Znaleziono 0 artykułów
01.11.2018
Artykuł partnerski

Moda w czasach popkultury

01.11.2018
Pokaz kolekcji Moschino jesień-zima 2015-2016 (Fot. Getty Images)

Wyobraźnię Jeremy'ego Scotta, jednego z najodważniejszych współczesnych projektantów, zaludniają Barbie, Myszka Miki i SpongeBob. Na chwilę przed premierą kolekcji Moschino x H&M sprawdzamy, jak moda przenika się z popkulturą.

Na pokazie kolekcji Moschino na sezon wiosna-lato 2018 roku Kaia Gerber, do złudzenia przypominająca swoją mamę, Cindy Crawford pod ramoneską nosiła T-shirt z kucykami „My Little Pony”. Dwa lata wcześniej Bella Hadid na wybiegu zamiast torebki dzierżyła w dłoniach płyn do szyb w spreju. Na wiosną 2015 roku Scott przebrał swoje modelki za lalki Barbie, a jesienią 2014 roku, w swojej debiutanckiej kolekcji dla włoskiego domu mody, ubrał je w stroje kelnerek z McDonalds’a. Złote łuki amerykańskiej sieci fast food układały się nie tylko w pierwszą literę marki „McDonald’s”, ale także „Moschino”. 

Kaia Gerber w pokazie kolekcji Moschino wiosna-lato 2018 (Fot. Getty Images)

O pracy u Franka Moschino Jeremy Scott marzył od początku kariery w połowie lat 90. Włocha, którego na założenie firmy namówił sam Gianni Versace, a jego projektu nosiła Lady Di, z Amerykaninem łączy cyrkowe wręcz wyczucie równowagi. Jak linoskoczkowie balansują na granicy kiczu i kampu, czasami przekraczając granicę dobrego smaku, a częściej wymierzając ostrze krytyki w rozdmuchany konsumpcjonizm zachodniego świata. Nie przestając przy tym świetnie się bawić. – Dlaczego miałbym podlegać regułom branży mody, tylko dlatego, że w niej pracuję? – pytał w latach 80. Moschino, projektując T-shirty ze sloganami „Fashion, Fashoff” czy „Good Taste Doesn’t Exist”. Choć zadał pytanie retoryczne, trzydzieści lat później Scott próbuje na nie odpowiadać. Po śmierci Moschino w 1994 roku stery w domu mody przejęła jego była asystentka, Rossella Jardini. I chociaż jej projekty były równie kolorowe, jak jej mistrza, brakowało w nich masowej mocy. Tylko zafascynowany Moschino Scott rozumiał, że włoski dom mody żywi się popkulturą. A jej esencją jest mnogość,  obfitość, przesyt. Zarówno w kolekcjach samego Moschino, jak i Scotta trudno doszukiwać się ascetycznej ostrożności. Pozwalają prowadzić się inspiracjom, aż nasycą się nimi do granicy możliwości. I właśnie wtedy następuje metafizyczne wręcz przemienienie. Zgrane motywy z popkultury – loga Barbie, Coca-Coli, czy McDonalds’a, postacie z kreskówek, opakowania produktów spożywczych – odrywają się od pierwotnego zastosowania. Stają się komentarzem, często zjadliwym, do współczesności, której apetytu nie daje się nasycić. 

Lookbook kolekcji H&M [tv] Moschino (Fot. Materiały prasowe)
Pokaz kolekcji Moschino jesień-zima 2014-2015 (Fot. Getty Images)

Moschino i Scott lekcję łączenia niskiego z wysokim, dostępnego z ekskluzywnym i dorosłego z dziecinnym odebrali od Andy’ego Warhola. Prorok pop-artu powielając wizerunki ikon – tak Liz Taylor, jak zupki Campbella – uczynił je nieśmiertelnymi. Banalne, ale wyniesione do rangi wielkości, jedyne w swoim rodzaju przez swoją powtarzalność, poddane reinterpretacji, która wzmocniła ich pierwotną wartość, przedmioty opanowały masową wyobraźnię. 

Moschino i Scott lekcję łączenia niskiego z wysokim, dostępnego z ekskluzywnym i dorosłego z dziecinnym odebrali od Andy’ego Warhola. Prorok pop-artu powielając wizerunki ikon – tak Liz Taylor, jak zupki Campbella – uczynił je nieśmiertelnymi. Banalne, ale wyniesione do rangi wielkości, jedyne w swoim rodzaju przez swoją powtarzalność, poddane reinterpretacji, która wzmocniła ich pierwotną wartość, przedmioty opanowały masową wyobraźnię. 

Bella Hadid w pokazie kolekcji Moschino wiosna-lato 2016 (Fot. Getty Images)

Obecny dyrektor artystyczny Moschino, który nie wstydzi się dziecięcej fantazji każącej mu wciąż na nowo ulegać nostalgii, wykorzystuje wizerunki plastikowych idoli – wyraziście rzeczywistych, choć będących wytworem wyobraźni – w pozornie tylko niewinny sposób. Bluza z Myszką Miki z jego kolekcji Moschino x H&M jest z jednej strony hołdem złożonym Disnejowi, któremu udało się wykreować najpopularniejsze postacie w historii animacji, a z drugiej, ironicznym puszczeniem oka do wszystkich tych, którzy dominację franczyz uważają za dowód na to, że neoliberalna gospodarka rynkowa steruje naszymi snami. Nieprzypadkowo w repertuarze Scotta zrównane zostają motywy z komiksów i półek sklepowych w supermarkecie. Projektant pokazuje, że równie żarłocznie pożeramy filmy i hamburgery.

Scott nie posługuje się więc popkulturą bezkrytycznie. Co nie zmienia faktu, że pozostaje jej fanem i twórcą. Otaczając się gwiazdami – od Britney Spears przez Miley Cyrus po Ritę Orę – daje dowód na to, że moda nie istnieje bez osobowości, które je noszą. W gronie jego przyjaciółek i muz nie ma jednak miejsca dla miałkich celebrytek. Zdaje się mówić, że każda z kobiet, które potrafią unieść ubrania Moschino, ma szansę stać się ikoną na równi z Marilyn Monroe z obrazu Warhola. – Projektuję dla ludzi – mówi Scott. – Nie tylko pięknych, bogatych i szczupłych. Takie ograniczenia są sprzeczne z istotą mody, której zadaniem jest transgresja – dodaje. Popkulturą posługuje się, żeby podkreślić, że ubrania to tylko ubrania. – Nie są po to, by je czcić na ołtarzu, tylko wywoływać uśmiech – tłumaczy, grając na nosie branży. Paradoksalnie, właśnie dlatego, że nie budzą nabożnego respektu, tylko radosne uniesienie, kolekcje Scotta przejdą do historii.

Pokaz kolekcji Moschino wiosna-lato 2015 (Fot. Getty Images)
Anna Konieczyńska
Proszę czekać..
Zamknij