Znaleziono 0 artykułów
10.05.2022

Linda Evangelista: Niezniszczalna

10.05.2022
Linda Evangelista, pokaz Thierry Mugler jesień-zima 1996 (Fot. Getty Images)

Kiedy rozpoczynała karierę, powiedziano jej, że ma przed sobą maksymalnie trzy dobre sezony. Ona wzbiła się na szczyt i pozostała na nim 25 lat. Uchodziła za najpiękniejszą i najbardziej enigmatyczną z Wielkiej Szóstki. Dla Karla Lagerfelda była muzą, dla Yves'a Saint Laurenta – twarzą rewolucyjnego zapachu Opium, a dla Petera Lindbergha – jedyną, która potrafiła urzeczywistnić jego wizje. W 2015 roku Linda Evangelista niespodziewanie zniknęła. Teraz wychodzi z cienia. Odmieniona, ale równie silna, jak kiedyś. 

Rok 1992. Tydzień z życia Lindy Evangelisty.

Poniedziałek: właśnie zeszła z wybiegu Oscara de la Renty. Wcześniej miała przymiarki u Guya Laroche i Gianniego Versace. Przed nią jeszcze pokaz Chanel.

Wtorek: na pierwszy ogień Hervé Léger. – To jego debiutancki tydzień mody w Paryżu. Wystąpię za darmo. Co sezon wybieram młodego zdolnego i idę w pokazie bez honorarium – tłumaczy modelka. Kilka lat później nazwisko projektanta będzie znać każdy.

Środa: Pokaz Michele Klein i sesja dla „Vogue’a” ze Stevenem Meiselem.

Piątek rezerwuje dla Georga Michela. Kręcą teledysk do singla „Too Funky”. – Pracuję codziennie – kwituje.

***

Podobno, gdy szła po wybiegu, nawet siedzący w ostatnim rzędzie redaktorzy czuli dreszcze. Czasami podczas pokazu Chanel przebierała się 12 razy. Karl chciał tylko ją. Nic dziwnego. Kogo ani razu nie poraziło arktyczne spojrzenie Lindy Evangelisty – czy to z reklamy Aspiryny w „Burda International” w latach 80., czy z fotografii Petera Lindbergha? Urzekała pasją. Bywało, że z Azzedine Alaïą zostawała w atelier do czwartej nad ranem. – Drapując tkaninę sukni, przypadkiem wbijał we mnie szpilki, a ja czułam się jak we śnie. Kocham modę i cieszę się, że wciąż mogę tu być – mówiła w 1997 r., jak gdyby nie dowierzając we własne szczęście. Gdy z kolei dziennikarz zapytał ją o wpływ na młode pokolenie, odparła: – Prawdopodobnie nie wiedzą, kim jestem ani co tu robię. Skonfundowany przerwał. – Żartujesz? To przez ciebie te wszystkie małe dziewczynki chciały być modelkami.

W 1992 roku (Fot. Getty Images)

Jeździec znikąd

O tym, że chce pracować w branży, wiedziała już w wieku 12 lat. Na przeszkodzie stało miejsce zamieszkania – miasteczko St. Catharines, w kanadyjskiej prowincji Ontario, tak odległe od centrum świata mody. I rodzice – włoscy imigranci, którzy ponad wszystko cenili ciężką pracę, zasady oraz edukację. – Brałam lekcje gry na akordeonie, jazdy na łyżwach i stepowania. Potem akademia tańca została zamknięta, a mama coraz częściej słyszała, że ze względu na wzrost mam zadatki na modelkę. Zamiast na kurs modelingu, który dawał przepustkę do wielkiego świata, mała Linda została zapisana na zajęcia z savoir-vivre’u. – Gdy wiedziałam, jak nakryć stół, wsiadać i wysiadać z samochodu, mama, pozwoliła mi spełnić marzenia. Przez pierwsze lata Evangelista pozowała dla lokalnych magazynów za osiem dolarów za godzinę. W 1981 r. dostała się do finału Miss Teen Niagara. Konkursu nie wygrała, ale z widowni wypatrzył ją skaut agencji Elite. – Dał mi swoją wizytówkę. A że tuż przed pójściem do college’u nie miałam zbyt wiele do roboty, zadzwoniłam. Z marszu podpisała kontrakt i została wysłana do Nowego Jorku. – Tam po raz pierwszy usłyszałam, że przypominam Joan Severance. Jedyne, co mogłam wydusić, to „słucham?”. Doskonale wiedziałam, kim była – dziewczyną, której plakatami obwiesiłam całą ścianę w pokoju.

W 1991 roku (Fot. Getty Images)

The Most Beautiful Girl in the World

Niemal architektoniczna uroda – smukłe brwi w kształcie łuków, zaznaczone kości policzkowe, nos jak z klasycystycznego posągu, zaakcentowane konturówką usta Sophii Loren i kocie oczy, które w świetle dziennym wydawały się zielone, w blasku fleszy – błękitne. Ta wyrazista twarz w listopadzie 1984 r. urzekła świat mody z okładki francuskiego magazynu „L’Officiel”. Chwilę później zaprowadziła Lindę na wybiegi.

Już kilka miesięcy później została ochrzczona nową muzą Karla Lagerfelda. – Stradivarius modelingu – powiedział o niej. – Możesz na niej grać tak, jak na żadnym innym instrumencie. Ale międzynarodowe uznanie zdobyła trzy lata później. Gdy znalazła się na okładce „Vogue Paris” i „British Vogue”, propozycje posypały się same. Poznała Gianniego Versace, Patricka Demarcheliera, Irvinga Penna i Richarda Avedona. A także najważniejszych w jej karierze: Petera Lindbergha oraz Stevena Meisela. – Za każdym razem, gdy patrzę na nią przez obiektyw, myślę: gdzie ty byłaś przez te wszystkie lata? – mówił Lindbergh. Gdy w jednym z wywiadów przytoczono Lindzie słowa fotografa, przyznała, że wolała inny komplement w jego wydaniu. – Kiedyś powiedział mi po francusku: „Masz absolutnie piękne »cernes«!” »Cernes« to cienie pod oczami. W pierwszej chwili pomyślałam, co to ma znaczyć?! To był wyraz miłości. Kochał mnie za to, jaka byłam. Steven z kolei cenił jej oddanie. – Zrobię dla niego wszystko. Nawet pocałuję szympansa – mówiła. A że Meisel brał do serca jej pomysły, wkrótce po tym oświadczeniu zorganizował sesję z małpą.

Rozdanie nagród CFDA, rok 1991. Od lewej: Francesco Scavullo, Naomi Campbell, Linda Evangelista, Steven Meisel (Fot. Getty Images)
Na pokazie Chanel w 1991 roku (Fot. Getty Images)

Narodziny gwiazdy

Podczas gdy inne modelki dekady trzymały się jednego wizerunku – długie włosy, cera ledwo muśnięta makijażem, Linda co rusz z nim eksperymentowała. Z równym powodzeniem mogła być szatynką, brunetką, co rudowłosą. To zresztą w zmieniającej się fryzurze można upatrywać źródła jej sukcesu.

Do pierwszej metamorfozy namówił ją Peter Lindbergh w 1988 r. – Powiedziałem: chciałbym, byś ścięła włosy. „Chyba oszalałeś”, odparła. Wróciła do studia miesiąc później z fryzjerem Julienem d’Ysem. Usiadła na krześle, on ściągnął jej włosy w kucyk i ciachnął. Płakała. Potem otarła łzy, a Lindbergh cyknął jeden z najważniejszych portretów w karierze – Lindę w białej, męskiej koszuli. I to by było na tyle z początkowej sławy krótkich włosów Evangelisty. Osiemnaście z dwudziestu marek, u których miała pójść w pokazach, zrezygnowało. – Myślałam, że się skończyłam. Płakałam tydzień. W rozpaczy zadzwoniła do Stevena Meisela. – Nie wiem, co zrobił, ale dwa miesiące później zdobyłam wielki szlem – byłam na okładkach amerykańskiego, włoskiego brytyjskiego i francuskiego „Vogue’a”. Cięcie również czterokrotnie zwiększyło jej stawkę, a pod koniec roku „The Linda” była jedną z najmodniejszych fryzur na świecie.

W 1989 roku (Fot. Getty Images)

Ona sama zyskiwała z każdą zmianą. Farbowała włosy na lodowaty blond i jaskrawą czerwień. Kolor za kolorem. Cięcie za cięciem. W ciągu pięciu lat fryzurę zmieniła 17 razy. – Mogła dopasować się do osobowości, której konkretny projektant poszukiwał w danym sezonie – mówił zmarły niedawno dziennikarz André Leon Talley. Na to miała zresztą wpływ jeszcze jedna unikalna cecha Lindy – teatralna ekspresja.

Dziewczyna z ferajny

Kilkoma gestami, spojrzeniem wyrażała najgłębiej skrywane emocje. Siłą charakteru kreowała niezapomniane kadry. – Mam kilka osobowości. Część z nich zostawiam po sesji za sobą – mówiła w wywiadzie z 1995 r. – To poniekąd gra, ale samo aktorstwo mnie nie kręci. Nie wyobrażam sobie nosić tego samego stroju przez trzy miesiące na planie filmowym – tłumaczyła, po czym dodawała: – Wiele modelek kończąc karierę, zmienia branżę na film, ale to nie dla mnie. Chyba że dostanę telefon od Martina Scorsese z propozycją roli milczącego tła. Nie zadzwonił. Ale jej aktorski dryg udało się wykorzystać Georgowi Michelowi, który ją, Naomi Campbell, Cindy Crawford, Tatjanę Patitz i Christy Turlington zwerbował do teledysku do singla „Freedom! ‘90”. – Nie byłam przekonana, ale powiedział: „To postawi cię na innej płaszczyźnie”. Jak możesz odmówić? Oddałam George’owi jedyny wolny dzień – wspominała w nekrologu poświęconym zmarłemu pięć lat temu muzykowi. Miał rację. Supermodelki trafiły do nowej publiczności. – Nieważne, gdzie się pojawiłam, byłam rozpoznawana. To też sprawiło, że każde ich słowo trafiało na nagłówki.

Linda Evangelista i George Michael w 1992 roku (Fot. Getty Images)

Bądź piękna i milcz

Kilka miesięcy po wypuszczeniu teledysku, świat obiegła niesławna fraza z wywiadu dla „Vogue’a”, w którym Evangelista stwierdziła, że „nie wstaje z łóżka za mniej niż 10 tys. dolarów”. Po latach przyznała, że to pęd pracy nie dawał jej się zatrzymać. Była to też jedna z cenniejszych lekcji, po której Wielka Szóstka zrozumiała, że z prasą trzeba postępować ostrożnie. – Czuję, że te słowa zostaną wyryte na moim nagrobku – śmiała się. – Przeprosiłam za nie. Teraz wstaję z dużo lepszych powodów – dla podopiecznych organizacji charytatywnych, które wspiera, i dla syna z przelotnego oraz burzliwego romansu z dyrektorem generalnym Kering Françoisem-Henri Pinaultem (nazwisko ojca pozostawało tajemnicą, póki do sądu nie wpłynął pozew o alimenty).

Z synem w 2014 roku (Fot. Getty Images)

To u jego boku odnalazła od lat poszukiwany spokój. Razem chodzą na ryby, mecze i biwakują. – Zasadniczo znajdziesz mnie w kuchni – mawia. – Dużo fotografuję, szyję i od czasu do czasu robię maseczkę. Także kilka miesięcy po jego narodzinach w 2006 r. na sześć lat zawiesiła karierę. Wcześniej przerwę zrobiła raz – od 1998 do 2001 r., po poronieniu ciąży w szóstym miesiącu. Ostatnia, najdłuższa – trwa do dziś.

(Fot. Getty Images)

Skończyłam z ukrywaniem

O przyczynach zniknięcia Lindy w 2015 r. plotkowano od lat – nieszczęśliwy związek, załamanie nerwowe, operacja plastyczna. Prawda, którą wyznała kilka miesięcy temu na łamach „People”, okazała się znacznie bardziej zaskakująca. Popularna procedura wymrażania tkanki tłuszczowej, opisywana jako nieinwazyjna alternatywa dla liposukcji, dla Evangelisty okazała się tragedią. W wyniku rzadkich powikłań została „trwale zdeformowana” i „brutalnie oszpecona”. – Uwielbiałam przebywać na wybiegu. Teraz boję się wpaść na kogoś, kogo znam. Linda, supermodelka, gdzieś odeszła – mówiła w przejmującym wyznaniu. Efektem ubocznym, który dotyka mniej niż jeden procent pacjentów i powoduje wzrost tłuszczu w różnych partiach ciała. Stosowała drakońską dietę, ćwiczyła – Dotarłam do miejsca, w którym w ogóle nie jadłam. W czerwcu 2016 r. poszła do lekarza, który „stwierdził, że żadna liczba diet i ćwiczeń nigdy tego nie naprawi”. Skontaktowała się z firmą odpowiedzialną za zabieg. Zaproponowano jej, że klinika ​​zapłaci za liposukcję u wybranego przez nią chirurga, pod warunkiem że podpisze umowę o zachowaniu poufności. Odmówiła. Koszty pokryła sama. Efektów – brak. Niedługo przed opublikowaniem wywiadu pozwała firmę CoolSculpting, Zeltiq Aesthetics Inc. na kwotę 50 mln dolarów. – Chcę pozbyć się wstydu i pomóc innym, którzy przeszli przez to, co ja. A przede wszystkim nie zamierzam się już ukrywać – mówi Evangelista.

Pola Dąbrowska
Proszę czekać..
Zamknij