Znaleziono 0 artykułów
07.07.2022

Na weselu bez pary

07.07.2022
(Fot. Katarzyna Woźnica)

Jeśli nie masz partnera, wypadasz z zabawy – mówi jedna z bohaterek naszych rozmów o przychodzeniu na wesela samemu. Tego rodzaju imprezy wciąż są w Polsce uznawane za wydarzenia dla par. Tinder uruchomił w swojej aplikacji opcję znalezienia osoby towarzyszącej na śluby i zabawy po nich, a na facebookowej grupie „Partner/partnerka na wesele” codziennie pojawiają się nowe oferty. O tym, dlaczego większość osób, mimo że nie są w związkach, decyduje się na zaproszenie osoby towarzyszącej na ślub oraz imprezę po nim, oraz czym kierują się ci, którym przyjście solo zupełnie nie przeszkadza, opowiada nam czwórka singli.

Michalina Sablik, kuratorka: Tradycyjne wesela mają formułę wykluczającą singli

Pochodzi z Bielska-Białej, ale zaraz po maturze wyprowadziła się z rodzinnego miasta. Najpierw wyjechała na studia do Krakowa, potem do Warszawy. Dziś Miśka obraca się w środowisku artystyczno-lewicowym, a jej najbliżsi znajomi rzadko decydują się na legalizację związków. – Nie chodzę na śluby i wesela moich przyjaciół z Warszawy, zapraszają mnie raczej znajomi z liceum czy rodzina z Bielska – mówi. 

(Fot. Katarzyna Woźnica)

Śluby, na które jeździ na Śląsk, są tradycyjne – kościelne, z dużymi imprezami na ponad 100 osób. Choć Miśka jest singielką, nie zawsze decyduje się chodzić na takie wydarzenia sama. – Zazwyczaj biorę ze sobą przyjaciela z liceum, który jest gejem oraz partnerem idealnym – przystojny, świetnie ubrany i wszystkie ciotki go uwielbiają. A, co najważniejsze, doskonale tańczy. Zresztą, podczas wesel dbamy też o siebie, w pewien sposób performujemy heteronormatywną parę – opowiada.  

Bywa, że chodzi też sama. – Kiedyś umówiłam się z moimi dwiema siostrami, że na wesele kuzynki przyjedziemy bez chłopaków. Każda z nas mieszka w innym mieście, dawno się nie widziałyśmy, więc chciałyśmy przy okazji spędzić ten czas razem. Okazało się, że była to sensacja w rodzinie, a goście weselni dziwnie się na nas patrzyli, kiedy około siedemnastej już tańczyłyśmy. Przyszła do nas moja mama i powiedziała, że rodzina myśli, że jesteśmy pijane, a my po prostu dobrze się bawiłyśmy – śmieje się. 

Nie czuje się niekomfortowo, kiedy jest sama na weselu. – Jeśli nie masz kompleksów i dobrze się ze sobą czujesz, możesz świetnie się bawić. Ludziom, szczególnie w mniejszych miejscowościach, wydaje się, że kiedy ktoś jest sam, to coś z jest z nim nie tak, coś mu się nie układa w życiu i trzeba mu współczuć. Nawet wśród znajomych ze Śląska tak jest, ale wiem też, że życzą mi dobrze – opowiada Miśka.

Uważa, że zabranie partnera na taką imprezę wynika często z presji społecznej i rodzinnej. – Czasem lepiej wziąć kogoś lub nawet zapłacić, żeby był twoją parą i mieć po prostu święty spokój – tłumaczy. Ale zauważa też inny problem, który przemawia za przyjściem z parą: – Tradycyjne wesela mają formułę wykluczającą singli. W końcu w większości zabaw bierze się udział właśnie w parach. Taką mają konwencję, więc często jest tak, że jeśli nie masz partnera, wypadasz z zabawy – mówi.

Maciej Niemojewski, fotograf: Trudniejsze niż przyjście na wesele samemu byłoby poczucie, że muszę się kimś zająć

(Fot. Archiwum własne)

Maciek urodził się i mieszka w Warszawie. Stąd też pochodzi większość jego znajomych. Wesela, w których bierze udział, niewiele różnią się od imprez w gronie przyjaciół. Odbywają się w nietypowych miejscach: nad mazurskim jeziorem, w szczerym polu czy w Rzymie. Zdarza się, że trwają kilka dni. Przeważnie zna na nich większość gości, dlatego nie ma problemu z tym, że jest sam. Przeciwnie: – Wesele jest trochę melanżem, więc branie ze sobą kogoś i zastanawianie się, czy ten ktoś dobrze się bawi, nie zawsze jest mi potrzebne. Trudniejsze niż przyjście samemu byłoby poczucie obowiązku wynikające z tego, że muszę się kimś zająć. Wolę skupić się na dobrej zabawie – tłumaczy.

(Fot. Katarzyna Woźnica)

Nigdy nie ma problemu ze znalezieniem sobie partnerki do tańca. – I nie muszę martwić się, że ktoś będzie zazdrosny, że tańczę z kimś innym. O nic ani o nikogo nie muszę się martwić – mówi. Zresztą, kiedy Maciek pojawia się już z kimś na weselu, wzbudza to spore emocje. – Nie lubię pakować się w sytuacje niedopowiedzeń czy udawania czegoś. Rok temu przyjaciółka poprosiła, żebym był jej parą. Wszyscy pytali wtedy, czy coś między nami jest, sugerowali, że mogłoby być. A my po prostu się przyjaźnimy i lubimy razem tańczyć – opowiada.

Maciek uważa, że chodzenie za wszelką cenę w parze na wesele mówi dużo o naszej samotności. – Ludzie boją się być sami, nie ufają sobie, nie wierzą, że mogliby się dobrze sami bawić – tłumaczy. Wyobraża sobie jednak sytuację, w której mógłby zmienić zdanie. – Jeśli przyjaciółka z dzieciństwa zaprosiłaby mnie na ślub, na którym nie znam zupełnie nikogo, myślę, że wtedy mógłbym zaprosić przyjaciółkę czy koleżankę jako osobę towarzyszącą. Ale tylko wtedy – podkreśla.

Joanna Witek-Lipka, art managerka: Łatwiej przyjść na wesele z kimś niż odpowiadać na pytania na temat naszego życia osobistego

(Fot. Archiwum własne)

W Warszawie mieszka od zawsze. Tutaj urodziła się, spędza czas i pracuje. Wesela, na które chodzi, dzieli na dwie kategorie: przyjaciół – bardziej kameralne i bez napięcia, oraz te rodzinne. – Moja rodzina jest duża i zdarzają się w niej wesela na 250 osób. Byłam na takich w remizie strażackiej, w salach z masą gipsowych odlewów w stylu antycznym, ale też na przyjęciach w pięknych miejscach. Uwielbiam je, bo to jedna z nielicznych okazji w życiu, kiedy świętuje się miłość – mówi Asia.

Uważa, że wesela przyjaciół to imprezy sprzyjające singlom. – Zawsze znajdzie się ktoś do pogawędki i tańca – tłumaczy. Trochę inaczej jest z tymi rodzinnymi. – To większe wyzwanie. W tradycyjnych rodzinach, a takich w Polsce nie brakuje, wesele jest czasem rodzinnej aktualizacji danych na temat naszego życia. Łatwiej przyjść z kimś niż odpowiadać na pytania na temat naszego życia osobistego. Sama tego doświadcza. Kiedy idę do przyjaciół, jest mi obojętne, czy mam partnera. Na rodzinne wolę chodzić z kimś, bo gdy jestem sama, wujkowie czują się w obowiązku zapewniać mi rozrywkę. Jakby sądzili, że nie można dobrze bawić się samemu – opowiada.

W ramach pierwszej randki na Tinderze została raz zaproszona właśnie na wesele. – Zmatchowałam się z chłopakiem, który miał zupełnie zwykły opis, typu: „latem rower, zimą narty”. Po krótkiej wymianie zdań okazało się, że to przyjaciel brata mojego przyjaciela. Kiedy zaproponował, żebym towarzyszyła mu na weselu jego znajomych w Lublinie, uznałam, że to śmieszny pomysł i zgodziłam się. Zabrałam go potem na wesele w mojej rodzinie. Nie zostaliśmy parą, ale do dziś się lubimy – opowiada. 

Na weselu z Tindera bawiła się świetnie. Na tyle dobrze, że partner musiał jej szukać podczas przyjęcia, bo w fotobudce robiła sobie zdjęcia z jego przyjaciółmi. – W księdze gości podpisałam jedno z nich: „Joanna z Tindera – śmieje się.  

Gabriela, prawniczka: Nie sądziłam, że przyjście na wesele bez osoby towarzyszącej jest brawurowe i niektórych może przerażać

(Fot. Katarzyna Woźnica)

Gabriela pochodzi z niewielkiej miejscowości na Podkarpaciu. Kilka lat temu przeprowadziła się do stolicy. Co roku w sezonie ślubnym zapraszana jest na kilka wesel, zarówno przez znajomych ze studiów, jak i tych poznanych już w Warszawie. Jest singielką, ale na wesela często chodzi z kimś. – Chodziłam na wesela z osobami, z którymi nie byłam w związku. Ja zapraszałam, ale też sama byłam zapraszana przez kolegów albo braci przyjaciółek. Dwa razy zdarzyło mi się iść na wesele z kimś, kogo właściwie nie znałam, bo znajomi zapytali, czy pójdę z ich kolegą. Zgodziłam się i dobrze wspominam te imprezy – opowiada.

Osoby towarzyszące zaprasza przeważnie na wesela, na których nie zna nikogo, oprócz państwa młodych: – Mimo że lubię poznawać nowych ludzi, w takiej sytuacji dobrze jest mieć obok osobę do tańca i towarzystwa – tłumaczy. Nie ma też problemu z tym, żeby chodzić na wesela bez pary. – Samemu można się naprawdę dobrze bawić. Wydaje mi się, że otoczenie często robi problem z tego, czy przychodzi się bez pary. Kiedyś znajoma, której nie widziałam wieki, powiedziała mi, że jestem „odważna”. Nie sądziłam, że przyjście na wesele bez osoby towarzyszącej jest brawurowe i niektórych może przerażać. Do tej pory nie wiem, czy to był komplement czy obelga – śmieje się.

Gabrysia uważa, że chodzenie z parą na wesele wynika często z przekonania, że to rodzaj imprez dla par. – Niektórzy mogą czuć się niekomfortowo, siedząc przy stole bez pary. Chcą też uniknąć pytań i komentarzy dotyczących braku partnera. A jeśli ktoś lubi tańczyć, to osoba towarzysząca, zwłaszcza dobrze tańcząca, staje się ważnym argumentem za przyjściem z kimś – mówi.

Kaja Werbanowska
Proszę czekać..
Zamknij