Znaleziono 0 artykułów
21.08.2019
Artykuł partnerski

Wielki Grand

21.08.2019
Hotel Sofitel Grand Sopot (Fot. Katarzyna Stadejek)

W Grand Hotelu w Sopocie, najpiękniejszym na polskim wybrzeżu, niemożliwe nie istnieje. W miejscu, którego tradycja sięga końca XIX wieku, gościli niegdyś Josephine Baker, Greta Garbo i Charles de Gaulle, a dziś dzięki usłudze concierge dla gości można załatwić wszystko –  lądowisko dla helikoptera, ogromny jacht albo konia rasy trakeńskiej.

Od końca XIX wieku aż do wybuchu II wojny światowej Sopot był kurortem cenionym na równi z Baden-Baden i Brighton. Przyciągał ludzi majętnych czarującą architekturą, a także kąpieliskami i domem zdrojowym, w których można było zregenerować siły. Przechadzano się tu po molo i bawiono na dancingach. I wojna światowa uszczupliła budżet miasta, podjęto więc decyzję o budowie kasyna. Zamiast jeździć do Monte Carlo, w jednej z sal Domu Zdrojowego można było zagrać w ruletkę i bakarat, grę karcianą, którą dziś możemy podglądać w filmach z Jamesem Bondem. Budynek nie był jednak przystosowany do pełnienia tej funkcji, więc szybko przestał wystarczać miłośnikom hazardu. W 1923 roku dobudowano więc odrębny obiekt, który rozpoczął czas wielkiej prosperity kasyna. Pieniądze zaczęły płynąć, a wraz z nimi pomysły. Miastu brakowało luksusowego hotelu, w którym mogliby wypoczywać goście kasyna i elity. Wszystkie kurorty w Alpach i nad Morzem Śródziemnym mogły się takimi pochwalić. W hotelach organizowano bale i spotkania towarzyskie, wypoczywano w łaźniach i na basenach, delektowano się wyśmienitą kuchnią i bogatym wystrojem. Jeszcze tego samego roku rozpisano więc konkurs na projekt obiektu. Teren wybrany na jego budowę był wręcz wymarzony, tuż przy molo i skwerze kuracyjnym, w objęciach Parku Północnego. Hotel miał mieć także prywatną plażę, co niektórych bulwersowało.

Hotel Sofitel Grand Sopot (Fot. East News)

Rodzi się legenda

Prac na konkurs nadesłano ponad 50. Choć nagrodę główną zdobył kto inny, ostatecznie zrealizowano projekt Otto Kloeppela i Richarda Kohnkego. Budowa ruszyła w 1924 roku, a uroczyste otwarcie pierwszej części Kasino Hotelu – tak obiekt nazywał się przez pierwsze kilkanaście lat istnienia – odbyło się trzy lata później. Niezwykłe było w nim wszystko, począwszy od rur ze słoną wodą poprowadzonych z Zatoki Gdańskiej, do niektórych apartamentów, aby goście mogli zażywać morskich kąpieli bez względu na pogodę i porę roku, przez marmurowe podłogi, kryształowe żyrandole i nowoczesny grill bar w przyziemiu, aż po ceny. Dotychczas najdroższe trójmiejskie pokoje hotelowe kosztowały maksymalnie 16 guldenów gdańskich, w Kasino Hotelu ceny (bez taksy zdrowotnej) oscylowały wokół 25 guldenów. Projekt budynku i jego wykonanie odwoływały się do najlepszych wzorców barokowej architektury kojarzonej z luksusem, wygodą i elegancją. Zamożni goście podczas wizyty mieli czuć się tak komfortowo jak w swoich pałacach i willach. Aby nazwie stało się zadość, w hotelu funkcjonowało kasyno gry pod nazwą International Sport Club. Do wstępu upoważniały karty klubowe, a od gości wymagano strojów wieczorowych.

W czasie II wojny światowej hotel nie ucierpiał, bo walki toczyły się daleko od Sopotu. Od 1943 r. znajdował się w nim szpital ewakuacyjny i wojskowy lazaret. Po wycofaniu się wojsk w 1946 roku hotel zaczęto modernizować, a w latach 50. obiekt przejęłoo przedsiębiorstwo Polskie Biuro Podróży „Orbis”. Jego nazwę zmieniono na Grand Hotel.

Hotel Sofitel Grand Sopot (Fot. Katarzyna Stadejek)

Choć od zawsze przyciągał sławy, gdy w Operze Leśnej zagościł międzynarodowy festiwal piosenki, jego okolice zaroiły się od fanów, bo właśnie w hotelu mieszkały oraz bawiły gwiazdy polskiej estrady. Wśród najsławniejszych gości hotelowych wymienić można Josephine Baker, Gretę Garbo, Annie Lennox czy Shakirę. Imieniem Charlesa de Gaulle’a nazwano, zajmowany przez niego, najznakomitszy apartament. Hotel zamieszkiwali też polscy literaci: Czesław Miłosz, Sławomir Mrożek, Agnieszka Osiecka czy Halina Poświatowska. Mimo wielu remontów i modernizacji, jakie obiekt przeszedł podczas 92 lat swojego istnienia, hotel wywiera na gościach niezapomniane wrażenie. Może to zasługa oryginalnych dodatków, które nadal zdobią hotel, np. plecionej balustrady z kwiatami lilii, pozłacanych luster i kryształowych żyrandoli, a może obsługi, która ujmuje niecodzienną wręcz serdecznością. 

Hotel Sofitel Grand Sopot (Fot. Katarzyna Stadejek)
Hotel Sofitel Grand Sopot (Fot. Katarzyna Stadejek)

Serwis szyty na miarę

Stylowe wnętrza, widok na morze i SPA z basenem oraz ze strefą wellness wydają się być standardem luksusowych hoteli na wybrzeżu, ale Grand jako jedyny wychodzi naprzeciw potrzebom gości, bez względu na to, jak oryginalne by one nie były. Umożliwia to usługa concierge. Specjalnie dedykowana obsługa hotelu jest w stanie zorganizować niemal wszystko – lądowisko dla helikoptera, ogromny jacht czy konia rasy trakeńskiej, o którym opowiada mi Karolina Polaska, która od kilku lat dowodzi Zespołem Concierge w Hotelu Grand: – Gdy mieszkał u nas Jared Leto, zamarzył o obiedzie w pobliskim barze Przystań. Poprosił jednak o rezerwację, która w lokalu nie obowiązuje. Właściciel wzruszył ramionami i kategorycznie odmówił, pokazując kolejkę chętnych na rybę w środku sezonu. Ale w końcu się udało– uśmiecha się Karolina. Hotel wyróżnia też serwis szyty na miarę, wykraczający poza standardową obsługę. W taksówce goście słuchają więc swojej ulubionej muzyki, a łóżko zastaną zasłane dokładnie tak, jak tego potrzebują. Choć kręgosłup woli podobno twarde posłania, ciężko zrezygnować z nakrycia wypełnionego pierzem młodych gęsi, które idealnie otula tuż przed snem. 

Strefa Vogue Polska w Hotel Sofitel Grand Sopot (Fot. Katarzyna Stadejek)

Oprócz niebiańskiego łoża i królewskiej obsługi goście hotelu mają do dyspozycji ogród i prywatną plażę z leżakami, parasolami i wygodnymi lożami. Na plaży już drugi sezon z rzędu znaleźć można specjalną strefę „Vogue”. Goście znajdą w niej ostatnie wydania magazynu, poduszki, wygodną przebieralnię i specjalne lustro, w którym mogą sami stworzyć okładkę magazynu. Ciężko sobie wyobrazić bardziej luksusowy sposób na wypoczynek nad polskim morzem.

Strefa Vogue Polska w Hotel Sofitel Grand Sopot (Fot. Katarzyna Stadejek)

Historia na talerzu

Do klimatu sopockiego Grand Hotelu pasuje kuchnia restauracji Art Deco, prowadzonej przez Tomasza Koprowskiego. Gdy objął stanowisko szefa kuchni, przez pierwsze tygodnie dokładnie poznawał historię hotelu i jego klimat, słuchał gości. Na miejsce klasycznej międzynarodowej kuchni hotelowej wprowadził kuchnię francusko-polską, bo jest wielkim fanem rodzimych tradycji kulinarnych, które zostały nieco zapomniane przez wojny, rozbiory i okres PRL. 

– Gdyby nie historia, kuchnia polska i kultura kulinarna naszego kraju byłyby jednymi z najlepiej rozwiniętych w Europie. Mamy bogatą tradycję jedzenia dziczyzny, owoców morza. Dzięki bliskości bursztynowego szlaku mieliśmy dostęp do przypraw szybciej niż Włochy czy Francja, używaliśmy dużo szafranu. Kucharze z całej Europy przyjeżdżali do Polski, by się uczyć, jak przygotowywać ryby słodkowodne. Stare książki kucharskie, jak „Compendium Ferculorum” Stanisława Czernieckiego z 1682 roku, dowodzą, że polscy kucharze byli wszechstronnie uzdolnieni. Staram się wracać do podstaw tej kuchni, wyszukuję przedwojenne receptury i przedstawiam je w nowej aranżacji. W kuchni Art Deco wszystko robimy sami. Nie wykorzystujemy półproduktów ani mrożonek. Pracuje nad tym 30 osób, czyli duża załoga. Do uzyskania dobrej jakości potrzeba ludzkich rąk, które to wszystko przygotują z czułością i wiedzą – opowiada Koprowski.

Hotel Sofitel Grand Sopot (Fot. Katarzyna Stadejek)

Każdy produkt, który trafia do hotelowej kuchni, musi przejść długą drogę i porządną weryfikację, nie tylko pod kątem jakości, lecz także historii i warunków, w jakich powstaje. Restauracja współpracuje tylko z firmami, które uczciwie traktują pracowników. Przykładowo, sięgając po czekoladę, wybiera tę ze znakiem fair trade.

Wszystko, co możliwe, pochodzi z okolic Sopotu. Warzywa są z Pomorza, truskawki z Kaszub, mięso jest polskie, starannie wyselekcjonowane. Choć ryb w karcie nie brakuje, rzadko pochodzą z Bałtyku. Tomasz Koprowski ma świadomość, jak zanieczyszczony jest to akwen i jakiej jakości bywa połów, zna też aktualną sytuację dotyczącą limitów połowów. Dlatego ryby importuje z Atlantyku, w imię jakości i smaku – jego pełnię czuć w każdym kęsie dorsza, halibuta czy soli, podanych z sezonowymi warzywami. Z kolei holenderski matjas, którego można zjeść na przystawkę, to młoda, dziewicza ryba, naturalnie tłusta i lekko różowa. Podana z jabłkiem, rabarbarem, pokrzywą i groszkiem zachwyca charakterem. Choć śledź to tutejszy klasyk, goście chętnie wybierają też  steki z sezonowanej polędwicy wołowej oraz pierś z kaczki. Czas przygotowania kaczki to aż pięć dni – pierwsze trzy spędza, dojrzewając w soli i cukrze, następnie jest masowana i powoli pieczona w temperaturze 59 stopni. W menu jest także ekskluzywny polski kawior Antonius z jesiotra syberyjskiego i rosyjskiego. To ryba, która naturalnie rośnie przez dziewięć lat, aż dojrzewa do złożenia ikry. W karcie Art Deco nie ma miejsca na przypadkowe składniki i zestawienia. 

Latem do hotelu przyjeżdżają goście, którym nie przeszkadza gwar Monciaka. Zimą zjawiają się ci, którzy pragną odpoczywać w ciszy, kontemplując Bałtyk w szarobłękitnej palecie barw. Bez względu na porę roku w Hotelu Grand odnajdują luksusowy azyl.

Hotel Sofitel Grand Sopot (Fot. Katarzyna Stadejek)

 

Katarzyna Stadejek
Proszę czekać..
Zamknij