Znaleziono 0 artykułów
26.02.2020

Peru według Anny Orskiej

26.02.2020
Andy (Fot. Archiwum prywatne)

Projektantka biżuterii Anna Orska dwa razy do roku przemierza świat w poszukiwaniu inspiracji oraz lokalnych warsztatów, gdzie wspólnie z miejscowymi rzemieślnikami tworzy podróżnicze kolekcje. Była w Nepalu, Wietnamie, Meksyku, na Bali. Ostatnio wróciła z Peru, gdzie wysoko w Andach tkała bransoletki i naszyjniki z rdzennymi mieszkańcami Złotej Doliny. Specjalnie dla Vogue.pl pisze, dlaczego Ameryka Południowa skradła jej serce.

Szczerzy ludzie, zapierająca dech w piersiach natura i feeria intensywnych barw – Peru jak żadne inne miejsce na Ziemi potrafi zawrócić w głowie. To państwo kontrastów. Skromny styl życia zaskakuje w porównaniu z bogactwem krajobrazu, a ciepło i gościnność lokalnych mieszkańców czynią trudne warunki znośnymi. Kraj, w którym gorzki smak koki przeplata się ze słodyczą tradycyjnego pisco sour. Już dawno w żadnym zakątku świata nie przełamywałam tylu swoich słabości, choćby choroby wysokościowej. Mało tlenu, palące, niszczące skórę słońce, porywisty wiatr – Peru codziennie przypominało mi, że nie jestem stąd.

 

Kraina Inków kojarzy się Europejczykom głównie z majestatem Machu Picchu. Istotnie, nie sposób pominąć tego najbardziej tajemniczego miasta świata. Dla kultury Peru jest ono równie symboliczne jak Koloseum w Rzymie czy piramida Cheopsa w Gizie. Trasa z Machu Picchu to jedna z piękniejszych dróg, jakie można przebyć, a zachód słońca w wysokich Andach pokrytych zielenią wygląda niczym pocztówka podkręcona w programie graficznym. Jednak Peru ma do zaoferowania znacznie więcej.

Machu Pichu (Fot. Archiwum prywatne)

Park Narodowy Paracas oraz Islas Ballestas

Paracas to miasto portowe w pobliżu parku narodowego o tej samej nazwie. Park Narodowy Paracas położony jest wzdłuż Oceanu Spokojnego i na archipelagu Ballestas. Wobec natury człowiek jest tutaj malutki jak główka od szpilki. Na szczęście jeszcze niczego nie zdążył tu popsuć. To jedne z najpiękniejszych terenów na Ziemi – wciąż dziewicze, nieskażone cywilizacją.

Potężne klify, niekończące się pustynie, czerwona barwa wybrzeża, dziki wiatr, gigantyczne fale rozbijające się o urwiska… Bezkresna przestrzeń wypełniona szumem wiatru i oceanu. I ptaki, tysiące ptaków. Dumnie kroczące flamingi, nisko latające pelikany i albatrosy, sympatyczne pingwiny Humboldta. Wśród nich leniwie wylegują się lwy morskie. Wprawne oko ma także szansę dostrzec pływające w oceanie delfiny.

Paracas (Fot. Archiwum prywatne)

Słońce pali bez zmiłowania, wiatr zrywa kapelusze z głów. Ale naprawdę warto.

Paracas (Fot. Archiwum prywatne)

Ceviche

Kulinarna duma Peru. Surowa biała ryba skąpana w soku z limonki, tradycyjnie podawana jest ze słodkimi ziemniakami oraz ugotowaną kukurydzą o bardzo dużych ziarnach. W Limie cevicherie można znaleźć niemal na każdym kroku. Polecam Punto Azul – trudno o stolik, ale zdecydowanie warto poczekać. A gdy już dana wam będzie możliwość złożenia zamówienia, pamiętajcie koniecznie o pisco sour, najpopularniejszym peruwiańskim drinku na bazie miejscowego trunku pisco (alkoholu typu brandy) z domieszką soku z limonki, piany z białek i odrobiny amargo de Angostura – gorzkiej esencji z migdałów.

Tajemnice

Peru to jeden z najciekawszych krajów Ameryki Południowej. Wielbiciele niewyjaśnionych zagadek, pasjonaci z żyłką odkrywcy, fani symboli poszukujący odrobiny magii powinni wpisać je na listę must see. Inkowie zostawili niezliczoną ilość tajemnic, które do tej pory nie zostały rozszyfrowane. Co więcej, odgadnięcie ich wydaje się bezcelowe. Dwie najbardziej imponujące nieodkryte zagadki to gigantyczny system rysunków na płaskowyżu Nazca oraz pola tarasowe Moray – kompleks fantastycznych, koncentrycznie ułożonych ogromnych stopni z kamieni i ubitej ziemi. Coś niezwykłego unosi się tam w powietrzu, coś, co przypomina, że jestem na Ziemi tylko na chwilę i nie wszystko muszę rozumieć.

Nazca (Fot. Archiwum prywatne)

Fiesty i wesela

Mieszkańcy Peru lubią i potrafią się bawić. Radosne uroczystości mają niesamowity rozmach – cała wieś spotyka się, by wspólnie pić, jeść, tańczyć i śmiać się. Są niezwykle gościnni i chętnie pokazują swoje zwyczaje i kulturę. Skorzystałam z zaproszenia i wspólnie z całą malutką miejscowością Choquecancha w głębi kraju uczestniczyłam w zaślubinach. Zarówno w uroczystości kościelnej, jak i zabawie weselnej. Mieszkańcy wsi ubrani w tradycyjne stroje ludowe sypali kolorowe konfetti na głowy młodej pary.

To świętowanie może trwać wiele dni, podobnie jak bogate jarmarki organizowane z okazji święta Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny oraz kilka tysięcy mniejszych i większych uroczystości w Peru. Bawi się wtedy co najmniej cała ulica. Mnie najbardziej urzekły inscenizowane tańce w maskach, które towarzyszyły procesjom.

Pola tarasowe (Fot. Archiwum prywatne)
Maras tarasy solne (Fot. Archiwum prywatne)

Andy

W Peru spotkałam prawie wszystkie strefy klimatyczne świata. Podróżując przez Andy, można zaobserwować, jak zmienia się zieleń i zmieniają góry. Raz to strzeliste i poszarpane granie, podobne do naszych Tatr (tylko większe!). Kiedy indziej przypominają wyrastające z ziemi kopce, które wyglądają jak baby drożdżowe.

Jazda na pace pick-upa przez Andy należy do moich najbardziej ekstremalnych peruwiańskich przeżyć. Pędząc po wąskich, krętych, rozkołysanych drogach przyklejonych do górskich zboczy, walczyłam ze strachem. Z jednej strony jezdni niemal pionowa ściana, z drugiej – cóż, też pionowa ściana, tyle że opadająca wiele metrów w dół. Ze skarpy można się zsunąć w sekundę, nie ma drogi odwrotu. A przecież od czasu do czasu na tych wąskich drogach mijają się samochody nadjeżdżające z przeciwnych stron. Nierzadko z gór spadają kamienie. W takich momentach miałam wrażenie, że jestem w grze komputerowej; szkoda tylko, że nie miałam trzech istnień.

Andy (Fot. Archiwum prywatne)

Potem zapadł zmrok i oprócz drogi nie było widać nic. Może to lepiej? Choć jednocześnie szkoda tych zapierających dech widoków.

Od tej adrenaliny można się uzależnić.

Nieodłącznym elementem życia na wysokości jest koka, której liście pomagają zmagać się z chorobą wysokościową. A ta potrafi dać człowiekowi w kość. Gdy spadała zawartość tlenu w powietrzu, dopadały mnie silne bóle głowy i nudności. Ogromne ilości mate de coca (czyli herbaty ze świeżych liści koki, która rozrzedza krew) pozwoliły mi wrócić do formy po kilku naprawdę ciężkich dniach. Napar z liści to klasyk, ale można je też żuć. Miejscowi rozgryzają je i trzymają w ustach pomiędzy dziąsłem a policzkiem. Wtedy sok sączy się powoli, przynosząc ulgę. W Polsce liście koki są zakazane. Tam, wysoko w górach, są niezbędne, by przeżyć.

Lamy (Fot. Archiwum prywatne)

Warsztaty tkackie i folklor

Warsztaty tkackie (Fot. Archiwum prywatne)

Warsztaty tkackie na peruwiańskich wyżynach są dla mnie najbardziej ekscytującym miejscem. To też cel i sens mojej wyprawy. Zanim dotarłam do miejscowości Chahuaytire, w której pracowałam, przejechałam przez kilkanaście innych wsi. W każdej z mniejszych i większych społeczności widziałam warsztaty oraz swego rodzaju spółdzielnie czy też organizacje na wzór koła gospodyń, w których pracują i wspierają się zarówno kobiety, jak i mężczyźni. Tkanie jest czynnością społeczną.

Warsztaty tkackie (Fot. Archiwum prywatne)

Każde z takich miejsc ma lidera, który dba o to, aby praca została równomiernie i sprawiedliwie rozłożona pomiędzy członków wsi. Urzekła mnie ta wspólnotowość, zachwycił mnie także głęboki sens symboliki, którą można odnaleźć w gotowych tkaninach. Wysoko w Andach, gdzie bije serce Peru, tkanie jest żywą sztuką, wyrazem kultury nieodłącznie związanej z geografią i historią, a rzemieślnicy opowiadają indywidualne historie skomponowane z ich własnych symboli, kontekstów i znaczeń.

Warsztaty tkackie (Fot. Archiwum prywatne)

Cały film z wyjazdu Anny Orskiej do Peru będzie można obejrzeć w TVN 8 marca o godz. 18.00.

Anna Orska
Proszę czekać..
Zamknij