Znaleziono 0 artykułów
22.12.2018

Z wizytą na rajskiej wyspie

22.12.2018
Constance Aiyana Pemba Zanzibar (Fot. Materiały prasowe)

Zanzibar w ostatnich latach to jeden z najpopularniejszych kierunków podróży, zaraz za Tajlandią i Bali. Niewiele osób wie, że tuż obok głównej, mocno zadeptanej przez turystów wyspy, przez miejscowych nazywanej Unguja, leży Pemba, druga z trzech wysp archipelagu. Wciąż nie do końca odkryta, każdemu, kto na nią dotrze daje poczucie absolutnego relaksu.

Ryszard Kapuściński pisał, że istnieje coś takiego jak zarażenie podróżą i jest to rodzaj choroby w gruncie rzeczy nieuleczalnej. Patrząc na ostatnie dekady można powiedzieć, że choroba ta stała się epidemią obejmującą prawie cały glob. W erze mediów społecznościowych rozgorzał wyścig poszukiwaczy najbardziej spektakularnych widoków, najodleglejszych, a jednocześnie łatwo osiągalnych zakątków. A co, jeśli chcemy naprawdę odpocząć, poczuć kojącą moc natury i przede wszystkim zwolnić?

Zanzibar w ostatnich latach to jeden z najpopularniejszych kierunków podróży; oceniając po liczbie ofert i relacji z wypraw, plasuje się gdzieś wśród topowych egzotycznych lokalizacji, zaraz za Tajlandią i Bali. Niewiele osób wie, że tuż obok głównej mocno zadeptanej przez turystów wyspy – przez lokalsów nazywanej Unguja (czyt. Ungudża) – leży Pemba, druga z trzech wysp archipelagu. Wciąż nie do końca odkryta, każdemu, komu uda się na nią dotrzeć daje poczucie absolutnego relaksu.

Constance Aiyana Pemba Zanzibar (Fot. Materiały prasowe)

Najpierw czeka nas jednak podróż. Na Unguję, czyli Zanzibar (to nazwa zarówno głównej wyspy, jak i archipelagu, autonomicznej części Tanzanii) dotrzeć jest całkiem prosto, choć podróż ta nie należy do najkrótszych. Z Polski dolecimy tam z przesiadką w Dubaju lub Stambule, ewentualnie korzystając z przelotów czarterowych jednego z biur podróży. Kolejny krok to przelot lokalnymi liniami ZanAir, z Zanzibaru na Pembę. Nie jest to przygoda dla tych, którzy boją się samolotów. Dla pozostałych może to być niesamowite przeżycie. Małe, 6-12 osobowe maszyny lecą kilkaset metrów nad poziomem morza, ukazując nam wszystkie możliwe połączenia odcieni błękitu, turkusu i zieleni. Dalej czeka nas jeszcze przejażdżka jeepem. Zapewnia ją Contance Aiyana Pemba, jeden z niewielu dostępnych na rajskiej wyspie hoteli, a jednocześnie jedno z najlepszych miejsc, w których można odciąć się od świata. 

Constance Aiyana Pemba Zanzibar, Royal Villa (Fot. Materiały prasowe)

Po drodze widzimy to, co na głównej wyspie Zanzibaru i w wielu popularnych zakątkach Afryki jest już nie do zobaczenia. Wszędzie rosną drzewa migdałowe, mango, plantacje manioku, awokado i wszystkiego tego, co w Polsce uchodzi zazwyczaj za egzotyczne. Nie brakuje też drzew goździkowych – to z tej przyprawy słynie Zanzibar, będąc jednocześnie jej największym globalnym eksporterem. Widok przejeżdżających turystów wciąż wywołuje tu zaciekawienie. 

Constance Aiyana Pemba Zanzibar (Fot. Materiały prasowe)

Po półtoragodzinnej podróży dojeżdżamy na miejsce. „Jambo” (z suahili „cześć, jak się masz”), to pierwsze, co usłyszymy wchodząc do Constance Aiyana Pemba, hotelu, który trudno zaszufladkować. Nie ma tu pokoi, są za to wille dające gościom autonomię i niezależność. Każda z nich, wyposażona w tarasach, a w niektórych wariantach także w prywatny basen, skierowana jest frontem do plaży. Pomiędzy domami znajduje się zadaszona restauracja, pozwalająca cieszyć się posiłkami przygotowanymi z lokalnych produktów, spożywanymi na świeżym powietrzu. Odległość wyspy od innych skupisk ludzkich i bogactwo niezwykle żyznej ziemi i obfitych w ryby i owoce morza wód pozwala codziennie serwować świeże, lokalne dania. Tuż obok restauracji czeka na nas bar i basen z panoramicznym widokiem.

Na gości czekają puste, piaszczyste plaże (Fot. Materiały prasowe)

Samo miejsce, budowane przez siedem lat z poszanowaniem środowiska i lokalnej społeczności, sprawia wrażenie idealnie wpasowanego w tutejszy krajobraz. Minimalistyczne białe wille w środku wykorzystują najlepsze tradycje afrykańskiej kultury. Pięknie rzeźbione meble, egzotyczne drewna, kolorowe tkaniny. Niewątpliwą atrakcją każdego z domów są łazienki, z których jedna mieści się pod gołym niebem, otoczona jednocześnie szczelnym murem zapewniającym prywatność. Same budynki projektowane były tak, by dać gościom jak najwięcej widoku na będące na wyciągnięcie ręki ocean i bujną roślinność. Plaża jest zaledwie parę kroków od tarasu. Wśród szumu fal i z dala od cywilizacji znajdziemy tu komfort i ukojenie. Obsługa hotelu będzie rozpieszczała nas na każdym kroku – kolacja na plaży, aperitif wśród pochodni czy nocne kino, czyli filmy wyświetlane na żaglu ngalawy, tradycyjnej zanzibarskiej łodzi, to dla gospodarzy hotelu standardowa gościnność. Wszystko to zaaranżowane z dbałością o najdrobniejszy detal, zaserwowane ze szczerym uśmiechem na twarzy.

Jedną z atrakcji wyspy jest wyprawa kajakami do lasu mangrowego (Fot. Materiały prasowe)

Dla tych, którzy pragną bardziej aktywnego wypoczynku, okolica oferuje mnóstwo atrakcji. Wyprawa kajakami, nurkowanie, rejsy na bezludne plaże i rowerowe wycieczki po okolicy. Ceniący relaks odnajdą go w hotelowym spa, wykorzystującym wyłącznie lokalne kosmetyki. Są nawet warsztaty związane z modą: wiązanie turbanów czy wizyta u lokalnego krawca, który z dnia na dzień uszyje dla nas strój inspirowany afrykańskimi szatami. A to wszystko w miejscu, gdzie rano przywita nas pusta biała plaża, widok turksusowej wody i błogi spokój.

Szymon Machnikowski
Proszę czekać..
Zamknij