Znaleziono 0 artykułów
04.03.2020

Justin Bieber: Ponowne narodziny

04.03.2020
Na gali MET w 2015 roku (Fot. Getty Images)

Jego piąta płyta, „Changes” opowiada o szczęśliwym małżeństwie. Hailey i Bóg uratowali muzyka, który „niemal stracił życie” od narkotyków, presji popularności i depresji.

Jest ciemno. Nieliczne latarnie nie są w stanie oświetlić całego osiedla. Brązowe bloki równie dobrze mogłyby być położone w Suwałkach, a nie w Stratford. Do tej 30-tysięcznej miejscowości w Kanadzie powraca po latach Justin Bieber. W tym bloku się wychował. Na tych schodach w wieku 13 lat po raz pierwszy zapalił trawę. Tego miejsca wstydził się przed kolegami ze szkoły.

W 2007 roku w Stratford (Fot. Getty Images)

Kilkanaście lat później przyjechał tu z żoną, Hailey. Nie na deskorolce, a swoim range roverem, zaledwie 25-letni, a już po przejściach. Muzyk, którego najnowszy, piąty w karierze album „Changes”, wspiął się właśnie na pierwsze miejsce amerykańskiej listy przebojów, do Stratford zabrał też ekipę filmową. Na ulicach miasta, w studio nagraniowym i w domu Justina i Hailey w Toronto powstał dziesięcioodcinkowy dokument „Seasons”, który można oglądać na YouTubie.

W 2009 roku przy okazji premiery płyty (Fot. Getty Images)
W 2018 roku z Hailey (Fot. Getty Images)

Bieber, który kilka dni temu świętował 26. urodziny, po raz pierwszy tak szczerze opowiedział w serialu o uzależnieniach, chorobach i załamaniach nerwowych. – Czułem, że umieram. Gdy budziłem się rano, sięgałem po skręta – wyznał Justin. – Nie potrafisz wytłumaczyć, co czujesz, ale wiesz, że paraliżuje cię lęk – opowiada o jego doświadczeniu Hailey, której tata, Stephen Baldwin, mniej znany brat Aleca, przez kilkanaście lat zmagał się z uzależnieniem od kokainy. Ona sama właśnie dlatego nigdy po narkotyki nie sięgnęła.

Bieber nie miał w rodzinie ani właściwego wzorca zachowania, ani kogoś, czyje doświadczenia mogłyby posłużyć mu za przestrogę. Pochodzi z rozbitej rodziny. Wychowała go matka, Pattie Mallette. Z ojcem Justina miała napięte relacje. – Nikt mnie nie nauczył, jak starać się o innych – mówi Bieber w „Seasons”. – Nie byłem złym dzieciakiem. Ale nie uczyłem się za dobrze, pajacowałem i nie potrafiłem współpracować. Nie lubili mnie ani nauczyciele, ani trenerzy. Nie czuł się więc dobrze ze sobą. Myślał, że jest słaby. Radość przynosiła mu tylko muzyka. Jeśli ktoś przyjeżdża do Stratford, to tylko na tamtejszy festiwal. W czasie jego trwania, w połowie podstawówki, Bieber siadał z gitarą na ulicy. Do kapelusza przechodnie wrzucali mu dolary. Od 1 lipca 2011 r. w tym miejscu można znaleźć gwiazdę z jego imieniem.

Z Seleną Gomez w 2012 roku (Fot. Getty Images)

Gdy Bieber miał 12 lat, jego filmiki na YouTubie odkrył menedżer Scooter Braun. Był przekonany o talencie Biebera i  tak długo namawiał Pattie na spotkanie aż się zgodziła. Polecieli ze Stratford do amerykańskiej Atlanty, żeby chłopiec poznał Ushera. To właśnie wokalista r’n’b, który na początku mileniów wylansował takie hity jak „U Remind Me”, „Yeah!” i „My Boo”, pomógł nastolatkowi odnaleźć własne brzmienie. Wcześniej Bieber nie myślał, że zostanie zawodowym muzykiem. – Przecież miałem 13 lat, co ja mogłem wiedzieć… – przypomina w filmie. W ciągu następnych kilku lat z gwiazdy YouTube’a awansował na idola numer jeden. Na jego koncertach fanki mdlały jak kiedyś na Beatlesach. Debiutancka epka „My World” ukazała się w 2009 r., album „My World 2.0” – rok później. Okryły się platyną w dwa miesiące. Potem był film 3-D „Never Say Never”. W 2012 r. przyszedł czas na „Believe”.

W 2013 r. Bieber był jeszcze grzecznym chłopcem, ale rok później stracił nad sobą panowanie. Poczuł się wyjątkowy, więc zachowywał się arogancko, lekkomyślnie, głupio. Rozbił lamborghini, sikał do wiadra w miejscu publicznym, odwiedzał burdele. – Cały czas byłem jakby za szybą – wspomina. Na przemian brał xanax, grzybki halucynogenne i ecstasy. I wciąż wszystko przychodziło mu łatwo, na koncie miał miliony, a fanki rzucały mu się na szyję. – Mama zawsze mówiła mi, żebym traktował kobiety z szacunkiem, ale nie potrafiłem tego. I znów czułem się gorszy – tłumaczy. Uzależnił się od seksu. Zdradzał Selenę Gomez, z którą z przerwami umawiał się od 2010 do 2018 r.

To był „ciemny czas” w jego życiu. W 2015 r. pojechał w trasę koncertową promującą czwarty album, „Purpose”, z którego pochodzą jego najdojrzalsze muzycznie przeboje – „Sorry”, „Love Yourself” i „What Do You Mean”. Na ponad 100 koncertach na całym świecie zarobił 200 mln dolarów. Ostatnich 14 odwołał. Nie dał rady. Był zaćpany, zmęczony, z depresją. Psychiatra przepisał mu lit na zdiagnozowaną naprędce chorobę dwubiegunową. Nie pomogło.

Szukał pomocy u kolejnych lekarzy. Trafna tym razem diagnoza wskazała, że cierpi na boreliozę, skutkującą zmianami nastrojów, drażliwością i stanami lękowymi. Chroniczne zmęczenie wiązało się natomiast z mononukleozą. Bieber przestał brać narkotyki. I poszedł do kościoła.

Okładka nowej płyty (Fot. materiały prasowe)

Jego mama, Pattie, jest jedną z tych „born again”. Tym, którzy nie byli nigdy w jednym z amerykańskich megakościołów (bliżej im do stadionu niż świątyni), nie zrozumieją, na czym polega fenomen nowego chrześcijaństwa. Coachingowego, charyzmatycznego, mistycznego. Bóg, którego przywołują tamtejsi kaznodzieje, z jednej strony otwiera się na grzeszników, z drugiej – często stosuje bardzo starotestamentowe metody. Mówi się tu o odrodzeniu, odkupieniu, sensie życia.

Na jednej z mszy Justin spotkał Hailey. Znali się z dzieciństwa. Młodsza o dwa lata od wokalisty modelka podobno była jego superfanką. Ich ścieżki kilka razy się przecięły, ale Justin nie był gotowy na poważny związek. A ona nie miała zamiaru rezygnować ze swoich wartości. Podczas gdy przyjaciele określają Justina mianem wrażliwca, który idzie za głosem serca, Hailey to ta silna, stabilna, bezpieczna. 12 lat ćwiczyła balet, uczyła się w domu, wychowała poza miastem. Znalazł przy niej spokój.

Po 12 tygodniach od pierwszej poważnej randki wzięli ślub. Najpierw w urzędzie stanu cywilnego w Nowym Jorku, później – 30 września 2019 r., zorganizowali wielkie wesele w Karolinie Południowej. Wciąż czerwienią się na swój widok, mimo że widzą się codziennie. Wciąż mówią sobie: „kocham cię” w każdym zdaniu. Wciąż nie mogą oderwać od siebie rąk.

Może dlatego najnowsza płyta „Changes”, która po kilku dniach od premiery wspięła się na pierwsze miejsce amerykańskiej listy przebojów, brzmi tak ckliwie. „Wedded bliss” – „tak wygląda małżeńska sielanka”, napisał ironicznie „Guardian”. Cóż, najlepszych płyt nie pisze się o szczęśliwej miłości.

A Bieber o tych młodzieńczych, ale już małżeńskich emocjach, śpiewa najchętniej. W „All Around Me”: „Kim byłem bez ciebie? Potrzebuję cię cały czas”. „Habitual”, jeden z jego ulubionych utworów, to list miłosny do Hailey. „Come Around Me” – to o ich bliskości fizycznej. „Forever” – rozumie się samo przez się. W „Take It Out On Me” przyznaje, że „nie mam problemów nawet z najgorszymi dniami” małżeństwa.

Bieber, choć nie ma jeszcze trzydziestki, mógłby obdzielić życiorysami kilka osób. Niby nie robił niczego niezwykłego. Wiele dzieciaków u progu dorosłości bierze narkotyki, eksperymentuje, wplątuje się w toksyczne związki. Mało kto na oczach milionów. Dlatego gwiazdy dojrzewają szybciej. A potem muszą wrócić do korzeni, żeby znów odnaleźć siebie. Tak zrobił Bieber w „Seasons”, rozumiejąc, że spoczywa na nim odpowiedzialność nie tylko za siebie, lecz także fanów. – Jeśli masz dar, jesteś dłużnikiem losu – mówi Bieber, dodając jednak, że niczego nie osiągnąłby bez wsparcia. – Jezus nie był dla elity. Wyciągał ludzi z błota. I wyciągnął też mnie – mówi Bieber.

Anna Konieczyńska
Proszę czekać..
Zamknij