Początek roku to czas, kiedy wierzymy, że zmienimy swoje życie i nareszcie schudniemy. Radzimy, jak stracić kilogramy, a zyskać nowe, lepsze nawyki w jedzeniu. Będzie pysznie.
Dieta cud nie istnieje. Sukcesem może zaowocować dieta dopasowana do naszych potrzeb, upodobań i aktywności. W przeciwieństwie do głodówek, niskokalorycznych jadłospisów czy tych opartych na doświadczeniach gwiazd i celebrytów, jak jedzenie wyłącznie mięsa, tłuszczu, białka lub owoców, które spadły z drzewa i nie wymagały zerwania.
Radzimy, jak zmienić sposób żywienia, żeby stał się stylem życia, a nie kolejną krótką przygodą zakończoną efektem jo-jo i powrotem do złych nawyków.
Minus 10 kilo
Wiele osób chęć zmiany w odżywianiu planuje od pierwszego dnia miesiąca lub tygodnia. A najlepiej – roku. Dlaczego diety najczęściej kończą się niepowodzeniem? Bo zbyt wiele oczekujemy. Minus 10 czy 15 kilogramów w miesiąc to zły pomysł. Lepiej podejść do siebie w sposób łagodny i adekwatny do możliwości. I dać czas.
– Cel i termin realizacji trzeba ustalić realnie i mierzalnie – mówi Magdalena Jarzynka-Jendrzejewska, specjalistka ds. żywienia człowieka, dietetyczka z Poradni Dietetycznej Dietosfera. – Nie polecam ambitnego planu schudnięcia 10 kilo w miesiąc. Zdrowe tempo odchudzania to pół – jeden kilogram tygodniowo. Bez szkody dla organizmu w miesiąc można schudnąć od dwóch do czterech kilogramów.
Pamiętajmy jednak, że fizjologia to nie matematyka – każdy organizm ma inne predyspozycje, tempo metabolizmu, stan zdrowia i inny punkt wyjścia. – Osoba, która ma do zrzucenia 20-30 kilo przez pierwszy miesiąc odchudzania, może zgubić więcej niż cztery kilogramy. Ktoś, kto potrzebuje schudnąć jedynie dwa-trzy kilo, może się ich pozbywać dużo wolniej. Taki realny i zdrowy cel pomoże ustalić dobry dietetyk – podpowiada Magdalena Jarzynka-Jendrzejewska.
Podstawą planowania i omawiania diety jest szczerość wobec dietetyka i samego siebie. Zanim zaczniemy zmieniać nawyki, zadajmy sobie pytania: „Czy lubię gotować, czy jadam na mieście?”, „Co lubię?”, „Czego wolałbym nie jeść?”, „Czy uprawiam sport?”, „Ile godzin spędzam w pracy?”, „Czy mogę tam podgrzać potrawy?”. Szczere odpowiedzi pomogą odpowiednio dobrać kaloryczność diety i zbilansować wartość odżywczą.
– Bardzo ważny jest stan zdrowia i uwzględnienie ewentualnych chorób dietozależnych, np. cukrzycy, podwyższonego cholesterolu czy kwasu moczowego – mówi Magdalena Jarzynka-Jendrzejewska. Zdobywa doświadczenie w dietetyce od 18 lat. Pracę z pacjentem zaczyna zawsze od wnikliwego wywiadu – ponad godzinę rozmawiają o jego zdrowiu, trybie życia i aktywności fizycznej. – Tylko dieta dopasowana do człowieka ma szansę zakończyć się sukcesem – podkreśla.
Dobry jadłospis musi być tak urozmaicony, żeby wyjście z przyjaciółmi, wyjazd na narty czy inna okazja nie powodowały rewolucji w odżywianiu, a co za tym idzie – porażki w odchudzaniu. Jeśli menu opiera się na produktach nieprzetworzonych, gotowanych i pieczonych, tydzień jedzenia w fast foodach może być dla zdrowia figury bardzo odczuwalny.
3D Chili i czekolada
Spotkanie z dietetykiem można porównać z wizytą u psychologa. Podobnie jak u psychologa na jednej wizycie przygoda się nie kończy. Należy wracać co dwa tygodnie lub co miesiąc, a między wizytami pozostawać w kontakcie. To drugi biegun wobec znalezionych w internecie modnych diet „dobrych dla każdego”, jak na przykład 3D Chili.
– Teoria diety 3D Chili jest według mnie naciągana. Właściwości przypraw są, owszem, od lat wykorzystywane w dietetyce czy w medycynie naturalnej. Ostre przyprawy zawierające kapsaicynę (papryczki), piperynę (pieprz) czy gingerol (imbir) ułatwiają trawienie i przyspieszają metabolizm. Ale same w sobie nie zadziałają, jeśli w diecie nie ma ograniczenia kalorycznego – tłumaczy Magdalena Jarzynka-Jendrzejewska. – Odchudzanie zawsze wiąże się z ujemnym bilansem energetycznym i niestety doprawienie jadłospisu przyprawami z grupy czerwonych, zielonych czy żółtych bez ograniczenia kalorii nie zdziała cudów. Cudem będzie, jeśli schudniemy.
Zimą warto korzystać z produktów sezonowych, jak warzywa korzeniowe. A niezależnie od pory roku należy jeść jak najmniej przetworzonych dań o długiej dacie ważności. Dla osób, które gotują – to oczywiste. Jeśli stołujemy się poza domem, wybierajmy gruboziarnistą kaszę, makaron pełnoziarnisty albo razowy zamiast zwykłego. Zamiast białej kajzerki szukajmy kanapek z chleba razowego żytniego na zakwasie. Na dobre pożegnajmy się z białym cukrem. Działa na organizm uzależniająco i przyczynia się do tycia.
– Ograniczenie lub wykluczenie cukru prostego to dobra zmiana diety i dobry kierunek w zmianie nawyków żywieniowych. Taka rezygnacja może dać wyraźne efekty w spadku masy ciała. Nie słuchamy intuicji w kwestii diety, bo jest ona zagłuszona latami złych przyzwyczajeń i preferencji żywieniowych. Gdyby było inaczej, to z powodu niedoboru magnezu organizm nie domagałby się czekolady, ale kaszy gryczanej. Kobiety w trakcie PMS szukałaby raczej steka niż batonika – wyjaśnia Magdalena Jarzynka-Jendrzejewska.
Żołądek kontra rozsądek
Najzdrowsza dieta świata? Od lat uznawana za taką jest dieta śródziemnomorska. Czyli bogata w świeże warzywa i owoce, pełnoziarniste produkty zbożowe, nabiał, ryby oraz oliwę z oliwek. Nietłusta i lekka. A przy tym taka, którą można się najeść i nie marzyć o lodach z karmelem – jak to ma miejsce w przypadku diet opartych na liściu sałaty i jednym jajku przez pół dnia (patrz: dieta kopenhaska).
– Najgłupsze diety świata to temat rzeka. Do moich faworytek należy keto – nie tyle jako najgłupsza, ile jedna z najmniej zdrowych. Nie jestem fanką diet eliminacyjnych i wykluczania, często bez powodu, oraz jakichkolwiek badań całych grup produktów. Bezwzględne wskazania do stosowania diety bezglutenowej mają tylko osoby chore na celiakię czy z nietolerancją glutenu. Na pewno nie jest to sposób na odchudzanie. Podobnie jest z mlekiem i jego przetworami. Powinny je wykluczyć osoby, które mają alergię na mleko albo nietolerancję laktozy. Czasem wystarczy, że wybiorą produkty mleczne bez laktozy. Dzielenie żywności na „dobrą” i „złą” też może przynieść więcej szkody. Ja na listę niezdrowego jedzenia wpisuję tylko fast foody, używki, produkty wysoko przetworzone i z dużą ilością soli i cukru – mówi Magdalena Jarzynka- Jendrzejewska.
Eliminacja jakiejś grupy produktów może spowodować niedobory pokarmowe. Nie dotyczy to jedynie mięsa. To ograniczenie, jak podkreśla dietetyczka, to nie tylko zdrowa moda. Wykluczenie lub ograniczenie mięsa w większości przypadków wychodzi na zdrowie, a przy okazji robimy coś dobrego dla środowiska. Jeśli więc ulegać trendom, to tym dobrym.
Niedawno były modne raw food i paleo. Jedna dieta oparta na surowych warzywach i owocach, a druga na białku i tłuszczach, czyli w praktyce na jajkach i mięsie (a także warzywach, owocach, ale praktycznie bez węglowodanów). Obie są niedoborowe, niezdrowe i na dłuższą metę – wyrządzają więcej krzywdy organizmowi niż przyniosą ewentualnych korzyści – dodaje Magdalena Jarzynka -Jendrzejewska.
Głośno jest o tzw. okienku żywieniowym, czyli niejedzeniu przez pierwszą połowę dnia, aby wieczorem najeść się do syta. Inny pomysł – dieta winna. Na zdrowie? Niekoniecznie.
Najważniejszą zasadą dobrego odżywiania są regularne posiłki i dostarczanie ciału odpowiedniej ilości kalorii. Jeśli organizm nie otrzymuje niezbędnego „paliwa”, co prawda najpierw spala zapasy własnego tłuszczu, ale kolejne dostarczone mu kalorie gwałtownie magazynuje. A to przepis na syndrom jo-jo.
Zamiast więc testować diety cud i lądować z czekoladowym muffinem w łóżku, lepiej zainwestować w profesjonalną konsultację, która zadziała jak drogowskaz w dokonywaniu właściwych wyborów. Skutek uboczny: lepsze samopoczucie i o jeden albo dwa rozmiary mniejsze ubrania.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.