Znaleziono 0 artykułów
19.11.2021

Joanna Przetakiewicz: Szczęścia można się nauczyć

19.11.2021
(Fot. Mati Grzelak)

Aktywistka hedonistka – tak mówi o sobie Joanna Przetakiewicz, która z pomocą założonej przez siebie fundacji Era Nowych Kobiet postanowiła zmienić życie polskich kobiet na lepsze i finansowo niezależne.

Joanno, dlaczego chcesz zmienić świat na lepszy?

Bo bez tego nie da się być szczęśliwą. Praca na rzecz lepszego jutra nadaje mojemu życiu sens i smak. Jestem hedonistką, maksymalistką, kocham luksus. W nowej erze, czyli nowoczesnym świecie, można być hedonistką i aktywistką w jednym. Dzięki własnym doświadczeniom życiowym jestem dla kobiet, z którymi się spotykam, wiarygodna – wiele przeszłam, znam mnóstwo ludzi ze skrajnie różnych środowisk. Miałam szczęście poznać najbogatszych ludzi na świecie, tych na najwyższych stanowiskach, tych najbardziej popularnych i wiem, że ich osiągnięcia nie gwarantują szczęścia. Znam bardzo zamożne i samotne osoby goniące nie wiadomo za czym, żyjące pod ogromną własną presją, będące ofiarami autoprzemocy. Sama też czasami się na tym łapię, ale dzisiaj potrafię szybko wydobyć się z takiego stanu. Z drugiej strony, znam też ludzi, którzy posiadają niewiele, ale zawsze mają ten błysk w oku. Bo są czuli i troskliwi wobec innych, interesują się otoczeniem. Empatia to pierwsza gwarancja szczęścia.

Zdolność do empatii jest dzisiaj największą wartością?

Pod koniec ścisłego lockdownu brałam udział w wykładzie online o przywództwie na Uniwersytecie Harvarda. Okazuje się, że absolutna większość liderów, czy to politycznych, czy korporacyjnych, zawiodła w czasie pandemii, ponieważ nie zrozumiała, że w sytuacji największego kryzysu powinna się skupić przede wszystkim na trosce o innych. Tymczasem oni zajmowali się wszystkim, tylko nie tym. Dzisiaj lider musi dbać o ludzi, inaczej polegnie.

Od lat działasz na rzecz równouprawnienia kobiet. Jakie są twoje obserwacje?

Dwa lata temu na Forum Ekonomicznym w Krynicy brałam udział w panelu zatytułowanym „Równa firma”, dotyczył równouprawnienia kobiet i stworzenia im lepszego środowiska pracy. Przygotowując się do niego, najpierw rozmawiałam z setkami kobiet, później obdzwoniłam znajomych, którzy prowadzą ogromne firmy i zatrudniają dziesiątki tysięcy osób. Moje wnioski były druzgocące. Okazało się, że niemal żadna z tych firm nie robi nic, by poprawić sytuację kobiet w pracy, by zlikwidować nierówności w płacach, by pomóc kobietom w powrocie do pracy po urlopach macierzyńskich. Od przedsiębiorców usłyszałam, że często obawiają się zatrudniania kobiet do projektów, bo jeśli zajdą w ciążę, firma straci ciągłość i będzie miała kłopot. Chociaż wiedzą, że sprawdziłyby się w czymś lepiej, to angażując mężczyzn, czują się bezpieczniej. Nie zdają sobie sprawy, że młode matki są najlepiej zorganizowanymi pracownicami. Pamiętam, że gdy sama wychowywałam trójkę małych dzieci, jednocześnie studiowałam, pracowałam i prowadziłam własną firmę – nigdy nie byłam lepiej zorganizowana. Kiedyś trafiłam na badania dotyczące wydajności kobiet w krajach rozwiniętych. Dowiedziałam się, że firmy zarządzane przez kobiety osiągają o 42 procent wyższy przychód oraz o 53 procent większy zwrot z kapitału niż te kierowane przez mężczyzn. Dlatego moją misją jest mówić kobietom o ich talentach, o ich wyjątkowości, bo jeśli same w siebie nie wierzymy, to jak mają w nas uwierzyć inni?

W czym jeszcze według ciebie kobiety są lepsze na rynku pracy?

W tym, że chcą współpracować, a nie współzawodniczyć. My nie potrzebujemy same strzelać goli, myślimy o całym zespole, rozumiemy, że inni są nam potrzebni do działania i nie postrzegamy ich jako wrogów. Kobiety są dużo lepszymi liderkami. Większość moich kolegów, właścicieli wielkich firm, choć wie, że kobiety są lojalniejsze, lepiej zorganizowane i bardziej skrupulatne, to nadal tkwi w starej erze, powtarzając stereotypowe zachowania ojców, dziadków, pradziadków. Jeżeli nie zmienią swojego podejścia, to po prostu zostaną w tyle. Bez kobiet sobie nie poradzą.

Z kolei kobiety nie poradzą sobie bez niezależności finansowej, której jesteś orędowniczką.

Bo to ona daje poczucie bezpieczeństwa, wolności i szczęścia. To, jak ważna jest niezależność finansowa, uświadomiłam sobie, gdy byłam małą dziewczynką. Dorastałam otoczona trzema wspaniałymi kobietami – babcią, mamą i jej siostrą. Mama należała do niezwykle empatycznych, ciepłych osób, za to moja ciocia prowadziła własną firmę, była całkowicie niezależna finansowo, piękna, elegancka – zaprzeczenie szarego PRL-u. Rozwiodła się z pierwszym mężem, z drugim, z którym bardzo się kochali, starali się o dziecko. Ciotka miała problem z zajściem w ciążę, więc lekarz doradził, żeby zamknęła firmę, uznając, że to stres jest przyczyną. Posłuchała. Gdy w końcu urodziła dziecko, mój wuj, lekarz, zaczął wyjeżdżać do Szwecji, żeby zarabiać na rodzinę, aż pewnego dnia postanowił tam zostać na dobre. Ożenił się z inną kobietą, urodził im się syn. Obserwowałam, jak moja ciotka z dnia na dzień, z przepięknej, pełnej życia kobiety, zamienia się w jeden wielki strach. Nieustannie się bała, że któregoś dnia pieniądze przestaną przychodzić, a ona sobie nie poradzi. Wujkowi co prawda się odwidziało i wrócił do ciotki, ponownie wzięli ślub, jednak ona nigdy nie była już dawną sobą – niezależną i pewną siebie. Ta historia zostawiła we mnie bardzo głęboki ślad, dlatego zawsze wiedziałam, że muszę pracować, muszę być niezależna finansowo, choćby nie wiem co.

Jak dzisiaj wygląda niezależność finansowa kobiet w Polsce?

Bardzo źle. Cztery na dziesięć Polek w wieku przedemerytalnym jest nieaktywna zawodowo – to aż 40 procent, 37 procent nie ma własnego konta bankowego. To, że kobiety nie potrafią zadbać o swoje finanse, dzięki czemu mogłyby mieć wolność wyboru i zachować godność, zamiast być upokarzane przez mężów proszeniem ich o pieniądze, martwi mnie i przeraża.

Organizujesz akcję „Pieniądze dają szczęście”, piszesz o tym książkę. Jak się do tego przygotowywałaś?

Rozmawiałam z psychologami i adwokatami, którzy zajmują się rozwodami, oraz z finansistami. Okazuje się, że istnieje spora grupa młodych kobiet, które żyją w przeświadczeniu, że po ślubie czeka je życie jak z bajki. Nie ma w nim kredytów, remontów, problemów, rozwodów – w ogóle nie ma w nim rzeczywistości. Chcą wierzyć w tę bajkę, więc chętnie oddają się pod skrzydła męża i na przykład pracują z nim w jego firmie, nie otrzymując w zamian ani pensji, ani ubezpieczenia. Zamiast tego słyszą od mężów, że przecież mają wszystko, czego potrzebują. Czyli co? Dom, firmę zapisane na niego. W momencie rozwodu czy jakiegokolwiek wypadku losowego kobieta staje się zakładniczką tej sytuacji. W miarę upływu lat w kobietach żyjących na takich warunkach gromadzi się i rośnie poczucie krzywdy, żalu, strachu o przyszłość.

* Całą rozmowę Joanny Łazarz z Joanną Przetakiewicz i jej Kodeks Współczesnej Liderki przeczytacie w „Vogue Leaders”, specjalnym wydaniu „Vogue Polska”. Do kupienia w salonach prasowych i online.

(Fot. Materiały prasowe)

 

Joanna Łazarz
Proszę czekać..
Zamknij