Znaleziono 0 artykułów
17.12.2023

Wystawa „Arkadia” w Muzeum Narodowym: Jak żyje mit

17.12.2023
Witold Pruszkowski (1846–1896) Nimfy wodne / (Fot. Materiały prasowe)

W fascynującą, wielowymiarową podróż po rozległej mitycznej Arkadii, od antyku do dziś, zaprasza Muzeum Narodowe w Warszawie. Odwieczne marzenie ludzkości o idealnej krainie odbieramy w trudnych czasach ze szczególną siłą. A poznając wystawę, możemy pytać: Gdzie jest nasza Arkadia?

Świat rozdzierany niepokojem, konfliktami i kryzysami marzy o miejscu wytchnienia i harmonii. Być może na chwilę odnajdziecie je w muzealnych salach, a przynajmniej przejrzycie się w chaosie i tęsknotach ludzi innych epok, bliższych nam, niż może się wydawać. „Arkadia” daje szeroką panoramę wyobrażeń idealnego świata, w którym możliwe jest wyzwolenie od opresji codzienności.

– Potraktowaliśmy Arkadię jako ponadczasową metaforę otwierającą się na wiele wymiarów – mówi doktora habilitowana Agnieszka Rosales Rodríguez, moja przewodniczka po warszawskiej „Arkadii”, która wraz z profesorem Antonim Ziembą jest kuratorką tej wystawy. – To przestrzeń idealnej przyrody, błogiego raju, szczęśliwego miejsca, gdzie człowiek bytuje w słonecznym pejzażu. W towarzystwie bogów, zwierząt, zaprzyjaźnionych ludzi. To też przestrzeń sztuki, bo arkadyjscy pasterze, tak jak ich przedstawia Wergiliusz w „Bukolikach”, śpiewają o miłości i uprawiają liryczne dialogi. Jest to więc przestrzeń poezji i muzyki. Oraz erotyki, zmysłów, wolności. A nawet anarchii. 

Hipolytte Flandrin (1809–1864) Młody pasterz (Odpoczywający młody pasterz) 1834–1835 / (Fot. Materiały prasowe)

„Arkadia”: Jak uciec przed grozą życia?

Być może dziś arkadyjski mit kusi szczególnie wizją ucieczki od zniewolenia cywilizacją, morderczym pośpiechem, niezliczonymi wymaganiami i zasadami, jest wszak przestrzenią znoszącą wszelką formę przymusu. Daje za to wolność ciała i wyrażania się. Starożytny topos funkcjonuje w rozmaitych tekstach kultury, jak u wspomnianego Wergiliusza patronującego wystawie. Kuratorka mówi, że twórcy ekspozycji wykorzystują nazwę Arkadii, by przywołać piękną starożytność, choć mają świadomość, że samo to wyobrażenie jest jedynie konstruktem: – Wergiliusz tworzył swój idealny pasterski świat także w okresie głębokich niepokojów społeczno-politycznych. Wymyślił sobie tę krainę na Peloponezie starożytnej Grecji, ale jej opisy bliższe są okolicom jego rodzimej Mantui niż skalistym krajobrazom greckim. Już dla niego była to więc forma ucieczki przed chaosem, tyranią i wojną. I tego człowiek nieustannie potrzebuje.

W tym sensie Arkadia staje się nie tylko pojęciem geograficznym, kulturowym, ale wręcz metafizycznym. Opisuje potrzebę człowieka, by znaleźć lepszy świat i lepszy obraz samego siebie.

Wergiliusz buduje swoją koncepcję świata na zrębach filozofii epikureizmu. A więc wiary w możliwość osiągnięcia szczęścia, wyzbycia się lęku przed śmiercią i nicością. I to jest właściwie myśl przewodnia wystawy: jak uciec przed tym, co budzi grozę? W jaki sposób wysublimować nasz świat? Czy możliwa jest odnowa człowieka?

Pojęcia hedonizmu, rozkoszy zakładają nie tylko uciechy zmysłowe, ale także rozwój duchowy. Inaczej mówiąc, pod pozorem świata zabawy, wiecznej błogości, miłości i młodości ukryta jest jednak melancholia, gorzkie poczucie iluzji tego wytęsknionego świata.

(Fot. Bartosz Bajerski)

„Arkadia”: Jasny Apollin i mroczny Dionizos

Słynne „Et in arcadia ego” („I ja byłem w arkadii”) niesie w sobie gorycz utraty. Właściwie ten mit zawsze był dwuznaczny, co w pełni wybrzmiewa na wystawie. Otwiera ją figura satyra, która kojarzy się ze światem arkadyjskim zamieszkiwanym przez hybrydyczne, magiczne stworzenia. Ów satyr, bożek Pan czy rzymski Faunus (tu w rzymskiej kopii na podstawie hellenistycznego oryginału), przedstawiony jest w momencie ekstazy, radości życia, ale to rodzaj ułudy.

– Ten uczestnik orszaku Dionizosa uosabia nieokiełznane istnienie – tłumaczy badaczka. – Ale z drugiej strony, interpretując tę figurę za filozofem Fryderykiem Nietzschem – jest wcieleniem Dionizosa, Boga szalonego, dzikiego, odpowiadającego za niekontrolowane instynkty i popęd seksualny. Za tę sferę życia, która nie poddaje się regułom rozumu. Jest przeciwieństwem słonecznego Apollinaby odwołać się do nietzscheańskiej dychotomii. Tak widziany Dionizos to także duch cierpienia, a z jego „pieśni kozła” wywodzi się przecież tragedia grecka. Może na pierwszy rzut oka nie dostrzegamy tego elementu mrocznego, ale on jest obecny w kulturze od zarania.

François Boucher (1703–1770) Uroki wiejskiego życia (Les Charmes de la vie champêtre) / (Fot. Materiały prasowe)

Na wystawie widzowie znajdą jednak mnóstwo słonecznych pastoralnych obrazów szczęśliwego życia wyzbytego trosk. Zwłaszcza obrazów Italii, bo w epoce nowożytnej to właśnie Włochy stały się wyobrażeniem szczęśliwej krainy. I śmiem twierdzić, że są też dla wielu współczesnych – ze względu na krajobraz, kulturę i ludzi, którzy umieją cieszyć się chwilą, odpoczywać i wspólnie biesiadować. Ponieważ także dla nas, żyjących w dojrzałym kapitalizmie, ważne jest, by uświadomić sobie, że pełnia człowieczeństwa to nie tylko praca. Według kuratorki to właśnie jest lekcja starożytnych, której wciąż nie umiemy przyswoić: – Cała kultura „otium”, czyli wypoczynku, pochodzi od nichOczywiście wypoczynek zarezerwowany był przez stulecia dla elit, które uprawiały swoje „otium post negotium”, czyli po życiu publicznym zażywały odpoczynku. To nie były marazm i próżniactwo, tylko także przestrzeń dla kontemplacji, życia umysłowego, uprawiania uczonych dialogów, poezji czy muzyki.

(Fot. Bartosz Bajerski)

„Arkadia”: Rozkoszne miejsca i działkowe sielanki

Idealną scenografią dla tego rodzaju aktywności była zawsze wieś z jej bujną przyrodą, która wkrada się nawet na warszawską wystawę pod postacią roślinnej scenografii. Już w antyku istniała świadomość, że właśnie natura pozwala człowiekowi zachować higienę, zarówno w sensie fizycznym, jak i umysłowym. Buńczucznie ulegamy przekonaniu, że wyjazdy na wieś to wynalazek naszej zurbanizowanej i stechnicyzowanej epoki, tymczasem pierwsze rozwinięte miasta starożytności były już molochami, które przytłaczały ludzi brudem, hałasem, ciasnotą, a wytchnienia od tego szukano w przyrodzie. Do dzisiaj hołdujemy tej myśli, choćby uciekając na działkę i do ogródka. 

– Już przed Wergiliuszem Teokryt wyobrażał sobie to błogie miejsce, „locus amoenus”, na wzór Sycylii i tamtejszych krajobrazów – wyjaśnia Agnieszka Rosales Rodríguez, a te wyobrażenia przywołuje na wystawie choćby „Autoportret z Sycylijką” XIX-wiecznego polskiego symbolisty Edwarda Okunia, dla którego ta wyspa również była krainą wytchnienia i szczęśliwości. Podobnie jak dla Karola Szymanowskiego, którego interpretuje współczesny malarz Karol Radziszewski. Jego pracę można zobaczyć również na „Arkadii”, bo znakomitym pomysłem ekspozycji jest przeplatanie historycznych dzieł aktualnymi wcieleniami arkadyjskich wątków. Przeplatają się też dwa aspekty: radość, życie, marzenia, a z drugiej strony: melancholia, motyw przemijania i śmierci. 

(Fot. Bartosz Bajerski)

„Arkadia”: Teatr w ogrodach miłości

Na wystawie prześledzić też można wątek tworzenia swoistego teatrum wokół Arkadii. Motyw idealnego „ogrodu miłości” pojawił się już w średniowieczu, w kulturze dworskiej i rycerskiej. Można go znaleźć w iluminacji, tapiseriach i literaturze. W pełni wybrzmiewa w kulturze czasów nowożytnych i na wystawie znajdujemy przykłady – od początku XVI aż po koniec XVIII wieku – arystokratycznej kultury dworskiej. Inspiruje się ona życiem na łonie natury czy wprost życiem pasterzy, będących nie ludźmi prostymi, tylko humanistami i dworzanami. Kuratorzy ilustrują to na wystawie m.in. wspaniałymi przykładami malarstwa z Luwru: Françoisa Bouchera, Jeana-Baptistea Patera czy Jeana-Baptistea Le Princea, a także projektami aranżowanych ogrodów Marii Antoniny i jej słynną wioską na terenie Wersalu. Tam arcyksiężna w stroju pasterki miała pasać owieczki (podobno perfumowane!) w otoczeniu pięknie urządzonych pawilonów – mleczarni czy gołębnika (a kto widział „Marię Antoninę” Sofii Coppoli, nie ucieknie od tej współczesnej filmowej wizji arystokratycznych zabaw). Obok znalazły się na wystawie wielkie polskie arystokratki i ich „idylle”. Helena z Przeździeckich Radziwiłłowa i jej melancholijna Arkadia koło Nieborowa, Magdalena z Dzieduszyckich Morska czy Izabela z Flemingów Czartoryska, której podręcznik zakładania ogrodów prezentowany jest w warszawskim muzeum.

– Kontekst polski i europejski nieustannie przenikają się tu w naturalny sposób, bo kultura i sztuka polska zawsze była częścią europejskiego świata – uważa badaczka. – Od Jana Kochanowskiego, Mikołaja Reja, Szymona Szymonowica możemy mówić o rodzimej recepcji tradycji bukolicznej. Potem nadchodzi Soplicowo Mickiewicza, „Noce i dnie” Marii Dąbrowskiej itd.

(Fot. Bartosz Bajerski)

„Arkadia”: Queerowa idylla

Ciekawym elementem arkadyjskiej opowieści jest wątek queerowy, wywiedziony z wyobrażenia wolnej od ocen i przymusów miłości, a także ze zdania Wergiliusza, że „miłość wszystko zwycięży”.

(Fot. Bartosz Bajerski)

– W micie arkadyjskim wszelkie formy miłości, także tej nieheteronormatywnej, są dopuszczalne – przyznaje badaczka. – Co więcej, kultura grecka eksponuje, także poprzez swoje opowieści, homoerotykę i niebinarność. Pokazujemy więc starożytne mity, takie jak mit Hermafrodyty czy Diany i Kalisto, które wprost przywołują te wątki. Do sfery homoerotycznej odwołują się często artyści już współcześni, chociażby pionierzy męskiego aktu. „Arkadia” prezentuje np. dwóch bardzo ciekawych, cenionych przez kolekcjonerów starej fotografii na całym świecie, twórców zdjęć: Guglielma Plüschowa i barona Wilhelma von Gloedena. Ich fotograficzne wystudiowane akty, nie tylko zresztą męskie, stylizowane są na akademickie obrazy albo starożytne rzeźby.

Z racji obszernej tematyki i tego, jak ciekawie splata się arkadyjski mit z kulturą współczesną, muzeum przygotowało bardzo bogaty program towarzyszący, w którym wszystkie tematy są rozszerzane i pogłębiane. Pozwalają w bardzo wnikliwy sposób wejść w te powiązania i zrozumieć, że kultura jest siecią, a wszystkie wątki łączą się i prowadzą nas, żyjących tu i teraz. 

(Fot. Bartosz Bajerski)

– Tak naprawdę, to był właśnie punkt wyjścia dla nas – mówi Agnieszka Rosales. – Nie antyczny mit, tylko potrzeby współczesnego człowieka. Pragnienie wspólnotowości, potrzeba rozmowy o miłości, przyjaźni i współczesnych zagrożeniach: ekologicznych, klimatycznych, spowodowanych przez człowieka. Niedawna pandemia uświadomiła nam boleśnie i potrzebę bliskości natury, i związków międzyludzkich.

„Arkadia”: Mieszkańcy Utopii i dzieci dystopii

W ‚Arkadii” pokazana jest zmieniająca się geografia sielskiej krainy, wykraczanie poza obszar europejski i podróże artystów w poszukiwaniu prostoty, prymitywu, pierwotnych uczuć, a także wspólnoty. Właśnie „idealna społeczność” – utopia w rozumieniu społeczno-politycznym, to kolejne ważne pojęcie dla narracji tej wystawy: – Tu nikt nikogo nie wykorzystuje, pasterze śpiewają o miłości, dzielą się swoimi uczuciami, mają do siebie zaufanie – opisuje tę wizję badaczka. – Tego poszukiwano na krańcach świata w XX wieku. Także w mikroskali, bo prezentujemy m.in. działalność eko-kolektywów, projektów o charakterze interwencji artystyczno-ekologicznych czy wątki hipisowskie.

Utopie mają jednak to do siebie, że łatwo przeobrażają się w swoje przeciwieństwo. Wyobrażenie idealnej społeczności może skończyć się światem, w którym wszystko podporządkowane jest jednej obowiązującej ideologii totalitarnej.  Celem słynnej komuny Monte Verità koło Locarno było stworzenie nowego człowieka w kontakcie z naturą –opowiada kuratorka. – Drogami do tej reformy życia stały się wegetarianizm, helioterapia, taniec, filozofia. I ten piękny, utopijny obraz zderzony jest z niezwykle drastycznym, choć z pozoru idyllicznym, filmem współczesnego artysty, Mirosława Bałki: „Bambi (Winterreise)” – z sarenkami przechadzającymi się pośród drutów kolczastych Birkenau.

(Fot. Bartosz Bajerski)

Po drugiej stronie utopii czyha dystopia: dyktatura, tyrania i przemoc. Przemoc, która ukryta jest także w antycznych mitach, choćby o nimfach i śmiertelniczkach gwałconych przez bogów, ojcach zabijanych przez synów, dzieciach pożeranych przez ojców. Analizując źródła nazizmu czy rasistowskiej eugeniki, widzimy, jak wyobrażenie doskonałego „człowieka starożytnego” zamienia się w zinstytucjonalizowaną opresję i upadek humanistycznych wartości. 

„Arkadia” kończy się pytaniem o to, jaki świat jest jeszcze możliwy. W ostatniej sali prezentowane są prace Jarosława Kozakiewicza przedstawiające namysł nad granicami między kulturą a naturą, tym, co ludzkie i nieludzkie. Czy takie antropocentryczne wyobrażenie świata i utopia powrotu do natury są jeszcze w ogóle możliwe?

Agnieszka Rosales Rodríguez: – Ale przecież sama wystawa, podobnie jak poezja Wergiliusza, jest przestrzenią sztuki. Zostajemy więc, być może, z przesłaniem dającym nadzieję, że w tym wysiłku prowokowania pytań i refleksji ciągle tkwi jakaś szansa dla nas. Być może sztuka jest dzisiaj tym otrzeźwiającym obszarem, który pozwala nam podjąć trudne pytania. Może działalność artystek takich jak Cecylia Malik czy Anna Siekierska, które prezentujemy obok Diany Lelonek i Agnieszki Piksy, to małe kroki w kierunku próby ocalenia świata, który mamy. Bo okazuje się, że to nasza Ziemia staje się tą odległą Arkadią. I to ona może być Arkadią utraconą, jeśli na to pozwolimy.


Wystawę „Arkadia” w Muzeum Narodowym w Warszawie można oglądać do 17 marca 2024 roku. Szczegółowy program wydarzeń towarzyszących wystawie: www.mnw.art.pl.

Anna Sańczuk
Proszę czekać..
Zamknij