Znaleziono 0 artykułów
29.02.2024

Gdzie zjeść w Rio de Janeiro, mieście słynącym z karnawału

29.02.2024
Snacki w Fairmont, Fot. M.Minta

Rio de Janeiro fascynuje karnawałem, sambą i legendarnymi plażami – Copacabaną i Ipanemą. A mnie przyciąga jedzeniem. Z perspektywy smakosza jest niebywale ekscytującym miastem. Jest lokalnie i różnorodnie: od restauracji, do której dostaniesz się wyłącznie łodzią, poprzez lokalne boteca, gdzie toczy się sąsiedzkie życie, neobistra i lokale w stylu brazylijskiego vintage aż po fine diningowe restauracje ze światowej czołówki. Niekiedy posiłek zjedzony w Rio jest niczym lekcja lokalnej przyrody, bo przygotowany wyłącznie z brazylijskich produktów – m.in. egzotycznych owoców, jadalnych kwiatów i bulw.  

Za swoją bazę obieram hotel Fairmont Rio (Avenida Atlantico 4240) dogodnie ulokowany na styku dwóch ikonicznych plaż miasta – Copacabany i Ipanemy. Z okien rozciąga się widok na spokojny ocean oraz zasnute tropikalną mgłą przybrzeżne skały. Śniadanie na tarasie można jeść godzinami. Ale warto się zmotywować, by ruszyć w miasto.

Fot. M.Minta

Wybór hotelu był podyktowany nie tylko świetnym serwisem oraz urokliwymi widokami, lecz także lokalizacją sprzyjającą gastronomicznym eksploracjom Rio de Janeiro. Narożny przesmyk miasta z jednej strony ograniczony jest oceanem, a z drugiej wodami laguny Lagoa Rodrigo de Freitas i łączy Copacabanę, Ipanemę oraz zamożną dzielnicę Leblon, w której ulokowało się wiele restauracji i knajp. 

Po długim locie organizm domaga się carioca, by jednym kęsem przenieść mnie na południową półkulę. Najlepszym rozwiązaniem jest zatem wizyta w typowym boteco, które oprócz napojów oferuje jedzenie idealne do szklaneczki piwa z kranu (lokalnie nazwanego chopp) czy caipirinhi. Idealne w tym przypadku oznacza smażone na głębokim tłuszczu. Eksplorację brazylijskich snacków zaczynam od trzech popularnych adresów – Boteco Rainha (Rua Dias Ferreira 247/B) i siostrzaną Boteco Princesa oraz Baru Jobi. Jeśli nie straszne nam smażone węglowodany, to smakując te przekąski, znajdziemy się w raju. A jeśli mamy wobec nich pewne obiekcje… cóż, będąc w Rzymie, trzeba żyć jak Rzymianin, a będąc w Rio, jeść jak Carioca (czyli mieszkaniec Rio). Poza tym zawsze można wszystko wytańczyć. 

Rainha, Fot. M.Minta

Snacki i orzeźwiająca caipirinhi

W obfitości smażonych drobiazgów można wręcz utonąć – paiste zinho(pierożki z lekkiego ciasta), risque de camarao (małe empanadas w bułce tartej, bo przecież samo ciasto to za mało), bolinho de bacalhau (krokiety z dorszem). To zaledwie część przekąskowego asortymentu. Podglądamstolik obok, na który właśnie wjechała pokrojona w plastry grillowana wołowina, a do niej obowiązkowe tutaj dodatki: miska ryżu i oraz farofy, czyli prażonej mąki z manioku, a także frytki i sosjerki z salami. Choć jest już popołudnie, temperatura wciąż przekracza 30 stopni Celsjusza, a wysoka wilgotność potęguje odczuwanie upału. Poprzestaję na przekąskach i zimnej caipirinhi, a zamiast delektować się deserem, wybieram obserwowanie gości. Zaczynam marzyć już tylko o spacerze, kolejnym zimnym napoju oraz basenie. Caipirinha – flagowy koktajl Brazylii przyrządzany na bazie cachaçy, czyli destylatu z trzciny cukrowej, w wersji podstawowej jest podawany z limonką, ale z w zasadzie w każdym barze dostaniemy ją właściwie z dowolnym owocem; polecam spróbować takiej z mocno kwaskową marakują lub owocem caju oraz prosić o mniejszą ilość cukru, bo tego się tutaj nie szczędzi.

Confeitaria Colombo: Śniadania w XIX-wiecznych wnętrzach 

Każdy poranek zaczynam na tarasie hotelu od talerza świeżych owoców – dojrzałej jak nigdy w Europie papai, soczystego mango, lepiącego się od słodyczy ananasa, chrupiących owoców karamboli. Jeśli jednak zapragniecie zjeść śniadanie na mieście, najlepiej udać się do The Slow Bakery (Rua Gen. Polidoro, 25), bodaj najsłynniejszej rzemieślniczej piekarni w Rio de Janeiro, hołdującej piekarniczym tradycjom oraz filozofii slow food. Obok pysznych kanapek, śniadaniowych potraw czy maślanych croissantów napijecie się tutaj wyjątkowej kawy, a na wynos kupicie brazylijskie farmerskie sery, konfitury z lokalnych owoców, naturalne brazylijskie wina oraz oczywiście ziarna kawy, które są znakomitym prezentem z podróży.

Confeitaria Colombo, Fot. M.Minta

Leblon jest też dobrym miejscem na zakupy. Warto zwrócić uwagę na butiki firm wywodzących się z Rio de Janeiro, m.in. dobrze znanej poza Brazylią Farm Rio czy Ecran Studios (świetne dodatki, gdzie za jednym zamachem nabyłam prezenty dla przyjaciółek!).
Ale wróćmy do jedzenia. Slow Bakery to zdecydowanie miejsce nowej generacji, wpisujące się w aktualne kulinarne trendy. Jednak w Rio de Janeiro nie brakuje też miejsc pozwalających zasmakować dawnego rytmu i atmosfery miasta. Zalicza się do nich założona w 1894 r. Confeitaria Colombo (jedna z lokalizacji znajduje się na Rua Primeiro de Março, 66), w której wizytę polecił mi jeden z najbardziej utalentowanych brazylijskich szefów kuchni, Rafa Costa e Silva, prowadzący w Rio gwiazdkowe restauracje Lasai. 

Confeitaria Colombo przywodzi na myśl buchające przepychem kawiarnie starej Lizbony czy Budapesztu. Wysokie sklepienia, ściany wyłożone kryształowymi lustrami, kelnerzy krążący między stolikami ze srebrnymi tacami, witryny pełne ciast i ciastek. Przy wejściu panuje niewielkie zamieszanie – ktoś po zakupy na wynos, ktoś tylko po zdjęcie na Instagram, ktoś chce jednak usiąść w środku przy kawie lub świeżo wyciskanym soku. Wybierzcie to ostatnie, by na chwilę zasmakować niebywałej atmosfery oraz przyjemnego chłodu we wnętrzu. Złaknieni brazylijskiego stylu vintage znajdą w centrum sporo perełek w postaci barów czy piekarni, których wystrój od dekad pozostaje ten sam: kafelki w geometryczne wzory, detale w odcieniach brązu, żółci i ciemnego pomarańczu, witrynki w aluminiowych ramach. Do tego stylu nawiązuje współczesny Labuta Mar (Rua do Russel, 450/B), niewielki, przypominający dziuplę bar jest idealny na pit stop w ciągu dnia; specjalizuje się w przekąskach na bazie owoców morza. 

Fot. M.Minta

Lasai, Oteque. Oro: Gwiazdki Rio de Janeiro

Jeśli jedzenie jest naszą pasją, to w Rio de Janeiro należy odwiedzić restauracje, za sprawą których miastem zaczęli interesować się foodies z całego świata i trafiły one do prestiżowych rankingów i przewodników gastronomicznych. 

Obie mnie zachwyciły i obie są wyśmienite. Pierwsza z nich należy do wspomnianego wcześniej szefa kuchni Rafa Costa e Silva i nazywa się Lasai (Largo dos Leões, 3). Lasai (1 gwiazdka w przewodniku Michelin, 14. lokata na latynoamerykańskiej liście World's 50 Best Restaurants) to kameralne miejsce, gdzie zamiast stolików na gości czeka szeroka lada w kształcie litery L, okalającą otwartą kuchnię. Kolacja u Costa e Silva bardziej przypomina domówkę u znajomego szefa kuchni, a komfortowa, intymna atmosfera stanowi świetne tło do próbowania nieraz zaskakujących dań, bo przygotowywanych wyłącznie z brazylijskich produktów – od egzotycznych owoców przez jadalne kwiaty i bulwy po ryby i owoce morza; w większości pochodzące z organicznych lokalnych farm lub tutejszych dostawców. Posiłek w Lasai jest zatem niczym lekcja lokalnej przyrody, ale w najprzyjemniejszym, bo jadalnym wydaniu. 

Jedno po drugim – podobnie jak w japońskiej restauracji omakase – pojawiają się przede mną małe, kolorowe kompozycje krakersów z siemienia lnianego z sercem palmowym i tartymi orzechami brazylijskimi, przegrzebki z dynią chayote i kwiatami ogórecznika, kubeczek wytrawnego puddingu z sera z nasturcją i pikantną rzodkwią czy tempura z langustynek z kremem z wszędobylskiego tu awokado. 

Clan BBQ, Fot. M.Minta, Fot. M.Minta

Z Lasai niemalże sąsiaduje drugie miejsce z kategorii must eat – Oteque (Rua Conde de Iraja, 581). Restauracja odznaczona dwiema gwiazdkami w przewodniku Michelin oraz zajmująca 76. miejsce na rozszerzonej liście World's 50 Best Restaurants zachwyca minimalistycznym wystrojem, które czynią bardziej przytulnym drewniane meble i pojedyncze obrazy w intensywnych kolorach oraz wypełniająca wnętrze muzyka. Właśnie ona podczas mojej pierwszej wizyty w Oteque wywarła na mnie największe wrażenie nie tylko ze względu na dobór utworów, lecz także fenomenalną akustykę, którą to miejsce zawdzięcza specjalistom od projektowania studiów nagraniowych. 

Oteque, Fot. M.Minta

Dania w Oteque są niczym jej wnętrze – łączą w sobie powściągliwość formy z przyjemnością otulającego umami. – Jeśli masz coś pysznego, coś, co lubisz, to po prostu chcesz to jeść – mówi mi Alberto Landgraf, w jednym zdaniu zamykając filozofię Oteque. 

Każde danie składa się z może dwóch, trzech elementów dobranych w odpowiednich proporcjach. Wybór składników nie ogranicza się do tych lokalnych, kryterium jest najlepsza jakość. Tuńczyka w teksturze Alberto podaje z kremem z orzechów nerkowca oraz solidną łyżeczką kawioru, crudo z groupera z vinegret z wodorostów, a sorbet z zielonego kokosa z kokosową praliną. Oteque oferuje również świetną selekcję win (co w Brazylii wcale nie jest tak oczywiste) podawanych w kryształowych kieliszkach Zalto sygnowanych logo restauracji. To piękna, współczesna, wyrafinowana kuchnia, bez przerostu formy nad treścią, estetyczna i precyzyjna oraz serwowana w przyjaznej atmosferze. 

Miło jest obserwować, że właściwie wszystkie topowe fine diningowemiejsca w Rio de Janeiro skupiają się na eksponowaniu brazylijskich składników. Nie inaczej jest w Oro (Rua Gen. San Martin, 889), dwugwiazdkowej restauracji Felipe’a Bronze’a, która korzysta z tradycyjnych produktów i dań kuchni carioca, ale podaje je we współczesnej formie, czasem sięgając po pomysły z innych kuchni świata.

Oro, Fot. M.Minta

W Oro ostrygi są serwowane z salsą z owoców jabuticaba i czerwonego shiso, tartaletki z owocem nerkowca, a pieczona jagnięcina z „hummusem” z maślanej fasolki i plasterkami kwaskowatego kiwano. Wiele dań pomyślana jest tak, by jeść je rękoma, co wprowadza luźniejszy nastrój do fine diningowego lokalu (ale czy w Rio w ogóle może być mowa o innym nastroju?).

Bez gwiazdek, ze smakiem 

Dla szukających czegoś pomiędzy fine diningiem a boteco, świetnym adresem będzie Lilia (Rua do Senado, 45), egzemplaryczne neobistro stawiające na lokalne, sezonowe produkty oraz ciekawe wina. Jeśli mamy ochotę do posiłku spróbować ciekawych, naturalnych win z Ameryki Południowej czy nawet samej Brazylii, Lilia spełni nasze zachcianki. Zamiast menu degustacyjnego proponuje zestaw: przystawka-danie główne-deser w stałej cenie, a poszczególne pozycje wybieramy z krótkiego, ale różnorodnego menu. Znajdziemy w nim np. wędzoną dynię z kremem z serka i orzeszkami, rybę z grilla z purée z pieczonego kalafiora oraz lekkim, muślinowym sosem na bazie ryb i blanszowaną zieloną fasolką.

Lilia, Fot. M.Minta

Spośród deserów możemy wybrać ganache z palonej białej czekolady z karmelem z cupuaçu (owoc spokrewniony z kakaowcem o szalonym smaku łączącym smak mango, gruszki, białej brzoskwini i czekolady). 

Po całonocnej sambie albo w dowolnej sytuacji, gdy organizm domaga się dobrej jakości comfort foodu, nie zawiedzie nas Clan BBQ (Rua Dias Ferreira, 233). Moja znajoma z Urugwaju po kilku dniach ekskluzywnych kolacji złakniona dobrej wołowiny, ucieszyła się z tutejszego burgera, natomiast ja z frytek z parmezanem i tacosów z tempurą z ryby, a na koniec z idealnie kremowego flanu z lekko wytrawnym karmelem (uwaga – jedna porcja spokojnie wystarczy dla dwóch osób!). 

Wyprawa po obiad na Ilha Primeira

Jeśli pozwoli nam na to czas i harmonogram wyjazdu albo zechcemy uciec od zgiełku miasta na łono natury, to zaledwie 40 minut jazdy od Copacabany odnajdziemy zupełnie inny krajobraz wybrzeża laguny Tijuca. W tej urokliwej krainie kanałów i wysepek, łódek i nadbrzeżnych kolorowych domków wyłaniających się z bujnej roślinności swoją restaurację otworzył Geronimo Athuel, szef kuchni Ocya. Geronimo od dziecka był zapalonym wędkarzem i gdy znalazł miejsce położone stosunkowo blisko dużego miasta, umożliwiające codzienne spędzanie czasu z wędką (rankami można go spotkać na plaży z wędką lub deską surfingową), wybrał Ilha Primeira za swój nowy dom. Z jego pasji powstała też restauracja, której menu jest oparte na rybach i owocach morza pozyskiwanych wyłącznie od lokalnych rybaków (niekiedy łowionych przez szefa kuchni), podawanych na surowo, z grilla, czasem suszonych lub – wzorem japońskich praktyk kulinarnych modnych ostatnio wśród szefów kuchni na całym świecie – poddawanych dojrzewaniu w celu wydobycia pełni ich smaku.

Ocya, Fot. M.Minta

Przedłużeniem niewielkiej sali jadalnej są rozległe tarasy zawieszone nad wodą, z których można podglądać codzienne życie nietypowego osiedla. Na wyprawę do Ocya trzeba przeznaczyć co najmniej pół dnia, ale wierzcie mi, że warto. Stąd nie chce się wracać. Dla osób, które nie mogą pozwolić sobie na taką wycieczkę, dobra wiadomość jest taka, że niedawno została otwarta filia Ocya w Rio de Janeiro w dzielnicy Leblon – wrażenia będą oczywiście inne, ale menu jest równie ciekawe.

Takie projekty jak Ocya pokazują, że Rio de Janeiro jest niebywale ekscytującym z perspektywy smakosza miastem. Jest lokalnie i różnorodnie – tak jak lubię. W 2024 r. Rio de Janeiro ponownie będzie gospodarzem jednej z najważniejszych imprez w świecie gastronomii – gali Latin America’s 50 Best Restaurants, podczas której prezentowane są najlepsze restauracje w Ameryce Łacińskiej. I trudno było chyba o lepszą lokalizację. 

Małgorzata Minta
Proszę czekać..
Zamknij