Znaleziono 0 artykułów
16.07.2018

Gdynia Design Days: W poszukiwaniu równowagi

16.07.2018
Gdynia Design Days 2018 (Fot. Materiały prasowe)

Przez dziesięć dni trwania tegorocznej edycji Gdynia Design Days na warsztatach i wykładach debatowano o znaczeniu innowacji, a za pośrednictwem wystawy głównej „Error. Czy chcesz kontynuować?” zadano pytanie o to, czy możemy i powinniśmy uciekać od wszechpotężnej technologii.

Projektanci zadają pytanie o prawidłową równowagę między rzeczywistością cyfrową a analogową, zgłębiają tematy prywatności i bezpieczeństwa danych lub zachęcają do zrobienia sobie okazjonalnego cyfrowego detoksu, żeby naładować akumulatory – pisze kuratorka wystawy „Error. Czy chcesz kontynuować?” Izabela Bołoz. Projektantka działająca na pograniczu designu, architektury i sztuki, która wykładała w School of Form, a teraz na stale związana jest z Uniwersytetem Technicznym w holenderskim Eindhoven, do zaprezentowania swoich prac zaprosiła twórców designu, gadżetów i mody.

Gdynia Design Days 2018 (Fot. M. Szymonczyk, materiały prasowe)

I tak Chińczyk Xinyu Weng przyjechał do Gdyni z lampą Balance, która nie oświetli nam gazety, książki, ani manuskryptu, dopóki nie „zbalansujemy” jej smartfonem, niczym na huśtawce równoważnej. Holender Andrew Grincell chciał ukoić zmysły urządzeniem Soothing regulującym głośność naszych rozmów telefonicznych. A biuro projektowe Vinci Fit Art z Wrocławia stworzyło Sleep Cafe, czyli oazę w wielkim mieście, w której można zażyć wzmacniającej drzemki.

Artyści „równowagę” odmieniali przez wszystkie przypadki. W końcu założeniem kuratorki było złapanie tej „prawidłowej”. Stawiając diagnozę, że ta „prawidłowa równowaga” jest Świętym Graalem, którego odnaleźć trzeba, wystawa pozostawia otwartym pytanie o to, kto ma decydować o tym, czym jest „równowaga”, i kiedy jest „prawidłowa”. I dlaczego właściwie to ona stała się synonimem szczęścia epoki 2.0. 

Gdynia Design Days 2018 (Fot. Materiały prasowe)
Gdynia Design Days 2018 (Fot. Materiały prasowe)

Twórcy wystawy „Error”, przeciwstawiając analogowe – cyfrowemu, realne – wirtualnemu, a prywatne – publicznemu, ulegają nostalgii za niewinnymi czasami, gdy ten podział był wyraźny. Dziś wirtualny świat przestał być króliczą norką, do której wpada się po ostrzegawczym dźwięku wydawanym przez modem. Analogowe tęsknoty mogą realizować się w kupowaniu PRL-owskiego designu, vintage'owych T-shirtów i winyli, ale nie sposób na maszynie do pisania zredagować tekst do gazety. Prywatności, rozumianej jako prawo do zachowania w tajemnicy informacji o sobie, pozbywamy się sami, zaznaczając każde internetowe „Zgadzam się”. Publicznym – choć niekoniecznie interesującym czy znaczącym – staje się każdy nasz komentarz.

Demonizując nowoczesną technologię, „Error” zapomina też, że posługiwanie się narzędziami, a więc także nowoczesną technologią, jest zapisane w DNA człowieka. Nowe media i technologie zawsze budziły wątpliwości. Nawet te dzisiaj oczywiste, takie jak alfabet – piszą organizatorzy wystawy. Zadają jednak dalej pytanie: Czy nie posuwamy się za daleko? Lęk przed „uzależnieniem” od technologii motywuje do szukania sposobów na wyjście z jej matni. Tym „escapem” okazuje się być... inna technologia. 

Żeby bowiem, jak językiem coachingu określa ten cudowny stan wystawa, „naładować akumulatory cyfrowym detoksem”, należy zafundować sobie wynalazki, które cofają, niwelują, zerują efekt działania innych narzędzi. Według Agaty Nowak, twórczyni „Offline Chair”, czy belgijskiego Studia Plastique od „Flight Mode”, raj utracony to miejsce, w którym nie ma zasięgu. Ale trzeba nieźle się natrudzić, a przede wszystkim dużo zapłacić, żeby w takim zakątku się znaleźć.

Gdynia Design Days 2018 (Fot. M. Szymonczyk, materiały prasowe)

Wystawa zdaje się sugerować, że przyczyną „brak relaksu” jest to, że wciąż jesteśmy „online”.  Ale „regeneracja”, którą oferuje, przypomina raczej kilkuminutowy pobyt w komorze do desensytyzacji niż prawdziwe wyzwolenie od „bańki toksycznego nagromadzenia danych”. Po krótkiej przerwie w kawiarence snu, na fotelu bez sieci, czy w studiu medytacyjnym „Be Time” powraca się do nadmiaru bodźców tylko po to, by być w tym świecie bardziej produktywnym. „Power nap” staje się tu metonimią stanu, w którym chwila odpoczynku w arkadyjskim „bez zasięgu”, jest okupiona przymusem jeszcze większej efektywności. 

Gdynia Design Days 2018 (Fot. Materiały prasowe)

Rozwiązania mające przynieść równowagę działają w efekcie jak opatrywanie ran bokserom. Leczy się obrażenia doznane w wyniku walki z nadmiarem bodźców tylko po to, by digital native mógł powrócić na cyfrowy ring. Organizatorami, sędziami i widzami sparingu są przedstawiciele kapitalistycznego systemu wyzysku. Świetnie ilustruje to projekt „Motivation” liczący sekundy, które tracimy, prokrastynując, a które mogliśmy przeznaczyć na bycie produktywnym, a więc potrzebnym. Przewrotny projekt Alexa Maccaw służy, jak tłumaczy autor, zaprzęgając język z technologii do opisu pracy człowieka, „optymalizacji”. 

Gdynia Design Days 2018 (Fot. M. Szymonczyk, materiały prasowe)

Na „Error” nie mogło też zabraknąć projektów, które mierzą się z problemami poruszanymi w serialu „Czarne lustro”. Kamera przymocowana do ciała, która zapamiętuje to, co nam się przytrafia, czyli „Moment = = Memory” Channin Scholten to spełnienie dystopijnego koszmaru o dokumentowaniu doświadczenia w wersji jeden do jednego. „Bolt Powerparka” Thoma Koola, która ładuje elektronikę podczas miejskich ekskursji, mierzy się z lękiem przed cyborgizacją (Czy człowiek jest biologiczny? Czy człowiek może być technologiczny? Czym jest sztuczna inteligencja i czy nam zagraża?), o którym opowiada ostatnio także serial BBC „Humans”. Przejmująca jest także bezradna, choć kreatywna, próba przechytrzenia wszechwładzy algorytmów. Stworzone przez człowieka wyrwały się spod jego kurateli, więc teraz wtórnie wymyślić musimy sposoby na to, jak się przed nimi ukryć. O oszukiwaniu GoogleMaps opowiada „Unreal Estate” Anastasi Kubrak, oferujący obrazy zastępcze, które wyglądają realnie na zdjęciach satelitarnych, „Projekt KOVR” Marchy Schagen i Leona Baauwa, czyli płaszcz chroniący nas przed lokalizacją, ma gwarantować niewykrywalność, a „CV Dazzle” Adama Harveya proponuje, żeby modą, makijażem i fryzurami kamuflować się przed technologią rozpoznawania twarzy.

Komunikat „Error. Czy chcesz kontynuować?”, które pojawia się na naszych ekranach, daje pozór wyboru. Odpowiadając „nie” na retoryczne pytanie, możemy być pewni, że niedługo i tak powrócimy do tego samego punktu. Czy „błędem” jest więc sama technologia, jej żarłoczny rozwój i powolne przejęcie władzy nad naszym życiem? A może raczej my popełniliśmy błąd, zaprzęgając ją do wyrażania stosunków społecznych. Nawet gdyby Instagram uległ awarii, nie przestalibyśmy przecież potrzebować lajków. 

W odniesieniu do tematu „błędu” pokazano także pomniejsze wystawy, m.in. „Glitch – sztuka błędu w druku 3D” pokazującą piękno, które powstaje w wyniku awarii drukarki. „Tworzyć z błędu” to wystawa Patrycji Podkościelny, w której ilustratorka i graficzka dzieli się doświadczeniami z tym, co zaplanowane i niespodziewane w tworzeniu projektu, a „Niedoskonałość rzeczy” to ekspozycja w duchu japońskiego wabi sabi nawiązująca do mody na rzeczy unikatowe w swojej niedoskonałości.

Anna Konieczyńska
Proszę czekać..
Zamknij