Znaleziono 0 artykułów
13.02.2022

Jak przeżyć walentynki z godnością

13.02.2022
Fot. Getty Images

Zawsze wydawało mi się, że czerwone róże sprzedawane na ulicy to tandeta, podobnie jak różowe pączki, kubki w kształcie serca czy balony. Powiedzmy to wprost – są brzydkie, nieekologiczne, sztampowe i wcale nie chciałabym ich dostać. Ale kiedy patrzę na pary, które na randce 14 lutego idą przytulone, mimo deszczu i śniegu, w mojej głowie pojawia się myśl, że coś mnie ominęło. Czy na pewno? 
Czy dobrze jest dążyć do spędzania święta miłości jak w romantycznych filmach?

Walentynki bywają sprawdzianem oczekiwań

Instagram podpowiada mi, że sześć lat temu w walentynki dostałam bukiet metrowych róż. Miał wyglądać na klasyczny i absurdalnie drogi – dokładnie taki był. Obok czekało pudełko z bransoletką. Nie w moim stylu (poza tym nigdy nie nosiłam bransoletek), ale z modnego butiku na Mokotowskiej. Nie ulegało wątpliwości, że D postarał się, odtańczył godowy taniec, wachlując się plikiem banknotów. Był dumny. Może był nawet bardziej zapatrzony w siebie jako rycerza na białym koniu niż we mnie.
Prezent dla niego, który nieśmiało wysunęłam z torebki – przewodnik po Toskanii, gdzie mieliśmy pojechać na wakacje – nie zrobił na nim wrażenia. Książka została odłożona na półkę, nawet bez przekartkowania.

Fot. Getty Images

Tamte walentynki uświadomiły mi, jak mało w tej relacji jest prawdziwych nas, jak różnimy się w oczekiwaniach. Zamiast przeżywać święto miłości, odegraliśmy teatr pozorów, a niedługo później przestaliśmy się spotykać. 

Nowoczesny model relacji: ciekawe rozmowy, czasem seks

Jakieś dwa lata później walentynki wypadły we wczesnym etapie innej relacji. Z M spotykaliśmy się od kilku dobrych tygodni, ale przyglądaliśmy się sobie z bezpiecznego dystansu. Żadnych spontanicznych gestów, wyznań czy planów. Dobry czas, ciekawe rozmowy, czasami seks. Ale czy miłość? Nie wiedziałam, czy staję się już jego dziewczyną, a on moim chłopakiem. Czy w ogóle do tego dążymy. Nie pytałam, czy korzysta z Tindera, czy rozgląda się za innymi dziewczynami. Przyglądałam się jemu i sobie i uczyłam się, jak to jest nie mieć oczekiwań. Przez chwilę nawet mi się podobało, miałam kogoś przy boku, a jednocześnie mogłam zaoszczędzić dużo czasu i przestrzeni na własne sprawy – przyjaciółki, sport czy nawet pracę.

Podpis

To nie miało wiele wspólnego ze związkiem, ale na tamtym etapie nieźle działało. Byliśmy dla siebie serdeczni, spędzaliśmy razem wolny czas.

Wiedziałam więc, że on to typ, który na słowo „walentynki” wybuchnie śmiechem. Mogłam zapomnieć o bukiecie, czekoladkach, czułych życzeniach szeptanych do uszka. Sam zresztą też niczego ode mnie nie oczekiwał. Jeśli chciałam mu coś podarować, okazać ciepło i zaangażowanie, to na własne ryzyko. I niestety chciałam, choć lepiej byłoby zdusić w sobie ten przypływ czułostek. 

Niby bezpiecznie, znów wyjechałam z książką, tym razem z autografem modnego autora. Zobaczyłam jakiś dziwny grymas na jego twarzy, dostałam machinalne cmoknięcie w policzek, a prezent wylądował w szufladzie. 
I wtedy tama pękła, wylało się rozgoryczenie i złość. Zamiast maratonu filmów były wyrzuty i łzy.

Może to nie była jego zła intencja – powoli się otwierał, bo miał traumę po trudnej relacji. Nie umiał okazywać emocji, bo pochodził z powściągliwej rodziny. A może wcale nie był mną zainteresowany. Cokolwiek wywołało tę arktyczną zimę, nie dotyczyło moich działań. A jedyne, co mogłam zrobić, to odejść i szukać szczęścia gdzie indziej.

Fot. Getty Images

Walentynki bez rozczarowań, czyli wieczór z samą sobą

W tym roku nie mam żadnych dylematów. Jestem sama. Nie ma dla mnie znaczenia, czy walentynki wypadną w tygodniu czy w weekend. Tym razem, pracując z domu, może nawet nie zauważę straganów z różami i balonami. Zaplanuję coś miłego – wieczór z książką w wannie, zaległe odcinki „Euforii” i ulubiony makaron. To będzie randka z samą sobą, bez oczekiwań i rozczarowań. Może kupię znów książkę, tym razem dla siebie, i przeczytam od deski do deski. 

Kiedyś na mokotowskiej kamienicy ktoś nabazgrał hasło „Miłość = miło + ość”. Mam 35 lat, bywałam już kilka razy zakochana, a tegoroczne walentynki uświadamiają mi, że na razie wcale nie mam na to ochoty.

Marta Szwarc
Proszę czekać..
Zamknij