Znaleziono 0 artykułów
24.04.2023

Cezary Poniatowski: Sztuka jak zombie

24.04.2023
Installation view from Metabolic Rift at Kraftwerk Berlin, Berlin, 2021

Cezary Poniatowski nie odwołuje się bezpośrednio do mody, opowiada raczej o podskórnym strachu i płytko ukrytych demonach, co jest przecież przekazem uniwersalnym. Niedekoracyjna dekoracyjność, zamiłowanie artysty do tkanin oraz sztucznej skóry, a także genialne wyczucie kolorów sprawiają, że jego sztuka rozpala modową wyobraźnię. Ale pomaga też przepracować traumy.

Urodzony w 1987 roku w Olsztynie, lecz mieszkający w Warszawie Cezary Poniatowski to jeden z najbardziej cenionych polskich artystów. Jego twórczość pokazywali kuratorzy z Berlina, Mediolanu, Kolonii, Tokio, Nowego Jorku, Londynu czy Melbourne. W czerwcu tego roku zostaną wystawione na Liste Art Fair Basel w Szwajcarii, a pod koniec maja w stołecznej Galerii Wschód (gdzie Poniatowski utworzy artystyczny duet z Dawidem Misiornym) i w Fundacji Stefana Gierowskiego. Gdybyśmy mieli oceniać współczesną sztukę przy użyciu kategorii piękna, twórczość Cezarego byłaby na samym szczycie.

Anger, 2020 (Fot. Paul Schoepfer)

Składnikiem prac są demony z przeszłości 

Jego gąbczaste płaskorzeźby, a także instalacje mogłyby posłużyć jako scenografia do pokazów Prady albo Fendi. Przypominają też współpracę Anne Imhof z Burberry i męskie show Diora z 2019 roku, na którego wybiegu Daniel Arsham, gwiazdor sztuki, ustawił ogromne litery tworzące nazwę firmy. Poobłupywane obiekty wyłaniały się z piasku i wyglądały jak starożytna architektura Egiptu albo fragmenty gmachów Akropolu. Piasek Diora był jednak różowy, modowy, a wizja dotyczyła bardzo dalekiej przyszłości, w której następne pokolenia odkrywają relikty z naszych czasów, cywilizację, która przeminęła.

Poniatowski dokonuje odwrotnego procesu – zamyka w swoich obiektach ból, strach, nieprzepracowane zdarzenia z przeszłość i mówi o nich „zombie”. A zombie to – jak wiadomo z seriali, filmów i książek – trupy w stanie rozkładu, które wstają z grobów i szwendając się po świecie, rozrywają oraz pożerają żywych ludzi. Nadgryzione ofiary zmieniają się w nieumarłych, a cywilizacja upada.

Szwendacze uwięzieni w pracach Cezarego mogą być duchami z sowieckich i komunistycznych czasów albo zombie, które wyhodowała XXI-wieczna polityka. Przykładem niech będą niedawne wydarzenia – przy okazji obchodów 80. rocznicy wybuchu powstania w getcie warszawskim premier Polski próbował zakopać pod dywan demony polskiego antysemityzmu. Mateusz Morawiecki zaatakował Barbarę Engelking. Wybitna badaczka zagłady w popularnym programie telewizyjnym przypomniała bowiem o polskich szmalcownikach – o osobach, które wydawały ukrywających się przed nazistami Żydów, skazując tym samym na śmierć zarówno ich, jak i osoby gotowe im pomagać. Świat polskiej polityki był i jest rajem dla demonów z przeszłości.

Domestication, 2020 (Fot. Marco Davolio)

Nieumarłe strachy przenikają przez materiał

Bulwiaste, wypukłe, miękkie reliefy Cezarego wykonane są z dywanów oraz ze sztucznej skóry, która jest odpadkiem. W blokach późnego PRL-u do drzwi od strony mieszkań przytwierdzano wygłuszające obicia pokryte skajem o różnych fakturach i kolorach. Widać je na przykład w teledysku „On nie kochał nas”. Piosenka Krystyny Prońko i Majki Jeżowskiej to poetyckie, ale odważne i szczere oświadczenie o byciu ofiarą mężczyzny. Piosenkarki przeżyły ten dramat naprawdę. Jeżowska związała się bowiem z mężem Prońko, swojej nauczycielki śpiewu i przyjaciółki. „Przyjaciółko mego serca, wróć / on nie jest wart / by przez niego niewidzialny mur tak dzielił nas” – śpiewają artystki, które otwierając pokryte gąbką i sztuczną skórą drzwi, przełamują mur. Krystyna Prońko zaprasza Majkę Jeżowską do domu, by wspólnie z nią opowiedzieć historię, którą można porównać do deklaracji aktywistek ruchu #MeToo. „Przyjaciółko mego serca, wróć / mam pusty dom […] Ratował mnie dżin / ty dawno byłaś już z nim / a ja płakałam na dnie piekła” – relacjonują.

Cezary uświadamia nam, że dno piekła jest bardzo blisko. Artysta używa zwykle czarnych albo ciemnych obić z drzwi znalezionych na śmietnikach pozornie minionej przeszłości. Niektóre wyglądają jak pomarszczona albo zabliźniona skóra człowieka. Skaj z teledysku ma kolor… kiełbasy i wydaje się wyjątkowo brzydki. W 1986 roku był jednak obowiązkowym wyposażeniem upragnionego, nowoczesnego i zapewne wyczekanego mieszkania w bloku. Brzydota obicia ujawnia więc przewrotność dziejów estetyki. Prace Poniatowskiego, które dziś uwodzą pięknem, w latach 80. na Ursynowie czy Gocławiu mogłyby zostać uznane za kurioza.

Watch, 2020 (Fot. Paul Schoepfer)

Gra między wyrafinowaniem a trywialnością, pięknem a brzydotą oraz tworzenie różnego rodzaju iluzji to zabiegi mające głębszy sens. Dywany, z których powstają „reliefy”, skierowane są do widza odwrotnymi stronami. Poniatowski ukrywa powierzchnie, na których dawniej toczyło się życie i wsiąkał weń ból codzienności. Artysta więzi je wewnątrz pracy. Pułapka nie jest jednak trwała, a nieumarłe strachy przenikają przez materiał.

Różowa praca „Untitled, 2023” wygląda jak wysadzana perełkami. W rzeczywistości są to jednak pospolite trytytki – opaski zaciskowe ze sztucznego tworzywa, które można kupić w sklepach budowlanych. Szybkozłączka może symbolizować daremną i dramatyczną próbę uniemożliwienia wydostania się demonów spod dywanów.

Czy prace wyrażają również krzyk włókniarek?

Cezary używa modnej i pożytecznej metody upcyclingu. Pracę „Untitled, 2018” udostępniła w mediach społecznościowych Magda Butrym. Czy najbardziej znana polska projektantka mody inspirowała się miękkim „reliefem”, tworząc ubrania dla Kim Kardashian lub Natalie Portman? Obraz Poniatowskiego widać w sesji odzieżowego koncernu, którego twarzą była supermodelka Małgosia Bela. Kultowa marka wegańskich butów Rombaut zaproponowała artyście, by zaprojektował dla nich obuwie. Życiowe wydarzenia spowodowały jednak, że modelu nie zrealizowano.

Modowo-tekstylny kontekst prac Cezarego wyłonił się także w Centralnym Muzeum Włókiennictwa w Łodzi podczas Międzynarodowego Triennale Tkaniny. Z muzealnego opisu dowiadujemy się, że ekspozycja „Zmęczenie materiału” (trwała do 16 kwietnia br.) badała definicję, funkcje i materialność tkaniny artystycznej. Pokazywała też różne sposoby komunikowania tego, co intymne, odległe i zapomniane. „Tematy, jakie podejmuje dziś tkanina artystyczna, dotyczą spraw elementarnych: bezpieczeństwa, ochrony i ustanawiania tożsamości, określania własnego miejsca w świecie i relacji wobec najbliższego otoczenia. Podstawowe funkcje tkaniny, takie jak okrywanie ciała, tworzenie opatrunków, budowanie infrastruktury i form schronienia, są szczególnie istotne w momencie planetarnego kryzysu ekologicznego i ekonomicznego czy toczącej się wojny” – czytamy w tekście, w którym słowo „tkanina” z powodzeniem można by zamienić na „ubranie”.

Untitled, 2023 (Fot. Maliakos Nikos)

Jakub Gawkowski, kurator „Zmęczenia materiału”, pokazał „A Room with a View”, „Burrow” i „No Face Land”. Te prace Cezarego Poniatowskiego z lat 2020-2021 prowadziły dialog ze zbiorami muzeum. Piętro niżej, w Centralnym Muzeum Włókiennictwa, zaaranżowano wystawę stałą, w której skład wchodzi imponująca ekspozycja poświęcona historii mody. Dominują tam projekty z czasów PRL-u. Są też rzeczy z okresu transformacji, czyli z lat 90.

Wątek brutalnego przekształcenia socjalistycznej gospodarki w system wolnorynkowy obecny jest też w interpretacjach i autointerpretacjach prac Cezarego. Demony komunizmu, sowietyzmu, a także patologie transformacji, która rozpoczęła się tuż po 1989 roku, to ukrywające się w tapicerowanych „reliefach” zombie.

O nieprzepracowanych i nierozliczonych tragediach opowiada też wspomniana łódzka wystawa „Miasto – Moda – Maszyna”. Usłyszymy tu długo ignorowany krzyk włókniarek i innych pracownic fabryk tekstylnych, które zamknięto po 1989 roku. CMWŁ nagłaśnia ich krzyk. Metaforą niemego albo tłumionego krzyku mogą być widoczne w pracy „No Face Land” ślepe, czarne mordki wykonane z wygłuszających słuchawek pokrytych sztuczną skórą.

Na niektórych „reliefach” można też wypatrzyć sardoniczne, diabelskie uśmiechy – to ktoś lub coś, co próbuje zatrzymać proces oczyszczenia i terapii.

Ostatecznie jednak sztuka Cezarego Poniatowskiego działa kojąco. Jak pogańskie obiekty kultu czy obrazy religijne, przy których można porządnie się wypłakać, by potem radośnie zatańczyć. Być może artysta stworzył uniwersalne, świeckie utensylia do przepracowywania traum.

Marcin Różyc
Proszę czekać..
Zamknij