Znaleziono 0 artykułów
17.09.2022

Wiek średni: Akceptacja zamiast rezygnacji

17.09.2022
Fot. Getty Images

O kryzysie wieku średniego napisano już tomy analiz, tysiące prześmiewczych artykułów. Jedne z nich traktują ten etap jak poważne zjawisko psychologiczne, inne są dowodem, że dojrzałość bywa pretekstem dla wspierania sprzedaży kremów przeciwstarzeniowych. Czy nasze życie po czterdziestce naprawdę musi być średnie?

Okres około czterdziestki zawsze kojarzył mi się z bawarką, czyli znienawidzonym przeze mnie od czasów przedszkolnych beżowym napojem, który nie jest ani porządnym earl greyem, ani aromatyczną kawą. Tak, wiem, ma swoich wyznawców, jednak mocne espresso wypite w rzymskim barze to inna klasa. 

A półmetek zawsze wydawał mi się rozpięty pomiędzy młodością, pełną błędów i wypaczeń, ale też pierwszych zachwytów, i starością, elegancko nazywaną dojrzałością, gdy wreszcie ustaje życiowa szarpanina, czyli czas, gdy próbowaliśmy udowodnić samym sobie i światu, że do czegoś się nadajemy. 

Obserwuję krucjatę medialną na rzecz nazywania dawnej czterdziestki nową trzydziestką i przypomina mi to trochę ogłaszanie co sezon innego koloru nowym czarnym. Tak jak seledynowy nie jest czarnym, tak udawanie, że nie ma granicy między dekadami, jest życzeniowe. Czterdziestkę można nazywać nawet osiemnastką, ale nie wpłynie to na fakt, że w dojrzałym wieku nasza szybkość kojarzenia i możliwości pamięci zaczną spadać, a biodra rosnąć.

Co ważniejsze, same kobiety, paradoksalnie, coraz bardziej zmagają się z upływem czasu. Paradoksalnie, bo wprawdzie sposobów na opóźnienie efektów starzenia się jest coraz więcej, ale żyjemy w bardzo opresyjnej kulturze, a życie stawia przed nami więcej wyzwań właśnie po czterdziestych urodzinach niż wcześniej.

Kobiety po czterdziestce często pełnią role kierownicze, ale wciąż są gorzej wynagradzane od mężczyzn

Fot. Getty Images

Badanie „The Seattle Midlife Women’s Health Study”, prowadzone przez 23 lata przez Uniwersytet w Seattle – od lat 90. ubiegłego wieku wśród kobiet między 40. a 65. rokiem życia – wykazało, że okres około czterdziestki stanowi dla kobiet ogromne wyzwanie. Wynika to ze zmieniającej się dynamiki relacji rodzinnych, częstego rozpadu związków i rozwodów w tym okresie, problemów ze zdrowiem i niełatwej sytuacji zawodowej. Badacze wyróżnili nawet Multiple Co-Occurring Stressors, co można tłumaczyć jako „zmultiplikowane czynniki stresogenne” – to określenie odnosi się do częstych sytuacji, w których mamy do czynienia z wieloma czynnikami stresującymi naraz. 

Nie tylko życie prywatne, chwiejące się w podstawach, może stanowić po czterdziestce trudność, równie stresujące jest reagowanie na zmiany w sytuacji zawodowej. Kobiety w tym wieku często pełnią role kierownicze, ale wciąż są gorzej wynagradzane od mężczyzn, a sięganie po awans przychodzi im z trudnością. Jak wykazało tegoroczne badanie Clue PR „Przywódczynie 3.0”, dla 68 proc. liderek staranie się o awans jest bardzo trudne, a dla 73 proc. kobiet na kierowniczych stanowiskach największym wyzwaniem jest walka z ciągłym zmęczeniem spowodowanym slalomem pomiędzy zadaniami. 

Z tych powodów zaklinanie rzeczywistości i ogłaszanie czterdziestki początkiem „nowej ery, w którą wkraczasz nowa Ty”, ma tyle sensu, co wiara, że jeden zabieg mezoterapii przywróci nam blask „rozkwitających dziewcząt”.

Ten czas i tak upłynie, jak w motywacyjnym przekazie Ewy Chodakowskiej, która przypomina, że odkładanie na później przysiadów i ograniczenia cukru nie sprawi, iż teraz będzie nam lżej. Świat i tak pójdzie dalej, a my znajdziemy się w kolejnym rozdziale. Dlatego warto się zmierzyć z tym, co nadchodzi. Ale też krytycznie podejść do rad oraz przestróg związanych z tym, co – jak niektórzy podkreślają – wypada. 

Kobiety słyszą od starszych koleżanek, że stopniowo będą stawały się przezroczyste dla otoczenia. To twierdzenie wydaje mi się związane z patriarchalnym porządkiem, oparte na przestarzałym założeniu, że tym, co kobiety wnoszą do świata, jest przede wszystkim piękno fizyczne, a w drugiej kolejności atuty umysłu. Szczęśliwie kończy się ten absurdalny czas, gdy ustawiano nas w rolach uprzejmych ozdób, wciąż jednak jest to proces dość powolny. Wszystko zależy od poziomu świadomości społeczeństwa, w tym również samych kobiet, które albo wspierają proces wzmacniania własnej płci, albo wzmacniają stereotypy, na przykład odnosząc się w określony sposób do mężczyzn na kierowniczych stanowiskach.

Po czterdziestce: Odkładanie korekt na później jest błędem

Fot. Getty Images

Pewnie jest, że niezmiennie pomaga dystans do siebie. Mam szacunek do dermatologii estetycznej i nie chcę wygłaszać banałów w rodzaju „wszystko jest dla ludzi”, ale niebezpieczne wydaje mi się nadmierne korzystanie z dobrodziejstw tych rozwiązań, bo tak jak zakładanie przyciasnych jaskrawych spodni przekazuje całemu światu głośno i wyraźnie: „Nie godzę się na upływ czasu”. Podobnie jak branie udziału z narażeniem życia w Biegach Rzeźnika lub zrywanie się od biurka raz w roku, by przebiec maraton i zrobić sobie selfie. To, co skrzętnie ukrywane, nagle staje się bardzo wyraźne. 

Przykazania szanowanej przeze mnie za ogromny wpływ na modę Caroliny Herrery o noszeniu krótkich włosów i długich spódnic przez kobiety „w pewnym wieku”, wydały mi się nieprzystające do dzisiejszych czasów, gdy kluczowa jest walka o samoakceptację kobiet. Nie zgadzam się również z naciskiem, jaki Pamela Druckerman w swojej błyskotliwej książce „Piękna czterdziestoletnia” kładzie na wygląd, pisząc w ramach żartobliwych przestróg dla czterdziestolatek: „Nigdy nie machaj do kogoś, gdy masz na sobie bluzkę z krótkim rękawem”, lub: „Na spotkanie z osobą z branży modowej nie wkładaj swojego »najmodniejszego« stroju. Ubierz się na czarno”Nie przyjmuję do wiadomości, że w którymkolwiek momencie życia nastanie przymusowy czas na wełniane golfosukienki o kubaturach namiotów – chociaż oczywiście są kobiety, które wyglądają w nich świetnie.

Kluczowe w zrozumieniu punktu, w jaki wkraczamy po czterdziestce, jest odkrycie, że nie jesteśmy już na próbie generalnej do własnego życia. To już nie jest rozbieg – co nie oznacza jednak konieczności podejmowania „od teraz” wyłącznie trafionych wyborów. Akceptacja czterdziestki to raczej przyjęcie do wiadomości, że nie będzie już wiele czasu na poprawki i didaskalia, że wątek główny jest pisany tu i teraz, a odkładanie korekt na później jest błędem. 

Dlatego właśnie w tym wieku można zacząć bezkompromisowo, chociaż oczywiście z szacunkiem dla innych, podchodzić do własnych oczekiwań wobec otoczenia zawodowego i prywatnego oraz egzekwować respektowanie naszej wizji świata i samych siebie. Nie czekać już na akceptację wyimaginowanego audytorium, nie umawiać się na niechciane lancze. W tym kontekście trafnie ujęła to Druckerman, pisząc o korzyści płynącej z wieku, która polega na otaczaniu się ludźmi, z jakimi łączy nas coś więcej niż wysłuchiwanie opowieści o ich sukcesach. Jak pisze autorka: „Z większością »przyjaciół« nie muszę nawet zrywać. Gdy przestaję słuchać monologów na temat ich życia albo nie pozwalam na biwakowanie w moim przyziemiu, natychmiast przestają dzwonić”. Jak zatem zmienić przygnębiającą rezygnację z młodości w twórczą akceptację przejścia do nowego etapu? Zrozumieć, że czasami życie składa się z kompromisów, ale nie powinno być jednym wielkim kompromisem.

Alicja Wysocka-Świtała
Proszę czekać..
Zamknij