Znaleziono 0 artykułów
19.10.2018

Witek Orski: Zobaczyć muzykę, posłuchać obrazów

19.10.2018
Instalacja będąca interpretacją muzyki Pedereckiego (Fot. BMW Art Club)

Penderecki, Panufnik, Górecki, Lutosławski lata temu skomponowali muzykę, teraz Witek Orski komponuje ze zdjęć obrazy, które są wizualną interpretacją tych muzycznych światów. Wideo-instalacja artysty powstała z wykorzystaniem cyfrowych technologii w ramach projektu „BMW Art Club. Przyszłość to sztuka”. Jest częścią dwóch wydarzeń, które odbędą się w sali NOSPR w Katowicach i Teatrze Wielkim Operze Narodowej w Warszawie, odpowiednio 27 października i 9 grudnia.

Zanim Witek Orski zajął się fotografią, studiował filozofię. Dziś namysł nad tym, jak odbieramy otaczający nas świat, realizuje poprzez swoją sztukę. Bada, co tak naprawdę widzimy, kiedy patrzymy i jak codzienne funkcjonowanie w morzu cyfrowych obrazów wpływa na odbiór rzeczywistości. Propozycja wzięcia udziału w nowym projekcie BMW ART CLUB, które w unikalny sposób łączyć ma sztuki wizualne, współczesną muzykę klasyczną i zaawansowane technologie, sprowokowała go do tego, by inspiracji dla tworzenia obrazów poszukać u awangardowych kompozytorów. Od mecenasa dostał pełną wolność artystyczną oraz najwyższej klasy sprzęt fotograficzny i montażowy, który pozwolił mu swobodnie prowadzić swoje twórcze poszukiwania, które można zawrzeć w pytaniu: czym jest prawda obrazu w czasach Photoshopa?

Artystyczne spotkanie sztuki i technologii „ponad podziałami” odbędzie się w towarzystwie znakomitej Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia pod batutą Alexandra Humali i wybitnych wirtuozów (wśród nich m.in. słynny „Pianohooligan” Piotr Orzechowski). Sześć utworów muzycznych i sześć specjalnie dedykowanych im projekcji wizualnych, wykorzystujących zdjęcia polskich krajobrazów. Kto jednak liczy na romantyczne wizje mazowieckich wierzb – może się zdziwić!

Lutosławski (Fot. BMW Art Club)

Anna Sańczuk: Chcesz zakomponować instalację wideo i jej rytm tak, jak jest zakomponowana muzyka?

Witek Orski: Mój pomysł polega na powiązaniu muzyki i obrazu na poziomie zabiegów konstrukcyjnych. Oto mamy klasyków współczesności, których twórczość bywa odważna, wymagająca wobec odbiorców i, podobnie jak współczesna sztuka wizualna, bardzo często opiera się na rozwiązaniach konceptualno-strukturalnych. Punktem wyjściowym dla mojej pracy jest więc zdjęcie, tak, jak dźwięk jest punktem wyjściowym w utworze muzycznym. Modyfikacje i przemiany dźwięku próbuję naśladować cyfrowymi technikami obróbki obrazu. Żyjemy w takiej epoce, kiedy zdjęcie robione komórką jest już dla nas tak zwykłe i codzienne, że staje się właściwie przezroczyste jako medium. Funkcjonuje na równi z przekazem językowym: wszyscy żyjemy zanurzeni w kulturze obrazkowej i mówimy do siebie obrazami, komunikując się poprzez nie. Część fotografów boleje nad tym, że fotografia trafiła do wszystkich, a przecież używając języka możemy spisywać banalną listę zakupów, ale też napisać wiersz czy rozprawę filozoficzną. Podobnie jest w pracy z obrazem fotograficznym.

Czym dla ciebie jest to muzyczno-wizualne doświadczenie, w którym weźmiesz udział?

Chcę w jakiś sposób zespolić wydarzenie muzyczne z aspektem wizualnym, ale nie tak, jak się ogląda nieme kino z orkiestrą grającą do obrazków. Nie chcę też, żeby to była po prostu ilustracja do muzyki – robienie teledysków mnie nie interesuje. Zależy mi na tym, żeby to było poszerzenie doznania filharmonijnego, dołożenie jeszcze jednej warstwy do tego, co się wydarza dźwiękowo. Kiedy się siedzi na sali i słucha koncertu, wówczas wzrok błądzi po otoczeniu, przygląda się muzykom, a ja dodam jeszcze jedną płaszczyznę zaczepienia dla mózgu i zmysłów, na której można się skupić. By potem znów ją spokojnie na chwilę opuścić i wrócić do obserwacji otoczenia. Traktuję to jako rodzaj gestu kompozytorskiego. Bardzo inspirująca podczas tej pracy była też możliwość obejrzenia zapisów wczesnych utworów Pendereckiego, całkowicie alternatywnych wobec zapisu tradycyjnego. Byłem pod ich ogromnym wrażeniem, właśnie jako kompozycji wizualnych.

Podobne artykułySztuka szuka przyszłościAnna Sańczuk

Koncerty odbędą się w dwóch całkowicie różnych przestrzeniach. To ma znaczenie?

Witek Orski (Fot. Materiały prasowe BMW Art Club)

Obie aule są imponujące, dlatego bardzo ważne jest dla mnie świadome wpisanie moich obrazów w architektoniczną ramę. Stąd też moja pierwsza intuicja, kiedy wszedłem do sali NOSPR-u i zobaczyłem wokół te drewniane, gładkie powierzchnie, że rezygnuję z koloru w zdjęciach i stawiam na wrażenia graficzne. Z kolei w pałacowej sali Teatru Wielkiego będzie to na pewno działało jeszcze inaczej, poprzez efekt kontrastu.

Dlaczego w swojej pracy zdecydowałeś się na użycie fotografii krajobrazowej?

Zdecydowałem, że punktem wyjścia będą fotografie krajobrazowe zrobione przeze mnie w Polsce. Od razu zaznaczę, że w tym projekcie nie musiałem iść na żadne artystyczne kompromisy. BMW podarowało mi komfort wolności twórczej i to, co tutaj robię, całkowicie wpisuje się w moją praktykę artystyczną. Celowo biorę na warsztat ten pozornie zgrany motyw połączenia krajobrazu z muzyką klasyczną, bo finalnie moja praca bardzo daleko odbiega od krajobrazu rozumianego klasycznie. Żadnych ujutnych widoczków! Rozmawiając z Joanną Wnuk–Nazarową, która dobierała repertuar koncertów, przyznałem się jej po cichu, że nie jestem specem od muzyki klasycznej. Odpowiedziała, że w ogóle nie należy się tym przejmować, bo muzyka jest o emocjach i o obrazach, które się w nas pojawiają, więc jak coś mi się kojarzy, to mam za tym iść. Tak też zrobiłem. Te utwory od razu prowokują u mnie skojarzenia z naturalnymi fakturami: piasku, wody, chmur…

Górecki (Fot. BMW Art Club)

Jak wyglądało twoje polowanie na obrazy?

Każdy zestaw jest dedykowany konkretnemu utworowi. Kiedy ich słuchałem, często pojawiał się pomysł na konkretny motyw: czy było to morze i materialność cieczy w akwenach, światło, które wypełnia las, czy też błoto. Szukałem różnych jakości materii i w końcu musiałem jechać tam, gdzie jest Bałtyk czy Puszcza Białowieska. Trzeba też było znaleźć hałdy węgla.

Akurat o to nietrudno w kraju węglem stojącym.

Zwłaszcza w okolicach NOSPR-u, bo przecież ten budynek znajduje się na terenach dawnej Kopalni „Katowice”. Fotografowanie i zbieranie materiału trwało ok. półtora miesiąca. Dla mnie było to ciekawe, bo rzadko pozwalam sobie w mojej praktyce artystyczno-wystawienniczej na wyjście w plener i podróżowanie z aparatem. Zwykle pracuję bardzo konceptualnie – zamykam się w studiu i szlifuję wybrany motyw. Tym razem mogłem pozwolić sobie na wejście w czysto krajobrazową fotografię, ze świadomością, że na końcu tego procesu mam do dyspozycji stół montażowy, na którym będę to wszystko ciął, gniótł i łamał.

Co robisz z tymi obrazami? I jakie znaczenie ma tu technologia?

Zazwyczaj pracuję na analogowym sprzęcie i dopiero potem zdjęcia przenoszę na nośnik cyfrowy. Ale w tym projekcie było inaczej. Bardzo ważna była tu precyzyjna cyfrowa jakość tych obrazów, dlatego wykonywane były przy użyciu najnowszych dostępnych modeli aparatów, których użyczył mi Canon. Potem główny aspekt technologicznego opracowywania obrazu dotyczył postprodukcji. Już samo pojęcie postprodukcji jest istotne, bo w nowoczesnym świecie mamy do czynienia z powszechną postprodukcją – epoka produkcji już minęła. To świat skonstruowany przez człowieka – billboardy jako element krajobrazu, lasy, które zostały zasadzone ludzką ręką, góry usypane z odpadków kopalnianych. Funkcja obrazu krajobrazowego może przywoływać romantyczne wyobrażenia natury, narodowego landszaftu, ale z drugiej strony przy pomocy postprodukowanego obrazu można pokazać, jak to się zmieniło i zmienia i jak funkcjonuje nasza percepcja rzeczywistości. To już jest bardziej skomplikowane rozumienie obrazu, ale ja lubię komplikować rzeczywistość.

Świat nie jest tym, co widzisz?

Witek Orski (Fot. BMW Art Club)

Dokładnie tak. Używając narzędzi w Photoshopie przy retuszu komercyjnej fotografii, działamy tak, żeby „majstrowania” nie było widać, a jednocześnie ingerencja jest znaczna. Tymczasem ja, tworząc instalację wideo dla BMW Art Club, odwracam kota ogonem i te gesty postprodukcji wyciągam na wierzch. Używam klasycznych narzędzi Photoshopa w taki sposób, że bezczelnie rzucają się w oczy i same stają się tematem. Wybieram elementy z różnych fotografii i tworzę rodzaj kolażu, na który składają się kolejne warstwy kolejnych zdjęć, a program pozwala manipulować nimi np. przesuwać, wycinać, zmieniać proporcje, burzyć, rozjeżdżać ostrość, itp. Pracuję z animatorką, która pomaga mi uruchomić te procesy postprodukcji i pokazać w takim planie, jakby działy się na naszych oczach. To tak, jakbym przewrócił ubranie na lewą stronę i pokazał szwy całej konstrukcji.

(Fot. Materiały prasowe BMW Art Club)

A po co tobie, jako fotografowi, artyście, filozofowi, jest to „psucie”? Dlaczego tworzysz psując?

Zawsze wraca pytanie – co jest psuciem, a co konstruowaniem obrazu? Dla mnie to jest obnażanie pewnych przyzwyczajeń wizualnych, których się trzymamy. Oglądamy koszulkę w sklepie i wysyłamy jej zdjęcie do koleżanki, traktując to, jak patrzenie na samą koszulkę, a prawda jest taka, że te komórkowe obrazki to przecież twory wizualne, z którymi może się dziać mnóstwo różnych rzeczy. Mogą być narzędziem przekłamań i niepokojących zastosowań, ale z drugiej strony „zepsucie” tej przezroczystości może tworzyć dzieło.

Z czym powinien wyjść z sali koncertowej twój wymarzony odbiorca? Co byś chciał mu dać?

Porównam to do wizyty w kinie. Często po obejrzeniu dobrego filmu i wyjściu na zewnątrz z ciemnej sali widzimy świat inaczej, albo widzimy w nim coś, czego wcześniej nie dostrzegaliśmy. Chciałbym, żeby z takim wrażeniem ludzie wychodzili z naszego wydarzenia, żeby robiąc kolejne zdjęcie telefonem uruchamiali refleksję. Wyczulić ich wrażliwość, pobudzić świadomość, zmienić perspektywę patrzenia.

*

„BMW Art Club. Przyszłość to sztuka” odbędzie się 27 października o godz. 19:30 w sali koncertowej NOSPR w Katowicach oraz 9 grudnia o godz. 19:00 w Teatrze Wielkim Operze Narodowej w Warszawie. „Vogue Polska” jest partnerem projektu. Więcej informacji: www.bmw.pl/artclub

Witek Orski (ur. 1985) – artysta wizualny i teoretyk fotografii. Tworzy zdjęcia, instalacje fotograficzne i wideo. Jego praktykę artystyczną można określić jako fotografię post-konceptualną. Absolwent filozofii na Uniwersytecie Warszawskim, doktorant na wydziale Intermediów Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu, wykładowca Akademii Sztuki w Szczecinie. Mieszka i pracuje w Warszawie. Prace prezentował na licznych wystawach w Polsce, m.in. w Muzeum Sztuki Nowoczesnej, Zachęcie Narodowej Galerii Sztuki, Centrum Sztuki Współczesnej, Galerii Arsenał w Białymstoku, BWA w Zielonej Górze oraz za granicą w Berlinie, Budapeszcie, Bratysławie, Kopenhadze, Tokio, Turynie i Paryżu.

Anna Sańczuk
Proszę czekać..
Zamknij