Znaleziono 0 artykułów
15.04.2019

Miesięcznik „Polska”: Całości nie widać

15.04.2019
„Dziewczyny na politechniki” (Fot. Zofia Rydet)

Narzędzie peerelowskiej propagandy, a jednocześnie nowoczesny magazyn z najlepszymi fotografami w zespole. Po latach okazuje się zaskakująco nowoczesnym pierwowzorem dzisiejszych lifestyle’owych magazynów. Opowieść o „Polsce na eksport” snują w warszawskiej Zachęcie kuratorki Marta Przybyło i Karolina Puchała-Rojek.

Niesamowity portret Andrzeja Wajdy, niczym z „Blade Runnera”, autorstwa Marka Holzmana. Debiutujący w literaturze rysownik Sławomir Mrożek, biegający w czarnym garniturku po nadwiślańskich wydmach, w obiektywie Ireny Jarosińskiej. Modelki w towarzystwie zakopiańskich górali, śmiało miksujące kierpce i parzenice z miniówkami na zdjęciach Eustachego Kossakowskiego i Tadeusza Rolkego. Metafizyczna cisza w portretach dzieci Zofii Rydet. Za przywróceniem nam imponującego fotograficznego dorobku z pierwszych lat istnienia magazynu „Polska” (1954–1968) stoją niezmordowane badaczki artystyczno-fotograficznych archiwów z Fundacji Archeologia Fotografii – Karolina Puchała-Rojek i Marta Przybyło. Polska publiczność odkryła już dzięki FAF na nowo choćby zdjęciowy dorobek Zofii Chomętowskiej czy fotograficzne archiwum projektanta Wojciecha Zamecznika. Teraz „Polska”!

Zdjęcie z magazynu „Polska” (Fot. Eustachy Kossakowski)

Olśnienie w archiwum

Tym razem też się zaczęło od odkrycia dokonanego przez Martę podczas badania dorobku Tadeusza Sumińskiego, znanego jako fotograf krajobrazu. – Przeglądając jego archiwum, zakładałam, że będzie jednorodne i skupione na aspekcie krajobrazu, tymczasem okazało się, że duża część fotografii w ogóle do tego wzoru nie pasuje, np. zdjęcia koncentrujące się na pieczołowicie kadrowanej tematyce przemysłowej – wspomina. – Powstawały, kiedy Sumiński był wysłannikiem miesięcznika „Polska” na Afrykę i Azję.

Archeologia Fotografii patrzy na te kadry ze współczesnej perspektywy – zaznacza Karolina. – Sumiński uważał się za fotografa krajobrazu i był nim, zresztą doskonałym, ale dla nas dzisiaj ciekawsze jest to, co robił w fotografii przemysłowej. Idąc tym tropem, wszyscy wiemy, że Tadeusz Rolke to mistrz zdjęć mody i pięknych kobiet (obecnie do zobaczenia na wystawie w Domu Spotkań z Historią w Warszawie – przyp. aut.), ale w „Polsce” okazuje się też znakomitym reporterem życia społecznego. Zofię Rydet, wybitną portrecistkę dzieci, można tu zobaczyć również jako autorkę geometrycznych kadrów architektury, bez śladu człowieka.

„Chęciny” (Fot. Harry Weinberg)

Świat a sprawa polska

Dorobek fotoreporterów innego peerelowskiego miesięcznika „Świat” (wzorowanego na magazynie „Life”) już od jakiegoś czasu ma swoje poczesne miejsce w historii polskiej fotografii. Nadszedł moment, by bardziej skupić się na „Polsce” i jej twórcach. Magazyn powstał przy pierwszych podmuchach postalinowskiej odwilży, w 1954 roku, w pięciu wersjach językowych, a wkrótce też w dwóch nieco odmiennych wariantach (także tematycznych): „Wschód” i „Zachód”. Oba przetrwały aż do lat 80., a od 1961 roku przez pewien czas wychodziła też wersja dla krajów azjatyckich i afrykańskich z wymienną wkładką.

Rok 1954 to początek odejścia od doktryny socrealizmu. Za moment odwilż zaczyna się dziać w literaturze, sztuce, filmie. Nadchodzi fala, która przynosi piękne rezultaty, więc miesięcznik ma co pokazywać, zwłaszcza w edycji „Zachód”, gdzie szczególną wagę przykładano do wydarzeń kulturalnych, portretów wybitnych polskich twórców, artystów, naukowców, sportowców. Polityczne otwarcie pozwala na bardziej swobodne wypowiedzi fotografów i propagandę podawaną w zadziwiająco zniuansowanej i nowoczesnej formie. Na wystawie kuratorki skoncentrowały się na pierwszych 14 latach działania magazynu. Rok 1968 jest tu cezurą – polityczną, ale też organizacyjną, bo pismo przeszło wtedy pod zarząd Agencji Interpress.

Zdjęcie z „Polski” (Fot. Jan Jastrzębski)
Adam and Eve [Adam i Ewa], tekst: Wiktor Woroszylski, fot. Tadeusz Rolke, „Poland” (Stany Zjednoczone) 1961, nr 8, s. 34–35 

Całkiem nowa opowieść

Wszystkie wersje „Polski” służyły budowaniu na zewnątrz optymistycznej wizji młodego, prężnego państwa socjalistycznego, które rośnie w siłę, a ludziom żyje się dostatniej, w czym wydatnie pomagała wyjątkowa w czasach permanentnych niedoborów kolorowa szata graficzna „Polski”. Robiła wrażenie. Na Wschodzie była namiastką Zachodu, na Zachodzie epatowała przede wszystkim unikalną kulturą, modą, wzornictwem oraz turystycznym potencjałem (!). Propaganda zafałszowuje rzeczywistość, co możemy przecież obserwować także obecnie, ale „archeolożki fotografii” patrzą na temat swojej wystawy inaczej. – Chcemy włączyć ten dorobek w szeroką dyskusję o tym, czym jest fotografia na łamach prasy – mówi Marta, a Karolina dodaje: – Fotografowie z ambicjami artystycznymi często dystansowali się od zdjęć gazetowych jako od działalności zarobkowej, a przecież historia polskiej fotografii prasowej bez zdjęć robionych dla „Polski” nie byłaby pełna. Teraz jest czas na poszerzenie rozumienia tego, czym ta fotografia jest, i niestawiania ostrych granic między sztuką, eksperymentem a zleconym materiałem. Na łamach miesięcznika z określonym tekstem obok fotografia spełnia bardzo konkretną funkcję, np. propagandową, ale wyjęta z tego kontekstu, oprawiona i pokazana na wystawie niesie już inne znaczenie. To całkiem nowa opowieść.

„Ulotna i nietrwała” (Fot. Irena Jarosińska)
Children [Dzieci], tekst: Maria Zientarowa, fot. Zofia Rydet, „The Polish Review” (Azja) 1962, nr 6, s. 6–7

Swoboda twórcza

Oglądając rysunki Picassa i powidoki polskiej awangardy na okładkach „Polski”, brawurowe kadry i zestawione z nimi reprodukcje dzieł sztuki, modę przemieszaną z niesztampowym, opowiedzianym głównie obrazem reportażem, ma się niejasne wrażenie, że widzi się coś znajomego. I rzeczywiście, wystarczy sięgnąć po współczesne wyśrubowane wizualnie magazyny w modnej kawiarnio-księgarni, by zobaczyć w nich… późne dzieci „Polski”. – Tam był znakomity zespół, nie tylko wybitnych fotografów, ale także grafików i autorów tekstów, wszystko ze sobą współgrało – tak Marta wyjaśnia moc rażenia tego pradziadka (prababki?) awangardowej prasy współczesnej opartej w dużej mierze na obrazkach. – W „Polsce” twórcy mieli większą swobodę wyboru tematów niż w prasie krajowej, cenzura ich tak nie dociskała, a jednocześnie dano im do dyspozycji całe zaplecze techniczne związane choćby z jakością papieru i druku, dla innych niedostępne.

Pisze o tym Zofia Rydet w zachowanym liście do redaktora pisma, doceniając w nim możliwość szukania nowych środków wyrazu, którą dostała dzięki współpracy z magazynem. Pożółkły list i wciąż lśniące intensywnym kolorem okładki można zobaczyć na wystawie obok doskonałych zdjęć. Ale jak mówi Karolina, jest też rozdźwięk, który słychać w relacjach fotografów, w wywiadach z nimi: – Pokazywany w tych zdjęciach optymistyczny obraz kraju rozwijającego się nie jest nieprawdziwy, jednak przedstawia tylko jedną stronę medalu. Całości nie widać. Trzeba pamiętać o tym, wchodząc na wystawę i poddając się pięknu tych obrazów.

Wczoraj i dziś

Kuratorki zestawiają więc materiały prasowe w archiwalnych numerach „Polski” i wyjściowe odbitki ze starych negatywów, jeszcze niewykadrowane pod okiem cenzora. Oto w gazecie fotoreportaż Tadeusza Rolkego o malarce Blance – w modnej fryzurze i ciuchach jak z „Niewinnych czarodziejów” maluje obrazy w plenerze na rynku prowincjonalnego miasteczka. Dopiero na nieprzyciętym zdjęciu widzimy przyglądające się jej obdarte i bose dziecko. „Polska” to jednak nie mgławicowa wizja idealnego kraju, ale wybrane urywki polskiej rzeczywistości pokazane w konkretnym celu. – Najłatwiej uchwycić aspekt promocji przemysłu – mówi Marta Przybył. – Jeden z tytułów w wydaniu na Afrykę brzmi nawet: „Eksportujemy całe fabryki”. Zawsze podkreślane są liczby, tony, technologia. A jednocześnie jest na zdjęciach swego rodzaju poezja industrialna.

W wersji zachodniej zauważalna jest kwestia zachodniej granicy Polski. Trzeba pamiętać, że nie była ona uznawana przez Niemcy Zachodnie do 1970 roku i przez ten czas w co drugim numerze „Polski” pojawiają się tematy Wrocławia, Odry, Dzierżoniowa. Na wystawie pokazujemy jedynie wycinek. Wszystko podane jest w zadziwiająco nieoczywisty sposób, tak odmienny od stereotypowego wyobrażenia o prymitywnej propagandzie PRL-u – dodaje Karolina.

Te fotograficzne opowieści o pokoleniu urodzonym na tzw. Ziemiach Odzyskanych możemy zobaczyć w sali nazwanej tytułem reportażu „Między Wrocławiem a Księżycem”. Jest tu np. kultowa aktorka tamtych lat, Pola Raksa, repatriantka zza wschodniej granicy, prezentowana jako nowa wrocławianka. Na łamach „Polski” prowadzi się dyplomację. Zaznaczano więc, że nie tylko Związek Radziecki jest gwarantem nowych granic, ale np. popiera je też Francja, stąd fotograficzna relacja z wizyty marszałka de Gaulle’a pokazana m.in. w ostatniej sali „We Are Optimistic” dotyczącej modernizacji, przemysłu i polityki historycznej w miesięczniku.

In Alina Szapocznikow’s Workshop [W pracowni Aliny Szapocznikow], tekst: Mieczysław Porębski, fot. Marek Holzman, „Poland” (Zachód) 1958, nr 8, s. 30–31

„Polska” jest kobietą?

Wśród prezentowanych twórców fotografii są tylko dwie kobiety, które odcisnęły piętno na wizualnej stronie magazynu. Obok powszechnie znanej Zofii Rydet pojawia się wspomniana Irena Jarosińska. – W „Polsce” pracowała od 1956 roku – opowiada Karolina. – W latach 50. związana była ze Zbigniewem Dłubakiem. Fotografowali się wzajemnie i razem sygnowali niektóre zdjęcia pieczątką „Dłubak/Jarosińska”. Archiwum Jarosińskiej zajmuje się Ośrodek Karta. Mają gigantyczny zbiór jej negatywów i odbitek, publikowali książkę. Bez ogromnej pracy tej i podobnych instytucji udostępniających te zbiory cyfrowo w internecie nasza praca nie mogłaby się odbyć.

Na tle innych fotografek Jarosińska bardzo dużo eksperymentowała z fotomontażem i własnymi technikami – mówi Marta, a ja patrząc na sesję z biżuterią w fotomontażowym ujęciu, z udziałem posągowej modelki w pop-artowym graficznym makijażu, myślę, że spokojnie mogłaby się ona ukazać w dzisiejszym „Vogue’u".

W wersji na Zachód zachwycają zdjęcia artystycznych ikon tamtych lat, wybitnych rzeźbiarek w otoczeniu swoich fotogenicznych przestrzennych dzieł: Barbary Zbrożyny w obiektywie Ireny Jarosińskiej i Aliny Szapocznikow fotografowanej przez Marka Holzmana. Rozmowy o kobietach fotografkach i kobietach portretowanych przez mężczyzn fotografów powadzi nas do tematu wizerunku kobiety tamtych czasów zaprezentowanego najpełniej w sali „Nowa rodzina”. Kuratorki zwracają uwagę na artykuł o uwodzącym tytule: „Aye, Aye, Madame”, który portretuje „kapitankę” Danutę Walas-Kobylińską, pierwszą kobietę dowodzącą wielkomorskim statkiem (wśród jej podwładnych znajduje się jej… mąż). Na zdjęciach jest jednak pokazywana głównie jako matka i elegancka pani domu. Obok na zdjęciu wybitne sportsmenki, w tym Irena Szewińska, ubrane w kwieciste sukienki i usadzone na sielskiej łączce niczym w „Śniadaniu na trawie”. Niezależnie, jakie laury zdobywają, trzeba je pokazać w uroczym, dziewczęcym anturażu. – Ten rozdźwięk widać na większości zdjęć – Karolina opisuje podejście widoczne w „Polsce”. – Kobiety PRL-u miały być „kobietami pracującymi, które żadnej pracy się nie boją”, ale ta ich niezależność nie była łatwa do przełknięcia dla opartej od wieków na patriarchacie polskiej kultury.

Obrazy dla przyszłości

Archiwum „Polski” jest bardzo różnorodne fotograficznie – mówi Marta Przybyło. – Pracowały tam indywidualności twórcze, ale też właśnie tutaj miały one możliwość eksperymentowania i rozwijania się. Przykładem niezwykła sesja Kossakowskiego ze sportowcami przygotowującymi się do spartakiady – rygorystycznie graficzna i doskonała fotograficznie!

W „Polsce” pojawiała się regularnie nie tylko tzw. fotografia humanistyczna, ale też bardziej nowoczesne sposoby obrazowania: fotomontaże, czasem wręcz eseje fotograficzne. Ulubieniec Karoliny Puchały-Rojek, Marek Holzman, dziś nieco zapomniany (niesłusznie!), nadal zachwyca budowaniem planów w kadrze i fotograficznymi teoriami. – Wiele razy mówił, że nie interesuje go „decydujący moment” w fotografii, tak rozsławiony przez Cartiera-Bressona – opowiada kuratorka. – Bo czy ułamek sekundy jest w stanie opowiedzieć prawdę? Jego interesuje stworzenie historii, tego, co wcześniej i później, i pokazanie jej w fotografii. Było to rewolucyjne, wręcz obrazoburcze podejście do światłoczułej materii.

Dopada mnie myśl, że to trochę jak z polską szkołą reportażu literackiego, bo gdzie kończy się reportaż, a gdzie zaczyna literatura? Trudno znaleźć wyraźną granicę i powiedzieć: to jest prawda, a to inscenizacja, kiedy czasem inscenizacja jest paradoksalnie bardziej prawdziwa niż łapanie mitycznego momentu. – Podoba mi się to porównanie z literaturą, bo tak to właśnie odczuwam w tej fotografii – mówi Karolina Puchała-Rojek. – Mamy nadzieję, że udało nam się „»Polską« na eksport” pokazać, jak bardzo ta fotografia otwierała świat fotoreportażu oraz sztuki na nowe perspektywy i że to działa do dziś.

„POLSKA” NA EKSPORT, Zachęta – Narodowa Galeria Sztuki w Warszawie, kuratorki: Marta Przybyło i Karolina Puchała-Rojek. Wystawa czynna do 26 czerwca 2019.

Ekspozycji towarzyszy książka „Początek przyszłości” pod redakcją Marty Przybyło i Karoliny Puchały-Rojek.

Więcej o artystach i archiwach badanych przez Fundację Archeologia Fotografii tutaj.

Anna Sańczuk
Proszę czekać..
Zamknij