
Hatice, 32-letnia psychotraumatolożka, przez długi czas czuła gniew. Pewnego dnia odkryła, że krzyk pomaga jej w rozładowaniu złości. Z krzyczenia na łonie natury uczyniła swój rytuał. Magazynowi „Vogue” opowiada, jak uwolniła się od wstydu i czego nauczyła się w kwestii radzenia sobie z trudnymi emocjami.
Ostatni rok nie był dla mnie łatwy. Wszystko wydarzyło się w tym samym czasie i z pewnością było ze sobą powiązane: czułam się źle sama ze sobą, zdradzona przez ludzi wokół mnie, kwestionowałam własne życiowe decyzje, doświadczyłam przemocy psychicznej, a do tego po raz drugi miałam przepuklinę dysku. Gdybym postępowała zgodnie z moją zwykłą strategią działania, odepchnęłabym od siebie wiele negatywnych uczuć, które mnie przytłaczały, przełknęłabym je po prostu, zignorowała, najlepiej jak umiem. Jak zawsze. Teraz było jednak inaczej.
W tamtym czasie wybrałam się na spacer z przyjacielem w Baden-Baden, doszliśmy do wodospadu. Być może była to siła spadającej wody lub jej donośny szum, lecz nagle poczułam, jakby coś we mnie pękło. Uczucie było tak silne, że moja wyćwiczona samokontrola stopniowo mi się wymykała. – Czy to w porządku, jeśli będę krzyczeć? – zapytałam przyjaciela. Odpowiedział: – Pewnie, krzycz, a potem krzyczeć będę ja. Więc krzyczałam, ile sił w płucach. Emocje wypłynęły ze mnie – bez żadnego skrępowania. Krzyczałam ja, potem krzyczał on. Gdy ponownie zamilkłam, natychmiast ogarnęło mnie uczucie szczęścia. Zaczęłam się śmiać, czułam się jak dziecko.
Okazywać uczucia albo trudne emocje? Przecież wpojono mi, że trzeba zachować kontrolę
Nie wiem, czy jest to bezpośrednio związane z kurdyjską kulturą, w której dorastałam, lecz zawsze miałam poczucie, że dziewczęta lub kobiety powinny być ciche, miłe i powściągliwe, a nie głośne, impulsywne czy wręcz porywcze. Taki przykład wyniosłam z domu i tego też ode mnie oczekiwano. Może dlatego w moim życiu często dominował wstyd. W dzieciństwie często powtarzano mi, że jest mnie za dużo, że za dużo czuję, za dużo mówię. Więc przestałam. Przez te wszystkie lata zawsze starałam się panować nad sobą i nie okazywać niczego, co mogłoby przypominać negatywne emocje. Po moim krzyku poczułam nagle lekkość.
Następnego dnia gniew znów się jednak we mnie wzmógł. Zadałam sobie pytanie: Co się stanie, jeśli będę krzyczeć tak długo, aż złość całkowicie zniknie? Jeżeli będę krzyczeć każdego dnia, to musi nadejść moment, w którym przestanę czuć złość. Zapragnęłam, by uczucie lekkości, które poczułam zaraz po pierwszym krzyku, trwało bez końca. Przez jakieś dwa tygodnie codziennie jeździłam do lasu i krzyczałam. Bliskie mi osoby wiedziały, jak źle się w tym okresie czułam. Towarzyszyli mi, często wyruszaliśmy razem, aby pokrzyczeć. Aż pewnego dnia zdałam sobie sprawę, że już tego nie chcę.
Krzyk pomaga mi rozładować emocje. Gdy rozprawiłam się ze złością, nadszedł smutek
Po złości nastąpił smutek. Choć jako psychotraumatolożka często towarzyszyłam innym w ich gniewie, to z moim własnym rzadziej się konfrontowałam. Dzięki mojej pracy wiem, że złość jest często traktowana priorytetowo względem innych emocji, ponieważ jest łatwiejsza do odczuwania. Poprzez radzenie sobie z gniewem tworzy się przestrzeń dla emocji leżących u jego podstaw – w moim przypadku był to smutek, który towarzyszył mi przez kilka kolejnych tygodni. Dałam uczuciom czas i przestrzeń, próbując uważnie przyglądać się, jak we mnie wybuchają i jak na mnie działają.
Czas smutku pozwolił mi zakwestionować samą siebie i wszystko inne. Dlaczego mnie to spotkało? W jakim stopniu jestem sama odpowiedzialna za to, co mi się w życiu przytrafiło? Dlaczego czuję się samotna, mimo że tak nie jest? Dlaczego zawsze czuję się zdradzona? Jak mogę nad sobą pracować i co muszę zmienić, aby móc się od tego oderwać? Nagle zobaczyłam wszystko o wiele wyraźniej niż wcześniej.
Dlaczego ważne jest, by czasami odłożyć na bok wstyd i potrzebę kontroli?
Nad wodospadem w Baden-Baden nie myślałam o swoim krzyku i jego wpływie na innych. Po prostu dałam upust swoim uczuciom. Bez konkretnego odbiorcy, niesione w świat. W tym czasie nie odczuwałam żadnego wstydu. Za to przez wszystkie poprzednie lata – bardzo intensywnie. Porzucenie kontroli, choć miało oznaczać wolność, zawsze wzbudzało we mnie pewien lęk. Odczuwałam wstyd i bałam się ujawnić ludziom wokół siebie jakąś nieznaną im cząstkę siebie, coś, co mogłoby wprawić mnie w zakłopotanie i spowodować, że mogę ich stracić.
Zrozumiałam jednak, że gdybym nie przełamała swojego wstydu i kontroli, nadal czułabym się źle. Od tego czasu daję moim emocjom o wiele większą swobodę: czy to przez krzyk, płacz, czy śmiech. Jeśli ktoś patrzy na mnie dziwnie, staram się być ponad to. Zrozumiałam, że są miejsca i ludzie, przy których można czasem na chwilę się wściec – bez konsekwencji dla naszych więzi. Miejsca i ludzie, którzy nie potępiają gniewu, lecz doceniają go i wiedzą, jak sobie z nim radzić.
Na TikToku pokazuję wiele z moich sposobów radzenia sobie ze złością. Filmy, na których widać, jak krzyczę, zbierają różne opinie. Większość osób twierdzi, że spróbowało i pokochało tę metodę, inni są zainspirowani, choć jeszcze nie odważyli się spróbować. Nie brakuje też osób, które uważają, że krzyczenie na łonie natury jest krępujące. To też jestem w stanie zrozumieć.
Krzyczenie jako sposób na rozładowanie złości nie jest dla każdego, ale każdy powinien mieć metodę, jak uwolnić stłumione, silne emocje tak, by nie krzywdzić innych
Po dwóch tygodniach krzyczenia i następującej po nich fazie żałoby w końcu nadeszła ulga. Poczułam się tak, jakby ktoś nacisnął mój przycisk „reset”. Jednak tylko dlatego, że mam teraz dostęp do złości i smutku i mogę je wyrazić, uczucia te nie znikają całkowicie. Ale teraz już lepiej sobie radzę z własnymi emocjami: kiedy zdaję sobie sprawę, że zaczynam odczuwać złość, po prostu krzyczę – albo szukam innego ujścia i idę na przykład na siłownię.
Spychanie złości i smutku na bok, traktowanie ich jako uciążliwych, może na dłuższą metę sprawić, że zachorujemy. Gniew jest również po to, aby pokazać granice. Jeśli będę je ignorować i stale starać się zadowolić wszystkich dookoła i nie wyrażać swojego niezadowolenia, inni nigdy nie dowiedzą się, że coś mnie przerasta.
To naturalne, że na początku niektórzy mogą mieć opory przed krzykiem. Ale im więcej się krzyczy, tym lepiej. Jednakże niepohamowany krzyk nie jest odpowiedni dla każdego. Niektórzy skuteczniej uwalniają złość poprzez tupanie, kreślenie na papierze/malowanie na dużych formatach albo aktywność sportową. Celem jednak nigdy nie może być próba zranienia innych osób. Chodzi o szczerość, wyzbycie się wstydu i dbanie o siebie. I to jest przyjemne uczucie.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.