Znaleziono 0 artykułów
25.03.2019

Jenny Holzer: Świetlane słowa

25.03.2019
Jenny Holzer (fot. Nanda LanFranco)

Jenny Holzer posługuje się językiem niczym artystycznym orężem. Jej subtelna, choć dosadna sztuka porusza niewygodne tematy. 

Kilka lat temu renesansowa fasada poznańskiego ratusza i elewacja Starego Browaru pokryły się tekstami. Litery, kreślone białym światłem, ślizgały się po cegłach, wnikając w załamania gzymsów. Pełzły powoli jak napisy filmu, który dobiegł końca. „Miliardy twarzy na powierzchni świata. / Podobno każda inna / od tych, co były i będą”, „Wolę siebie lubiącą ludzi / niż siebie kochającą ludzkość”, „Po każdej wojnie / ktoś musi posprzątać. / Jaki taki porządek / sam się przecież nie zrobi” – czytali zaintrygowani przechodnie. Wersy z liryki Wisławy Szymborskiej pięły się po budynkach za sprawą świetlnych projekcji Jenny Holzer. W realizacji „For Poznań” amerykańska konceptualistka sięgnęła po poezję polskiej noblistki, by opowiedzieć o wojennych konfliktach, bezprawiu, śmierci, pamięci i relacjach międzyludzkich – kluczowych kwestiach w jej twórczości.

Projekt upamiętniający ofiary zamachów z 11 września (Fot. Stephen Chernin, Getty Images)

Od ponad 40 lat narzędziem sztuki Jenny Holzer jest słowo pisane, zarówno to kryjące w sobie różnorodne znaczenia, jak i to, które osunęło się już w wyświechtany komunał. Zainteresowanie językiem – jego potencjałem ukazywania i transformowania rzeczywistości – wzmogły studia, które Holzer podjęła w 1977 roku przy Whitney Museum of American Art w Nowym Jorku. Stworzyła wówczas swoje pierwsze „Truizmy” (1977-1979) – serię zdań, pseudoaforyzmów lub sloganów, które drukowała na kartkach i rozwieszała anonimowo w rozmaitych częściach metropolii. Plakaty głosiły, że „Morderstwo ma seksualne oblicze”, „Ból może być czymś pozytywnym”, „Romantyczną miłość wymyślono, aby manipulować kobietami”, a „Humanizm jest przestarzały”. Wydźwięk haseł oscylował pomiędzy miałkim bon motem a natchnioną sentencją; pustosłowiem a powagą życiowego motta. Wkrótce niepozorne plakaty wyewoluowały w afisze, nadruki na T-shirtach oraz billboardy reklamowe. Artystka waży słowa, dobiera je z roztropnością, tak by komunikat nabrał charakteru zimnej konstatacji albo gorączkowej odezwy. Pojedyncze wersy, zrodzone z refleksji, ale i podszyte cynizmem, miały za zadanie sprowokować przechodniów do opowiedzenia się za lub przeciw.

Xenon for Paris (Fot. LIONEL BONAVENTURE, East News)

Partyzanckie przedsięwzięcia w przestrzeni publicznej zapewniły Holzer miejsce w kręgu artystycznego undergroundu. W 1980 roku, razem z Jean-Michelem Basquiatem, Keithem Haringiem, Nan Goldin, Kennym Scharfem i innymi, wzięła udział w wystawie zorganizowanej w opuszczonym salonie masażu przy Times Square – wówczas obskurnej okolicy, a nie turystycznej wizytówce miasta. Eksperymentalny pokaz, znany w historii sztuki pod nazwą „The Times Square Show”, stanowił manifestację nowych tendencji: neoekspresjonizmu, xerox artu, grafitti czy street artu. Ekspozycja podkreślała potrzebę demokratyzacji sztuki – wyjęcia jej z galeryjnych sal i upowszechnienia na miejskich ulicach, murach, a nawet squatach. Dwa lata później Holzer spełniła założenia wystawy. LED-owe billboardy na Times Square, zamiast wyświetlać reklamy, zaczęły jarzyć się „Truizmami”: „Chroń mnie przed tym, czego pragnę”, „Wychowuj chłopców i dziewczynki w ten sam sposób”, „Umierać dla miłości – to piękne, ale i głupie”, „Pieniądz kształtuje gust”. 

Jenny Holzer, Ram, 2016 (fot. Collin LaFleche,  © 2019 Jenny Holzer, member Artists Rights Society (ARS), NY / VEGAP)

Wkrótce enigmatyczne sentencje pojawiały się tam, gdzie nikt się ich nie spodziewał: na ekranach stadionów i lotnisk, kinowych szyldach czy wlepkach na parkometrach. Zawsze po to, by sprowokować dyskusję. Napisy artystka przenosiła na rozmaite media. – Gdy słowa są wykute w kamieniu, mogą być dotykane, odczytywane dłonią, a więc odbierane zgoła odmiennie niż te na kartce papieru­­ – twierdzi. Jej „Benches” – opatrzone „Truizmami” kamienne ławki, na których można usiąść – dają odbiorcy fizyczne wytchnienie, jednakże wypisane na nich epigrafy wytrącają z poczucia komfortu. Z kolei wyryte na marmurowych i granitowych sarkofagach „Lamenty” z 1989 roku przemawiają w pierwszej osobie, lecz nieznanym głosem chorych lub zmarłych na AIDS. To intymne zwierzenia utrwalone w skale – wyrazy bólu, odrzucenia, miłości i niechybnej śmierci. Holzer, wyczulona na niesprawiedliwość czy nadużycia władzy, traktuje język jako oręż. Nawet wtedy, gdy słowo pozostaje niewidzialne. Dowodzą tego „Redaction Paintings” z 2005 roku – cykl serigrafii, na których artystka zreprodukowała wojskowe dokumenty rządu USA, tak silnie ocenzurowane, że tekst zatuszowują czarne paski, uniemożliwiające jego odtajnienie. Militarne działania na Bliskim Wschodzie, bezduszność biurokratycznej machiny, tortury, statystyki ofiar – wszystko to nabiera cech abstrakcyjnego malarstwa, nieczytelnego, aczkolwiek sugestywnego. – Większość obrazów jest rozmiarów trzech kartek papieru, ponieważ chciałam, by odnosiły się do faktycznych dokumentów. Inne uczyniłam wielkimi, tak aby mogły być fizycznie przytłaczające – wyznaje Holzer.

Jenny Holzer, Memorial Bench II: Eye cut by flying glass…, 1996 (Fot. Erik Sumption, © 2019 Jenny Holzer, member Artists Rights Society (ARS), NY / VEGAP)

Treści, którymi operuje Amerykanka, przypisać można (jak sama twierdzi) zarówno skrajnej prawicy, jak i lewicy. Wiele z nich budzi kontrowersje, inne niosą w sobie uniwersalne prawdy. – Pragnęłam poruszyć jak najwięcej wątków oraz dotrzeć do jak najszerszego grona odbiorców. Chciałam się przekonać, co sama myślę o tych tekstach, przedstawić je ludziom na ulicach i dowiedzieć się, co oni sądzą na ich temat. Niczym miejski hałas aforyzmy Jenny Holzer wdzierają się do rozmaitych miejsc, zagarniając ich przestrzeń. Długimi rzędami diodowych ekranów spływały po spiralnej rampie nowojorskiego Guggenheim Museum i biegły wzdłuż stropu Neue Nationalgalerie w Berlinie. Kiedy indziej, kształtowane światłem ksenonowych lamp, oblewały fasadę Luwru, wieżowce przy Rockefeller Center, plażę w Rio de Janeiro czy Schody Hiszpańskie w Rzymie. Nie są to tylko słowa artystki, lecz także literatów i osób publicznych, których sposób myślenia jest Holzer bliski (np. Yehuda Amichai, Elfriede Jelinek, Mohja Kahf, Henri Cole czy wspomniana już Wisława Szymborska). Poezja splata się tu z polityką, humor z trwogą, a doświadczenia historii z nadzieją na lepszą przyszłość.

Jenny Holzer, Projections 2008 (Fot. Mark Wilson/The Boston Globe , Getty Images)

Pochodząca z Ohio Jenny Holzer mieszka dziś na farmie na północ od Nowego Jorku. Wiedzie idylliczne życie w otoczeniu przyrody, ale jej niespokojne myśli krążą wciąż wokół aktualnych problemów społecznych: praw kobiet, mniejszości i emigrantów, religii, znieczulicy, losu samotnych, marginalizowanych i tych goniących za pieniędzmi. Tekstualna sztuka Amerykanki – czy to w formie ulotnego plakatu, grawerunku na marmurze, czy LED-owego billboardu – ma siłę przykuwania uwagi. Zatrzymuje człowieka, skłania go do namysłu i pozostaje z nim dłużej niż trwają świetlne projekcje na elewacjach budynków.

Jenny Holzer, Living: More people will be building hiding places..., 1989 (Fot. David Heald, © 2019 Jenny Holzer, member Artists Rights Society (ARS), NY / VEGAP)

Holzer, z natury wycofana i cicha (co łączy się z jej wychowaniem na środkowym zachodzie USA), tworzy sztukę głośną, publiczną, rezonującą globalnie. Inspiracji dostarcza jej współczesna rzeczywistość. Jak sama twierdzi: – Gdy zaczynam myśleć o błahych sprawach, świat serwuje mi wojnę, terror, morderstwo, totalitaryzm, seks, dobroć i najwspanialsze piękno, o których muszę mówić.

Jenny Holzer, Purple, 2008, 20 LED signs with blue, green, red & white diodes, Each element: 148.1 x 13.3 x 14.8 cm, Text: U.S. government documents, (Fot. Collin LaFleche, Courtesy the artist © 2019 Jenny Holzer, member Artists Rights Society (ARS), NY /VEGAP)

 

Wojciech Delikta
Proszę czekać..
Zamknij