Znaleziono 0 artykułów
19.10.2018

Niczego nie ćpaliśmy

19.10.2018
Kadr z filmu "Climax" (Fot. materiały prasowe Gutek Film)

Elektryzujący, hipnotyczny i narkotyczny „Climax” Gaspara Noé powstał w dwa tygodnie na podstawie dwustronicowego scenariusza. – Taniec jest wszystkim – mówią bohaterowie filmu, którzy w rytm techno badają granice – ciała i świadomości.

Najlepsze filmy powstają z miłości. Takim filmem jest „Climax”. Gaspar Noé wyraził w nim gorączkową fascynację tańcem i tęsknotę za latami dziewięćdziesiątymi. Naiwnością wykazałby się jednak ten, kto sądziłby, że argentyńsko-francuski reżyser nakręcił jakąś sentymentalną laurkę dla dzieci złotej epoki techno. Taniec jest dla niego synonimem pożądania, a pożądanie to z kolei zgoda na podróż w nieznane. Na zamkniętej imprezie grupy tancerzy ekstatyczny taniec zamienia się w szalony narkotyczny bad trip. Razem z bohaterami przekraczamy kolejne kręgi imprezowego piekła. Kto zna poprzednie filmy Gaspara Noé, nie będzie zaskoczony, że kamera w tym filmie sięga tam, gdzie wzrok nie sięga. „Climax” to wizualny roller coaster. Trzeba mocno trzymać się krzeseł. Sam film powstał ekspresowo szybko. Scenariusz zmieścił się na dwóch stronach. Aż trudno uwierzyć, że mimo zabójczego tempa, podczas zdjęć wszyscy tak dobrze się bawili, jak twierdzi reżyser w rozmowie z Vogue.pl. 

Kadr z filmu Climax (Fot. materiały prasowe Gutek Film)

Jak wyglądała najdziksza impreza w twoim życiu?

Znasz Berghain w Berlinie?

Oczywiście.

Może nie będę oryginalny, ale impreza w tym miejscu zapisała się w mojej pamięci w szczególny sposób. W taki, że niewiele z niej pamiętam. To były trzy dni upojenia, w czasie których rzeczywistość zaginała się i nieustannie odsłaniała nowe wymiary. Myślę, że w „Climax” udało mi się trochę oddać ducha tego miejsca.

Muszę o to zapytać. Czy braliście na planie jakieś narkotyki?

(śmiech) Wszyscy byli czyści.

W takim razie gratuluję, bo aktorzy stan narkotykowego odlotu zagrali bardzo przekonująco.

Na planie nikt niczego nie ćpał i nie pił. Większość aktorów to naturszczycy, prawdziwi tancerze, którzy prowadzą bardzo zdrowy tryb życia. Wszyscy odegrali role, których ważną częścią był stan narkotycznego upojenia. Inspirowaliśmy się prawdziwymi nagraniami z imprez, na których ludzie pod wpływem różnych środków wprowadzali się w stany psychotyczne.

Co jest w nich interesującego?

Kadr z filmu Climax (Fot. materiały prasowe Gutek Film)

Są bardzo fotogeniczne, bardzo filmowe. Jestem fanem wielu filmów pokazujących bohaterów w niebezpieczeństwie, przechodzących pod wpływem skrajnych emocji na drugą stronę lustra. Większość produkcji katastroficznych pokazuje zagrożenie przychodzące z zewnątrz, a mnie fascynują obrazy, w których zagrożenie czai się w ciele.

Kadr z filmu Climax (Fot. materiały prasowe Gutek Film)

Domyślam się, że wśród nich jest „Opętanie” Andrzeja Żuławskiego? Zauważyłem okładkę kasety VHS z tym filmem w jednej z pierwszych scen.

Miałem szczęście zobaczyć film Żuławskiego na wielkim ekranie, gdy wszedł premierowo do kin. Zrobił na mnie ogromne wrażenie, długo nie mogłem uwolnić się od sceny opętania w metrze. Uwielbiam też „Dreszcze”, debiut Davida Cronenberga o zakażonych wirusem ludziach, którzy zamieniają się w monstra żądne krwi i seksu.

Przywołujesz tytuły z lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, a akcja „Climax” rozgrywa się w latach dziewięćdziesiątych. Dlaczego nie we współczesności?

Gdyby akcja „Climax” rozgrywała się w 2018 roku, imprezowicze staliby pod ścianą, a w ciemności ich twarze rozświetlałyby ekrany telefonu. Relacje bohaterów siłą rzeczy byłyby mniej intensywne. Dziś ludzie nie potrafią się rozstać ze swoimi smartfonami. Nawet na parkiecie.

Sugerujesz, że technologia zabiera nam ciało?

Wychowałem się w latach siedemdziesiątych, czasach eksplozji nagości na wielkich i małych ekranach. Teraz nagie ciało zaczyna być postrzegane jako grzeszne i podejrzane. Wraca fala konserwatyzmu. W amerykańskim filmie można pokazać masakrę wojenną, dziką strzelaninę i wypadek samochodowy, ale sceny seksu są co najmniej kłopotliwe. Nagość znowu stała się problemem. Niektórzy twórcy wybierają autocenzurę w przekonaniu, że lepiej się nie narażać na oskarżenia o epatowanie seksem.

Kadr z filmu Climax (Fot. materiały prasowe Gutek Film)

Sam nie obawiałeś się, że będziesz oskarżony o to, że przekroczyłeś jakąś granicę?

Nie. Scenariusz „Climax” zmieściłem na dwóch stronach. Od początku zakładałem, że aktorzy wezmą czynny udział w powstaniu tego filmu. Nie chciałem na planie kukiełek. Poza choreografią wszystko jest w nim improwizacją. Zależało mi na procesie, do którego każdy będzie mógł wnieść coś swojego. Dzięki temu aktorzy mogli poczuć się współtwórcami filmu. Wszyscy tancerze doskonale odnaleźli się w swoich rolach, mimo że większość z nich po raz pierwszy była na planie filmowym.

Nie muszę nawet o to pytać, bo to widać w filmie. Uwielbiasz taniec.

Taniec mnie hipnotyzuje. Mógłbym patrzeć na tańczących ludzi godzinami. „Climax” nie powstałby, gdybym nie trafił na voguingową imprezę.

Objaśnisz czytelniczkom i czytelnikom polskiego „Vogue’a”, czym jest voguing?

Kadr z filmu Climax (Fot. materiały prasowe Gutek Film)

Voguing ma długą tradycję sięgającą konkursów, podczas których drag queens z ubogich dzielnic Nowego Jorku na moment zamieniały się w modelki z wybiegów. To ważny element kultury LGBT, ale też styl tańca osób wykluczonych, które nie miały wstępu na salony. Jest w nim zawsze element świadomego pozowania, ironicznego przybierania pozy. W voguingu wyraża się po prostu tęsknota za lepszym życiem. Może z tej tęsknoty bierze się ta niesamowita energia, którą poczułem na jednym z ballroomów. Pomyślałem wtedy, że muszę zrobić film, w którym głównym bohaterem będzie taniec.

Kadr z filmu Climax (Fot. materiały prasowe Gutek Film)

Łatwo powiedzieć. „Climax” wydał mi się filmem trudnym w realizacji ze względu na dużą liczbę scen zbiorowych. Jak wspominasz plan zdjęciowy?

Zdjęcia trwały raptem dwa tygodnie. Mimo wielkiego pośpiechu, wspominam ten plan jako swoje najbardziej radosne filmowe doświadczenie. Aktorzy nie musieli uczyć się ról ani zapamiętywać kwestii, nie byli więc spięci. Z moich obserwacji wynika, że tancerze w ogóle są pogodnymi ludźmi. Znają swoje ciała. Umieją się z nimi obchodzić. Wracając do twojego pierwszego pytania, kręcenie tego filmu było naprawdę udaną imprezą.

Dobrze tańczysz?

Kocham taniec, ale moje umiejętności nie są wybitne. Na planie aktorzy wiele razy wyciągali mnie do tańca. Nie czuję się źle na parkiecie, ale pewniej czuję się jednak za kamerą.

Łukasz Knap
Proszę czekać..
Zamknij