Znaleziono 0 artykułów
25.06.2023

„Czwartek”: Film o tysiącach kobiet

25.06.2023
Czwartek, reż. Bren Cukier

W krótkometrażowym filmie „Czwartek” Maria dokonuje aborcji farmakologicznej. Robi to w tajemnicy, stając się tym samym reprezentacją tysięcy Polek. – Jesteśmy gotowe na dyskusje – mówią reżyserka Bren Cukier i odtwórczyni głównej roli Marianna Zydek.

Pamiętasz moment, w którym zdecydowałaś się stworzyć film o bezwzględności polskiego prawa aborcyjnego?

Bren Cukier: Moja rodzina pochodzi z Polski, babcia i dziadek przeżyli Holokaust. Po wojnie wyjechali do Stanów Zjednoczonych i przestali posługiwać się językiem polskim, mało też o Polsce mówili. Mają głęboko zakorzeniony żal związany z brakiem pomocy ze strony Polaków. Przyjechałam do Warszawy na kilka miesięcy z myślą, by stworzyć film zaprzeczający tej tezie. Wynajęłam mieszkanie na terenie dawnego getta, bo tam mieszkała przed laty moja rodzina. Wkrótce, mimo że trwała pandemia, wybuchły protesty przeciwko zaostrzeniu ustawy antyaborcyjnej. Poruszyło mnie, jak wiele ludzi wyszło na ulice walczyć o swoje prawa. To palący i istotny dla młodego pokolenia problem. Poczułam, że muszę się nim zająć. Na miejscu poznałam Mariannę i byłam pewna, że to ona powinna zagrać Marię. Pozostało tylko przekonać ją do tego projektu.

Marianna Zydek: Rola w „Czwartku” to dla mnie okazja do konfrontacji

Temat aborcji wzbudza w Polsce kontrowersje. Miałaś wątpliwości, czy przyjąć tę rolę?

Marianna Zydek: Ogromne. Dorastałam w domu pełnym miłości, ale też szacunku do religii chrześcijańskiej. Przekazywano mi, że życie jest największą wartością i trzeba je chronić od samego początku. Miałam piękne dzieciństwo, rodzice dali mi dużo ciepła, zbudowali moją siłę i fundament mojej osobowości. Czułam się więc w obowiązku pójść określoną przez nich ścieżką, nie kwestionować, nie zadawać trudnych pytań. Przy okazji „Czwartku” po raz pierwszy zostałam skonfrontowana z tematem aborcji w sposób, w którym musiałam opowiedzieć się po jednej ze stron.

Co przekonało cię do tego projektu?

MZ: Bren pokazała mi nagrania z wywiadów, które przeprowadziła, przygotowując scenariusz do filmu. Rozpoznałam wśród nich głos przyjaciółki, o której doświadczeniu nie miałam pojęcia. Miała 16 lat, gdy zrobiła aborcję. Była zupełnie sama. Wychowując się w podobnym środowisku jak ja, nie mogła liczyć na pomoc czy zrozumienie bliskich. To był moment, w którym zdecydowałam, że w tym wszystkim wcale nie chodzi o mnie czy moje poglądy, ale o istotny problem. O to, by żadne dziecko, bo szesnastoletnia dziewczynka to wciąż dziecko, nie musiało przechodzić przez to w osamotnieniu.

BC: To, że z Marianną pochodzimy ze skrajnie różnych środowisk, wzbogaciło przekaz filmu. Wychowałam się w rodzinie o liberalnych poglądach. Dla mnie to, że kobieta powinna mieć wybór i sama decydować o swoim ciele, zawsze było oczywistością. Wprowadzone w Polsce prawo wydawało mi się barbarzyńskie. Szczególnie z amerykańskiej perspektywy. Stany Zjednoczone szczyciły się przecież swoim liberalnym prawem reprodukcyjnym. Wprowadzenie w styczniu 2023 r. zakazu aborcji w 12 stanach jest surrealistycznym przeżyciem.

MZ: Godzinami dyskutowałyśmy. To były długie, filozoficzne rozmowy, podczas których Bren wykazała się niezwykłą wrażliwością na to, co nas różni. Wiedziałam, że jeśli znajdziemy nić porozumienia, przekaz filmu będzie silniejszy.

Czwartek, reż. Bren Cukier

Marianno, jak teraz wygląda twoja relacja z Kościołem i wiarą?

MZ: Ciężko mi ją określić. Buntuję się przeciw wychowaniu w ciągłym poczuciu winy, wciąż jednak mam ogromną potrzebę duchowości. Nie jestem ateistką, ale nie jestem też w stu procentach wierząca i oddana instytucji Kościoła katolickiego.

Bren Cukier: Mam nadzieję, że „Czwartek” pomoże zrozumieć

Wspominałyście o wywiadach, które stały się podstawą scenariusza.

BC: Rozmawiałam z kobietami z różnych polskich miast i z różnych środowisk. Miały inne historie, ale łączyło je jedno – poczucie osamotnienia, brak możliwości zwierzenia się komukolwiek i strach przed rozpoczęciem rozmowy. 39-letnia kobieta nikomu przede mną nie przyznała się, że miała aborcję. Milczała przez 20 lat.

Te rozmowy były wyjątkowe. W ich przeprowadzeniu pomogło mi doświadczenie dziennikarskie i to zdobyte przy filmach dokumentalnych.

Nie jest to film usprawiedliwiający aborcję lub ją normalizujący.

MZ: „Czwartek” pokazuje kobietę w bardzo trudnym życiowym momencie. Opowiadamy o kulisach tej decyzji i o tym, że nie przychodzi ona łatwo. Tym samym pozwalamy zrozumieć, jak traumatyczne jest to przeżycie. Często – choć nie zawsze – wiąże się ogromnym poczuciem winy.

BC: Chciałabym, żeby ludzie zrozumieli, że aborcja nie jest czarno-białym tematem, że ważne są niuanse. Mam nadzieję, że „Czwartek” w tym pomoże. Niezwykłe jest to, jak demonizujemy kobiety, które decydują się na aborcję. Niektórzy uważają, że robią to z nienawiści do dzieci, nazywają je morderczyniami. Dla mnie istotne było pokazanie, jak wiele skrajnych emocji wiąże się z decyzją, jak różne powody do niej prowadzą. W żadnym stopniu film nie jest reklamą aborcji. Czasem mam wrażenie, że wręcz przeciwnie.

Marianno, jak przygotowywałaś się do roli Marii?

MZ: To był długi proces. Dużo dały mi rozmowy z Bren, ale korzystałam też – metodą przeniesienia – z własnych doświadczeń związanych z bólem i stratą. Na pewno znaczenie miało moje wychowanie – to, że od dziecka miałam do czynienia z tematem aborcji z jej negatywnej strony. Wyzwaniem była scena, w której następuje moment kulminacyjny fizycznego bólu bohaterki. Nie wiedziałam, jak to zagrać. Wszyscy na planie zdawali sobie z tego sprawę, przez co panowało absolutne skupienie. Zdałam się na intuicję.

BC: Wyzwaniem było również to, że wszystko nagrywane było analogowo, na taśmie. Marianna miała na każdą scenę dwa, maksymalnie trzy ujęcia.

Czwartek, reż. Bren Cukier

W ekipie „Czwartku” pracowało dużo kobiet. Jagoda Dutkiewicz była kierowniczką produkcji, Nadia Szymańska odpowiadała za zdjęcia, Małgorzata Fudała za kostiumy, Oliwia Waligóra za scenografię, Natalia Sikorska za dźwięk. Bren, to było dla ciebie istotne?

BC: Zdecydowanie tak. Nagrywaliśmy bardzo emocjonalne i intymne sceny. W niektórych Marianna występuje nago. Nie udałoby nam się osiągnąć zamierzonych efektów bez zrozumienia kobiet na planie i empatii mężczyzn, którzy z nami pracowali.

Marianna Zydek i Bren Cukier / Getty Images

„Czwartek” jest piękny wizualnie, sprawia wrażenie dopracowanego w najmniejszym szczególe. To ułatwia czy utrudnia pracę na planie?

MZ: Na planie nie było przypadków. Znaczenie miał kolor zasłony, kanapy, nawet ciasta. Bren zwraca ogromną uwagę na detal. A kiedy wchodzisz w taką harmonię, porządek, twoje miejsce na planie jest w pełni zrozumiałe. Wszystkie wątpliwości są rozwiane, bo czujesz, że wszystko jest na swoim miejscu, a ty, jako aktorka, możesz skupić się na swojej pracy.

BC: Dla mnie to po prostu istotne. Przez pół godziny dopracowywałyśmy ze scenografką kolor nadzienia ciasta, które na ekranie widać może przez kilka sekund. Ciągle mówiłam: „Bardziej krwiste! Jeszcze bardziej krwiste!”.

Film „Czwartek”: pierwsze reakcje widzów

Film światową premierę miał na 38. Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Santa Barbara w Kalifornii, polska odbyła się na Krakowskim Festiwalu Filmowym. Jak „Czwartek” odbierają widzowie?

BC: Cieszy mnie to, że film przemawia do ludzi z różnych krajów. Docierały do mnie głosy, że angielski byłby bardziej uniwersalny, ale dla mnie było oczywiste, że historia rozgrywająca się w Warszawie musi być prowadzona po polsku. Po amerykańskiej premierze kilka dziewczyn mówiło mi, że dokładnie tak wyglądało ich doświadczenie i że nikt jeszcze nie pokazał tego na ekranie. Były wdzięczne. Niektóre sceny czytane są zupełnie inaczej, niż zamierzałam. Na przykład ta z pieluchą i taśmą klejącą miała dodać elementu humorystycznego. Obserwując widzów, widziałam, że nie są pewni, czy wolno im się śmiać na takim filmie.

MZ: Scena, o której mówi Bren, pokazuje, jak bardzo nieporadna i nieprzygotowana jest Maria. Korzysta z tego, co ma pod ręką, licząc, że to załatwi sprawę. W domu ma tylko aspirynę, która jest najgorszym lekiem, jaki można zastosować w takim przypadku.

Miałyście obawy o odbiór filmu?

MZ: Dla mnie najtrudniejszą kwestią było zderzenie projektu z rodziną i jej przekonaniami. Wiem, że to w naszym kraju bardzo delikatna kwestia, i myślę, że jesteśmy przygotowane na różnorodny odbiór filmu. Zastanawiając się nad przyjęciem roli, przepracowałam wszystkie za i przeciw. Dlatego bez względu na to, jakie będą komentarze, jestem na nie otwarta.

BC: Obawy były, ale zaangażowanie i przekonanie do projektu polskiej ekipy utwierdziły mnie w przekonaniu, by zrobić ten film. Czułam, że mam prawo dotknąć tego tematu, ponieważ sama jestem Polką. Z drugiej strony, dzięki temu, że wychowywałam się w USA, mam odpowiedni dystans. Zdaję sobie sprawę z tego, że niektórym środowiskom film może się nie spodobać lub być odbierany jako kontrowersyjny. Jednak najważniejsze, by zacząć dyskusję. Jestem na nią gotowa. 

Kara Becker
Proszę czekać..
Zamknij