
Wszystkie powojenne techniki zdobnicze zastosowane z niesamowitym efektem, codzienna, sentymentalna ceramika, a także wyjątkowe okazy, od których kolekcjonerom przyspiesza puls. To wszystko znajdziemy w dorobku Zakładów Porcelitu Stołowego „Pruszków” z podwarszawskiego Pruszkowa.
Jeśli chciałoby się wskazać ceramikę z PRL-u, która u dzisiejszych wynajmujących czy urządzających własne mieszkania budzi największy sentyment, to byłyby to kubki i serwisy obiadowe z Zakładów Porcelitu Stołowego „Pruszków” w Pruszkowie. Niegdyś łatwiej dostępne i tańsze niż porcelana, mające służyć na co dzień, a nie puszyć się na stole jedynie przy specjalnych okazjach. Inne zalety? Charakterystyczne, zdecydowane kolory, nienachalna uroda i kilka nazwisk zdolnych projektantek.

Danuta i trzy Zofie projektują porcelitowe ikony
Pruszkowskie zakłady to, jak wiele innych wytwórni ceramicznych, przedsięwzięcie z długą historią. Fabryka fajansu powstała tutaj już pod koniec XIX wieku. Produkowane w niej naczynia dekorowano za pomocą stempelków lub malowano ręcznie. Fabryka znajdowała się w rękach prywatnego właściciela do początku II wojny, a po niej, w 1946 roku, została upaństwowiona. Najpierw produkowano tu wyroby fajansowe, jednak w połowie lat 50. zakład produkcyjny zmodernizowano, a linię technologiczną rozbudowano. Ruszyła produkcja porcelitu. Ten rodzaj ceramiki miał być odpowiedzią na niesłabnące powojenne zapotrzebowanie na wiele prozaicznych rzeczy codziennego użytku – w tym przypadku naczynia kuchenne. Porcelit nie jest tak śnieżnobiały jak porcelana, nie charakteryzuje się też taką przeziernością jak „białe złoto”, ma jednak inne zalety. Wypala się go w niższych temperaturach niż porcelanę, nie jest tak podatny na uszkodzenia jak fajans, a żadnemu z nich nie ustępuje wyglądem.

Obok wydajnej linii produkcyjnej istotne dla sukcesu „Pruszkowa” są projekty naczyń. Wanda Telakowska, która z pasją i oddaniem pod sztandarami Instytutu Wzornictwa Przemysłowego organizuje po wojnie rodzime wzornictwo – głównie to spod znaku ceramiki i tkaniny drukowanej – ma plan. Chce, by fabryki były samowystarczalne pod względem projektów, aby tworzyli je ludzie, którzy najlepiej znają specyfikę stosowanego surowca i możliwości techniczne, zaplecze pracownicze. I tak, zgodnie z jej pomysłem, we wszystkich zakładach ceramicznych mają zostać utworzone ośrodki wzorcujące, zatrudnieni w nich plastycy zaś – projektować dla własnego pracodawcy i przyjeżdżać do IWP na komisje zatwierdzające nowe wzory. Pierwszy taki ośrodek powstał w 1952 roku we Włocławku. „Pruszków” doczekał się swojego sześć lat później. Wówczas trafiały doń projekty powstające w Zakładzie Ceramiki i Szkła działającym w IWP.

Ich projektantkami były Danuta Duszniak oraz trzy Zofie: Galińska, Palowa i Przybyszewska. W Zakładach Porcelitu Stołowego „Pruszków” produkowane były serwisy kawowe: trudno dziś dostępny „Koko” Danuty Duszniak, „Kajtek” Zofii Galińskiej, a także galanteria stołowa według pomysłu wszystkich czterech plastyczek. Do kultowych wzorów należą wazony „Bulwa” czy „Bliźniak” Duszniak, zestaw do napojów, czyli smukły dzbanek z kubkami Zofii Przybyszewskiej i dwa pękate wazony ze ściętymi wylewami jej pomysłu.
Projekty z IWP materializowały się we wszystkich zakładach ceramicznych w kraju produkujących porcelanę, fajans, kamionkę i porcelit (naczynia z tego ostatniego powstawały także w Chodzieży, Tułowicach i Mirostowicach), przy czym każdy producent miał swoje własne projekty, także kultowe. Nie inaczej było w Pruszkowie.
Zaskakujące formy, zdobienia tyleż efektowne, co efektywne
Pierwszymi projektantkami zatrudnionymi w tutejszym ośrodku wzorcującym były Janina Asłanowicz i Gabriela Hoffman-Śleżewska, dyplomantka profesora Rudolfa Krzywca, która objęła funkcję kierowniczki artystycznej. Początkowo zadaniem plastyczek było projektowanie dekoracji w różnych technikach.
Pierwszym projektem fasonu Gabrieli Śleżewskiej był serwis kawowy „Primo”. To według jej pomysłu produkowano także garnitur do ciast „Ryszard”, składający się z patery i sześciu talerzyków do ciasta – charakterystyczny, bo naczynia nie są tradycyjnie okrągłe, zaskakują kształtem. W 1962 roku pracę w pruszkowskim ośrodku wzorcującym rozpoczęła Wiesława Gołajewska, Asłanowicz została kierowniczką, a Śleżewska zmieniła miejsce zatrudnienia.

Nowa plastyczka wraz z mężem Zygmuntem Gołajewskim, odpowiedzialnym za sprawy technologiczne, opracowała szkliwo zbiegające. Ten charakterystyczny sposób zdobienia miał tę zaletę, że dawał niezwykle intrygujący efekt: reliefowa powierzchnia nie wymagała już dodatkowego nakładu pracy przy dekorowaniu poza samym wypałem. Samo szkliwo tworzyło na powierzchni naczynia nierówne krople – im dłużej w piecu, tym mniejsze. Ten sposób dekorowania – mniej trafiony w przypadku pater czy talerzy (chociaż zdarza się na takie trafić) – okazał się doskonały do wazonów, świeczników czy podstaw lampek. Niektóre z nich, jak kultowa „Ikebana”, popielnica czy podstawa lampki, to właśnie projekty Gołajewskiej. Projektantka ma na koncie jednak także bardziej tradycyjne projekty, jak chociażby serwis „Sonia” czy charakterystyczne dla „Pruszkowa” serwisy „Emka” i „Iga” z reliefem z kreseczek na obrzeżach talerzy i w dolnej części dzbanka, cukiernicy, mlecznika, filiżanek.

Relief był zresztą zdobniczym strzałem w dziesiątkę, jako najmniej praco- i czasochłonny motyw dekoracyjny – wystarczyło szkliwo i już powstawał interesujący efekt. Zdarzają się jednak pruszkowskie wyroby, które łączą w sobie jednobarwne szkliwo, relief, a do tego złotą dekorację nanoszoną stempelkami, złocone obrzeża, podkreślony złotem relief albo po prostu kolorowe elementy nanoszone kalką ceramiczną. Cechuje je zresztą duża rozmaitość, bo spotkamy wśród nich także patery dekorowane w technice natrysku wybieranego w abstrakcyjne motywy z kolorowych kropek z emalii, abstrakcyjne motywy architektoniczne czy barwne plamy w różnej kolorystyce, wyglądające jak niedbale nanoszone za pomocą grubego pędzla.
Babcine kakao w kubku „Irena”
Dzisiaj jednak najczęściej z pruszkowskim porcelitem kojarzymy trochę co innego. O ile kolekcjonerzy powojennego wzornictwa chętnie sięgają po ręcznie dekorowane unikatowe patery, projekty z IWP czy świeczniki w kształcie baranków, o tyle ci, którzy zbierają tę ceramikę z sentymentu, poszukują raczej elementów reliefowych serwisów, które odziedziczyli po dziadkach – wspomnianych „Emki” i „Igi” w kreseczki, „Sylwii” w kratkę czy nieco secesyjnej „Nostalgii”. Chętnie zbierają też pruszkowskie kubeczki z najpopularniejszą „Ireną” na czele, garnitury do ciasta we wzór nazywany azteckim, popielniczki, wazony.

O zainteresowaniu danym wzorem i kolorem często decyduje właśnie nostalgia. Nie brakuje w sieci komentarzy, że w kubkach z Pruszkowa babcia serwowała kakao. Ale jako że „Pruszków” stosował wiele kolorów szkliw, można gonić nie tylko za wspomnieniami, lecz także za kolorem. Obok najpopularniejszych brązów są także rzadsze zielenie, kobalty, gołębie szarości, żółcienie, kremy, pistacje, turkusy, czerwienie. Uwaga jednak, gdyż podniesienie tej rzuconej sentymentowi rękawicy grozi wstawaniem co weekend o świcie na targi staroci. I polowaniem na pruszkowskie kwiaty paproci.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.