Znaleziono 0 artykułów
20.12.2021

Jane Fonda: Nie możemy zwlekać, musimy krzyczeć

20.12.2021
Jane Fonda (Fot. Molly Matalon)

Aktorka i aktywistka Jane Fonda, bohaterka okładki „Vogue Polska” w wyjątkowej rozmowie mówi o odwadze przeciwstawiania się. 

Jane Fonda. Osoba, która swoim życiorysem mogłaby obdzielić kilka biografii. Aktywistka, edukatorka, aktorka teatralna, telewizyjna i filmowa z Oscarami, Baftami i Złotymi Globami na koncie, propagatorka zdrowego stylu życia, przedstawicielka jednej z najbardziej wpływowych hollywoodzkich dynastii. Nieuchwytna, niejednokrotnie pełna sprzeczności, ale zawsze nie do przeoczenia, na przedzie, na pierwszej linii. Przez osiem dekad swojego życia bywała zarówno it girl, jak i persona non grata, symbolem seksu i walki o prawa człowieka. Była i Barbarellą, i hipiską protestującą przeciwko wojnie w Wietnamie, a potem gwiazdą fitnessu z VHS-u w obcisłym spandeksie. Ostatnio, w kolejnym sezonie hitowego serialu Netfliksa, znów dała życie postaci Grace – bezkompromisowej seniorce, której zdecydowanie bliżej do Carrie z „Seksu w wielkim mieście” niż do stereotypowego obrazu babci. Jej cykliczne metamorfozy, publiczne dojrzewanie w życiu zawodowym, osobistym, społecznym pokazują drogę, którą wraz z nią odbył feminizm w XX wieku. Zapytana, jak mogłaby określić siebie jednym przymiotnikiem, mówi: –Odważna.I doprecyzowuje: – Odwaga to dla mnie akt wiary i podjęcie ryzyka, nawet jeśli na szali jest reputacja i własne bezpieczeństwo.

Jane Fonda: Aktywistka

Dzisiaj Jane jest przede wszystkim ekolożką i liderką ruchów praktykujących obywatelskie nieposłuszeństwo w imię walki z kryzysem klimatycznym. Zainspirowała ją Greta Thunberg, która zachęcała wszystkich, aby zmobilizować się i działać tak, jakby „nasz dom płonął”. Dom, czyli planeta. W październiku 2019 roku Fonda przeprowadziła się z Los Angeles do Waszyngtonu i w każdy piątek wraz z tłumem aktywistów protestowała przed Kapitolem, przypominając parlamentarzystom o tym, że ich obowiązkiem jest działanie w obronie klimatu. Demonstracje zostały określone mianem Fire Drill Fridays (Piątkowe ćwiczenia przeciwpożarowe). Były nielegalne i rychło świat obiegły zdjęcia zakutej w kajdanki Jane – w charakterystycznym czerwonym płaszczu – prowadzonej do policyjnej furgonetki. W pandemię jej działania aktywistyczne przeniosły się do sieci – Fire Drill Fridays to teraz cykl spotkań, wykładów i wywiadów, których jest inicjatorką i prowadzącą. Powstała także książka „What Can I Do?: The Truth About Climate Change and How to Fix It”, w której Fonda opisuje swoją drogę do zrozumienia, czym jest kryzys klimatyczny. Podkreśla, że jak tylko okoliczności pozwolą, zamierza wrócić z protestem na ulice. – Kiedy dotarło do mnie, w jak rozpaczliwej sytuacji jesteśmy wobec zmian zachodzących na naszej planecie, wpadłam w depresję. Aktywizm mnie z niej wyrwał. Gdy stanęłam pod Kapitolem poczułam się obecna, sprawcza.

Jane Fonda (Fot. Molly Matalon)

Walka o ratowanie Ziemi to dziś najważniejsza misja Jane. – Jesteśmy ostatnim pokoleniem, które jest w stanie zapobiec katastrofie i o połowę zredukować emisję gazów cieplarnianych. Mamy na to jeszcze tylko kilka lat, a teraz idziemy w złym kierunku. Nie możemy więc zwlekać, musimy wychodzić na ulice, krzyczeć, nie bać się sprzeciwu wobec państwa. To jedyny sposób. 

Fonda wie, co mówi. Doświadczenie w protestach zbiera od lat 60. – demonstrowała przeciwko wojnom w Wietnamie i w Iraku, przeciwko budowaniu elektrowni nuklearnych, przeciwko utworzeniu tak zwanego Dakota Pipeline, maszerowała w obronie prawa do aborcji, przeciwko przemocy wobec kobiet, przeciwko rasizmowi i polityce Donalda Trumpa. 

Jane Fonda: Aktorka

Niejednokrotnie swoją aktywistyczną pasję przenosiła na deski teatru czy przed kamerę. Hollywood, choć kilkukrotnie groziło wyrazistej postaci banicją, w rezultacie nigdy nie zdecydowało się na wykluczenie Jane z Parnasu. Wręcz przeciwnie – jej bunt został uhonorowany. Film „Powrót do domu” z 1978 roku zainspirowany spotkaniem z Ronem Kovicem, weteranem z Wietnamu, zyskał uznanie krytyków i popularność, a aktorce przyniósł Oscara i Złoty Glob. Rok później kolejna produkcja – „Chiński syndrom”, gdzie grała wnikliwą reporterkę – wyczuliła opinię publiczną na niebezpieczeństwa związane z korzystaniem z energii jądrowej. 

Kolejny popularny film Jane, już z lat 80., „Od dziewiątej do piątej”, to opowieść o kobietach marzących o karierze i borykających się z problemami aktualnymi do dziś – molestowaniem, nierównościami płacowymi, trudnościami w godzeniu pracy z macierzyństwem. Na planie produkcji poznała przyjaciółkę i przyszłą Frankie – Lily Tomlin. 

W latach 90. Jane jako żona medialnego magnata, właściciela CNN, Teda Turnera, wycofała się z aktorstwa, ale odkąd w 2005 roku wróciła na plan filmowy, a potem w 2015 rozpoczęła pracę w serialu „Grace i Frankie” do pary z Lily, do dzisiaj się nie zatrzymuje i stara się, żeby wciąż rosnąca popularność wspierała jej siłę głosu jako aktywistki. – Nie raz zastanawiałam się nad tym, czy nie porzucić aktorstwa na rzecz działalności społecznej. Aczkolwiek, jak się okazuje, rola w hitowej produkcji naprawdę pomaga mojej aktywistycznej platformie. 

Jane cieszy się też, że dwie przyjaciółki z serialu i w realu tak wiele znaczą dla pokolenia starszych kobiet. Cały czas dostaje wiadomości, że przywróciła seniorkom radość, że zupełnie zaprzeczyła pozorom, jakoby emerytki nie miały życia seksualnego, towarzyskiego i prawa do przygody. – Uważam, że dzisiaj starsze kobiety stały się odważniejsze, wręcz radykalne. Mam 84 lata, siwe włosy i uwielbiam to. Nie wiem, czy siwe stało się polityczne, nie wiem, czy moje siwe jest polityczne, ale na pewno jest wyzwalające – mówi. Ten afirmacyjny stosunek do własnego wyglądu i ciała to jednak nastawienie, które Jane musiała wypracowywać przez lata. Była to długa droga. 

Jane Fonda: Trenerka 

– Jako dziecko i młodą dziewczynę moje ciało obchodziło mnie o tyle, o ile było wystarczająco silne, żeby galopować konno, wchodzić na najwyższe gałęzie, siłować się z kolegami. Dojrzewanie oznaczało, że czułam się otyła i byłam przekonana, że jeśli nie będę chuda, nikt mnie nie pokocha. Ojciec powiedział mi zresztą wprost, że jestem gruba. Przytłoczył mnie tak ogromny wstyd, że od 15. do 45. roku życia cierpiałam na bulimię i anoreksję – teraz Jane wie, że wtedy wcale nie była gruba, a jedynie pulchna. Z przekonania, że jej ciało jest nieadekwatne, uwolniła się jako dorosła kobieta dzięki przesunięciu uwagi z atrakcyjności na zdrowie, które stanowi dla niej podstawę urody. Dieta, którą wybrała, to świeże owoce i warzywa, pełne ziarno. Czerwone mięso je tylko raz na dwa miesiące, podobnie ryby – „bo przecież są zagrożone wyginięciem z powodu przełowienia i przegrzania oceanów”. Przykłada dużą wagę do snu i żeby czuć się dobrze, musi spać osiem czy dziewięć godzin. Najważniejszy pozostaje jednak ruch. 

Jane Fonda (Fot. Molly Matalon)

Między 1982 a 1995 rokiem sprzedała 17 milionów kopii kaset z rozmaitymi zestawami treningów pt. Jane Fonda’s Workout. To właśnie ona wymyśliła, popularny do dziś, domowy fitness z trenerką na ekranie. W 2010 wróciła do roli instruktorki i wydała cykl ćwiczeń dla starszych kobiet pod nazwą Jane Fonda Prime Time. Na Instagramie @janefonda, w dresach syngowanych swoim nazwiskiem (dochód z ich sprzedaży przeznacza na rozwój Fire Drill Fridays), wciąż poleca różne rodzaje gimnastyki na kondycję, mimo dręczącego ją od lat artretyzmu. Opowiada, że choć sesja okładkowa dla polskiego „Vogue’a” sprawiła jej ogromną przyjemność, to jeszcze kilka dni później miała obolałe ciało, w szczególności stopy. Musi o nie z czułością dbać. Żadnych szpilek i strojów, które mogłyby zakłócać równowagę. 

Nie uważa jednak, aby było to dla niej wielkie poświęcenie. W modzie od zawsze najbardziej ceniła sobie komfort. Nie zwraca uwagi na trendy i – jak podkreśla – nie znosi robić zakupów. Nie była zresztą na żadnym shoppingu, odkąd nabyła na waszyngtońskie protesty słynny czerwony płaszcz. Obiecała sobie, że w imię troski o planetę nie będzie już kupować nowych ubrań. Na co dzień najczęściej nosi spodnie do jogi i rozmaite koszule. Czasem dżinsy. Kiedy wychodzi, wkłada czarne spodnie i elegancką bluzkę. – Od dekad nie zmieniłam rozmiaru, więc mam w szafie ubrania, które nosiłam 30-40 lat temu. 

Jane przyznaje jednak, że ciało – choć nie zmienia rozmiaru – w dojrzałym wieku potrzebuje innej, uważniejszej pielęgnacji, a w szczególności nawilżania. Stosuje w tym celu L’Oréal Paris Midnight Serum i krem Age Perfect. Jest ambasadorką marki od lat. – W słynnym haśle „Ponieważ jesteś tego warta”, słowo „tego” to wezwanie do opiekowania się sobą, doceniania siebie. Jesteś warta, aby czuć się w mocy, upodmiotowiona – podkreśla. Choć i ona, tak jak większość kobiet, miewa problemy z poczuciem własnej wartości. – Są dni, kiedy myślę: właśnie dzisiaj wszyscy dowiedzą się, że tak naprawdę jestem oszustką – mówi. Jej zdaniem, „syndrom oszusta” to po pierwsze generalna właściwość patriarchatu, a po drugie prezent od lat dorastania, kiedy nie dostała kapitału pewności siebie, przekonania, że jest ważna. 

Jane Fonda: Feministka

W zbudowaniu tej pewności pomógł jej feminizm. Uczyła się go jednak powoli. Wiele lat wierzyła, że wszystkie feministki nie lubią mężczyzn, a do 62. roku życia i w trzech małżeństwach – z Rogerem Vadimem, Tom Haydenem, Tedem Turnerem – szukała u mężczyzn potwierdzenia, że jest wartościowa jako osoba. Często dawało to odwrotny rezultat, bo z kolei mężowie obawiali się siły jej kobiecości, więc umniejszali i ją, i jej dokonania. Jak mawia – długo była ofiarą „disease to please”, przekonania, że kobieta ma być miła, grzeczna i lubiana przez wszystkich. – Nie wiedziałam, jak być feministką w związkach, nie umiałam przekładać założeń feminizmu na własne życie.               

Najpierw zgłębiała go, jak tłumaczy, jedynie umysłowo, teoretycznie. Poznawała liderki i ikony ruchu drugiej fali, oglądała filmy z kobietami w roli głównej, czytała feministyczną literaturę. – W 2000 roku zobaczyłam jednak jak V, czyli Eve Ensler, wykonuje na scenie swoje Monologi waginy. Myślę, że gdy się wtedy śmiałam i w tym odsłoniłam, feminizm jakoś prześlizgnął się z mojego mózgu do ciała. Stałam się feministką wcieloną – wspomina. Już rok później założyła ośrodek The Jane Fonda Center przy Emory University, który doradza nastolatkom w sprawach zdrowia reprodukcyjnego, a potem przekazała 12 milionów dla Harvardu na badania nad rolą płci w edukacji. 

W 2017 roku, jeszcze przed #MeToo, w wywiadzie z Brie Larson dla Net-A-Porter wyznała, że jako dziewczynka była ofiarą gwałtu i to zostawiło w niej ogromne poczucie wstydu i winy. Opowiedziała też, że w pracy nieraz mierzyła się z seksualną agresją i zdarzało się jej odrzucić rolę, gdy szef nalegał, żeby etat zawierał w sobie „nocną zmianę”. Dziś często mówi publicznie o tym, jak mocno ciała kobiet, nie tylko ich umysły, są uwikłane w patriarchat. Dlatego też głośno kibicuje Polkom w walce o ich zdrowie i prawo do decydowania o własnym ciele. – Widzę, jak protestujecie i oddaję wam cześć. Pozostańcie silne i angażujcie się w politykę waszego kraju.

Fonda wierzy w siłę siostrzeństwa. – Kobiet na świecie jest więcej, głębiej rozumiemy ludzkie współzależności, mamy odwagę i, mimo różnic, wszystkie dzielimy ze sobą doświadczenie podobnych niesprawiedliwości i okrucieństw

W 2005 roku razem z Robin Morgan i Glorią Steinem założyły Women’s Media Center, organizację, która wspiera kobiety w świecie mediów. – Moja definicja feminizmu to twórcze przeżywanie aż do kości tych wszystkich wspaniałych rzeczy, które implikuje kobiecość: odwagi, elastyczności, empatii, współczucia, niehierarchicznego liderowania. Głos kobiet musi zostać wreszcie wysłuchany. Feminizm nie oznacza matriarchatu. Oznacza demokrację. Nie ma demokracji bez feminizmu.


Rozmowa z Jane Fondą pochodzi z magazynu Vogue Polska (44/2021). Kto jeszcze nie ma, może kupić online.

(Fot. Molly Matalon)

 

Karolina Sulej
Proszę czekać..
Zamknij