Znaleziono 0 artykułów
12.05.2023

Eva Green: Nie interesują mnie ideały

12.05.2023
Eva Green (Fot. Getty Images)

Nie przejmuje się, co myślą o niej inni. Nie boi się łamać konwencji i mieć swojego zdania. Nie podporządkowuje się innym – mówi Eva Green o Milady, którą gra w filmie „Trzej muszkieterowie: D’Artagnan”. W tym rozrywkowym kinie duże znaczenie, poza pokonywaniem przez bohaterów niebezpieczeństw, ma miłość.

„Trzech muszkieterów” przenoszono już na ekran wielokrotnie. Co sprawiło, że uwierzyłaś w sens kolejnej adaptacji klasyka Aleksandra Dumasa?

Kiedy dowiedziałam się, że mam zagrać Milady, poczułam niepokój, bo to przecież ikoniczna postać. Jednak gdy czytałam scenariusz, uspokoiłam się, bo zobaczyłam, jak wielowarstwowo została pokazana. Nie naklejono jej łatki z napisem „zła bohaterka”, tylko pozwolono widzowi dociec, dlaczego zachowuje się tak, a nie inaczej. W pierwszej części „Muszkieterów” Milady jest tajemnicza, mało się o niej dowiadujemy. Za to w „dwójce” zbliżamy się do niej, poznajemy jej przeszłość i staje się dla nas bardziej zrozumiałe, dlaczego weszła na ścieżkę zła. Możemy się też przekonać, że nienawiść, którą emanuje, ma swoją przyczynę, i że pod maską cyniczki kryje się wrażliwa osoba. W taki sposób jeszcze Milady nie pokazywano w kinie.

Za co polubiłaś Milady?

Za to, że nie przejmuje się, co pomyślą o niej inni. Nie boi się łamać konwencji i bronić swojego zdania. Nie podporządkowuje się innym.

W drugiej części filmu słyszymy jej przemowę. Wywodzę się ze świata teatru, w którym monologi bohaterów są bardzo ważne. Możliwość wypowiedzenia tak długiej kwestii na planie filmu było więc dla mnie wspaniałym prezentem. Ta przemowa jest bardzo feministyczna, pokazuje, jak bardzo Dumas, pisząc swoją powieść i wymyślając tę postać, wyprzedzał swoją epokę.

„Muszkieterowie” pierwszy raz ujrzeli światło dzienne w 1844 roku. Nie zestarzeli się?

To świetna rozrywka, która nie pokrywa się patyną mimo upływu lat. Ludzie, którzy pójdą na nasz film do kina, dostaną właśnie doskonałą rozrywkę. Bohaterowie są interesujący, bo walczą o to, w co naprawdę wierzą, a przygody, które przeżywają, są epickie, pełne niebezpieczeństw i miłości. Tym, co wyróżnia naszą adaptację na tle innych, jest możliwość zidentyfikowania się z bohaterami. We wcześniejszych filmach widz był zdystansowany wobec postaci. My postawiliśmy na to, żeby pokazać je jako skomplikowane, doświadczające, poza radością, również cieni życia.

Masz swoją ulubioną odtwórczynię roli Milady?

Przecież wiadomo, że to nasz film jest najlepszy w historii! (śmiech) Najbardziej podobał mi się występ Lany Turner. Była fantastyczna! Nie dało się od niej oderwać oczu, rozsadzała ekran swoją energią. Ale jeśli chodzi o to, jak pokazani są bohaterowie, to naprawdę uważam, że zrealizowaliśmy najciekawszą adaptację. Nasi muszkieterowie są postaciami z głębią, ale jednocześnie są bardzo sexy. Wyglądają trochę jak kowboje.

Twoja Milady jest bardzo żywiołowa: biega, skacze, walczy. To rola, która wymagała dużej sprawności fizycznej. Musiałaś na jej potrzeby przejść jakiś trening?

Prawda jest taka, że jestem dość pokraczna i mam problem z poruszaniem się. Kiedy przygotowuję się do takiej roli jak ta, muszę mieć bardzo cierpliwych trenerów. Tym razem miałam ekipę, która przez kilka tygodni przygotowywała mnie do scen walk. Pomogli mi dopełnić moją postać. Teraz pracuję nad filmem, w którym gram amerykańską żołnierkę. I to jest dopiero hardcore! Uwielbiam takie wyzwania, bo prywatnie mało się ruszam, więc mogę to nadgonić chociaż w pracy.

(Fot. Getty Images)

Grasz w bardzo zróżnicowanych gatunkowo produkcjach. „Muszkieterowie” to historyczny blockbuster, czyli coś kompletnie innego niż kameralni „Marzyciele”, w których zaczynałaś 20 lat temu. Jak kierujesz swoją karierą?

Lubię wyraziste postaci, ale pod warunkiem że mają jakieś rysy, bo wtedy jest co grać. Ideały mnie nie ciekawią. Jednak prawda jest taka, że nigdy nie wiem, jaki będzie mój kolejny projekt. Za każdym razem, kiedy dostaję nową rolę, czuję radość z tego, że nadal jestem częścią filmowego świata, bo gdy nie pracuję, towarzyszy mi niepewność, czy jeszcze kiedyś stanę na planie filmowym, niepokój, że zaraz mogą mnie przestać obsadzać, że będę niechciana. To po prostu jest wpisane w mój zawód. Nie robię planów. Nie wymyślam sobie, w jakie bohaterki chciałabym się wcielić w najbliższym czasie. Po prostu cieszę się z tego, że mogę wykonywać dobrze swoją pracę. I że mam możliwość grania różnych postaci, że nie ugrzęzłam w jednym typie roli. Pewnie złośliwi powiedzą, że Milady to kolejna femme fatale w moim wydaniu, ale ta mieni się różnymi odcieniami charakteru.

I ma kapitalne stroje. Łatwo odnalazłaś się w kostiumie z odległej epoki?

Moment, kiedy ubieram się w stroje bohaterki, jest dla mnie bardzo ważny. To wtedy czuję, że staję się postacią. Jej ubrania stają się dla mnie jej skórą. Kostiumy Milady były obłędne. Kostiumograf Thierry Delettre wpadł na świetny pomysł, żeby połączyć je ze spodniami, które są ukryte pod strojem. Dzięki temu moja bohaterka wygląda dostojnie i walecznie, niczym prawdziwy wojownik. Thierry wymyślił też, żeby opisywały ją dodatki. Na przykład patrząc na jej kolczyki, możemy się domyślić, że podróżowała po świecie, bo one pochodzą z Afryki. A styl jej walki jest z kolei zapożyczony z Azji, co czyni z niej kobietę obytą i świadomą innych kultur.

Nie uwierał cię gorset?

Uwielbiam chodzić w gorsecie, bo on powoduje, że ma się odpowiednią posturę. Wygląda się w nim dumnie. Ale nie można wtedy zbyt wiele jeść, co mnie już mniej cieszyło.

Po strojach widać, że producenci nie żałowali pieniędzy. Budżet filmu był ogromny. Myślisz, że „Muszkieterowie” mogą konkurować z amerykańskimi blockbusterami?

Francuzi nie muszą niczego zazdrościć Amerykanom. Potrafimy zrobić spektakularne epickie kino, czego nasz film jest najlepszym dowodem. Realizacyjnie nie odstajemy od Hollywood, a do tego nasz film ma też najważniejsze składniki dobrej rozrywki: dynamiczną akcję napędzaną niebezpieczeństwem i miłością.

I mądre przesłanie, które wyraża się w najsłynniejszym cytacie: „Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”.

O wartościach, które reprezentują bohaterowie, warto dzisiaj przypominać. Bohaterowie „Trzech muszkieterów” naprawdę w nie wierzą, są gotowi dla nich umrzeć. Uważam, że to bohaterskie nastawienie. A fakt, że ci mężczyźni przedkładali przyjaźń ponad wszystko inne, bardzo mnie wzruszył. To postawa, którą dzisiaj trudno spotkać.

Lubisz utwory z przesłaniem?

Jako czytelniczka sięgam po literaturę głównie w celach rozrywkowych. Nic mnie tak nie uspokaja jak czytanie. Dlatego na wakacje zawsze zabieram książki; pomagają zrelaksować się, odciąć od problemów, czego nie dają mi na przykład seriale. Na co dzień zaczytuję się głównie w scenariuszach, więc literaturę nadganiam właśnie w czasie urlopów. Ale nie wiem, czy to się trochę nie zmieni, bo ostatnio stałam się maniaczką podcastów. Kompletnie wsiąkłam w „Super Soul”, który znalazłam na Spotify. Prowadzi go Oprah Winfrey, a ja mam na jego punkcie prawdziwą obsesję.

Artur Zaborski
Proszę czekać..
Zamknij