćby o hotelowej pościeli, która znajduje się tak blisko naszego ciała. Tkanina staje się czymś więcej niż tylko materiałem użytkowym – to element, który łączy wszystkich ludzi przybywających do hotelu, daje poczucie ciepła, bezpieczeństwa, znajomej obecności. Co więcej, jest przetwarzana, odzyskiwana – niesie ze sobą ślad poprzednich doświadczeń. Właśnie takie tkaniny, pochodzące z Nobu, wykorzystaliśmy do stworzenia obrazów – materiały z odzysku, bliskie idei zero waste, dobrane w pełni świadomie.

Sporo mówicie o polskich, słowiańskich tradycjach. Przez lata wstydzono się krajowego folkloru, do którego teraz od niedawna z dumą wracamy.

M.K.: Zdecydowanie. To mocno wybrzmiało również na weneckim Biennale. Polski pawilon poruszał temat bezpieczeństwa, ale w odniesieniu do naszych ludowych wierzeń i rytuałów – takich jak kadzenie mieszkania, wieszanie podkowy nad wejściem na szczęście czy zapalanie świecy w oknie, by odpędzić złą energię. W tym kontekście warto też zwrócić uwagę na motyw koła. Koło Enso – symbol pełni, doskonałości i organicznego rytmu życia – stało się centralnym elementem moich prac. To z kolei bezpośrednie nawiązanie do kultury japońskiej. Koło pojawia się także w performansie, który będzie integralną częścią wystawy.

Na czym będzie polegać performance?

M.K.: Przy okrągłym stole zostaną rozłożone tkaniny z recyklingu – które będę malować, tworząc wspólną mapę myśli. Każdy z widzów będzie mógł do mnie dołączyć i współtworzyć to dzieło. Chodzi o zatarcie granic między ludźmi, o wspólną pracę i stworzenie czegoś unikatowego. Tym samym powstanie praca, która połączy wszystkich uczestników. Bardzo zależało mi na tym, by był to właśnie stół okrągły – zapraszający, pozbawiony kantów, bez barier. Symbol otwartości, inkluzywności, całości i pełni.

Fot. materiały prasowe

Czyli znowu wracamy do polskich tradycji – do gościnności.

G.B.: Tak, ale nie tylko do niej, bo w naszej wystawie tej polskości można odnaleźć sporo. Wracamy do korzeni. Ja w mojej pracy tekstylnej umieszczam haft, który nawiązuje do mojej babci, ponieważ nosi jej imię – Janina. Ten haft jest rodzajem znaku strukturalnego: wyznacza oś i prowadzi linię narracyjną otwarcia, która przechodzi przez tkaninę. Nawiązuje też do portretowanego przeze mnie drzewa i rzeźbiarskości jego konarów. Tutaj natchnął mnie również Bolesław Leśmian, który w wierszu „Pragnienie” pisze: „I chciałbym przez przygodny wśród gałęzi przezior patrzeć, pieszcząc, w noc – w gwiazdy i w błyskania jezior”. To wszystko jest więc mocno w polskiej tradycji, ale także w tradycji polskiej wsi zakorzenione. Jesteśmy dumni, że możemy czerpać z naszej bogatej historii.

Fot. materiały prasowe

Ukłon w stronę babci Janiny też jest ciekawym, osobistym elementem, który dodaje kolejnej warstwy emocjonalnej.

G.B.: To było dla mnie ważne, bo wychowałam się z babcią. Nauczyła mnie wielu rzeczy – przede wszystkim szycia. Robiła na drutach, haftowała, przekazywała mi tradycyjne rytuały. Pamiętam, że gdy nadchodziła burza, stawiała przy oknie gromnicę, by ją odpędzić. Te drobne gesty, zakorzenione w codzienności, zostały we mnie i wciąż rezonują w moich pracach.

„Sawaru” to wystawa różnorodna – mamy w niej fotografię, malarstwo, instalacje, performance. Czy zachowanie porządku przekazu, by nie wkradł się w tej rozmaitości bałagan, było wyzwaniem?

M.K.: W tym pomogła nam nasza kuratorka, dr Marta Jarnuszkiewicz, która od początku nad tym czuwała i porządkowała nasze myśli. To, że wszystko jest spójne, to jej zasługa.

G.B.: Jesteśmy wdzięczni dr Marcie Jarnuszkiewicz za opiekę kuratorską i konsekwentne prowadzenie nas przez cały proces. Bez jej wsparcia, wiedzy i zaangażowania ten projekt po prostu by nie powstał.

Fot. materiały prasowe

Co chcielibyście, by widzowie wynieśli z waszej wystawy? Jakie emocje chcielibyście w nich wywołać? Jakie myśli zasiać?

M.K.: Chciałbym, żeby goście naszej wystawy zatrzymali się na chwilę i dali sobie czas na kontemplację – żeby spróbowali zrozumieć przekaz prac i poczuli, że sztuka nie musi być czymś zamkniętym czy niedostępnym. Wręcz przeciwnie. Zapraszamy do dialogu i dyskusji – zarówno poprzez kontemplację, jak i aktywny udział w performansie. Zachęcamy do współuczestnictwa w tym wydarzeniu. Na miejscu będzie serwowana matcha – również z dodatkiem przyprawy sumaku – przy której będzie można w spokoju przyjrzeć się pracom i wejść z nimi w osobisty kontakt. Chcielibyśmy osadzić sztukę w codzienności – pokazać jej siłę w budowaniu relacji i tworzeniu wspólnoty.

G.B.: Podpisuję się pod tym. Dodałabym jeszcze wątek otwartości na innego. Mam nadzieję, że wystawa pokaże, że warto być na niego czułym – dostrzegać, słuchać, reagować. Ważne są tu zrozumienie, akceptacja i uważność. Także wobec tych drobnych, codziennych cudów, które często umykają naszej percepcji. Jeśli naprawdę otworzymy oczy, okaże się, że jest ich wokół nas znacznie więcej, niż przypuszczaliśmy.

Wystawa „Sawaru” Boy x Kubaja otwiera się w warszawskim hotelu Nobu 20 października 2025

Kara Becker
  1. Kultura
  2. Sztuka
  3. Tradycja, natura, siła: wystawa „Sawaru” Boy x Kubaj w hotelu Nobu
Proszę czekać..
Zamknij