
Starość to dojrzałość, doświadczenie i mądrość. Czas odznacza się jednak w kondycji fizyczno-umysłowej i wyglądzie, dodając m.in. siwizny, zmarszczek, odejmując jędrność ciału i twarzy. Czy zatem farbując włosy, ćwicząc lub wygładzając linie, stajemy w kontrze do owej enigmatycznej godności? Czy może jest odwrotnie i nie reagując na zmiany związane z czasem, tracimy ją?
– Dziś granice wieku ulegają znacznej zmianie. Jako 40-, 50- czy 60-latki nie wyglądamy już tak samo jak nasze babcie czy mamy w tym samym wieku. Jesteśmy dłużej aktywne, stylowe i świadome tego, co jest estetyczne – to właśnie nowa norma. Starzenie się z godnością nie oznacza rezygnacji ze zmiany. Wiąże się bardziej z wyborem – w jaki sposób chcesz podążać tą ścieżką? Jakość życia, kondycja skóry, poziom energii są rezultatami dbania o siebie – mówi Alina Herhel, właścicielka Herhel Clinic. I dodaje, że aktualnie najgorętszym trendem jest długowieczność – tendencja, w której medycyna estetyczna spotyka się ze zdrowiem, wyznaczając nowy standard piękna. A trudna do zrozumienia godność dziś może oznaczać coś kompletnie odmiennego, niż większości z nas się wydaje.
Starzenie się jest klikalne w internecie. Zwłaszcza w kontekście porównywania wieku osób. Przykład? Zdjęcie Demi Moore, która sięga po botoks i inne zabiegi, a tuż obok – młodszej o 10 lat Cameron Diaz, stroniącej od medycyny estetycznej. Przekaz wpisu: jeśli nie chcesz mieć zmarszczek w wieku 50+, zachowuj się jak Moore, nie jak Diaz. Po pierwsze – takie posty to ageizm, a porównywanie dwóch różnych kobiet to nastawianie odbiorcy, a po drugie – to hipokryzja, bo tuż obok, w kolejnym wpisie, pojawia się przesłanie, żeby jednak „starzeć się z godnością”. Co to w takim razie znaczy? Akceptację siwizny, wiotkości skóry i zmarszczek? Czy odwrotnie – działanie w stylu J.Lo lub Cher, które prezentują się, jakby czas omijał je szerokim łukiem, a procesy związane z wiekiem ich nie dotyczyły? Sprawdzam.
Godność: Wybór czy akceptacja?
Godność, jak podaje słownik PWN, to „poczucie własnej wartości i szacunek dla samego siebie”. „Starzeć się z godnością” to sformułowanie, które, jak mówi Karolina Tuchalska-Siermińska, psycholog i psychotraumatolog (na Instagramie @odnovapsycholog), niesie za sobą ciężar oczekiwań. W przeszłości oznaczało pogodzenie się z upływem czasu. Dziś coraz częściej zyskuje nowe znaczenie: świadomych wyborów, akceptacji zmienności ciała i równoczesnego prawa do korzystania z możliwości, które oferuje medycyna. Słowem: czy to przywilej selekcjonowania tego, co danej osobie odpowiada, a co jej nie służy?
Doktor nauk medycznych Agnieszka Nalewczyńska – która jest ginekolożką i lekarką medycyny estetycznej (a także posiadaczką dużego konta na Instagramie, @drnalewczynska, z aktywnym udziałem odbiorczyń) – mówi, że dziś kobiety nie chcą już cofać czasu, tylko nadać mu własny rytm.
– „Starzeć się z godnością” to nie lista zakazów, tylko wolność wyboru. To możliwość powiedzenia: „Chcę zachować swoje zmarszczki, bo każda ma historię” albo: „Chcę pozbyć się lwiej zmarszczki, bo wyglądam, jakby mnie cały czas ktoś wkurzał”. Nie wiem, kto pierwszy wymyślił, że godność to coś pomiędzy rezygnacją a rezygnacją do kwadratu, ale czas najwyższy to odczarować! Bo dziś „starzeć się z godnością” oznacza: mieć plan, mieć dostęp do technologii i mieć dystans (do siebie i do opinii „cioć z Facebooka”). Nie chodzi o to, żeby wyglądać jak 25-latka, ale żeby czuć się sobą. A jeśli w tym pomagają technologie, zabiegi, kremy z retinolem czy joga twarzy – to super. Jeśli nie – też super – mówi dr Agnieszka Nalewczyńska.
Godność nie polega na tym, by „nic nie robić, tylko czekać”, lecz na tym, by pozostać sobą, nawet wtedy, gdy ciało się zmienia. Jak mówi Karolina Tuchalska-Siermińska, to zdolność do utrzymywania poczucia własnej wartości mimo przemijania, zmian, które w naszym ciele i życiu przynosi upływający czas. Godność to wewnętrzna spójność – w tym, co się o sobie myśli, jak się siebie traktuje. To również umiejętność dostrzeżenia i uznania swojej wartości niezależnie od tego, jak zmieniają się rola społeczna, wygląd czy status.
Paradoks pro-agingu
Przez ostatnie lata panował trend anti-aging, z powodu którego kobiety goniły za młodością. Sięgały po inwazyjne technologie i zabiegi, chcąc ostatecznie wyrugować zmarszczki i zapobiec wiotkości cery. Powód? Utożsamiano je z zaniedbaniem, podobnie jak srebrne pasma we włosach. Po bezskutecznej pogoni za byciem wieczną 25-latką z nieskazitelną figurą i perfekcyjnym miodowym blondem nadeszła odmienna fala: trend na pro-aging. Założenia były dobre, dojrzałość miała mieć pozytywny wydźwięk, a kobiety – przestać być wobec siebie takie surowe. Ale niestety zamiast wolności wyboru – czy chcesz coś zmieniać, czy akceptować naturalnie postępujące procesy – pojawiła się kolejna filozofia, z którą trzeba się utożsamiać. Zachwycać się włosami w innym kolorze, lubić zmarszczki i swój naturalny wygląd wiotkiej cery, najlepiej bez grama makijażu, w duchu odmienionej Pameli Anderson. Ze skrajności w skrajność.
– W podejściu pro-aging czy age positivity ważne jest zauważenie wartości, które przychodzą z wiekiem: dojrzałości, samoświadomości, odwagi, pewności siebie. Natomiast nawet te „ruchy” – mimo dobrej intencji – mogą przekształcać się w nowy typ presji, by „kochać każdą zmarszczkę, każdą fałdkę, każdy siwy włos”. Gdzie próba jakiejkolwiek zmiany może oznaczać brak akceptacji siebie, ucieczkę od tego, co nieuniknione. Tymczasem prawdziwa akceptacja nie jest bierną zgodą, ale świadomą decyzją o tym, co mi służy, co wzmacnia moje poczucie bycia sobą, czego potrzebuję, a co nie jest dla mnie odpowiednie – zauważa psycholożka.
Warto być wobec siebie uczciwą. Czy rzeczywiście z głęboką bruzdą na czole jest się bardziej autentyczną? A może jednak z pomocą toksyny botulinowej gładsza skóra między brwiami staje się milsza dla oka, bo, jak wspomniała dr Nalewczyńska, niweluje „wkurzony”, groźny wygląd? Z drugiej strony czy konieczne jest powiększanie ust, bo wszystkie koleżanki to robią? Warto o siebie dbać na własnych, nie czyichś zasadach i zgodnie ze swoim gustem. Popadając w skrajne zachowania, które nie są zgodne z osobistymi wyborami, nadal jesteśmy w kontrze. Nie do wieku, lecz do samej siebie.
Lęk przed starością?
Nie byłoby tematu pogoni za młodością, a tym bardziej zbitki wieku i godności, gdyby nie lęk przed starzeniem, który nas dotyka i nie bierze się z próżni – ani z próżności. Kobiety obawiają się wykluczenia. Żyjemy w kulturze, w której młodość bywa synonimem atrakcyjności, a ta – kartą przetargową w karierze i przepustką do szczęścia. Starzenie się może więc budzić lęk nie tylko o ciało, lecz także o to, czy wciąż zasługujemy na uwagę, miłość, bycie częścią społeczności. I właśnie dlatego tak ważne jest, aby kobiety miały prawo decydować o sobie i swoim wyglądzie bez poczucia winy.
Jak mówi Karolina Tuchalska-Siermińska, kulturowo i medialnie kobiety wciąż mierzą się z innymi standardami starzenia niż mężczyźni. Siwiejący facet bywa opisywany jako „dojrzały”, „elegancki”, „charyzmatyczny” – u niego zmiany płynące z wieku postrzegane są jako dodające charakteru, klasy. W przypadku kobiet te same cechy przez długi czas były uznawane za oznaki zaniedbania.
– Przez dekady kobiety znikały z przestrzeni medialnej, kiedy wchodziły w późniejszy etap życia. Stawały się niewidzialne. Na szczęście to się zmienia. Coraz częściej możemy oglądać kobiety piękne, obecne, silne, których wartość nie zależy od wieku metrykalnego, lecz od ich doświadczenia, autentyczności i wewnętrznej siły – zauważa Karolina Tuchalska-Siermińska.
Możliwość obserwowania różnorodnych ciał, twarzy, historii jest nam bardzo potrzebna. Sprawia, że łatwiej zaakceptować siebie w dojrzałości. I uwierzyć, że kobieta jest atrakcyjna czy ważna na każdym etapie swojego życia, bez wyjątku. Warto doceniać odwagę i akceptację siwizny przepięknych polskich modelek, takich jak Katarzyna Butowtt, Lidia Popiel czy Bogna Sworowska. Ale jeśli na poprawę samopoczucia „robi nam dobrze” wizyta na koloryzacji u fryzjera i przykrycie srebrnych pasm, warto sobie na to pozwolić. Znów: nie powiększać biustu w stylu Kardashianek, jeśli jest się posiadaczką filigranowej sylwetki, żeby nie wyglądać karykaturalnie. Godność, podkreśla Karolina Tuchalska-Siermińska, nie leży w skrajności: w surowym naturalizmie czy w obsesyjnej pogoni za młodością. Leży w wolności wyboru i w odwadze, by żyć w zgodzie z tym, co dla nas naprawdę ważne. Zwłaszcza że jak mówi Agnieszka Nalewczyńska, zabiegi przeprowadza się dziś tak, żeby wyglądać świeżo, nie sztucznie. Z klasą, poszanowaniem proporcji, mimiki, a nie z przerysowaniem.
– Ale prawdziwa godność zaczyna się dużo niżej. Starzeć się z godnością to robić również zabiegi na vulvę i pochwę. Dlaczego? Bo zasługujemy. Bo nie zgadzamy się, aby suchość, ból przy seksie, nietrzymanie moczu albo utrata pewności siebie były wpisane w pesel. Bo rozumiemy, że komfort życia intymnego to też jakość życia. Godność ma nową definicję: świadoma, zadbana, nieprzepraszająca za swoje potrzeby kobieta. A jeśli do tego dochodzi dobrze zrobiona wolumetria i nawilżona błona śluzowa pochwy – czy może być coś bardziej godnego? – mówi ginekolożka.
Doktor Nalewczyńska wykonuje: laseroterapię pochwy, radiofrekwencję, iniekcje kwasu hialuronowego, stymulatory czy osocza tego obszaru. I robi to nie po to, żeby „zatrzymać czas”, tylko żeby pacjentki mogły żyć dobrze w czasie, który mają. Bo godność nie wyklucza technologii. Przeciwnie – bardzo ją lubi i chętnie z niej korzysta.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.