
Na 78. Festiwalu Filmowym w Cannes słynący z kultowych tytułów reżyser Wes Anderson pokazał „Fenicki układ” z Benicio Del Toro w roli głównej. Świetną kreację stworzyła Mia Threapleton, córka Kate Winslet.
Jeden z nielicznych twórców, z którym współpracę wspominają dobrze wszyscy aktorzy. Wizjoner, mistrz stylu, reżyser, który wzrusza i rozbawia widzów. Wes Anderson właśnie pokazał w Cannes swój nowy film. Czy „Fenicki układ” zachwyci fanów jego twórczości?
W filmie „Fenicki układ” Wesa Andersona Benicio Del Toro gra ojca pragnącego pojednać się z córką

Tytułowy „Fenicki układ” odnosi się do planu, który snuje główny bohater filmu. Zsa-zsa Korda (Benicio Del Toro), szemrany biznesmen i zdeklarowany plutokrata z charakterystyczną fryzurą i figlarnym wąsikiem, pragnie zdominować gospodarkę fikcyjnego kraju na Bliskim Wschodzie. Chodzi o połączone operacje transportowe, budowlane i inwestycyjne, zrealizowane przy użyciu niewolniczej pracy, przy jednoczesnej manipulacji rynkiem rolnym mającej na celu wywołać głód.
By zrealizować rentowny plan, Korda podpisał umowy ze współpracownikami i rodziną, m.in. z kuzynką Hildą (Scarlett Johansson), Martym (Jeffrey Wright), Bobem z Marsylii (Mathieu Amalric) i bratem, wujkiem Nubarem (Benedict Cumberbatch w zabawnej charakteryzacji). W międzyczasie okazuje się, że Nubar być może odpowiedzialny jest za śmierć byłej żony Kordy, matki jego jedynej córki, zakonnicy w nowicjacie Liesl (Mia Threapleton), z którą Korda zapragnie odbudować relacje. W Liesl zaś podkochuje się Bjorn Lund (Michael Cera), nauczyciel i zapalony entomolog.

Plan usiłuje zniweczyć amerykański wywiad. Zsa-zsa będzie musiał przekonać każdego z partnerów do wyłożenia większej sumy. Podczas kolejnych podróży kombinator nieraz otrze się o śmierć – przeżywanie wypadków, które dla każdego innego śmiertelnika okazałyby się zabójcze, to jego specjalność.
„Fenicki układ” to kino przygodowe, jak to u Andersona bywa, realizowane w slapstickowym tempie. Filmowa opowieść obfituje w efektowne sceny, zabawne bójki ze staranną choreografią i skrzącym się humorem dialogów. Kolejne sceny stają się kopalnią symbolicznych gadżetów, pięknie skomponowanych kadrów i kostiumów, które spodobałyby się nawet it-girls. „Fenicki układ” to przede wszystkim opowieść o rodzinie. Mimo charakterystycznej konwencji nietrudno wzruszyć się relacją ojca z córką.
Wes Anderson ma rękę do aktorów. W „Fenickim układzie” błyszczy córka Kate Winslet, Mia Threapleton
Amerykanin od lat mieszkający we Francji słynie z doskonałego doboru aktorów. Z projektu na projekt zespół wspaniałych artystów, z którymi pracuje, powiększa się. Gwiazdy czasem zagrają u niego główną rolę, a kiedy indziej powrócą w epizodzie. Wszyscy chętnie pojawiają się na planie u Andersona, bo dba o doskonałą atmosferę i poświęca współpracownikom uwagę. Nie inaczej jest i tym razem. Na chwilę na ekranie pojawiają się m.in. Willem Dafoe, Bill Murray czy Charlotte Gainsbourg. Ich obecność jest dekoracyjna – bywa żartem albo ukłonem w stronę widzów. Nieco większe role stworzyli Johansson, Cumberbatch, Wright, Tom Hanks, Bryan Cranston czy Riz Ahmed.

Trzon obsady stanowi oczywiście Del Toro w roli Kordy. Świetnie radzi sobie w komediowej konwencji, tak innej od gangsterskiego emploi spod znaku „Sicario”. Aktor ma refleks, timing, autoironiczny dystans. Debiutujący u Andersona Michael Cera wywołuje uśmiech na twarzy widza w każdej scenie, w której się pojawia. Najjaśniej błyszczy jednak Mia Threapleton. Jeszcze dość nieopierzona aktorka na początku zawodowej drogi jest na ekranie pełnoprawną partnerką dla wszystkich wielkich nazwisk, w szczególności budując partnerski tandem ze swoim ekranowym ojcem, Del Toro. Córka Kate Winslet na pewno niejednokrotnie usłyszała, że karierę zawdzięcza matce. Jednak nawet najlepsze układy w branży nie zastąpią czystego talentu. Threapleton płynnie wpasowuje się w charakterystyczną poetykę reżysera, intuicyjnie wyczuwając komizm, ale nie przekraczając granicy groteski. Aktorka udowadnia, że ma ogromną ekranową charyzmę.

Filmy Wesa Andersona stają się kultowe. „Fenicki układ” dołączy do tego grona
Filmy Andersona towarzyszyły mi na różnych etapach życia. Chętnie do nich wracam, i to wielokrotnie. Sprawiają mi przyjemność, wzbudzają ciepłe uczucia, rozbrajają poczuciem humoru. Zawsze leciutko nostalgiczne, przypominają o tęsknocie za tym, co już było, ale równocześnie z zaangażowaniem spoglądają przed siebie. Zainteresowane jednostką i indywidualnością drobiazgowe portrety grup, społeczności i rodzin pod kolorowymi kostiumami skrywają największe życiowe prawdy. Czasami ślizgają się po powierzchni, kiedy indziej wskakują na główkę w rzekę życiowych tajemnic. Symetryczne jak starannie ozdobione pudełeczka, nigdy nie są puste. „Fenicki układ”, firmowany skupionym spojrzeniem Liesl i podniesioną brwią Kordy, to najlepszy film Andersona od czasów „The Grand Budapest Hotel”. Za kilka lat to do niego będą wracać widzowie na wieczorkach filmowych, dla zabawy imitując norweski akcent Bjorna Lunda.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.