
Nowy projekt Mary Komasy składa się z piosenki „Sister” i sześciu monologów. Wokalistka i kompozytorka wraz z Anją Rubik, Paolą Kudacki, MJ Harperem, Shalym Lópezem, Antoniną Łazarkiewicz i siostrą, Zofią Komasą, szuka nowej definicji siostrzeństwa. – Jest idealizowana i spłycana. Nie ma w niej miejsca na cierpienie i porażkę. Nie ma w niej prawdy – podkreśla.
W monologach, swoistych spowiedziach towarzyszących piosence „Sister” pytasz bliskich o to, kim jest dla nich siostra, co dla nich znaczy. Odpowiadają modelka i aktywistka Anja Rubik, fotografka i artystka wizualna Paola Kudacki, choreograf, performer, tancerz MJ Harper, artysta wizualny Shaly López, twoja przyrodnia córka Antonina Łazarkiewicz i siostra, Zofia Komasa. Twojego monologu brakuje, zapytam więc – czym jest dla ciebie siostra?
To dla mnie bardzo pojemne zagadnienie. Nie jest czarno–białe. Ma wszystkie swoje barwy, wraz z najciemniejszymi odcieniami. Dla mnie pojęcie siostry nie ma granicy, wychodzi poza ramy płci. To dla mnie osoba, relacja z drugim człowiekiem. Świadomość, że ta osoba gdzieś jest. Fizycznie lub nie. Dlatego też nie wszystkie osoby wypowiadające się w monologach mają biologiczną siostrę. Siostrzeństwo to dla mnie trudny temat. Na siłę próbuje nam się wmówić, że ma konkretną definicję, którą ja miałam potrzebę zredefiniować. Zapominamy, że to nie jest pojęcie łatwe. Jest idealizowane i spłycane, a przez to opresyjne, bo ponad nasze siły. Nie ma w nim miejsca na cierpienie i porażkę. Nie ma w nim prawdy. W nachalny sposób rysujemy jego wyłącznie pozytywny obraz. W projekcie „Sister” nie ma mojego monologu, bo najłatwiej komunikuje mi się muzyką. Miałam też potrzebę dać głos innym, osobom bliskim mojemu sercu.
Piosenkę napisałaś dla swojej siostry, Zofii Komasy?
Punktem wyjścia była nasza rozmową, którą przeprowadziłyśmy w trakcie pandemii, w najtrudniejszym jej momencie. Zamknięci w domach, baliśmy się o przyszłość, o bliskich. Życie w niepewności. Ja w Berlinie, moja rodzina w Warszawie. Rozmawiałam z siostrą, która przeżywała trudne chwile, a ja nie mogłam jej przytulić, być dla niej fizycznie. Napisałam więc dla niej piosenkę, która miała być rodzajem kołysanki, czymś, co ją ukołysze, otuli. Da jej do zrozumienia, że jestem. Nie wiedziałam, jak inaczej jej pomóc. Odpisała: „zobaczyłaś moje otwarte rany i je przytuliłaś”. Nie powiedziała mi, że ją uleczyłam, że zabrałam jej ból, a jedynie – że byłam przy niej. Zosia mówi dzisiaj o „Sister” jako o dowodzie na to, że ją przez ten niełatwy moment przeprowadziłam.
W „Sister” śpiewasz o samotności jako o największym bólu. Mówisz o samotności siostry czy swojej?
To ciekawe, bo początkowo rzeczywiście miałam na myśli emocje siostry. Wróciłam do „Sister” po kilku miesiącach, gdy sama byłam w totalnym dołku i wtedy zdałam sobie sprawę, że ja tę piosenkę napisałam dla siebie! Nie miałam świadomości, że piszę pewnego rodzaju list do siebie z przyszłości. Słowa „don’t give up on me”, czyli „nie porzucaj mnie”, „nie trać we mnie wiary”, nabrały innego znaczenia. Pokazały, że mogę, a nawet powinnam być siostrą dla samej siebie.

A to trudniejsze niż bycie siostrą dla kogoś, prawda?
Zdecydowanie! Szczególnie że często bywam swoim największym krytykiem. „Sister” uświadomiła mi, jak ważne jest, by być obecną dla samej siebie. To nie jest łatwe, ale ważne. Czasem, nawet gdy jesteśmy w genialnym związku, mamy wspierającą rodzinę, są momenty w życiu, w których tej samotności dotykamy – czy tego chcemy, czy nie.
Ciekawi mnie twoja relacja z samotnością. Można pomyśleć, że wychowana w dużej rodzinie, od 16 lat będąca w szczęśliwym związku małżeńskim nieczęsto jej doświadczasz.
Szczególnie, że mam brata bliźniaka (śpiewaka operowego, Szymona Komasę, przyp. red.), więc de facto nigdy sama nie byłam, prawda? Moja relacja z samotnością się zmieniła. W pierwszych wywiadach mówiłam, że nie umiem być sama. Zawsze potrzebowałam czyjegoś towarzystwa, bo też ono od najmłodszych lat przy mnie było. Samotność nie była więc dla mnie stanem naturalnym. Wychowałam się w domu pełnym intensywnych, kolorowych osobowości, w którym zawsze było głośno. Długo zajęło mi, by w tym hałasie odnaleźć siebie, wykrystalizować swój głos. Dotknęłam samotności na takim poziomie, że była ona dla mnie największym bólem, więc teraz ją po prostu dobrze rozumiem.
Co pomogło ci się tej samotności nauczyć?
Czas i cierpliwość, której z natury nie mam. Dzisiaj mam 39 lat i jestem w najlepszym momencie życia. Zawsze słyszałam, że jestem na coś za młoda. Dzisiaj moja twórczość i słowa mają ciężar, który lubię. Dwa lata po urodzeniu syna miałam okropny kryzys. Okazało się, że to zupełnie naturalne dla kobiet z diagnozą ADHD, które dokładnie w okolicach dwóch lat po porodzie mogą mierzyć się ze stanami depresyjnymi. Miałam ataki paniki, których wcześniej nigdy nie doświadczyłam. Szybko wyłapał to mój mąż (kompozytor i muzyk, Antoni Komasa-Łazarkiewicz, przyp. red.) i udałam się po pomoc. To ważne, by w takich momentach od razu konsultować się z lekarzem.
Uzupełnieniem do piosenki „Sister” są monologi. I to one zwracają też uwagę na inną stronę siostrzeństwa. Zapytane o nią osoby mówią w nich o miłości, wsparciu, ale też o zawodzie, a nawet nienawiści. Co poczułaś, gdy po raz pierwszy wysłuchałaś spowiedzi swojej siostry, Zofii?
Popłakałam się. Powiedziała w nim, że siostra jest dla niej jak góra, skała, czyli coś trwałego. To ktoś, kto zawsze będzie. To chyba najpiękniejsze, co można powiedzieć o drugim człowieku. Zresztą każdy z tych monologów mnie wzruszył, bo to bardzo intymne, osobiste pytanie.

Zofia w swoim monologu mówi też o tym, że dla niej siostra jest gwiazdą północy, czyli kimś, kto wskazuje kierunek. To często wiąże się z byciem starszą siostrą, która jest kimś z pogranicza matki i siostry. Jak odbierasz tę rolę?
Jest piękna, ale też mocno obciążająca. Zawsze musisz być w gotowości, by pomóc tej drugiej osobie – czy masz na to siłę, czy nie. To duża odpowiedzialność. Kiedy myślę o siostrzeństwie, przed oczami od razu rysuje mi się słowo „empatia”. Tylko taka, która nie zawsze ma siłę być empatyczna. Starsze siostry często wchodzą w rolę matki. Ja na pewno tak robiłam. Szczególnie że wychowywaliśmy się w latach 90. jako pokolenie młodego kapitalizmu. Nagle przyszedł nowy ustrój i trzeba było sobie poradzić. W Polsce panowała ogromna bieda. Rodzice ciężko pracowali, więc wydawało się naturalne, że starsze rodzeństwo przejmuje pewne obowiązki. Zawsze czułam się za Zosię odpowiedzialna. Zresztą nie tylko za nią. Za wiele osób w moim życiu.
„Sister” napisałaś w 2020 roku. Dlaczego dopiero teraz, po pięciu latach, zdecydowałaś się ją wydać?
Ten projekt wymagał ode mnie skupienia. To piosenka, która nie krzyczy, wymaga koncentracji. A ja miałam małego syna i inne zobowiązania zawodowe. Wciąż wraz z mężem pracujemy nad muzyką filmową, w ciągu niespełna dwóch lat stworzyliśmy ścieżkę dźwiękową dla 11 kampanii mody, w tym dla Jimmy Choo, Ferragamo czy Loewe. Wiedziałam też, że chce poszerzyć ten projekt. Nie ograniczać się wyłącznie do wydania piosenki jako singla. Czułam, że wymaga głębi. Stąd monologi wydane w formie spowiedzi. Tych głosów jest zresztą w „Sister” sporo, bo produkowaliśmy to międzynarodowo. W sesji udział wzięli perkusista z Los Angeles Deantoni Parks, gitarzysta Jan Terstegen i basista Thomsen Slowey z Berlina. Produkcją i realizacją zajął się Australijczyk Victor Van Vugt, który pracuje też z PJ Harvey i Nickiem Cave’em. Całość powstała we współpracy z moim mężem, Antonim Komasą-Łazarkiewiczem. Tak więc ten projekt stworzyliśmy na pograniczu różnych światów. W międzyczasie rozstałam się z wytwórnią. Musiałam zatem zastanowić się, w jaki sposób będę wydawać muzykę. Teraz robię to całkowicie niezależnie, dlatego poziom satysfakcji jest jeszcze większy. Daliśmy sobie na to czas. Pracuję szybko, sprawnie, ale piosenki długo we mnie dojrzewają. Nie piszę z poziomu ziarna, tylko z poziomu drzewa. „Sister” wydałam, by dla każdego była formą koca – zawsze dostępnego, zawsze w zasięgu ręki. I chociaż mocno rozciągnięty i może nawet dziurawy, jest. A to jest najważniejsze.

Projekt „Sister” jest zapowiedzią nadchodzącego albumu Mary Komasy. Piosenkę wraz z monologami można przesłuchać na platformach streamingowych.
Autorzy i autorki monologów:
MJ Harper – choreograf, performer, tancerz
Anja Rubik – supermodelka, aktywistka
Zofia Komasa – siostra Mary, performerka i kostiumografka
Shaly López – artysta wizualny
Antonina Łazarkiewicz – przyrodnia córka Mary
Paola Kudacki – fotograficzka, artystka wizualna
Mary Komasa – polska wokalistka, kompozytorka, wieloletnia ambasadorka marki Chanel. Autorka ścieżki dźwiękowej dla filmów takich jak „Treasure” Julii von Heinz czy „Szarlatan” i „Franz” Agnieszki Holland. Wraz z Antonim Komasą-Łazarkiewiczem pracuje też nad muzyką dla kampanii reklamowych branży mody. Regularnie współpracuje z Juergen Tellerem (w tym Loewe SS24, AW24, Ferragamo) i z Ezrą Petroniem przy jego kampaniach dla Jimmy Choo.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.