Znaleziono 0 artykułów
05.10.2023

Seks nie zrobi się sam: Marta Niedźwiecka o powodach dysfunkcji seksualnych

05.10.2023
Fot. Getty Images

„Ludzie uważają, że wystarczy się zakochać, spotkać »właściwą osobę«, a seks się sam zrobi. Czasem nawet słyszę taką herezję, że jak się kogoś naprawdę kocha, to dobry seks jest oczywisty. To herezja, bo z punktu widzenia naszej psychiki bywa dokładnie odwrotnie” – pisze Marta Niedźwiecka w swojej nowej książce „O zmierzchu. Jak przestać bać się życia i przeżyć je po swojemu”. Przed premierą planowaną na 25 października publikujemy jej fragment.

Cebula ma warstwy, seksualność ma warstwy. Pierwsza to nasza identyfikacja płciowa, czyli przynależność do płci (nie tylko biologicznie, także psychicznie) i związane z nią role płciowe. Role płciowe to wymyślone konstrukty, które pokazują, jak coś w danej kulturze wygląda. Na przykład długo wierzono, że męskość powinna być jak kowboje z westernów, a wzór kobiecości to Marilyn Monroe. Dzięki postępowi wiemy, że te role są wyobrażone oraz że możemy je modyfikować. Przystajemy na to, że nie są obowiązującą „prawdą”, bo w przeciwnym razie można by wyjść na osobę niemądrą. 

Fot. Materiały prasowe

Tożsamość seksualna to kolejna warstwa. Określa ona to, do kogo czujemy pociąg seksualny, kto wywołuje w nas zaangażowanie emocjonalne, z kim tworzymy więzi. Możesz czuć się heteroseksualną osobą, ale zakochiwać się w osobach własnej płci. Twoja seksualność to także preferencje seksualne, obejmujące nie tylko pewien określony typ osób, ale także sytuacje czy styl pobudzenia i seksualne role, które najbardziej ci pasują, a które mogą być zupełnie przeciwstawne do tego, jak przedstawiasz się całemu światu. Przykładem mogą być bardzo władczy mężczyźni, których podnieca submisywność i poddanie się w seksie.

A to przecież jedynie seksuologiczne definicje. Nie ma w nich nic o temperamencie, o fantazjach, o tym, jak przeżywasz seksualne impulsy i jak czujesz swoje ciało. Nie ma w nich nic o tym, czy korzystasz ze swojej energii seksualnej do tworzenia, czy może sublimujesz ją w sporcie, sztuce. Nie ma nic o lękach, które przeżywasz, ani o marzeniach, jakie są twoim udziałem. Ludzka seksualność obejmuje znacznie więcej niż stosunek seksualny w postaci penetracji. Naprawdę bardzo rzadko spotykam ludzi, którzy potrafią przeżywać swoją seksualność z radością, jako element ekspresji „ja”, takiej samej jak styl ubierania się, upodobania filmowe czy pasje. 

Gdy dorastaxśmy, seks wydawał nam się czymś niedościgłym i wymarzonym, a z czasem okazało się, że bliżej mu do pola minowego. Także dlatego, że nie wiemy bardzo wielu rzeczy o sobie, gdy dorastamy. Musimy je odkrywać – dlatego że świat nie idzie nam na łatwiznę, ale też dlatego, że sprawy związane z seksualnością są naprawdę bardzo, bardzo złożone. Trzeba się naprawdę narobić, ogarnąć rzeczy we własnej głowie, sercu, ogarnąć kontakt z ciałem, a do tego dogadać się drugim człowiekiem (albo ich większą liczbą) i ustalić, co będzie robione, uzyskać konsent i wprowadzić w życie. 

Seksualność w naszym życiu mogłaby działać sprawniej, a i sam seks (rozumiany jako spotkanie ciał) też ma się nie najlepiej. Ponieważ obydwie te sprawy są ściśle połączone z całym naszym życiem, psychiką, pracą, dziećmi. Do końca istnienia „Zmierzchów” będę was próbowała namówić na łączenie seksualności, seksu i życia w jedną całość. Na razie możecie mi nie wierzyć, ale mam sporo argumentów. 

Zacznijmy od najbardziej powszechnego przekonania, które rzutuje na słaby seks i blokady w sferze seksualności. Ludzie uważają, że wystarczy się zakochać, spotkać „właściwą osobę”, a seks się sam zrobi. Czasem nawet słyszę taką herezję, że jak się kogoś naprawdę kocha, to dobry seks jest oczywisty. To herezja, bo z punktu widzenia naszej psychiki bywa dokładnie odwrotnie. Do całego tego galimatiasu należy dodać naszą narodową specyfikę, to znaczy seksualne stłumienie – nie rozmawiamy, nie uczymy się o tym, zawstydzamy i robimy wieczny problem (oraz polityczne afery) z każdej kwestii powiązanej z seksualnością (prokreacja, tożsamość, orientacja płciowa etc.). Przekazy kulturowe wokół seksu mamy ubogie, dominuje martyrologia miłosna. Dodajmy do tego hamujący nas wpływ najpopularniejszej religii – w jej optyce nie ma co się oszukiwać: seks z definicji jest podejrzany, bo opiera się o ciało, a ciało jest grzeszne. Naprawdę okazuje się, że nie ma powodów do radości. 

To, w jakim systemie żyjemy, także dramatycznie nam utrudnia rozwój seksualności i rzuca się na seks. Gdy mówię „system”, mam na myśli cały ustrój gospodarczy, który powoduje, że między innymi większość z nas bardzo dużo pracuje i codziennie przeżywa bardzo duże obciążenie stresem. Co do zasady stres ma właściwości mobilizujące, ale pod warunkiem, że nie przekracza wartości krytycznych. Gdy działa długotrwale, niesamowicie nas przeciąża, niszcząc po równo nasze ciało i psychikę. 

Wyobraź sobie, że wróciłxś z pracy do domu. W ciągu dnia miałxś dużo zadań, rozmów, kilka awarii. Mimo że już jesteś na kanapie, twoje myśli wypełniają treści z całego dnia: co można było odpowiedzieć szefowi, jak można było spławić kogoś, kto właśnie wrzucił coś do zrobienia. W wersji rodzicielskiej podczas ruminowania tych wydarzeń wokół szaleją dzieci. Próbujesz wycisnąć z popołudnia, co tylko się da – spędzić z nimi czas, przygotować się na następny dzień, odpocząć… ale mija kolejna godzina, a zamiast zrelaksowania czujesz coraz większe zmęczenie. Półżywx lądujesz w sypialni i w odruchu ratowania życia (przecież seks odpręża, co nie?!) próbujesz zainicjować zbliżenie, ale okazuje się, że masz spięte ciało, nie możesz się przełączyć na przyjemność. Jeśli jesteś mężczyzną, to możesz nie mieć erekcji albo mieć ją bardzo krótko. Jeśli jesteś kobietą, podniecenie może się w ogóle nie pojawić. Trudność w obszarze seksu zacznie być natychmiast interpretowana lękowo – co ze mną nie tak? Może coś złego się dzieje? Każde kolejne zbliżenie będzie obarczone dodatkową dozą niepokoju (o erekcję, o chęci, o orgazm, o zaangażowanie). Spirala zacznie się nakręcać. 

Dodajmy do tego, że ludzie zestresowani są bardziej drażliwi, częściej się kłócą. Stres emocjonalny zamyka nas i utrudnia, a czasem uniemożliwia nawiązanie realnego kontaktu z drugim człowiekiem – zamiast na komunikację, przyjemność i odprężenie nastawiamy się na walkę lub ucieczkę. Stres napina nam ciała, więc nawet jeżeli poczujemy przyjemność, to będzie ona znacznie słabsza i ograniczona do obszaru genitaliów. Od stresu siadają nam zdolności poznawcze i kreatywność, więc nawet jeżeli wylądujemy w łóżku, lecimy na autopilocie – żadne nowatorskie rozwiązania nie przyjdą nam do głowy, bo w głowie będzie dominowała lista zadań. 

Duża część dysfunkcji seksualnych jest naturalną odpowiedzią ludzkiego ciała na nadmiarowe obciążenie psychofizyczne. Aktywność seksualna jest pod kontrolą autonomicznego układu nerwowego, czyli nie mamy nad nią świadomej kontroli. Za każdym razem, gdy przeżywamy pobudzenie, impulsy wędrujące przez układ nerwowy powodują rozszerzenie naczyń krwionośnych, między innymi w penisie czy w łechtaczce, co umożliwia ich erekcję przez dopływ krwi do ciał gąbczastych znajdujących się w obydwu organach (tak, łechtaczki też przeżywają erekcję), a z kolei inny mechanizm uniemożliwi powrót krwi z powrotem do krwiobiegu.

W przypadku długotrwałej reakcji stresowej naczynia krwionośne nie są w stanie otworzyć się w całości i pozwolić napłynąć odpowiedniej ilości krwi – wtedy właśnie pojawia się problem z uzyskaniem lub utrzymaniem erekcji. Dlatego problemy z erekcją u mężczyzn powinny być rozpatrywane także w kontekście emocjonalnym i przeciążenia stresem. Negatywne zdarzenia („nie udało mi się”) powodują silne uwarunkowanie psychiczne w postaci lęku („coś jest ze mną nie tak”), co z kolei nasila napięcie, które utrudnia zrobienie czegokolwiek. I koło się zamyka. U kobiet stres powoduje aktywizację ciał migdałowatych i kiedy ciałko jest w trybie ON, to seks jest OFF. Do pobudzenia i podniecenia kobieta potrzebuje dezaktywacji ciał migdałowatych, czyli relaksu. 

Nie mamy bezpośredniej kontroli nad autonomicznym układem nerwowym, ale możemy na niego wpływać poprzez wywołanie odprężenia. Układ ten jest odpowiedzialny za nasz dialog ze światem, świat z kolei wali w nas powiadomieniami niczym Instagram. My na nie odpowiadamy pobudzeniem. Problem w tym, że nasz mózg jest przystosowany do warunków z neolitu, a nie z XXI wieku. Więc dosłownie nie daje rady wobec napływu drażniących bodźców. Pamiętacie reakcję 3 x F z rozdziału o emocjach – to ona uruchamia się w nas po wielekroć w ciągu jednego dnia. I nie zostaje w żaden sposób rozładowana. Jesteśmy przebodźcowanx, więc mamy wysoki poziom kortyzolu, który miał przygotować ciała naszych przodków do walki lub ucieczki, nie zaś do seksu i miłości. 

Weźmy takie sztuczne światło, które zakłóca rytm dobowy (hamuje syntezę melatoniny), powoduje zmęczenie i rozkojarzenie w ciągu dnia. W Warszawie oświetlenie gazowe na ulicach wprowadzono w 1856 roku, czyli 167 lat temu. To nieco zbyt krótko dla naszego mózgu, żeby w pełni zaabsorbować taką zmianę. Żeby nie było, że tylko panująca hustle culture powoduje przeciążenie – bieganie maratonów czy popularny crossfit są także bardzo obciążające dla organizmu. 

Na pewno ktoś z was pomyśli, że przecież gdzieś kiedyś uprawiaxście seks w totalnym stresie i nie był to seks zupełnie beznadziejny. I ja ten argument szanuję, ale sprawdźcie swój PESEL. To, że coś wydarzyło się w okolicy bitwy pod Cedynią, nie znaczy, że będzie się powtarzać do końca waszych dni. Nazywając problem po imieniu – starzejemy się, a w przeciążeniu stresem oraz niekorzystnych warunkach starzejemy się szybciej. Jeśli zestresowany dwudziestolatek uprawia seks, żeby rozładować napięcie przed egzaminem, to z dużą dozą pewności da radę. Jeśli zestresowana czterdziestolatka spróbuje zrobić to samo przed ważną prezentacją, może ją czekać przykra niespodzianka. 

Nie mamy wyjścia – aby nasze życie seksualne nie uległo erozji, aby nie zniszczyć sobie zdrowia, potrzebujemy regularnie zmuszać nasz autonomiczny układ nerwowy, by przepiął się z trybu aktywnego na relaksację. Służą temu aktywność i ruch bez nadmiarowego przeciążenia, taniec, praktyki uważności, medytacja, świadome oddychanie, dotyk (oksytocyna redukuje kortyzol) w postaci przytulania się, masażu, kontakt z naturą, aktywność artystyczna.

 

Marta Niedźwiecka
Proszę czekać..
Zamknij