Znaleziono 0 artykułów
22.02.2024

Film „The Outrun” bez znieczulenia opowiada o alkoholizmie

22.02.2024
Saoirse Ronan w filmie (Fot. Materiały prasowe)

„The Outrun” to jeden z częściej komentowanych filmów tegorocznego Berlinale. Saoirse Ronan w filmie niemieckiej reżyserki Nory Fingscheidt gra alkoholiczkę w sposób, który czyni ten fabularny film niemal dokumentem. Jeszcze nie poznaliśmy laureatów Oscarów za 2023 rok, a Ronan już jest typowana na przyszłoroczną kandydatkę do nagród Akademii. Nic dziwnego, bo jej rola to aktorski majstersztyk.

Saoirse Ronan nie próbuje bronić i tłumaczyć swojej bohaterki, alkoholiczki Rony. Nie podlizuje się widzowi, nie próbuje w nim także wywoływać litości. Nie stosuje emocjonalnych szantaży. Nie chodzi o to, byśmy Ronie współczuli czy jej żałowali, tylko żebyśmy dostali autentyczny i rzeczywisty obraz alkoholizmu.

I to się udaje. Sceny imprezowych upodleń alkoholowych dziewczyny są zagrane tak przekonująco, jakbyśmy oglądali dokument. Podczas projekcji czujemy się, jakbyśmy byli z Roną w klubie i z zażenowaniem świadkowali jej kolejnym ekscesom. Niekiedy aż chce się uciec, odwrócić głowę od ekranu, by przestać patrzeć na to, co dziewczyna wyprawia po kilku kieliszkach alkoholu. Saoirse Ronan jest rewelacyjna zwłaszcza w pokazywaniu emocjonalnej niestabilności swojej bohaterki. Mistrzowsko przechodzi z euforii w rozpacz, z kompletnego luzu w agresję. A gdy traci równowagę i upadając, obija się o schody, kalecząc sobie ręce o rozbite szkło, trudno uwierzyć, że ta scena jest wyreżyserowana.

Takich osób nie akceptujemy

Niemiecka reżyserka Nora Fingscheidt konsekwentnie portretuje w kinie jednostki, które społeczeństwo wyklucza. W mocnym „Błędzie systemu” (2019) opowiadała o 9-letniej Benni, sierocie, której nikt nie chciał adoptować, bo sprawiała kłopoty swoim agresywnym zachowaniem. W „Niewybaczalnym” (2021) Sandra Bullock zagrała kobietę opuszczającą więzienie. I choć odbyła swoją karę, to otoczenie nie zamierzało jej darować popełnionych w przeszłości błędów.

Napięcia między Roną a jej społecznością to także ważny aspekt „The Outrun”. Fingscheidt pokazuje, jak alkohol niszczy jej kolejne relacje. Na przykładzie pojawiającego się w życiu bohaterki chłopaka obserwujemy zmianę jego postrzegania Rony: od zakochania do przerażenia.

Codzienne wieczorne upojenia alkoholowe kończą poranne obietnice składane chłopakowi przez Ronę, że już więcej się nie napije. Reżyserkę interesuje dewaluacja tych przyrzeczeń.

Rona: Drażni, zamiast budzić współczucie

Siłą „The Outrun” jest to, że nie romantyzuje alkoholowych odlotów. Scenariusz oparty jest na wspomnieniach szkockiej dziennikarki i pisarki Amy Liptrot – która jest współscenarzystką filmu – opublikowanych w 2016 roku pod tym samym tytułem. Liptrot szczerze się w nich ze sobą rozprawiła. Nie idealizuje czasów picia, nie ukrywa, jakim wyzwaniem było zachowanie trzeźwości, gdy w końcu podjęła decyzję o zerwaniu z nałogiem.

Reżyserka Nora Fingscheidt podąża tym samym tropem. Nie nakręciła „The Outrun”, by z wyższością przypomnieć widzom, że picie jest złe. Nie zachwyca się też spektakularnością i „filmowością” imprez i incydentów wszczynanych na rauszu przez Ronę. Fingscheidt na tę część życia swojej bohaterki patrzy trzeźwo. Nawet kiedy wydaje nam się, że Rona przednio się bawi, bo alkohol umożliwia jej odcięcie się od otoczenia i problemów, niemiecka reżyserka szybko przypomina nam, że to radość pozorna, okupiona wysoką ceną, co wybrzmiewa na ekranie, gdy po kolejnej imprezie kamera lustruje zabandażowaną rękę bohaterki albo jej podbite oko.

Twórczyni opiera się też pokusie pokazywania ekstremalnych sytuacji. Choć przypomina, że pod wpływem alkoholu o wiele łatwiej stać się ofiarą innych, to świadkujemy temu, że największych krzywd Rona doznaje w efekcie własnych działań. I to wyróżnia „The Outrun” na tle innych produkcji o bohaterkach z problemem alkoholowym. Rona swoją nieodpowiedzialnością drażni, nie budzi naszej sympatii i nie trzymamy kciuków za jej opamiętanie. Bo ona wcale nie chce się opamiętać. Być może dlatego, że jeszcze nie sięgnęła dna. I być może dlatego drażni, zamiast budzić współczucie.

Alkoholizmu nie można wymazać

Nora Fingscheidt kibicuje jednak swojej bohaterce. Docenia jej starania wychodzenia z nałogu, pokazując na ekranie licznik dni, od kiedy Rona jest trzeźwa. Ale czyni to bez naiwności. Przecież Rona nie rzuci picia na zawołanie. Sceny walki z pokusą napicia się mają duży emocjonalny ładunek. Reżyserka pokazuje, jak – wydawałoby się, niewinne – zanurzenie opuszki palca w kieliszku wina może znacząco wpłynąć na życie człowieka.

Obserwacje Fingscheidt są ciekawe, zmagania jej bohaterki – przejmujące, a problem – pogłębiony.

Ale nie wszystko się w „The Outrun” udało. Widać, że momentami brakuje twórcom pomysłów, jak przeprowadzić opowieść do kolejnego etapu. Jest duża różnica między częścią poświęconą imprezowaniu a tą pokazującą proces trzeźwienia. Nie udaje się utrzymać równego napięcia. Chwilami pojawiają się dłużyzny, zwłaszcza gdy bohaterka zostaje sama ze sobą w wynajętym domku gdzieś na szkockich wyspach.

Jej zmagania z nieprzyjazną naturą ujmują stroną wizualną. Zdjęcia Yunusa Roya Imera są zachwycające. Operator potrafi pokazać załamanie pogody w taki sposób, że nawet w ciepłej sali kinowej zaczynamy odczuwać chłód. Gdy zrywa się wichura i porywa przedmioty, kamera zachowuje się podobnie jak w imprezowych scenach, w których szalała Rona. Analogia do nieposkromionych żywiołów nie jest może zbyt odkrywcza, ale służy reżyserce do pokazania, że alkoholizmu nie da się tak po prostu wymazać i że wciąż o sobie przypomina jak otwierające się w czasie podmuchów okno.

Fingscheidt nie dzieli życia bohaterki na czas przed odwykiem i po nim. Przeciwnie – choć liczba trzeźwych dni na liczniku się zwiększa, cały czas dostajemy wgląd w retrospekcje i obserwujemy, jak Rona wlewa w siebie kolejne dawki alkoholu. Reżyserka na różne sposoby przypomina, że alkoholikiem jest się całe życie – i na rauszu, i w trzeźwości.

Rozmawialiśmy o „The Outrun” na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Berlinie z wieloma widzami. Ten film rezonuje z publicznością. Zwłaszcza z osobami, które zmagały się z problemem alkoholowym. Doceniają szczerość i autentyczność filmu, choć oglądanie go było dla nich bolesnym doświadczeniem, co dla reżyserki Nory Fingscheidt i odtwórczyni głównej roli Saoirse Ronan jest największym komplementem.

Artur Zaborski, Berlinale
Proszę czekać..
Zamknij