Znaleziono 0 artykułów
21.06.2022

Pracownia, Praga i pastele: Mieszkanie Agaty Wojtczak i Antoniego Bielawskiego

21.06.2022
Fot. w_środku

Uwielbiają meble z lat 60., które łączą z pastelowym wykończeniem kuchni w skandynawskim stylu. Kolekcjonują bibeloty z warszawskiego targowiska, w sieci polują na rzeczy vintage i jak tylko mogą, otaczają się kolorami, które znamy z ich kolekcji biżuterii (np. odcieniem masła). Zaglądamy do praskiej pracowni i mieszkania w jednym, gdzie żyją i pracują Agata Wojtczak i Antonii Bielawski, twórcy Maar.

On – mieszka na Pradze od zawsze. Ona – przeprowadzała się w życiu już kilkanaście razy. Są parą od trzech lat, a razem zamieszkali podczas pandemii. – Miały być dwa wspólne tygodnie, a są już ponad dwa lata – mówią Agata Wojtczak i Antoni Bielawski, twórcy marki biżuteryjnej Maar, która kultywuje tradycje jubilerskiego rzemiosła.

Fot. w_środku

Mieszkanie Agaty i Antoniego było kiedyś pracownią jego taty. Na tym samym piętrze znajduje się jego rodzinne mieszkanie, w którym się wychowywał. Kiedyś oba pomieszczenia były połączone, dziś przejście jest zamurowane. Z okien roztacza się tu zapierający dech w piersiach widok na dachy starej Pragi. – Praga to dziś naprawdę świetna lokalizacja. Niby daleko od centrum i prawa strona Wisły, ale tak naprawdę na rowerze wszędzie stąd jest blisko, poza tym mamy metro – mówi Agata. – W okolicy pojawiło się sporo fajnych knajp i sklepów. Jest Serso z bajglami, piekarnie Rano i Aromat, Lody Palone. Powoli Praga staje się warszawskim Kreuzbergiem.

Mieszkanie i pracownia w jednym

Nasze mieszkanie jest jednocześnie naszą pracownią, dlatego już dawno zrozumieliśmy, że utrzymanie w nim porządku graniczy z cudem i pogodziliśmy się z tym, że zawsze panuje tu kontrolowany nieład – mówi Agata. Otwarta przestrzeń ich mieszkania jest podzielona umownie na salonik, sypialnię, kącik komputerowy i pracownię. Ta ostatnia to dwa stoły jubilerskie Antoniego – przy jednym z nich znajduje się zabytkowy fotel dentystyczny – stomatolodzy operują podobnymi do jubilerów sprzętami, a nawet muszą posiadać te same umiejętności. To tutaj Antoni toczy pierścionki, lutuje zapięcia, szlifuje, poleruje, tnie i oprawia kamienie. Większość sprzętów wykupił z likwidowanej pracowni, resztę wyposażenia długo kompletował. W tej strefie znajduje się też ścianka z narzędziami, wystawka z biżuterią i biurko Agaty, przy którym projektuje. Sypialnia jest schowana za bambusowym parawanem.

Fot. w_środku

Pastelowa kuchnia, meble vintage i recyklingowany plastik

Oboje skończyli wzornictwo przemysłowe na Akademii Sztuk Pięknych (Agata w Gdańsku, a Antoni w Warszawie). Agata zajmowała się modą i grafiką – tworzy ilustracje i kolaże. To przede wszystkim ona odpowiada za estetyczną i kreatywną stronę Maar. Antoni z kolei przygotowywał scenografię i rekwizyty do teledysków, spektakli teatralnych i reklam. Ukończył kurs jubilerski, a teraz wspólnie z Agatą projektuje biżuterię i ręcznie wykonuje wszystkie prototypy do ich kolekcji. 

W mieszkaniu można znaleźć wiele prac należących do rodziny Antoniego (jego mama, Teresa Starzec, jest malarką, tata, Andrzej Bielawski, malarzem i grafikiem, a siostra, Alicja Bielawska, zajmuje się instalacją, rzeźbą, tkaniną, ceramiką i performancem). Uwagę przykuwa też wielkoformatowy obraz Michała Szuwara, który wiele lat temu mama Antoniego kupiła na wyprzedaży prac studentów malarstwa ASP. 

Fot. w_środku

Po przeprowadzce Agata zarządziła remont. Zmieniła się wtedy przede wszystkim kuchnia. Stary pracowniczy blat z blachy, który został po pracowni taty Antka, zamienili na nowy, w kolorze maślanym. Były otwarte półki – są zabudowane szafki w odcieniu pastelowego fioletu. Na stoliku kuchennym położyli niebieski blat zamówiony w Smile Plastics, brytyjskiej firmie, która produkuje je z przemielonego i sprasowanego plastiku. Agata chciała zrobić z tego samego materiału blaty do kuchni, ale okazało się, że nie sprawdzają się w kontakcie z wysoką temperaturą. Potem miał być kolorowy, zabarwiony beton z ceramicznym kruszywem, ale ostatecznie kuchenna płyta (mineralno-akrylowa) została zamówiła z Corianu.

Fot. w_środku

Lustro stojące w kuchni upolowali w sieci jeszcze w czasach, kiedy oboje zajmowali się scenografią. Kupili je za bezcen, chociaż w rzeczywistości jest sporo warte – to klasyk designu, Lipstick Mirror z lat 60. Ciemnobrązowy barek z litego drewna, pochodzący z międzywojnia, Agata zdecydowała się przemalować u dziewczyny, która odnawia meble na pasujący do wnętrza kremowy kolor. 

Lampę nad stolikiem kuchennym zmontowali sami – bloczki pochodzą z kolekcji taty, który zbiera stare systemy do lamp, klosz znaleźli na strychu, a kabel i oprawkę kupili na Allegro. Krzesła, klasyczne PRL-owskie „Skoczki” z lat 60., przemalowali na różowo. 

Marmurowy stolik własnej roboty

Najmniej zmienił się salonik, bo kanapa i fotele vintage z lat 60. były tu od zawsze. Jest też kolekcja ceramicznych rzeźb drapieżnych kotów. Wspólnie kupili nową kanapę i szafę do garderoby. Wciąż toczą spór o regał z książkami – Agata chciałaby wymienić go na nowy, mniejszy, Antoni uważa, że obecny jest idealny. 

Nad łóżkiem w sypialni Agata powiesiła tkaninę, którą kupiła w Nomad Warsaw. Stolik w saloniku zrobili sami. Marzyli o modelu z marmurowym blatem, ale żaden nie był dokładnie taki, jak sobie wymyślili. – Więc postanowiliśmy zrobić go sami – mówi Agata. – Długo szukałam różowego marmuru z ciemnymi żyłkami, jest rzadki i przeważnie bardzo drogi, ale w końcu na OLX znalazłam sprzedawcę pod Łodzią, który miał na zbyciu kilka płyt po remoncie. Dojechaliśmy tam z Antonim późną nocą, a płyty wybieraliśmy, świecąc sobie latarką z telefonu. Kupiliśmy na wszelki wypadek dwie, żeby przy dziennym świetle wybrać tę lepszą. 

Fot. w_środku

Drugi stolik to w rzeczywistości stołek Bit z kolekcji Normann Copenhagen, który kupili na Yestersenie. On też, podobnie jak blat kuchennego stołu, zrobiony jest w stu procentach z plastiku pochodzącego z recyklingu.

Życie bez budzika

W prawie każdą niedzielę Agata i Antoni jeżdżą na Koło. To ich tradycja. Stamtąd pochodzi większość wazonów z ich kolekcji. Pozostałe to prezenty – vintage od mamy Antoniego i nowe od przyjaciół. Na Kole kupili też zatopione w szkle meduzy i sporo ceramiki – naczynia w kształcie owoców i warzyw, szklaną rybę w kuchni, dla której zrobili specjalną półeczkę. – Moja mama kolekcjonuje szklane ryby, ma ich kilkadziesiąt, ale wszystkie z jej kolekcji są znacznie krótsze – mówi Antoni. – Tę zauważyłem w tle w czyjejś relacji z Koła na InstaStories. Od razu tam pojechaliśmy, wiedzieliśmy z tej relacji tylko tyle, że ryba była wyłożona na czerwonym dywaniku. Zajęło nam to trochę czasu, ale w końcu ją odnaleźliśmy i kupiliśmy. 

Czy mieszkając w miejscu pracy, wprowadzili sztywne zasady, które pozwalają im oddzielić życie zawodowe od prywatnego? – Przez chwilę mieliśmy zasadę, że po godzinie 22:00 nie rozmawiamy o pracy, ale już z niej zrezygnowaliśmy. Mamy jej ostatnio tyle, że wszelkie sztywne ustalenia przestały mieć jakikolwiek sens – mówi Antoni. – Pracujemy nawet w weekendy – dodaje Agata. – Ale doceniam to, że nie musimy zbyt często nastawiać budzika.

Fot. w_środku

Właśnie wypuścili nową kolekcję biżuterii Maar „O wschodzie na plaży SS22”. – To kolekcja łącząca w sobie dzień z nocą. Projektując ją, myślałam o dziewczynie, która zwiewne romantyczne sukienki zamienia wieczorem na przeskalowane ramoneski, maluje mocno oczy i nie boi się wyróżniać. Trzonem kolekcji są tym razem kolczyki, ale są też nausznice, bransolety, także na kostkę, pierścionki. Zrobiliśmy też jeden naszyjnik, który nazywa się Harry i jest inspirowany naszyjnikami Harry’ego Stylesa – mówi Agata.

W całym mieszkaniu są tylko dwie pary drzwi – wejściowe i do łazienki. W razie kłótni nie ma nawet czym trzasnąć. – Na szczęście nawet jeśli się kłócimy, to nigdy się na siebie nie obrażamy. Od razu rozmawiamy, wyjaśniamy sobie wszystko i zapominamy o sprawie. Nie potrzebujemy drzwi do trzaskania. Jeszcze żadne z nas nie wyszło w trakcie kłótni z domu – mówi Agata. – No, najwyżej do łazienki – śmieje się Antoni. 

Magdalena Żakowska
Proszę czekać..
Zamknij