Znaleziono 0 artykułów
16.10.2018

W świetle reflektorów

16.10.2018
Kadr z serialu Ślepnąc od świateł (Fot. Materiały prasowe HBO)

Serial oparty na bestsellerze z debiutantem w roli głównej? Trudno wyobrazić sobie taką sytuację w komercyjnych stacjach telewizyjnych. Ale od czego mamy HBO, które w „Ślepnąc od świateł” postawiło na Kamila Nożyńskiego. Rapera, ogrodnika i ojca, który co prawda nie ukończył szkoły aktorskiej, ale za to ma talent, charyzmę i właściwy image. Zapamiętajcie to nazwisko, bo to murowany gwiazdor tego sezonu!

Metrem do gwiazd

Kuba, główny bohater „Ślepnąc od świateł”, jest lekko po trzydziestce i dorabia się na handlu dragami. Zna kogo znać trzeba. Wie, z kim się trzymać, a kogo unikać. Zawsze elegancki, ubrany na bogato, ale z gustem. Po mieście porusza się drogim samochodem. Gdy czekam na Nożyńskiego w kawiarni w centrum Warszawy, dostaję wiadomość, że wsiadł odpowiednio wcześnie w metro, więc będzie na czas. Nie mogę się nadziwić, że gwiazdor serialu HBO korzysta z komunikacji miejskiej.

Kiedy wszedłem na plan, mój samochód się popsuł. Nie miałem kiedy się nim zająć, więc naprawa odsuwała się w czasie. Tak się przyzwyczaiłem do jeżdżenia autobusami, że po zdjęciach auto sprzedałem. Chcę pokorzystać ze swobody, bo nie wiadomo, jak ludzie zareagują na serial. Kto wie, co się stanie, jak będzie hitem? – zastanawia się.

Kadr z serialu "Ślepnąc od świateł" (Fot. Materiały prasowe HBO)

Pierwsze oznaki szaleństwa na jego punkcie, które lada moment ogarnie Polaków, już się pojawiły. – Dzień po publikacji zwiastuna poszedłem do restauracji. Przyglądali mi się goście siedzący przy kilku stolikach. Panie w przedszkolu mojego syna też mi mówiły, że widziały już zapowiedź i bardzo czekają na emisję. Zapewniały, że będą oglądać. Pierwsza rzecz, jaka mi wtedy przyszła do głowy, to sceny miłosne, które mam w „Ślepnąc…”. Odradziłem im oglądanie tego odcinka, ale zapewniły mnie, że w takim razie tym bardziej będą śledzić akcję uważnie – śmieje się.

Pytam, czy nie boi się, że wraz z popularnością będzie musiał bardziej uważać na to, co robi i co mówi, cenzurować się w mediach społecznościowych i w miejscach publicznych. Nie widzi takiego zagrożenia, tak samo jak nie sądzi, żeby groziło mu odbicie w drugą stronę – zanurzenie się w świat blichtru i bankietów. – W przeszłości byłem bojownikiem o zmianę świata. Wierzyłem, że w pojedynkę mogę realnie wpłynąć na kształt państwa i społeczeństwa. Dziś jestem o wiele bardziej pesymistyczny. Nie angażuję się w zrywy społeczne, nie łudzę się, że nowa władza przyniesie rewolucję i wybawi nas od problemów. Nabrałem dystansu i zamiast skakać światu do gardła, wolę spędzać czas z rodziną i na niej się skupić – mówi, zapewniając, że nie zamierza korzystać ze sławy, by wpływać na kogokolwiek.

Kadr z serialu "Ślepnąc od świateł" (Fot. Materiały prasowe HBO)

Nawet gdy snuję przed nim wizję rozwoju kariery i nęcę obrazami świetlanej przyszłości nad oceanem w spalonym słońcem Los Angeles, nie daje się podpuścić. – Jeśli coś mi się marzy, to własny dom z ogrodem. Studiowałem ogrodnictwo, chciałbym wykorzystać zdobytą tam wiedzę i zaprojektować ogród dla całej mojej rodziny – mówi, a uśmiech naturalnie pojawia mu się na twarzy.

Specjalista od roślin leczniczych

Na kierunek trafił przez przypadek. Jak duża część ludzi z jego pokolenia (urodził się w 1983 roku), przed którymi otworzyły się nieograniczone możliwości decydowania o własnej przyszłości, kompletnie nie wiedział, co wybrać. Na ukochanym Ursynowie, gdzie spędził całe życie, zobaczył ogłoszenie o naborze studentów na wydział ogrodnictwa na SGGW. Poszedł, złożył papiery, dostał się. Na uniwersytet miał z mieszkania pięć minut piechotą.

Kadr z serialu Ślepnąc od świateł (Fot. Materiały prasowe HBO)

Podobne artykułyPremiera „Ślepnąc od świateł” już 27 październikaBasia CzyżewskaŚmieje się, że dzięki „Ślepnąc od świateł” studia w końcu mu się do czegoś przydały. – Kończyłem specjalizację rośliny lecznicze, więc wpływ substancji psychoaktywnych na ludzkie ciało i umysł miałem opanowany – mówi. Ale przełożyły się też na to, jak dziś wygląda. To w czasie studiów, na długo zanim zaczął się na nie boom, poznawał świat suplementów diety. Wtedy uświadomił sobie, jaki wpływ ma na nasze ciało to, co do niego dostarczamy. Od tamtej pory zdrowo się odżywia i regularnie ćwiczy, co widać gołym okiem. Idealnie wyrzeźbiona klatka piersiowa wyraźnie przebija się przez koszule, które nosi na ekranie. Dba o siebie, ale radykalizmu nie lubi.

Unikam niezdrowego jedzenia, ale nie znaczy to, że nie sięgnę czasem po fast food. Nawet jeśli nie przysłuży się diecie, to dobrze robi głowie, która czuje wolność wyboru. Zachowanie równowagi jest w tej kwestii bardzo ważne – przekonuje. Z siłką też nie przesadza, odkąd doznał kontuzji. – Razem z kumplem z ekipy Restem wziąłem udział w zorganizowanym przez firmę produkującą odżywki projekcie. Wyzwanie polegało na tym, że w ciągu 37 tygodni pod nadzorem znanego kulturysty Michała Karmowskiego trzeba było zmienić wygląd swojego ciała. Ja miałem przybrać na masie i wyrzeźbić się. Narzuciłem sobie wtedy bardzo intensywne treningi. Jeden z nich, oparty na MMA, zakończył się dla mnie wypadniętym dyskiem, który uciskał na rdzeń kręgowy tak, że miałem niedowład prawej części ciała. Nie byłem w stanie sam utrzymać kubka z herbatą – wspomina. Groziła mu poważna operacja, ale zamiast niej fizjoterapeuci zdecydowali się na rehabilitację, która trwała rok. Miał wtedy doła, głównie dlatego, że odpadł z projektu. Dziś po tamtym niefarcie nie ma śladu, a on wygląda jak ucieleśnienie powiedzenia o zdrowym duchu w zdrowym ciele. Nic dziwnego, że reżyser Krzysztof Skonieczny właśnie jemu zaproponował rolę Kuby. Emploi Nożyńskiego świetnie kontrastuje z profesją jego bohatera, przełamuje też stereotyp o dilerach. Kuba jest jednocześnie delikatny i twardy, zagubiony i pewny siebie, poukładany i kompletnie rozwalony. W żadnym z ośmiu odcinków nie wypowiada nawet jednego przekleństwa. Jeśli Nożyńskiemu jakieś się wymknęło, kręcili scenę jeszcze raz. Taki był koncept reżysera słynnego „Hardkor Disko”.

Kadr z serialu "Ślepnąc od świateł" (Fot. Materiały prasowe HBO)

Byłem naprawdę zaskoczony, kiedy Krzysiek do mnie zadzwonił i zaproponował, żebym przyszedł na castingi. Najpierw odbyły się trzy nasze spotkania, które wystarczyły, żeby upewnił się w swojej decyzji. Od początku próbował mnie z innymi aktorami i tę metodę kontynuowaliśmy. W międzyczasie musiałem przejść przyspieszone kursy dykcji i technik grania pod okiem m.in. Katarzyny Skarżanki i reżysera teatralnego, Wojciecha Urbańskiego. To były trzy miesiące bardzo intensywnych przygotowań – wspomina. Nauczycieli słuchał i przykładał się do nauki, bo chciał wypaść jak najlepiej u boku profesjonalnych aktorów.

Tajemnica rapera

Pracy było dużo. Musiał dla niej ograniczyć aktywność w zespole, z którym gra. Na długo wywiewało go też z domu. – Często wstawałem przed piątą, bo na szóstą musiałem już być na planie. Moja rodzina jeszcze wtedy spała. Wracałem zaś do domu na tyle późno, że też już spali. Bardzo rzadko się z nimi widywałem, co spowodowało, że mój młodszy syn, który miał wtedy półtora roku, budził się, gdy słyszał jakiś szmer. Przychodził do mnie z piłeczką, żebym się z nim pobawił. Tak bardzo był stęskniony za ojcem. Miałem wtedy łzy w oczach – mówi.

Chłopakom z ekipy nie powiedział, że dostał główną rolę. Kiedy w listopadzie 2017 roku ukazała się ich trzecia płyta, na premierze zabawił jedynie 20 minut, choć jak wspomina, przyszło wtedy liczne grono fanów, których nie chciał zawieść. – Powiedziałem chłopakom, że mam ważną życiową sprawę. Chociaż nie wiedzieli, dlaczego przedkładam coś nad muzykę, to ufali mi i nie pojawiły się żadne z tego tytułu niesnaski. Byli bardzo zaskoczeni, kiedy dowiedzieli się o serialu, ale wspierali mnie cały czas – zapewnia.

Kadr z serialu "Ślepnąc od świateł" (Fot. Materiały prasowe HBO)

O koniec miłości do muzyki trudno było go podejrzewać, bo ta towarzyszyła mu od zawsze. Dorastał w artystycznej rodzinie. – Mój ojciec był śpiewakiem operowym, a mama jest magistrem sztuk pięknych. Gdy byłem mały, jeździłem z ojcem po całej Polsce na jego koncerty z Centralnym Zespołem Wojska Polskiego, a potem z zespołem Radar – wspomina. Rodzice nie próbowali go jednak pchać na siłę w świat sztuki. – Ojciec chciał mnie nauczyć śpiewać i grać na pianinie, ale mu się to nie udało, bo nie miał do mnie cierpliwości. Byłem zbuntowanym dzieckiem, które ma własne zdanie, więc muzyki też słuchałem zupełnie innej niż on. Załapałem się na boom hip-hopowych imprez w Warszawie. W liceum poznałem Maćka ze Śródmieścia Południowego, który kręcił się z Zip Składem i Sokołem. Zacząłem wtedy pisać własne teksty – wspomina.

Sztafeta pokoleniowa

Niedługo potem zaczął pojawiać się na scenie i nagrywać empetrójki, które udostępniał w sieci. Rzeczy nazywał po imieniu. Jeden z jego kawałków nosił tytuł „Co, skurwysyny, robicie z tym krajem”. Buntował się przeciwko temu, że ludzie muszą płacić podatki, a nic z tego nie mają. I temu, że politycy kradną. Jego muzyka trafiła na podatny grunt. Przybywało fanów i pieniędzy, choć mama wciąż powtarzała mu, że nie da rady z tego wyżyć.

Można było na tym zarobić, ale nie było to moje główne źródło utrzymania. Coś innego musiałem robić, żeby dawać sobie radę – tłumaczy. Zdarzało mu się wykonywać różne prace. Był technicznym przy eventach i magazynierem. Żadnej roboty się nie bał. To mu zostało, choć od muzyki się nie odciął. Uparcie przy niej trwał, aż rodzice zmienili podejście, gdy jako Dixon37 wydał z kumplami pierwszą płytę. Wkrótce zaprosił ojca do wspólnego numeru. Wykonali razem kawałek „Spokój i cierpliwość”. Podobał się wszystkim – i kolegom z ekipy, i fanom. Ojciec pod koniec życia regularnie przychodził na jego koncerty. Zmarł w 2015 roku, zostawiając syna z miłością do własnej pasji. 

Kadr z serialu "Ślepnąc od świateł" (Fot. Materiały prasowe HBO)

Nożyński junior kontynuuje tradycję. Sam zaprasza synów do świata filmu. Starszy, który dziś ma sześć lat, wystąpił z nim w serialu. Był jednym ze statystów. Reżyser Krzysztof Skonieczny zaprosił go do reżyserki, gdzie na podglądzie zobaczył, jak ojciec płacze. – Musiałem mu wytłumaczyć, że to wszystko na niby, że wcale nie mam powodów do płaczu. Mały był bardzo przejęty. Podobnie zresztą, jak wtedy, gdy zobaczył zwiastun. Bał się, że dostaję cięgi naprawdę, ale teraz już wie, że to wszystko udawanie – zapewnia Nożyński, który dzieci oswaja z aktorstwem, bo złapał bakcyla. Już zaciera ręce na kolejne role, ale szczegółów zdradzać nie chce. Woli rozmawiać o konkretach, a nie o tym, co być może się stanie. Jedno natomiast po naszym spotkaniu mogę przewidzieć: nawet jeśli bohater Nożyńskiego oślepnie od świateł, to samemu aktorowi utrata wzroku w blasku fleszy na pewno nie grozi.

Artur Zaborski
Proszę czekać..
Zamknij