Znaleziono 0 artykułów
02.10.2021

Nie tylko mumia w szafie: Nowy sezon serialu „Pose”

02.10.2021
Dominique Jackson w serialu "Pose" (Fot. materiały prasowe)

„Pose”, serial przybliżający queerową, nowojorską kulturę sprzed lat, właśnie doczekał się na Netfliksie trzeciego sezonu. I zgodnie z zapowiedziami twórców będzie on ostatnim. To dobry pretekst, aby odkryć autentyczne wątki, które kryją się za serialową fabułą.

Pożywki dla „Pose” dostarczył głośny dokument Jennie Livingston pt. „Paris is Burning”, w którym sfilmowano nowojorskie mniejszości z lat 80. Ten film na całe lata zapisał się w masowej wyobraźni jako reprezentacja kultury bali i związanych z nimi domów, zastępujących nierzadko te prawdziwe, tańca vogue, szalonych kostiumów i emancypacji. Na balu jego uczestnicy i uczestniczki mogli zostać, kim chcieli: modelką haute couture, maklerem czy prawnikiem po Harvardzie, Królewną Śnieżką, postacią z telewizji. Choć na pierwszy rzut oka może się to wydawać pastiszem mainstreamowej, białej Ameryki, to trzeba pamiętać o istotnej rzeczy: w prawdziwym życiu te role były dla ludzi z kolorowej, queerowej mniejszości na ogół niedostępne.

Indya Moore w serialu "Pose" (Fot. materiały prasowe)

Dokument młodej wówczas reżyserki zapoczątkował jej karierę. Pojawiły się jednak zarzuty, że osoby, które w nim wystąpiły, niczego w zamian nie zyskały, co spowodowało, że w samym środowisku stał się on rzeczą kontrowersyjną. – Czuję, że wykorzystała nas wszystkich – mówiła jedna z bohaterek, Carmen Xtravaganza. Posypały się oskarżenia o kulturową turystykę. Nie pomagało również to, że dzieło Livingston reklamowała broszura mówiąca, że jest to film o prostytutkach i odbiorcach pomocy społecznej.

Fakt pozostaje faktem, że „Paris is Burning” uwiecznił najjaśniejsze gwiazdy balowej sceny tamtych lat. Wiele z nich możemy dostrzec w „Pose” – w formie nawiązań do realnych postaci czy do wątków z ich życia.

Torebka to must have

Billy Porter w serialu "Pose" (Fot. materiały prasowe)

„The category is…!” – ten okrzyk w wykonaniu Billy’ego Portera, wcielającego się w Praya Tella, kojarzy się z „Pose” jak nic innego. Tymczasem parę dekad temu kojarzył się on z konkretną osobą – Juniorem LaBeiją, legendarnym MC (microphone controller, osoba przy mikrofonie) i ikoną undergroundowej kultury bali. Choć w filmie nie doczekał się oficjalnego wywiadu, to nie mamy wątpliwości, kto tu jest prawdziwym wodzirejem. Charyzmatyczny, wygadany, kąśliwy i zabawny, jednocześnie z niezwykłym talentem do wychwytywania niuansów i puentowania sytuacji – oto złotousty Junior LaBeija, którego postać Billy Porter kreuje koncertowo. Z wielu powiedzonek Juniora do historii przeszło m.in. jego przemówienie o torebkach. Brzmiało ono mniej więcej tak:

Dajcie spokój, to znany fakt, że kobieta ma ze sobą wieczorową torebkę do obiadu. Nie ma innej możliwości! Widzicie to na kanale siódmym, pomiędzy „Wszystkimi moimi dziećmi”, „Zagrożeniem!”, „Innym Światem”, „Dallas” i całą resztą. Wieczorna torebka to must have! Musisz coś trzymać. Żadna dama nie jest pewna w nocy.

Od lewej: Junior LaBeija, Brenda Holder i Lee Solider (Fot. Getty Images)

Jeden z nielicznych, wciąż żyjących bohaterów „Paris is Burning” jest członkiem domu LaBeija, założonego przez Crystal i Lotty LaBeiję. To o tyle istotne, że House of LaBeija powstał na fali buntu przeciw rasistowskim balom drag queens w Ameryce lat 60. Dlaczego były rasistowskie? Dlatego, że jego uczestniczki musiały wybielać skórę, aby wziąć w nich udział. Pierwszy bal zorganizowany przez dom LaBeija zerwał z tym zwyczajem na dobre.

Zapach z zaświatów

Dominique Jackson (Fot. materiały prasowe)
(Fot. materiały prasowe)

Pamiętacie, dlaczego w szafie Elektry (Dominique Jackson) wisiało zatrzęsienie odświeżaczy? Ma to związek z pewnym niefortunnym spotkaniem, a podobne miało miejsce w mieszkaniu słynnej drag queen, Dorian Corey. Artystka stawiała pierwsze kroki na scenie w latach 60., była zdobywczynią dziesiątek nagród na balach, prawdziwą ikoną, a także projektantką, która założyła swoją markę odzieżową Corey Design. Zmarła w wieku 56 lat na początku lat 90., zdążywszy odcisnąć niezapomniane piętno w „Paris is Burning”, gdzie jako mędrczyni w dragu dzieli się refleksjami o życiu, balach i zmieniających się czasach.

Dorian Corey (Fot. Getty Images)

W 1993 roku, już po jej śmierci, drzwi do jej mieszkania na Harlemie otwiera jej przyjaciółka Lois Taylor, której obiecała ubrania. Towarzyszy jej dwóch znajomych. Gdy otwierają szafę, ich uwagę przykuwa masywna, zielonkawa torba, zatem zaczynają się z nią mocować. Dostać się do środka było trudniej niż przez pancerny kokon, a drażniący nozdrza, coraz intensywniejszy zapach szybko ich zniechęcił do dalszych prób. Wewnątrz znajdował się, częściowo zmumifikowany, niejaki Robert „Bobby” Worley, notowany przez policję za gwałty i napady. W nieco podkurczonej, embrionalnej pozycji spędził w garderobie Dorey minimum dwie dekady. Przy torbie znajdowała się karteczka: „Ten nieszczęsny człowiek włamał się do mojego domu i próbował mnie okraść”. Istnieją różne teorie na temat tego, co się stało. Wedle jednej z nich był agresywnym kochankiem, przed którym Dorey musiała się bronić. Jedno jest pewne: szanse, że policja by jej uwierzyła, były w tamtych czasach zerowe. Dorey zrobiła więc to, co musiała, pozbywając się sekretu dopiero po własnej śmierci.

Miała na imię Venus

Angelica Ross (Fot. materiały prasowe)

Była filigranowa, miała burzę tlenionych blond włosów i alabastrową skórę. – Chciałabym być bogatą, rozpuszczoną, białą dziewczyną, która dostaje to, czego chce – mówiła w „Paris is Burning” zmysłowym, lekko zachrypniętym głosem Venus Xtravaganza.

Odkryła siebie jako 13-/14-latka. Wtedy zaczęła się kobieco ubierać, za plecami rodziny. Nie chciała przynosić bliskim wstydu, więc jak wiele innych queerowych dzieciaków opuściła dom bardzo młodo i trafiła pod skrzydła założyciela domu Xtravaganza, Hectora. Otwarcie opowiadała o prostytucji, a także o zagrożeniach czyhających na transkobiety. Za pierwszym razem udało jej się ujść z takiej sytuacji z życiem, za drugim, w 1988 roku, znaleziono ją po czterech dniach uduszoną pod hotelowym łóżkiem.

Jak wiele dziewczyn z balowej sceny marzyła, że zostanie modelką i zrobi karierę, że będzie uwielbiana i podziwiana za to, kim jest. Tęskniła też za zwykłym, normalnym życiem, jak mówiła w „Paris is burning”: – Chcę mieć samochód. Chcę być z mężczyzną, którego kocham. Chcę ładnego domu, z dala od Nowego Jorku, gdzie nikt mnie nie zna. Chcę skorygować płeć. I wziąć ślub w kościele, cała na biało.

W „Pose” jej los podziela zamordowana w hotelu Candy Ferocity, zagrana przez Angelicę Ross. Choć pożegnań na ekranie jest sporo, co wiąże się z plagą AIDS i społecznym wykluczeniem, ta serialowa śmierć może stanowić przypomnienie, że osoby transpłciowe są szczególnie narażone na przemoc i dyskryminację. W 2019 roku inna członkini domu Xtravaganza, Layleen Xtravaganza, została znaleziona martwa w celi. Nie było jej stać na opłacenie 500 dolarów kaucji. Zmarła, bo nie udzielono jej pomocy podczas ostrego ataku epileptycznego.

Anielska twarz, lwie serce

Indya Moore (Fot. Getty Images)

Gdyby szukać w filmie odpowiednika zjawiskowej Angel granej przez Indyę Moore, wybór musiałby paść na Octavię St. Laurent. Była nie tylko nieziemsko piękna, lecz także udzielała się jako edukatorka i aktywistka. W krótkim dokumencie „Queen of the Underground” z 1993 roku rzuca: „To jestem ja, rozumiesz? Nie, nie jestem mężczyzną, nie jestem kobietą. Jestem Octavia”. Podobnie zresztą Indya Moore – określa się jako osoba niebinarna.

Serialowa biografia Angel, która musiała niemal pogrzebać marzenia o byciu modelką po tym, jak została wyoutowana przez fotografa, pasuje jak ulał do innej postaci. Związana z balową społecznością Tracey Africa Norman na długie lata była zmuszona zrezygnować z kariery po tym, jak na planie wydało się, że biologicznie nie jest kobietą.

Octavia St. Laurent (fot. Getty Images)

Jej kariera rozpoczęła się w latach 70., gdy zakradła się na sesję zdjęciową do włoskiego „Vogue’a”, gdzie odkrył ją wybitny fotograf Irving Penn. Rozchwytywana, pozowała dla prestiżowych magazynów o modzie. Tysiące zwykłych kobiet znało jej twarz z opakowania farby do włosów Clairol, a reklamowany przez Tracey kolor o numerze 512 był bestsellerem. Jej fotografii towarzyszyło hasło „Born Beautiful” – „Urodziłam się piękna”.

Wszystko się zawaliło w 1980 r. podczas sesji dla magazynu „Essence”. Pozując, Tracey kątem oka zauważyła zamieszanie w pokoju, rozmowy, po których przerwano pracę i odesłano ją do domu. Następnego dnia, gdy zadzwoniła do swojej agencji zapytać o zlecenia, okazało się, że nie ma żadnych. Jej tajemnica, której najbliżsi współpracownicy się domyślali, wyszła na jaw. W Ameryce nie miała czego szukać. Udało jej się jeszcze dostać trochę zleceń w Europie (m.in. dla Balenciagi), po czym wróciła do Nowego Jorku, gdzie przez pewien czas występowała w burleskowych peep show w Show Center na Times Square. Przeszła poważną depresję, a w jej karierze nastąpiła trwająca cztery dekady cisza.

Dziś Tracey ma 68 lat, wygląda na dwadzieścia mniej, gości na balach i znów jest o niej głośno. Została zaproszona m.in. do kampanii Clairola, w której opowiada swoją historię i kończy ją słowami: „Dobrze wrócić i dobrze być sobą”.

Serial, który pisze historię

Dominique Jackson (Fot. materiały prasowe)
Billy Porter (Fot. materiały prasowe)

Podobnych tropów można odnaleźć jeszcze sporo. I podczas gdy wiele jest filmów i seriali, które opowiadają o queerowym doświadczeniu, „Pose” faktycznie z niego czerpie. W gronie twórców obok Ryana Murphy’ego, Brada Falchuka i Stevena Canalsa znalazły się transpłciowa aktywistka i pisarka Janet Mock oraz producentka i pianistka Our Lady J, także pierwsza wyoutowana transkobieta, która występowała w Carnegie Hall.

Przede wszystkim jednak „Pose” zapisze się w historii jako serial z największą jak dotąd obsadą aktorek trans. Tworzą ją wspomniane Indya Moore, Dominique Jackson, Angelica Ross, a także MJ Rodriguez jako Blanka oraz wcielająca się w rolę Lulu Hailie Sahar. Każda z tych biografii jest na tyle wyjątkowa, że zasługiwałaby na osobny film.

Hailie Sahar (Fot. materiały prasowe)

Prawdziwą business woman jest Angelica Ross, która sama nauczyła się programowania komputerowego i założyła firmę pomagającą znaleźć transpłciowym osobom zatrudnienie. Dominique Jackson urodziła się na Tobago. Jako 15-latka musiała uciekać do Stanów, gdzie żyła jej rodzina i gdzie przez 25 lat była nielegalną imigrantką. Zanim stała się rozpoznawalna i znalazła schronienie w balowych domach, była bezdomna. Indya Moore pochodzi z Bronxu, a rodzinny dom opuściła jako 14-latka. Rok później brała już udział w sesjach dla Diora i Gucciego. Do aktorstwa namówił ją weteran ballroomowej sceny, Jose Guitierez Xtravaganza.

MJ Rodriguez (Fot. materiały prasowe)

Równie niebanalne są historie Michaeli Jaé Rodriguez i Hailie Sahar. One także znalazły oparcie w balowej wspólnocie. Rodriguez jako pierwsza transpłciowa kobieta otrzymała nominację do nagrody Emmy, z kolei Sahar, córka pastora, jako 18-latka została „matką” w House of Rodeo i rozwijała aktorską karierę. Ze swoim wyglądem wcale nie musiała się outować, ale – co podkreśla – chciała.

W trzecim, ostatnim sezonie przed nami dużo pożegnań, łez i wzruszeń. Ale też spełnionych marzeń i nieoczekiwanych zwrotów. I walki o siebie, która nie ustaje. Jak mówiła serialowa Blanca: – Musisz lśnić tak jasno, by inni nie mogli powiedzieć, że Cię nie widzą.

Sylwia Hejno
Proszę czekać..
Zamknij